Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Odważni – z wyboru, z przypadku, z niewiedzy… 7 wyczynów, które zapisały się w historii

68 367  
263   28  
Podczas gdy my siedzimy sobie wygodnie na kanapie, oni uznali, że czas zrobić coś wielkiego. Nie wszyscy wyszli na tym dobrze, ale dzięki temu przynajmniej jest o czym opowiadać!

#1. Skok na bungee… bez bungee

https://youtu.be/3hoJfi9kPh0
Sam pomysł, aby rzucić się z mostu w stumetrową przepaść, nosi znamiona skłonności samobójczych. Niemniej każdego roku na całym świecie znajdują się amatorzy wrażeń ekstremalnych. I znakomita ich większość swój skok na bungee kończy sukcesem. Ostatecznie sukcesem – a przynajmniej uniknięciem tragedii – zakończył się też skok Australijki spędzającej sylwestra w Zimbabwe, Erin Langworthy. Gdy 22-latka była już za połową drogi w dół, rozwiązał się węzeł łączący odcinki liny… i dziewczyna wylądowała w rzece Zambezi. Mimo upadku, mimo wciąż związanych nóg, udało jej się dopłynąć do brzegu – i to nawet pomimo tego, że w pewnym momencie musiała nurkować, by odczepić linę zablokowaną o znajdujące się w rzece skały. Langworthy została natychmiast zabrana do kliniki, a później przetransportowana do szpitala w Południowej Afryce, ale ostatecznie skończyło się głównie na strachu, siniakach i obtarciach. Było blisko to mało powiedziane.

#2. Jonasz



Nurkowanie może być wspaniałym przeżyciem… o ile tylko – rzecz jasna – kończy się przeżyciem. W przypadku Rainera Shimpfa były i przeżycia, i przeżycie. I historia do opowiadania wnukom… W lutym 2019 roku Shimpf nurkował sobie spokojnie u wybrzeża Południowej Afryki, obserwując sardynki, kiedy ni z tego, ni z owego pociemniało mu przed oczami. Znalazł się w paszczy wieloryba – tak dosłownie, jak to tylko możliwe. Z głową do przodu i murowanym zwycięstwem w kategorii najdziwniejsza śmierć roku. Poczuł rosnące ciśnienie, kiedy wieloryb próbował – jakkolwiek to brzmi – go połknąć. Zaraz potem jednak, jak sam mówił, „przyszła jakby ulga”, kiedy okazało się, że mężczyzna jest zbyt duży, by wieloryb był w stanie zjeść go na śniadanie, więc ten po prostu go wypluł. Nieuszkodzonego.

#3. Spóźniony na statek



Skok na bungee wydaje się ostatnim sposobem, który można by wykorzystać, aby się dokądś dostać – po prostu nie taki jest jego cel. Bywają oczywiście wypadki – jak w przypadku Erin Langworthy z punktu 1. – ale zdarzają się też historie jeszcze bardziej osobliwe. Takie jak wtedy, gdy pewien Kanadyjczyk, William Dean Sullivan, postanowił, że za pomocą bungee dostanie się na przepływający pod mostem statek wycieczkowy. Pomysł z gatunku szalonych, a do tego z góry (!) skazanych na porażkę. Mimo to Sullivan postanowił spróbować. Pomylił się w obliczeniach tylko trochę. Wyrżnął głową w kort tenisowy, prześlizgnął się po siatce boiska do siatkówki, pokonał barierki zabezpieczające przed wypadnięciem, po czym zawisł pod mostem, podczas gdy statek popłynął sobie w najlepsze dalej. Skończyło się szczęśliwie – na tylko drobnych urazach. I wpisie do annałów ludzkiej głupoty.

#4. Australia na dachu (świata)



To z kolei historia z gatunku tych, które zaczynają się od „potrzymaj mi piwo…”. Tim Macartney-Snape wraz z Gregiem Mortimerem 3 października 1984 jako pierwsi Australijczycy weszli na Mount Everest. Co więcej, jako pierwsi dokonali tego wyczynu, nie niosąc ze sobą zapasów tlenu. Wielu doceniło ten wyczyn, ale natychmiast znalazł się też malkontent, który powiedział Snape’owi, że tak naprawdę to nie wszedł na Everest, po prostu przespacerował ostatni odcinek. Wtedy podróżnik odłożył piwo, wziął rozpęd i… no dobrze, nie wyglądało to do końca tak. W każdym razie w 1990 Macartney-Snape został pierwszym człowiekiem, który wszedł na Mount Everest, zaczynając wędrówkę na poziomie morza! Pokonał 1126 km, 8848 m różnicy wysokości, przedzierał się przez lasy i rzeki… a kiedy okazało się, że przejście graniczne, z którego planował skorzystać, jest zamknięte, przebiegł 300 km do następnego – by utrzymać założone ramy czasowe. Bo nikt nie będzie kwestionował jego osiągnięć.

#5. Dookoła świata. Pieszo



Wyczyny Aleksandra Doby znane są na całym świecie – bo kiedy 70-latek przepływa kajakiem ocean, to nie sposób, aby osiągnięcie to przeszło bez echa. Skoro więc o Aleksandrze już wiemy, skupmy się dla odmiany na pewnym Turku z ogromnymi aspiracjami. 5 lat oraz 11,5 dnia – tyle czasu Erden Eruç potrzebował, by przemierzyć cały świat dookoła. Strasznie długo, można by powiedzieć. Balonem dałoby się obskoczyć w 80 dni. Tyle że Eruç postawił sobie za cel pokonanie całej trasy wyłącznie o własnych siłach. Płynął więc łodzią wiosłową, kajakiem, jeździł rowerem i szedł pieszo. 66 299 kilometrów i 5 lat później był już z powrotem w domu. Można pozazdrościć wyczynu. I urlopu…

#6. Nie na jego warcie



W 1968 roku znakomity, słynący z nieskończonej odwagi surfer Eddie Aikau został pierwszym ratownikiem na plaży w zatoce Waimea na Oahu. To miejsce szczególne, znane z naprawdę dużych fal, które sprzyjają organizowaniu surfingowych zawodów. Podczas całej służby Eddiego w zatoce Waimea nie zginął ani jeden surfer, co wcale nie oznacza, że ratownik nie miał pracy. Wręcz przeciwnie – uratował ponad pięćset istnień, po czym… zaginął w tajemniczych okolicznościach, pędząc na ratunek kolejnym. Ostatni raz widziano go, kiedy odrzucił kamizelkę ratunkową, bo ta krępowała jego ruchy. Spieszył się, próbując dopłynąć na desce do potrzebujących pomocy rozbitków. Tych ostatecznie odłowiła wezwana na pomoc straż przybrzeżna, ale Eddie Aikau zniknął bez śladu.

#7. Biegun z powietrza



Popłynąć łodzią, pojechać psim zaprzęgiem… lista „tradycyjnych” metod dostania się na biegun północny jest całkiem długa. Najwyraźniej to dodatkowy argument za tym, by… z nich zrezygnować. W 1897 grupa trzech Szwedów, którym przewodził niejaki SA Andree, postanowiła dostać się na sam czubek Ziemi w… balonie. Pomysł był ambitny, ale nie znaczy to, że dobry. Po 65 godzinach lotu doszło do wypadku i załoga zmuszona została do awaryjnego lądowania pośród lodów Arktyki. Już w tym momencie można było założyć, że sprawa była przegrana. Jak się później okazało, dzielni Szwedzi walczyli dalej. Na pozostałości ich obozowiska trafiono zupełnie przypadkowo 33 lata później. Znaleziono wówczas namioty, dzienniki, aparat fotograficzny. Oraz oczywiście ciała podróżników. Na tym nie koniec – w sąsiedztwie znajdowały się też kości niedźwiedzi polarnych, które Szwedzi zabijali, by zdobyć cokolwiek do jedzenia.
5

Oglądany: 68367x | Komentarzy: 28 | Okejek: 263 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało