Opowiem wam dzisiaj historię z 1986 roku o turnieju tenisa stołowego polskiej reprezentacji milicjantów z reprezentacją lotników ZSRR.
Zima roku '86 była sroga, ale również obfitująca w ciekawe wydarzenia sportowe. Los chciał, że w turnieju wymienionym na wstępie czynny udział po stronie polskiej brał mój obecnie emerytowany tata. Wydarzenie to miało miejsce w
Ośrodku Szkolenia Milicji w Brzegu i oficjalnie miało charakter zawodów towarzyskich, jednakże otwarcie turnieju w towarzystwie flag państwowych oraz obwieszonych w medale - niczym krowy w dzwonki - oficjeli strony radzieckiej, podnosiło powagę sytuacji.
Turniej ten przebiegł sprawnie, aczkolwiek zakończył się sromotną klęską polskich reprezentantów. Ruscy
ogrywali nas jak chcieli i, ku nieukrywanej uciesze radzieckich oficerów, nie zanosiło się, aby nasi dzielni milicjanci mieli odwrócić bieg spotkania. Ale to nie różnica poziomów sportowych była przyczyną naszej nieuchronnej klęski, bowiem do turnieju przystępowali „pinglarze”
na najwyższym poziomie ówczesnego bloku wschodniego (w kategoriach milicjantów i lotników oczywiście). Rosjanie, jakżeby inaczej, w celu zapewnienia sobie zwycięstwa posłużyli się fortelem. Jakim? Spieszę z wyjaśnieniami.
Pod pretekstem zacieśnienia więzi polsko-radzieckiej na rozgrzewkę polali każdemu ze startujących po
solidnej szklance spirytusu lotniczego o mocy 97%. Każdy z zawodników z uśmiechem na ustach przyjął radziecki upominek, jednak po kilku chwilach okazało się, że więcej w nim szkody niż pożytku. Lotnicy, dla których taka dawka zaaplikowanego alkoholu była codziennością, bez żadnych problemów potrafili przystąpić do konkurencji, natomiast milicjanci na zawody po części się przytoczyli, a
po części zostali wniesieni. Tata, któremu z trudem udało się dotrzeć do stołu, wspomina, że w trakcie gry tor lotu zmieniała nie tylko piłeczka, ale również stół i przeciwnik. Nie dziwi więc wcale wygrana strony radzieckiej, bo jak tu przegrać, kiedy przeciwnik jest „sztywny”?
Po zakończonych zawodach reprezentacja Polski, nie będąc w stanie dalej funkcjonować, położyła się do łóżek, natomiast Rosjanie, ze sportowcami na czele, przeprowadzili
ulicami Brzegu swego rodzaju defiladę zwycięstwa, oczywiście w towarzystwie obwieszonych medalami oficerów, co na pewno nie umknęło uwadze mieszkańców, a co starszych prawdopodobnie przyprawiło o zawał.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą