Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Korea Południowa walczy z koronawirusem w sposób, jakiego nie znajdziecie w innych krajach

87 691  
233   52  
Korea Południowa powoli opanowuje szalejącą na terenie kraju epidemię koronawirusa. W miniony poniedziałek zanotowano u nich już tylko 64 nowe zakażenia, co stanowi najniższą potwierdzoną w ciągu doby liczbę przypadków od ponad miesiąca. Koreańczycy dokonali tego jednak w zupełnie inny sposób niż Chińczycy i to w sposób, który obywateli postępowej Europy mógłby przyprawić o ciarki.


W programach informacyjnych telewizji państwowej co jakiś czas podawane są wyniki ankiet przeprowadzanych z obywatelami naszego kraju. Pytanie brzmi: czy jest pan/pani zadowolony/zadowolona z kroków, jakie podjął polski rząd w celu przeciwdziałania rozprzestrzeniania się koronawirusa w naszym kraju. Im sytuacja robi się poważniejsza, tym więcej osób pochwala środki, po jakie sięgają władze w Polsce.

Ograniczenia, zakazy, zamknięte szkoły, zablokowanie wielu gałęzi przemysłu - ogólnie jeden wielki paraliż, usadzenie wszystkich na dupach w ich domach i czekanie na to, co nastąpi jutro, pojutrze, za tydzień i za dwa tygodnie. Wtedy bowiem w naszym kraju ma nastąpić szczyt zachorowań i to właśnie wtedy będzie się u nas wykrywać najwięcej nowych przypadków każdej doby. W tej kwestii wzięliśmy przykład z Chin, jednak (w przeciwieństwie do Włochów) postanowiliśmy działać dużo szybciej. Wiele osób nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że istnieje inna metoda radzenia sobie z problemem. Metoda, którą zastosowano w Korei Południowej.

Korea Południowa była powszechnie chwalona za sprawne działanie

Korea Południowa - podobnie zresztą jak Chiny - najgorsze ma już za sobą (a przynajmniej wiele na to wskazuje). W miniony poniedziałek zanotowano tam już tylko 64 nowe przypadki zakażenia, co stanowi najniższą potwierdzoną w ciągu doby liczbę nowych zachorowań od ponad miesiąca. Przy tak wielu początkowo wykrytych zakażeniach dziwić mogła również niewielka liczba zgonów na terenie kraju. Dla KP był to zaledwie 1%, podczas gdy dla Chin było to 4%, a dla Włoch ponad 10%.


Kraj wielokrotnie chwalony był za to, że poradził sobie z epidemią w sposób, jaki wydawał się dla wielu niemożliwy. Według oficjalnych informacji dokonano tego dzięki powszechnym testom, których w szczycie wykonywano nawet 20 tys. na dobę. W tym miejscu wszystko się zgadza. Trzeba jednak powiedzieć o innej kwestii, która odegrała równie ważną rolę w nierównej walce z wirusem. Kwestii, która w postępowej Europie byłaby nie do przyjęcia. Chodzi o cały szereg - jak to nazwano by u nas - naruszeń prywatności każdego obywatela kraju.

Bez drastycznych metod


Dzięki temu na terenie kraju dało się całą sprawę załatwić bez drastycznych metod, z jakimi spotykamy się nawet w Polsce. W Korei Południowej wprawdzie zamknięto szkoły (rozpoczęcie semestru przesuwane było tam już kilka razy), ograniczono handel (właściciele sklepów sami bali się o swoje bezpieczeństwo), jednak spora część restauracji, barów czy innych tego typu punktów działała bez większych zmian. Na ulicach dało się wyczuć napięcie, wszystko było wciąż na nowo odkażane, w wielu miejscach zapewniono dostęp do płynów do dezynfekcji, część osób nawet została w swoich domach (choć nie wydano oficjalnego zakazu wychodzenia), jednak życie nie zatrzymało się na kilka tygodni w miejscu, jak ma to obecnie miejsce w Polsce.

Otwarta informacja

Władze postawiły na otwarty dostęp do informacji oraz budowanie zaufania wśród mieszkańców. To bardzo ważne w takich sytuacjach, jakie mają obecnie miejsce. Władze Korei Południowej wyciągnęły lekcję z epidemii wirusa MERS z 2015 roku i nauczyły się, jak należy postępować w takich przypadkach. Każdy mieszkaniec ma dostęp do informacji. Każdy może sprawdzić, gdzie w jego sąsiedztwie przebywają osoby chore, każdy informuje o wszelkich podejrzeniach względem osób dookoła siebie - i to działa. Ludzie współpracują, wystarczy tylko dać im szansę.

Testy, testy i jeszcze raz testy


Równie ważną rolę w Korei Południowej odgrywały testy. Wspominałem już, że w szczycie wykonywano ich nawet 20 000 na dobę. Jest to jeden z najwyższych wyników na całym świecie. Nie dokonano by tego jednak bez zaawansowanej infrastruktury oraz wysoce rozwiniętego przemysłu biotechnologicznego, zdolnego do wyprodukowania dużej liczby testów w krótkim czasie (tak, Koreańczycy mają własny przemysł, nie muszą sprowadzać wszystkiego z Chin). To właśnie dzięki temu wszystkiemu każdy zgłoszony przypadek był niemal od razu sprawdzany, a każdy chętny mógł się przebadać na własne życzenie za niewielką opłatą (jej równowartość wynosiła około 100 euro).

Inwigilacja i naruszenie prywatności

Cóż jednak znaczyłaby wysoka dostępność testów, jeśli władze nie wiedziałyby, kogo należy przebadać. I w tym miejscu wchodzi ostatni - być może kluczowy - czynnik, który zadecydował o tym, że Korea Południowa tak sprawnie radzi sobie z epidemią.

W tym miejscu do akcji wkracza inteligentna infrastruktura miejska. Ma ona na celu ustalenie, gdzie i o której godzinie znajdowały się osoby, u których potwierdzono obecność wirusa. Ustala się też, z kim dana osoba miała kontakt, aby można było przeprowadzać kolejne testy i sprawdzać, jak wiele osób uległo zakażeniu.


W Korei Południowej funkcjonują całe sztaby pracowników rządowych odpowiedzialnych za tropienie ludzi. Istnieją trzy główne metody, dzięki którym udaje im się namierzyć niemal każdego z bardzo wysoką skutecznością.

Karty kredytowe i karty debetowe

W Korei Południowej mamy do czynienia z najwyższym odsetkiem transakcji bezgotówkowych na całym świecie. Śledząc czyjąś kartę i miejsca, w których dokonywał płatności, z łatwością można ustalić, gdzie znajdował się o danej porze, co pozwala na stworzenie pewnego wzoru.

Telefony komórkowe

W Korei Południowej mamy do czynienia z najwyższym na świecie wskaźnikiem posiadania telefonów komórkowych (jest ich tam więcej niż samych mieszkańców). Dodatkowo każdy numer przypisany jest do konkretnego człowieka. W momencie zakupu karty klient zmuszony jest podać swoje imię i nazwisko oraz numer rejestru krajowego - co pozwala szybko go zidentyfikować i namierzyć.


W tej kwestii dużą rolę odgrywa również jedna z najbardziej rozwiniętych na świecie infrastruktur telefonii komórkowej. Na terenie kraju znajduje się ponad 860 000 nadajników sieci 4G oraz 5G.

Kamery przemysłowe

Na koniec mamy całą sieć kamer przemysłowych, które pozwalają namierzyć niemal każdego mieszkańca w niedługim czasie. Według danych z 2014 roku na terenie Korei Południowej było zainstalowanych ponad 8 milionów kamer, co dawało nam jedną kamerę na 6,3 mieszkańca. Według danych z 2010 roku każdy obywatel pojawiał się w jednej z kamer średnio 83 razy każdego dnia. Nie muszę chyba dodawać, że w 2020 roku liczby te są jeszcze większe.

Władze nie boją się jawnie z tego korzystać

Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak to, że władze kraju nie boją się korzystać z tego wszystkiego w sytuacjach kryzysowych (jak obecnie), a mieszkańcy dają im na to swoje przyzwolenie. Nikt nie czuje się inwigilowany i nikt nie obraża się za to, że ktoś gwałci jego prawa.

Dzięki tym wszystkim danym śledczy są w stanie namierzyć niemal każdą osobę, jaka miała kontakt z chorym. Takiego delikwenta można szybko znaleźć i przeprowadzić u niego test. Chorych oczywiście odpowiednio się izoluje i zapewnia im wszelkie niezbędne do życia środki (na koszt państwa).


Ten system ma oczywiście swoje wady. Nawet w kraju o największym zagęszczeniu technologicznym na świecie istnieją przecież martwe strefy, gdzie nie dociera sygnał, nie dokonuje się płatności i nie sięga oko kamery (choć nie ma ich wiele).

Właśnie dlatego ruch nowego pacjenta porównuje się z ruchami znanych już pacjentów, dzięki czemu można ich wszystkich ze sobą powiązać. Jeśli wykryje się jakiś przypadek, którego nie da się powiązać z nikim, o kim wiadomo, że jest chory, wtedy mamy do czynienia z tzw. pacjentem nieznanym. Im wyższa liczba pacjentów nieznanych, tym większe ryzyko, że wirus nadal się rozprzestrzenia, a państwo nie ma nad tym żadnej kontroli.

Informacja publiczna

Kolejnym ważnym aspektem, o którym wspominałem już gdzieś wyżej, jest powszechny dostęp do informacji. Władze budują w ten sposób zaufanie społeczne i zapobiegają panice. Dzięki temu Korea Południowa jest jednym z niewielu krajów, w których epidemia koronawirusa nie sprawiła, że ludzie zaczęli masowo wykupywać wszystko z marketów (jak miało to miejsce m.in. w Polsce).


Nie wszędzie tak się da

Na koniec muszę wspomnieć o tym, co zapewne większości przyszło już do głowy - to wszystko brzmi pięknie, jednak nie wszędzie dałoby się to wprowadzić. No i tutaj macie rację. Poziom nadzoru i ujawniania danych, stosowany w Korei Południowej, prawdopodobnie nie zostałby zaakceptowany przez większość zachodnich społeczeństw. Wiele osób nie rozumie, że w niektórych sytuacjach trzeba zrezygnować z pewnych przywilejów na rzecz wyższego dobra. Ujawnianie informacji na temat mieszkańców w KP zapobiegało konieczności blokowania ruchów jednostek.

Do tego wszystkiego niezbędne są również środki, infrastruktura, wiedza i doświadczenie oraz odpowiednio nastawione społeczeństwo. Tego niestety u nas nie ma, dlatego musimy ufać, że stosowane obecnie środki zaradcze przyniosą dobre rezultaty.


Źródła: 1, 2, 3, 4
18

Oglądany: 87691x | Komentarzy: 52 | Okejek: 233 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało