Gotowanie prostych potraw nie wymaga członkostwa w Mensie, ale i tak ludzie wykładają się nawet na najprostszych kuchennych czynnościach. Mało tego, zamiast się przyznać, robią coś, co może równie dobrze skończyć się komicznie, jak i zaszczytną nominacją do nagrody Darwina...
Poprosiłam raz mojego faceta, żeby otworzył słoik ze spaghetti. Kiedy się odwróciłam, to zauważyłam, że wlał całą zawartość do gotującej się wody z makaronem.
W pierwszej klasie w liceum pewien chłopak zaprosił mnie na randkę. Wypożyczył film i postanowił upiec pizzę. Oglądaliśmy telewizję, kiedy usłyszeliśmy sygnał z piekarnika, który oznaczał, że pizza jest już dobra. Spojrzał na mnie martwym wzorkiem i powiedział: "To jest najgorsza część". Potem na własne oczy widziałam, jak otworzył piekarnik i wyjął pizzę z piekarnika gołymi rękami, drąc się wniebogłosy. Nigdy nie było drugiej randki.
Umawiałam się z facetem, który przygotował obiad zgodnie z przepisem i w sumie wszystko byłoby OK, gdyby nie stało w przepisie "dodaj sól". Nie wiedział, ile dodać, więc dodał ćwierć kubka.
Poprosiłam raz chłopaka, aby umył naczynia po tym, jak przyrządziłam i zjedliśmy obiad. Spłukał talerze, bez żadnego mydła i bez suszenia ich, po czym schował z powrotem do szafki.
Zaprosiłem raz dziewczynę do domu na obiad, aby poznała innych członków mojej rodziny. Na początku podano zupę. Nie dała rady zjeść całej, bo talerz na zupę był naprawdę głęboki. Wstała więc w połowie posiłku i przelała resztę z talerza z powrotem do wazy. Bardzo żenujący moment...
Pewnego razu mój brat postanowił przygotować chilli. Zamiast dodać 6 ząbków czosnku, dodał 6 główek...
Pewnego razu poprosiłam mojego byłego, żeby mi przygotował tosta z bułki, bo byłam na kacu. Zapytał mnie, jak ma zmieścić ją do tostera, odpowiedziałam - przekrój na połowę. Skurkowaniec przekroił ją tak, jak na rysunku powyżej i na chama wepchnął do urządzenia.
Umawiałem się kiedyś z babeczką, która z podekscytowaniem zaprosiła mnie na swoje "słynne puree ziemniaczane". Dosłownie na stole stały tylko ugotowane i poduszone ziemniaki - nic poza tym. Tylko kupka zmasakrowanych ziemniorów...
Facet zaprosił mnie na randkę i zaoferował się, że przygotuje obiad. Kiedy do niego przyjechałam, wstawił surowego kurczaka i surowe krewetki do mikrofali, po czym podał mi je na papierowym talerzu. Tylko dla mnie. On nie zamierzał jeść, bo "nie był głodny". Czytelniku, ja też nie byłam.
Pewnego dnia gotowałam wraz z moim byłym i poprosiłam go, żeby doglądał cebuli, podczas gdy ja skoczę do mieszkania obok sprawdzić, co słychać u mojego dziadka. Wróciłam i zobaczyłam osmoloną patelnię zawierającą coś, co kiedyś było smażoną cebulką. Facet dosłownie "patrzał" jak się pali i nie rozumiał, że coś z tym należałoby zrobić.
Poprosiłam raz faceta, żeby przekroił mi na pół awokado, a ja w tym czasie zabiorę się za obiad. I przekroił... Na pół... Razem z wielką pestką...
Mój były facet położył zapiekankę z kurczaka na ruszt w piekarniku bez żadnej blachy ani nawet papieru do pieczenia. Ale i tak zdecydowałam się mieć z nim dziecko.
Przyrządziłam homara, a mój facet zaczął narzekać, że ciężko wydostać mięso ze skorupy. Zamiast posłużyć się specjalnie przygotowanymi do tego sztućcami, poszedł po nożyce do blachy i był niesamowicie dumny ze swojego pomysłu.
Umawiałam się kiedyś z facetem, który przyszedł po mnie do akademika z główką czosnku. Obrał ją i zjadł każdy ząbek. Na żywca. To najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
Powiedziałam kiedyś mojemu ówczesnemu facetowi: "Potrzebuję teraz męskich rąk" i poprosiłam go, żeby ubił ziemniaki. Ten wsadził gołe ręce do gara z gorącymi ziemniakami. No niby trochę moja wina, ale i tak...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą