Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XXXII

18 705  
1   22  
Nie pytaj nawet, klikaj po prostu...Huśtawka. Rzecz absolutnie pokojowa. A przyczynia się do wielu, wielu cierpień i upokorzeń. Tak jak dziś na ten przykład. Czytajcie, a sami się przekonacie...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...


NADGARSTEK

Otóż chłopcy grali w gałę (czyli piłkę nożną) na osiedlu, aż gra się znudziła i postanowili zająć się czymś trochę innym, mianowicie akrobatyką na bramce. Pofikali sobie koziołki, aż kumpel mój (nazwijmy go T.) miał, jak było do przewidzenia, szczęście zahaczyć ręką w nadgarstku o haczyk do zawieszania siatki. Nadgarstek ukrwiony, krew więc leci ciurkiem, ale chłopcy nie spanikowali, aplikując doraźny opatrunek - z piasku. To jednak nie zatamowało krwawienia, więc T. stwierdził: - Wiecie... To ja już może pójdę... I tak też zrobił. Zaszedł do domu, spojrzał na rozharatany nadgarstek, zasypany jeszcze piaskiem... Trzeba by jakoś ranę przemyć.
Usiadł zatem na brzegu wanny, odkręcił kran, podstawił dłoń i siedzi, siedzi, siedzi, czerwona woda spływa, spływa, T. siedzi, siedzi, czerwień płynie i płynie, T. siedzi i coraz mniej mu się wstawać chce.
Mama na szczęście przyszła jeszcze zanim stracił przytomność.

by Anonimek

* * * * *

HUŚTAWKOWE PIEKŁO

Jakieś 12 lat temu poszedłem z dwoma kumplami (braćmi) na huśtawki. Urządziliśmy sobie tam zawody, kto dalej skoczy, albo kto wyżej się rozhuśta. Po pewnym czasie coś między braćmi zgrzytnęło i starszy zaczął gonić młodszego celem #$&**%#@. Biegali między huśtawkami, a ja pomyślałem o jakimś utrudnieniu dla nich. Rozbujałem więc wszystkie (sztuk 4) huśtawki, tak aby każda bujała się swoim rytmem. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Młodszy brat (kumpel z klasy) po dzielnym uciekaniu i omijaniu moich przeszkód, nadział się niestety na jedną z nich. Huśtawka przedzwoniła mu w łepetynę. Skulił się i złapał za głowę, ale nie krzyczał ani nie płakał. Po chwili razem ze starszym pobiegli do domowego pogotowia. Ja z kolei przestraszony oddaliłem się do swojej chatki. Następnego dnia czekałem w szkole na poszkodowanego kumpla, zastanawiając się, czy w ogóle przyjdzie. Na szczęście skończyło się na "śliwce" pod okiem.

by Damned1

* * * * *

NITROGLICERYNA

Przypomniało mi się jak to uczęszczałem do szkoły średniej o profilu chemicznym, więc dostępność do odczynników miałem nieograniczoną. Razem z kolegą "zebraliśmy" odpowiednią ilość H2SO4 i HNO3 więc mieszaninę nitrującą mieliśmy gotową. Następnym wyborem było wybranie produktu do nitrowania. Ideałem był by dinitrotoluen, ale on niestety nie był dostępny w naszej pracowni, a nitrowanie od toluenu jest trochę męczące i całe te oczyszczanie nas zniechęcało. Więc poszliśmy na łatwiznę wybraliśmy łatwo dostępną glicerynę.
W skrócie to wygląda tak, że należy do gliceryny dodawać mieszaninę nitrującą i mieszać.
Są tylko dwie trudności:
1. Należy wiedzieć kiedy przestać mieszać
2. Należy cały czas chłodzić, ponieważ jest to reakcje egzotermiczna, i nikomu nie zależy żeby zachodziła ona za szybko.
Punktem 1 się nie przejmowaliśmy, co do drugiego to byliśmy zabezpieczeni, zlewkę mieliśmy zanurzoną w łaźni w której był lód. Wszystko szło świetnie do czasu aż nam się lód skończył. Mieszanina gliceryny, nitrogliceryna, kwasu siarkowego i azotowego zaczęła wrzeć i chlapać po całym strychu. Widok wybuchających kropelek jest naprawdę wspaniały. Skończyło się na szczęście tylko dziurami w ubraniach, które się zrobiły makabrycznie wielkie po ich wypraniu. Do teraz się zastanawiam co by się stało gdyby nam reakcja wpadła spod kontroli w późniejszym stadium.

by g0ph3r

* * * * *

POCISK CZY ATRAPA?

W burzliwych latach młodzieńczych razem z trzema kolegami - rówieśnikami łączyliśmy nasze zainteresowania do wszystkiego co wybucha, pali się, albo da się z tego zrobić paliwo rakietowe do rakiet domowego użytku. Wpłynęło to na nasze zainteresowanie szeroko pojętą chemią. Kiedyś wpadł w nasze posiadanie pocisk niewypał z działka małokalibrowego (23mm - zmierzyliśmy to dokładnie). Wiele u nas przeszedł - ale ciągle spieraliśmy się, czy jest to pocisk wybuchający (niewypał) czy tylko kawał litego "żelastwa". W końcu postanowiliśmy to sprawdzić doświadczalnie. Metodą chemiczną. Stworzyliśmy tzw "wodę królewską" (dla niewtajemniczonych - mieszanina silnych kwasów - miała opinie ze rozpuszcza wszystko). Następnie udaliśmy się na pobliską budowę. Tam leżał stos rur stalowych o dużej średnicy (tak ze 40 cm), który miał nam posłużyć za poligon. Wlaliśmy nasz zajzajer do słoika typu weck a do środka trafił nasz pocisk, który od razu zaczął fajnie bombelkować. Słoik trafił w głąb jednej z rur - a my stanęliśmy z boku czekając na efekt. Mój kolega wyliczył (do dziś zachodzę w głowę jak?), że to musi potrwać 20 minut. 20 minut - minęło - i nic! Doszliśmy do wniosku - że to jednak tylko kawał złomu i trzeba wyjąć nasz gar. I wtedy jeden z nas stwierdził - poczekajmy jeszcze parę minut. Okazało się, że to głos opaczności. Jak nie huknęło! A z rury po prostu "dmuchnęło" jak z armaty odłamkami szkła, naszych kwasów i czegoś tam jeszcze. Nic się nikomu nie stało - obroniły nas grube stalowe rury. A wialiśmy stamtąd nie oglądając się za siebie. No i okolice budowy - przez jakiś czas - omijaliśmy długim łukiem.

by Anonimek

* * * * *

GŁOS ROZSĄDKU

Dawno, dawno temu za siódmym województwem (pomorskie) jako straszny szczyl interesujący się techniką wpadłem na świetny pomysł.
Mieszkałem na osiedlu wojskowym (lata 80-te) każde mieszkanie miało kuchenki gazowe na butle rozwożone co tydzień jakimś Żukiem.
Aby nie zostać nagle bez gazu do gotowania, każdy miał po dwie butle w domu. Jedna podłączona do kuchenki i druga dyżurna.
Mają właśnie taką dyżurną w łazience pomyślałem sobie że fajnie będzie jak odkręcę zawór i przytknę zapaloną zapałkę do wylotu gazu.
W moim wyobrażeniu powinien powstać fajny, mały palnik z dużej butli.
Siedząc z zapałkami w rękach i powoli otwierając zawór butli coś spękałem. Nie wiem czemu ale jakoś bałem się odpalić w końcu zapałkę i przytknąć do wylotu.
Dzisiaj domyślam się, że taka butla bez założonego reduktora zdegradowała by cały blok do połowy stanu mieszkań.
Trauma do dzisiaj i nadal się zastanawiam czemu nie odpaliłem urządzenia.

by Anonimek

* * * * *

KOLONIE!!!

Lat temu parę (5-6) byłem na kolonii nad morzem. Nocowaliśmy w pewnej szkole, która choć w dobrym stanie nadawała się co najmniej do remontu. Ja spałem z moją stara ekipą (to nie była pierwsza kolonia) w ostatniej klasie tuż obok sali gimnastycznej na parterze. Nigdy nie zapomnę tego co zrobiłem drugiego dnia - wziąłem nowy dezodorant NIVEA i chciałem zrobić grilla. Niestety - nie wyszło, ale dziwnym trafem dezodorant skraplał się, przez co paliła się zatyczka. Ugasiłem ją po czym wpadłem na jeszcze lepszy pomysł - użyję go jako dynamitu. Więc odpaliłem mój "dynamit" i rzuciłem pod nogi kolegi, krzyknąłem "uwaga dynamit!!!" i wyskoczyłem przez okno. Ku mojemu zdziwieniu przez okno wyskoczyła także cała reszta i nikt nie starał się ugasić "dynamitu". Dosłownie sraliśmy ze strachu że to zaraz wybuchnie i wybuchło. Jebło nieziemsko. Byłą wtedy 15.00 i byliśmy sami w szkole - zrezygnowaliśmy z nudnej wycieczki po Kołobrzegu bo były przecież ciekawsze zajęcia. Był z nami tylko jeden opiekun-mój kuzyn, który za piwo zgodził się milczeć i pomógł nam posprzątać. Ślady zostały, ale jak ktoś pytał co to odpowiadaliśmy że to już tutaj było.

by Anonimek

* * * * *

DRZEWO LINA I MAŁOLATA

Kilka lat temu byłem na Mazurach i w trakcie rejsu zatrzymaliśmy się z towarzychem w miejscu, gdzie stało duże, pochylone nad wodą drzewo. Do niego przywiązana była lina z poprzecznym patykiem, jakieś wariaty sobie zrobiły huśtawkę, żeby skakać. Ja się nie odważyłem w każdym razie. Stoimy więc czas jakiś, pijemy piwa i korzystamy ze stałego lądu. Obserwujemy łódeczkę wiosłową obsadzoną przez trzy osoby, dwóch chłopaczków i małolatę z dużym biustem, zbliżającą się ku pochylonej nad wodą atrakcji. Przybili, zastanowili się chwilę, i małolatka stwierdziła, że chce sobie skoczyć do wody. Z pewną obawą obserwowałem jak dziewczę z małpią gracja wspina się na to wysokie drzewo, dalekim wysięgiem chwyta zwisającą linę i przygotowuje się do akrobacji, podczas gdy jej kompani szykują aparat do fotki jaka to dziewucha nie jest hardkorowa. I skoczyła! Pięknym łukiem poszybowała nad taflą wody, znalazła się w najwyższym punkcie, po czym zaczęła wracać - z coraz większym impetem - w kierunku brzegu. I wtedy dopiero puściła linę. Wylądowała w wodzie głębokości do kolan, płasko na plecach, kostium zsunął się z jej bujnych atrybutów, o czym biedne dziewczę zdało sobie sprawę dopiero po dobrej chwili, ja też wpadłem do wody z wrażenia i ze śmiechu, a kumple ruszyli z pomocą. Troszkę się potłukła biedaczka, ale chciałbym jeszcze zobaczyć zdjęcia jakie zrobili wtedy jej kolesie!

by FLTz

* * * * *

GLOBUS?

Było to dawno dawno temu, jak jeszcze jako chłopiec (ok. 12-14 lat) bez trosko spędzało się czas na zbijaniu bąków i rozrabianiu jak się da i gdzie się da. Ja i mój brat (starszy ode mnie o 1,5 roku) mieszkając w bloku 10 piętrowym (typowa komunistyczna budowla) postanowiliśmy posprzątać w piwnicy, gdzie od wielu lat gromadzone były dobra nikomu nie potrzebne. Po wywaleniu wszystkiego co się dało na zewnątrz, ukazał się naszym oczom zbutwiały, rozpadający się regalik, który stał okrakiem (nie miał drzwiczek ani tylniej ścianki) nad wielkim, zawiniętym w szmaty globusem - tak przy najmniej Nam się zdawało na pierwszy rzut oka. Wielkie było Nasze zdziwienie jak po rozwinięciu szmat ukazał się ogromny gąsior z czymś w środku, zalakowany woskiem. Po otwarciu aromat. który wydobył się na zewnątrz, zwaliłby nie jednego smakosza win z nóg. Był tak intensywny że wyczuwalny był na 10 piętrze wieżowca. I teraz sedno opowieści: Staliśmy tak obaj, a przez myśli ganiały nam wizje (a może tam jest kwas mrówczany, a może pruski!? - wiadomo - człowiek młody i głupi). W pewnej chwili brat się odzywa: "Pij pierwszy! Ty jesteś młodszy i mniej przeżyłeś to nie masz tyle do stracenia co ja" i wypiłem.
Po chwili zrobiłem się głupawo uśmiechnięty, a ognie piekielne ogarnęły moje ciało a zwłaszcza twarz.
Trzykrotnie chodziliśmy sprzątać piwnicę, aż w końcu Nasz Ojciec po trzecim razie (jak nie wróciliśmy po 4 godzinach) sam zszedł do piwnicy i znalazł Nas śpiących a raczej zalanych w trupa leżących obok gąsiora.
Okazało się później, że było to wino mojej babci która zasypała je cukrem i zalała spirytusem (bo się skwasiło) 12 lat wcześniej. Wstawili je do ciemnej piwnicy i zapomnieli, że w ogóle tam stoi, a klamoty i rupiecie rosły z roku na rok zatajając istnienie tak wielce szlachetnego trunku.

by Motyl11

* * * * *

STARY A GŁUPI

CIOCIA

Mam ciotkę, której nie lubi cała rodzina. No cóż, trudno się dziwić. Jest naprawdę zdrowo szajbnięta. Kilka lat temu jadąc nad morze byłam świadkiem jej głupoty. Jechaliśmy na dwa samochody: w pierwszym była ciotka z rodziną, w drugim ja i moja rodzinka. Na szosie w kierunku Szczecina zawsze jest wiele panienek o lekkim prowadzeniu się. Mijając takąż właśnie grupkę patrzę co robi moja ciotka. A ona otwiera okienko i rzuca dziweksom pod nogi petardy! Wyobrażacie sobie co by było, gdyby jakiś Alfi był w lesie i ją z samochodu za to wyciągnął?!

by Vissenna

I kolejny cykl traumy zaliczony. Jeśli chcesz by to właśnie Twoja trauma znalazła miejsce w tak zaszczytnym gronie - opisz ją i wyślij do mnie! Sława czeka!

Oglądany: 18705x | Komentarzy: 22 | Okejek: 1 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało