Co kraj to obyczaj, głosi znane powiedzenie. I nie sposób odmówić mu słuszności.
Świętowania Walentynek to stosunkowo młody zwyczaj, który przywędrował do nas zza Oceanu. Nie tylko zresztą do nas. Rozprzestrzenił się w zasadzie po całym świecie, nie wszędzie budząc przy tym tak wielki entuzjazm jak w Stanach Zjednoczonych. O ile większość zakochanych par 14 lutego bawi się całkiem nieźle, o tyle samotni nie mają już tak wesoło. Rozwiązanie – na swój sposób – znalazło się w Korei Południowej, gdzie 14 kwietnia obchodzony jest tzw. Czarny Dzień. To dzień, w którym single wcinają kluski i pławią się w swojej samotności.
O ile akurat świata nie trapi żadna złośliwa epidemia, każdy może wybrać się do restauracji. Jeśli zaś chodzi o poprowadzenie jakiejś, nie jest już tak łatwo. Potrzebne są nie tylko pieniądze, umiejętności, ale także zezwolenia oraz liczne formalności, których trzeba dopilnować, zanim w ogóle zacznie się myśleć o otwarciu lokalu dla klientów. Helsinki, stolica Finlandii, stanowi jednak wyjątek. To tam – cztery razy w roku – odbywa się wydarzenie zwane Dniem Restauracji. W tym krótkim czasie każdy chętny może „otworzyć” własną restaurację, kawiarnię czy bar i przyjmować klientów, nie dbając o pozwolenia. Jedyne zastrzeżenie jest takie, że nie można serwować alkoholu.
To żaden przypadek, że wiele spośród nowo powstających świąt sprowadza się w zasadzie do jednego – do kupowania. Kupujemy kwiaty, kupujemy prezenty, uczestniczymy w płatnych wydarzeniach. Czasem przyświeca temu jakaś większa idea, a niekiedy nie ma jej wcale. Najlepszy przykład? Czarny Piątek. I właśnie na odtrutkę od niego postanawia stworzyć coś, co nazwano Dniem Niekupowania. Tam, gdzie Czarny Piątek jest najbardziej rozpowszechniony, Dzień Niekupowania odbywa się równolegle z nim. W pozostałych miejscach świata – dzień później. Idea jest bardzo prosta. Wystarczy pójść do sklepu i – na przekór sprzedawcom – nie kupić zupełnie nic.
Praktycznie wszędzie na świecie obchody Nowego Roku kojarzą się z hucznymi imprezami, pokazami fajerwerków, wystrzałami i głośną muzyką. Zupełnie inaczej Nyepi – Nowy Rok według lokalnego kalendarza – świętuje się na Bali. To dzień, w którym życie na wyspie dosłownie zamiera. Przez 24 godziny obowiązuje zakaz pracy, podróży, rozpalania ognia, włączania świateł. Po ulicach mogą poruszać się wyłącznie policja i karetki – w sytuacjach awaryjnych. Turyści natomiast mają pozostać w hotelach. Zgodnie z tradycją chodzi o to, aby pozwolić naturze odpocząć. Pozwolić jej zresetować się. Taki lockdown co 364 dni – mając w pamięci ostatnie doświadczenia, można z łatwością wyobrazić sobie, jak to wygląda na Bali.
W jaki sposób można dbać o przyrost naturalny? Można próbować zwiększać go finansowymi zachętami, czego efekty przyjdzie jeszcze rozliczyć, a można też – jak w Rosji – wręczać nagrodę za… udane zapłodnienie. 12 września każdego roku wszyscy chętni w Rosji mogą wziąć dzień wolny w pracy po to, aby udać się na starania o powiększenie rodziny. Kobiety, które urodzą dziecko 12 czerwca, dziewięć miesięcy po Dniu Poczęcia, biorą udział w loterii. Mogą wygrać lodówki, telewizory, a nawet samochody (ale niech nikt się nie spodziewa Land Cruisera, zwycięska para z 2007 roku dostała UAZa). Podobne święta odbywa się także w Singapurze. 9 sierpnia ma miejsce „noc narodowa”, która ma stanowić zachętę dla obywateli do prokreacji.
Różne są sposoby radzenia sobie z grzechem pierworodnym – choć zapewne tym najbardziej skutecznym byłoby po prostu dojście do całkiem logicznego wniosku, że nie sposób nagrzeszyć jeszcze przed przyjściem na świat. Jedni obmywają dzieci wodą, inni natomiast przebierają się za diabły i nad noworodkami skaczą. Ten ostatni zwyczaj wywodzi się z Hiszpanii. Nazywa się el Colacho i praktykowany jest od 1620 roku. W odpowiednim dniu na ulicach Castrillo de Murcia zbierają się rodzice dzieci urodzonych w ciągu ostatniego roku, po czum układają je na materacach, a ubrani na czerwono i żółto mężczyźni rozpoczynają swoje tańce. El Colacho zgodnie uważany jest za jeden z najdziwniejszych zwyczajów na świecie.
Krok po kroku otwierają się kolejne granice, niedługo przyjdzie zatem czas, aby wybrać się do Liechtensteinu. 15 sierpnia odbywa się tam Staatsfeiertag, czyli święto narodowe, podczas którego rodzina królewska wyprawia huczne obchody. Przyjęcie rozpoczyna się oficjalnymi uroczystościami na zamku w Vaduz, po których następuje pokaz sztucznych ogni oraz wielka zabawa. Zaproszeni są wszyscy – dosłownie. Co więcej, na przybyłych czeka między innymi… darmowe piwo. Jeśli więc wspaniałe krajobrazy nie stanowiły dla kogoś wystarczającego argumentu do odwiedzenia tego niewielkiego kraju, to być może ten okaże się przekonujący.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą