Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Młody ratownik medyczny w karetce IX

40 731  
327   30  
No, teraz to już z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dawno mnie tu nie było. Witam serdecznie!


W tym miesiącu mija mi już 19 miesięcy pracy w systemie. Na przełomie stycznia i lutego byliśmy na "XV Międzynarodowych zimowych mistrzostwach Polski w Ratownictwie Medycznym Bielsko-Biała 2020" i zajęliśmy 9. miejsce na 39 zespołów! Po 17 miesiącach taki wynik był dla nas niesamowitym kopniakiem zachęcającym do dalszej pracy. Paliwo pasji zatankowane do następnych mistrzostw. Te miały się odbyć na początku czerwca. Co będzie w czasie pandemii - nie wiem, nie mamy dalszych informacji.

Od dwóch miesięcy również zacząłem pracować na Sorze, by nadal czuć, że się rozwijam. Jest to trochę inne spojrzenie na temat pracy w systemie ratownictwa medycznego. Widzę co się dzieje z pacjentem dalej. Pozwoliło mi to zmienić trochę swoją pracę w karetce. Wiem także, że zawsze podam środki przeciwbólowe. Nawet jak będzie to po drugiej stronie ulicy od SOR-u. Bo wiem, ile pacjenci czasami czekają na decyzje terapeutyczne.

Żeby było jeszcze ciekawiej trafiłem do szpitala, który w dobie koronawirusa jest szpitalem "jednoimiennym". Jako że nasz szpital jest zespolony z drugim, który jest szpitalem zakaźnym na całe województwo, to również obrabiamy pacjentów z podejrzeniem. Także od razu zostałem rzucony na głęboką wodę. Podoba mi się to, nie ma wyjścia, trzeba szybko się wdrożyć i działać. Z szeroko pojętym manualem nie mam problemu, ale system informatyczny w szpitalu to tragedia... Każdego pacjenta trzeba "rozpisać", czyli wpisać wszystkie procedury, jak również cały sprzęt, który został użyty. Od gazików, przez rękawiczki, po leki. No jest z tym trochę zabawy. To mi bardzo nie odpowiada, wolę działać niż siedzieć cały dyżur przed komputerem :)

No to może zaczniemy od kilku historii z pogotowia:

"Czym zaczynasz dyżur, tym go skończysz"

Jest takie powiedzenie w pogotowiu, że jakim przypadkiem zaczniesz dyżur, tym go skończysz. Tutaj się ono sprawdziło.

Pierwszy wyjazd tego dnia wpadł nam o 9 rano. Na spokojnie sprawdziłem karetkę i zjadłem śniadanie. No cud, dawno tak nie było.
Wpada wezwanie w K2:
56 lat, kobieta, duszność, wcześniej leczona na ZZA (zespół zależności alkoholowej).

Dojeżdżamy do wioski w około 15 minut, znajdujemy adres i podjeżdżamy pod "dom", o ile tak można to nazwać. Wchodzimy do środka. Na łóżku leży nasza pacjentka, obok niej pijany mąż (o dziwo nie konkubent jak to zazwyczaj bywa). Oceniając pacjentkę na visus już wiem, że coś tutaj srogo nie gra i nie jest to duszność. Pacjentka leży w swoich wymiocinach (koloru czarnego, co może świadczyć o krwawieniu z górnego przewodu pokarmowego), obok leżą tanie wina. Wiem, że musimy działać szybko, bo wygląda to na NZK (nagłe zatrzymanie krążenia).

Sprawdzam ABC, czyli:
A - Drożność dróg oddechowych: wyciągam poduszkę, która jest pod pacjentką, odchylam głowę do tyłu;
B - Oddech; C - Tętno: te parametry życiowe dzięki "swojemu doświadczeniu" sprawdzam na raz, czyli przykładam ucho do okolicy ust pacjentki, kieruję głowę w kierunku klatki piersiowej, dzięki czemu "widzę, słyszę i czuję" czy jest oddech. I w tym momencie również kładę swoje palce na tętnicy szyjnej. Nie czuję nic. Na pewno mamy NZK. Ale oceniam pacjentkę dalej, bo czujemy, że nie jest to NZK, które można uratować. Patrzę na niżej położone części ciała i szukam w nich "plam opadowych". Znajduję je. Oznacza to, że pacjentka nie żyje już minimum 30 minut. W skrócie: "krew nie krąży i opada grawitacyjnie" (w bardzo dużym skrócie).

Patrzę również na źrenice pacjentki - są one "szerokie jak talerze", co oznacza W DUŻYM SKRÓCIE, że "mózg jest rozlegle niedokrwiony, a co za tym idzie niedotleniony". Przykładamy elektrody od EKG i mamy asystolię (brak czynności elektrycznej serca), czyli linia prosta w zapisie EKG. Tak swoją drogą, asystolii się nie defibryluje. Ponieważ defibrylacja to "restart" serca, które pracuje chaotycznie, a nie uruchomienie serca od nowa. Niestety, to nie film, leczenie prądem asystolii nie działa (chyba, że jest to asystolia z załamkami P, ale to już cuda medycyny - raczej nic ciekawego dla osób postronnych).

Rodzina twierdzi, że około 30 minut przed wezwaniem ciężko oddychała (być może, a raczej na pewno oddech agonalny), a potem zasnęła. Nie mogli jej dobudzić, bo całą noc wymiotowała i pewnie była zmęczona. Niestety rodzina wezwała pogotowie za późno. Nie znali zasad pierwszej pomocy i nie rozpoznali NZK. No ale pani też nie była bez winy, ponieważ przez swoje zamiłowanie do alkoholu miała piękny zestaw chorób i zakaz picia alkoholu. Nie stosowała żadnego leczenia. Jedyny lek, jaki przyjmowała, to były tanie wina... (swoją drogą 2 dni później byłem u jej córki z powodu silnej reakcji na stres).

Dzień mijał dalej...

Aż o 17 dostaliśmy kolejne wezwanie, znów w K2:
67 lat, kobieta, wymioty krwią.

Przyjeżdżamy na miejsce, 4. piętro bez windy. Wchodzimy na górę, przy pacjentce widzimy dużą miskę na pranie, która jest w połowie wypełniona wymiocinami. Wyglądają jak fusy od kawy. Szybki test proforma czy jest to krew, czyli polanie tego wszystkiego wodą utlenioną - pieni się. Co znaczy, że na pewno jest to krew.

(Drugie jedyne zastosowanie wody utlenionej w ZRM. Pierwsze do zmywania krwi z ubrań. Drugie do rozpoznawania krwi w np. wymiocinach albo kale. Do niczego innego się nie nadaje. Na pewno nie do czyszczenia rany!).

Następuje szybkie badanie parametrów. Mimo że fusowate wymioty uprzykrzają pani dość dużą część dnia, parametry są w normie. W tym czasie z wywiadu dowiadujemy się, że pacjentka choruje na przepuklinę rozworu przełykowego i z tego powodu w 2018 roku miała podobny epizod. Wtedy poszła do POZ. Dziś miała nadzieje, że przejdzie, dlatego nie wzywała pogotowia. W czasie badania przy nas wystąpiły kolejne wymioty. Dosłownie jak z wiadra. Wiemy, że czas nie gra na naszą korzyść. Pada decyzja na wezwanie kolejnego zespołu w celu zniesienia pani, ponieważ każdy jej ruch może spowodować to, że pani "poleci nam z parametrami" i dopiero będziemy mieli problem.
W tym czasie opowiadamy pacjentce historię z rana, co by mogło się stać, gdyby czekała dłużej. Robi wielkie oczy, nie wiedziała, że to takie groźne...

NZK z przypadkowym sąsiadem, czyli chwila o łańcuchu przeżycia



Łańcuch przeżycia składa się z 4 elementów. Dwa, a nawet i trzy pierwsze elementy mogą być wykonane przez świadków zdarzenia. Gdy cały łańcuch zagra, jest duża szansa, że uda się "wyciągnąć pacjenta z tamtej strony".
W tym przypadku wyglądało to tak. Koło 9 dostajemy wezwanie w K2:
Ból brzucha, wymioty.

Miałem w tym momencie jeść śniadanie. To myślę: "pojadłem fest". Wyjeżdżamy ledwo za bramę i dostajemy odwołanie. Mówię: "świetnie, dawaj, jedziemy od razu do sklepu, kupię coś lepszego na śniadanie". W tym momencie na radiu słyszę:

- Szebernaście, macie odwołanie? - pyta dyspozytor.
- Tak, mamy, już wracamy - odpowiadam.
- O nie, nie, macie zatrzymanie krążenia na Krzywej, podjęli zatrzymanie krążenia, zmieńcie status i wam wrzucam.

Zmieniamy status, dostajemy wezwanie K1:
70 lat, kobieta, NZK.

Jedziemy z prędkością światła, jeśli podjęto RKO, jest duża szansa, że coś z tego będzie. Dźwięk sygnałów odbija się od bloków, mieszkań, samochodów. Kierowcy niechętnie zjeżdżają nam z drogi. "Terror" miasta przez nas trwa. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w tym momencie każda sekunda jest ważna.

Jesteśmy pod adresem. 8. piętro. Oby działała winda! Bierzemy cały sprzęt. Wchodzimy do bloku. Działa! Wbiegamy do mieszkania. Widzimy pana, który uciska pacjentkę na podłodze. Pytam, czy robił oddechy. Mówi, że nie, tylko uciskał (ŚWIETNIE! UCISKANIE KLATKI PIERSIOWEJ RATUJE ŻYCIE!)

Patrzę, jak to robi. Robi to dobrze, więc proszę, aby nadal uciskał - my mamy trochę rzeczy do rozłożenia i zrobienia przy pacjentce. Zgadza się. Nadaję mu w miarę odpowiedniejsze tempo. Szybko je łapie i robi to już mechanicznie.

Potwierdzamy NZK, podłączam Quick Combo. Na monitorze mamy migotanie komór. Ładowanie - wyładowanie! Nadal proszę świadka, który - jak się okazuje - jest sąsiadem, aby uciskał klatkę piersiową. W tym momencie zabezpieczamy drogi oddechowe, zakładamy wkłucie, obrabiamy całą pacjentkę we dwóch z kolegą. Gdy ja jestem w miarę wolny, przejmuję od sąsiada uciski. Jest zmęczony, ale bez jego pomocy ta pani miałaby mniejsze szanse na przeżycie, a nam by szło ciężej. Dzięki temu w jednej pętli (2 minuty) mamy zrobione wszystko co najważniejsze. Tego dnia wszystko szło tak jak powinno, dzięki dobremu zespołowi i nieocenionej pomocy świadka.

W międzyczasie dowiadujemy się, że pacjentka zgłaszała ból w klatce piersiowej, po czym utraciła przytomność. Córka pobiegła do sąsiada, gdzie akurat w odwiedzinach był jego syn. Rozpoznał on NZK, rozpoczął RKO i wezwał pogotowie. Po 30 minutach wspólnej walki, ponieważ nadal nam pomagał, uzyskujemy zapis EKG, który może nam dać tętno. Ocena tętna: JEST. Wróciła!

W trakcie akcji dzwoni do nas dyspozytor, że wysyła nam S-kę, bo gdzieś tam mają atak padaczki, który zabezpiecza straż pożarna, a akurat S-ka zwolniła się obok nas. W momencie kiedy S-ka się z nami kontaktuje, pacjentka wróciła. Pomagamy im ją "spakować" i zbieramy się do następnego wyjazdu.

Rozmawiam też z rodziną, która nam dziękuje. Informuję, że to nie nasza sprawka - gdyby nie sąsiad, to nie mielibyśmy co tu robić. Gdyby nie on, nie mielibyśmy prawdopodobnie takiego wyniku jaki mamy. Sąsiad w międzyczasie dziękuje mi, że go tak poprowadziłem i pyta mnie o imię. Ja dziękuje mu za wielkie zaangażowanie i świetną postawę.

W warunkach miejskich po 8 minutach od NZK dokonaliśmy pierwszej defibrylacji! To jest świetny wynik. Gdy nikt nie podejmie RKO, po 3-5 minutach nie ma co zbierać tak naprawdę. A tutaj dzięki szybkiemu podjęciu RKO świadek zdarzenia powiększył nam bramkę do wykonania defibrylacji. To on uratował jej życie! My wykorzystaliśmy tylko krótką chwilę, aby to zrobić. To nasza praca, żaden bohaterski czyn. To on zasługuje na uznanie! Mam nadzieję, że gdy przyjdzie taki moment w waszym życiu, będziecie wiedzieć co zrobić.

Nie wiesz co zrobić? #CIŚNIJKLATE! Jak?
- Środek klatki piersiowej.
- 5-6 cm głębokości.
- 100-120 uciśnięć na minutę (polecam włączyć metronom).
Jeśli jest AED (Automatyczny Defibrylator Zewnętrzny) w pobliżu, trzeba go użyć!

* * * * *

Na dziś to tyle. Powiem tak, ciężko było się zebrać, ale wiem jedno: tęskniłem :D
Dziękuję za waszą uwagę, dziękuję za waszą pomoc. Standardowo zapraszam was na swój profil na Instagramie: Mlody Ratownik IG, gdzie jestem o wiele bardziej aktywny niż tutaj. Ponadto po opublikowaniu artykułu pojawi się Q&A. Zapraszam! Znalazło się nas już tam ponad 6000 osób!

Zapraszam również na moje konto na YT! Mlody Ratownik YT, gdzie na razie znajduję się tylko jeden film, ale będzie lepiej.

<<< W poprzednim odcinku

2

Oglądany: 40731x | Komentarzy: 30 | Okejek: 327 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało