Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Fajne balony, dziwny zapaszek i inne anonimowe opowieści

57 321  
230   54  
Dziś przeczytacie także m.in. o chłopaku, któremu nieobce są militaria, niecodziennej prośbie ojca, dbaniu o przybory szkolne i smutną historię o utraconej ufności.

#1.


Gdy miałem 5 lat, mój 16-letni wtedy brat powiedział, że kupi mi lizaka, jeżeli pójdę do naszej sąsiadki i powiem "Hej, mała, fajne masz balony. Wyskoczymy gdzieś jutro?". Nie widziałem w tym nic złego, a lizak za darmo? Świetna opcja!

Nasza sąsiadka Ela była młodą, zawsze uśmiechniętą dziewczyną. Zapukałem do jej drzwi, a gdy mi otworzyła szybko powiedziałem to, czego nauczył mnie brat i pobiegłem do domu. Lizaka dostałem i w sumie nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że pani Ela została nauczycielką. Moją nauczycielką matematyki w liceum...
Teraz śmieje się za każdym razem, gdy patrzy w moją stronę, ale balony nadal ma fajne.

#2.

Moja babcia kończy jutro 99 lat. W związku z tym organizujemy rodzinną imprezę. Dziś coś do mnie dotarło. Niewiele myśląc, chwyciłem za telefon i obdzwoniłem wszystkich zaproszonych, aby bardzo ich poprosić, o powstrzymanie się od śpiewania piosenki „Sto lat, niech żyje nam”. Mogłoby to zabrzmieć, jakbyśmy wszyscy życzyli babci rychłej śmierci.

#3.


Mając 7 lat, znalazłem na strychu stodoły pas z amunicją. Wrzuciłem go do ogniska. Przynajmniej byłem na tyle przezorny, że stałem za drzewem.
W wieku 10 lat kopałem dziurę w ziemi, która pierwotnie miała być taką norką albo bunkrem, w zależności od tego co planowałem. Wykopałem granat. Anioł Stróż musiał nade mną czuwać, bowiem w tym samym momencie mama zawołała mnie na obiad. Granat wybuchł, nic mi nie robiąc.
W wieku 13 lat połączyłem proch z trzech paczek Achtung! w jeden wielki w metalowej rurze. Plan był taki, by stworzyć z tego muszkiet, wobec czego musiałem zaspawać jeden koniec rury. Kiedy był w niej proch.
Wybuch rozwalił mi bębenki w uszach oraz uszkodził jedną dłoń, nie mam w niej pełnej władzy.
W wieku 17 lat orząc traktorem pole wykopałem bombę.
W wieku 21 lat będąc kompletnie pijanym odpaliliśmy fajerwerk w zamkniętym pomieszczeniu. Myśleliśmy, że jesteśmy na dworze. Oberwałem tylko ja.
Mając 24 lata rozpocząłem pracę jako operator koparki. Średnio co pół roku znajduję bombę, pocisk, granat albo skład amunicji.
Wczoraj sprzątałem mieszkanie dziadka, odziedziczyłem je po jego śmierci. Znalazłem minę przeciwpancerną.

Czy ktoś wie jak przestać?

#4.

Mój tata właśnie poprosił mnie, abym do niego nie dzwoniła. Wytłumaczył mi, że bardzo by nie chciał, aby jego nowa narzeczona, z którą planuje założyć rodzinę, dowiedziała się o moim istnieniu. Jak stwierdził - dziewczyna mogłaby czuć się nieswojo wiedząc, że jej facet ma córkę w jej wieku.

#5.


W czasach gimnazjum, gdy wszystkie koleżanki zaczęły się interesować modą, makijażem i chłopakami, ja miałam swoje własne dziwactwo. Prowadziłam "przytułek" dla uszkodzonych i pokrzywdzonych przyborów szkolnych. Nosiłam do szkoły piórnik z idealnie naostrzonymi ołówkami, wyczyszczonymi długopisami, kolorowymi cienkopisami i pudełko kredek świecowych. Każda z moich rzeczy była podpisana pełnym imieniem i nazwiskiem, na wypadek gdyby mi ktoś coś ukradł lub dana rzecz zaginęła. Pochodziłam z ubogiej rodziny, dlatego z wdzięcznością dbałam o każdą rzecz jaką miałam. Nie byłam w stanie pojąć, jak inni poniewierali swoimi przyborami.

Co w tym anonimowego? Ano to, że wykradałam przedmioty innym dzieciakom, jeśli uznawałam, że dana osoba nie jest w pełni się nimi zaopiekować.

Moim celem zawsze były przybory chłopaków, którzy rzucali w siebie poćwiartowanymi kawałkami ołówka lub kredki, rozkręcali swoje długopisy i przy użyciu powstałej rurki opluwali siebie kulkami z papieru. W trakcie przerwy zbierałam te kawałki kredek, ołówka czy innego przedmiotu, zabierałam do domu i sklejałam, po czym dołączałam do kolekcji moich przyborów.

Szczytem wszystkiego było jednak to, jak pani od chemii, w celu przedstawienia eksperymentu, przy użyciu denaturatu podpaliła ołówek. Ze łzami w oczach obserwowałam jak ogień pochłania połowę tego ołówka. Na przerwie wykradłam ten ołówek z szafki nauczycielki, w domu odkroiłam spaloną połowę, przemalowałam ołówek na inny kolor przy użyciu farby do drewna i dołączyłam jak pozostałe rzeczy do swojej kolekcji.
Takich przypadków było więcej.

Dzisiaj mam 25 lat, jestem pielęgniarką, dalej dbam o swoje rzeczy, ale już nic nikomu nie kradnę. Moje dziwactwo przekształciłam w miłość do pacjenta i opiekę nad nim.

#6.

Gdy miałam 9 lat, postanowiłam napisać list do siebie, który przeczytam, gdy skończę wymarzony wiek 16 lat. Jak pomyślałam, tak zrobiłam, wsadziłam go do słoika i zakopałam pod drzewem na działce. Przypomniałam sobie o nim jednak dopiero ponad dziesięć lat później... Szczerze byłam zainteresowana, co mogłam w nim napisać.

W kwietniu ziemia jeszcze dość twardawa była, umęczyłam się z łopatą z godzinę, dodatkowo wyrośnięte korzenie nie ułatwiały... No więc jak brzmiało jedno z pytań, które kierowałam do siebie jako nastolatki? "Mam nadzieję, że masz już super chłopaka i duży biust". Oj nie, kochana, nadal rozmiar A, a chłopaka ni widu, ni słychu, większe powodzenie miałam w drugiej, trzeciej klasie podstawówki, gdy pisałam ten list. No cóż...

#7.


Przypadkiem podsłuchałam rozmowę mojego chłopaka z jego najlepszym przyjacielem. „Dziś jest wielki dzień!” - mówił - „Powiem jej wreszcie, że ją kocham!”. Nawet nie wiecie, jak bardzo się ucieszyłam. Czekałam na tę chwilę od dawna i też bardzo chciałam mu powiedzieć, jak głębokim uczuciem go darzę. „No dobra” - usłyszałam głos jego przyjaciela. - „Ale co teraz zrobisz z Moniką?”.

Ja jestem Monika.

#8.

Święta, niedziela palmowa, msza w kościele, ja (5-, może 7-letni leszcz) i tata stoimy gdzieś pośrodku kościoła wraz z innymi wiernymi, których zawsze w ten dzień magicznie przybywa, gdyż nawet ci co nie chodzą do kościoła przez 364 dni w roku, tego dnia idą, aby poświęcić tę jakże swoją ekstra palemkę.

Co istotne, mój tata jest weterynarzem, czasem zdarza mu się wizyta, w której musi "odkleić" łożysko krowie, która się wycieliła, a dalej nie wydaliła go z macicy.
Czasem zdarza się, że przez nieuwagę gospodarza takie łożysko siedzi w tej krowie tydzień, a czasem dłużej, a jak wiadomo jest to hmm... a raczej była żywa tkanka, która jak każde inne mięso (choć w sumie mięso to nie jest) psuje się.
Ostatecznie po akcji usuwania takiego łożyska ręce mojego taty pachną nie najlepiej.

No to stoimy w tym kościele i jak to rodzic ma w zwyczaju, tata kładzie ręce na swojej pociesze, na ramionach...
No i czuję, że wali gównem i padliną, więc mówię tacie po cichu:
- Tata, weź te ręce, bo śmierdzi.
Tata zdumiony, bo nie miał w ostatnim czasie (nawet trzy dni takie ręce potrafią śmierdzieć) takiej akcji, ale wziął ręce i stoimy dalej.
Za chwilę zapomniał się i znów kładzie mi ręce na ramionach...
- Tata, ręce ci walą.
I tym razem dla pewności no powąchałem te dłonie dokładniej i trochę się zaskoczyłem, bo to nie one śmierdzą....

No i tak stoimy sobie w tym smrodzie dalej, kiedy przychodzi moment pierwszego klęczenia.
Jak już wspominałem, ludzi było w kościele całkiem sporo, w tym taka stricte świąteczna sebastianowo-karynowata parka, z której to ta dziewczyna stała przede mną.
Klękamy... dziewczyna nachyla się by klęknąć i tym sposobem jej tyłek zbliża się do mojego nosa, a z tym tyłkiem smród gówna i padliny...

Ufff, klęczenie minęło...
- Tata, to nie tobie śmierdzą te ręce, tylko tej dziewczynie tak z dupy wali....

Jedna z ulubionych i do dzisiaj wspomnianych przez mojego tatę historyjek.

#9.


Dzisiaj, w zatłoczonym supermarkecie, czekałem w długiej kolejce przy kasie.

Nagle facet przede mną odwrócił się i widząc, że mam tylko trzy rzeczy uprzejmie pyta: "Masz tylko tyle?". I zanim zdążyłem się uśmiechnąć i podziękować, że mnie przepuści, on dodał: "Tym gorzej dla ciebie, bo ja mam dużo zakupów". Po czym po prostu się odwrócił.

Stałem jak wryty, nie wiedziałem co powiedzieć.

#10.

Historia o tym jak sprawić, aby człowiek przestał ufać innym.

Dzieciństwo miałam takie sobie. Trochę bieda, ale takie czasy były, że mało kto mógł sobie na wiele pozwolić. Jako że byłam dzieckiem pierworodnym i dziewczynką, to rodzice byli wymagający. Trochę za bardzo. Wpierdziel po wywiadówce, bo zdarzyło się gdzieś 3 na sprawdzianie - normalka. Była czwórka? Klasyczne "czemu nie nauczyłaś się na 5?". Przepytywanie i z groźbami, krzykiem, wyżywaniem się po całym dniu pracy - codziennie. "Brzydko piszesz" - przepisywanie książek. Całych, 2 godziny dziennie. W trzeciej klasie miałam kilkadziesiąt zeszytów pełnych przepisanych tekstów. Siniaki na tyłku za złe oceny - cała podstawówka. Za to młodszemu bratu wybaczali. Bo skupiali się na mnie, bo przecież jestem dziewczyną, więc muszę się dobrze uczyć, być porządna, grzeczna, ułożona...

W klasie miałam koleżankę z podobną sytuacją. Ona zła, młodsze rodzeństwo ideał. Zwierzałyśmy się sobie, aż w końcu zdecydowałyśmy się poprosić o pomoc pedagoga szkolnego. Nie w ramach skargi, a raczej rozmowy. Byłyśmy w piątej klasie, ale rozumiałyśmy to jakbyśmy to my były złe, a nie nasi rodzice. Pedagog słuchał, zabierał nas na spotkania, gdzie opowiadałyśmy o tej naszej lekkiej patologii, wymaganiach, choć żadna słowem nie wspomniała o laniu pasem kilka razy w tygodniu. Młode byłyśmy, nie chciałyśmy narobić problemów rodzicom, a zwierzyć się komuś, kto był dorosły i mógłby nam doradzić co zrobić, aby było dobrze...

Spotkania po roku się skończyły, w domu było jak zawsze, pedagog nie stwierdził, że może by coś zrobić, porozmawiać z rodzicami, cokolwiek... Może rzeczywiście nie było potrzeby?
Za to wszystko dokładnie notował. I te notatki trafiły do naszych rodziców w pierwszej klasie gimnazjum, gdzie zmienili nam wychowawcę, a on chciał sprawdzić, jak się ma sprawa. Dał do przeczytania wszystko naszym rodzicom.

Rodzice koleżanki porozmawiali z nią i przeprosili. Zaczęli się z nią po tym dogadywać.
Ja dostałam kablem taki wpierdol, że się posikałam podczas lania. Ślady miałam przez ponad dwa tygodnie na plecach, tyłku, udach i łydkach. Za to, że najedli się wstydu.

Dziękuję rodzicom i nauczycielom.
To była ważna lekcja.
4

Oglądany: 57321x | Komentarzy: 54 | Okejek: 230 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało