Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Pomyłka matki, nerwy prostytutki i inne anonimowe opowieści

79 880  
271   37  
Dziś przeczytacie także m.in. o powierzchownym ocenianiu, nieczystych motywacjach i szefie, który nie doceniał doświadczonych pracowników.

#1.

Dziś do pracy nie przyszedł mój kolega, z którym dzielę biuro. Podczas przerwy na drugie śniadanie dowiedziałem się, że został on zatrzymany za "naruszenie nietykalności cielesnej" swojej żony.
Podczas gdy wszyscy wyrażali głębokie zdegustowanie dla jego zachowania, mnie zżerały wyrzuty sumienia, bo znałem tę sprawę z nieco innej strony.

Mój współpracownik przez lata gnębiony był psychicznie przez swoją małżonkę. I to w dość podły sposób. Wczoraj przyszedł do roboty blady jak ściana i niewyspany. Okazało się, że został zdradzony. "Stary, albo rzuć tę toksyczną babę, albo obrośnij w jaja i pokaż jej wreszcie, że jesteś facetem!" - niezgrabnie i trochę bezmyślnie rzuciłem na pocieszenie.

Najwyraźniej moje rozumienie "bycia facetem" jest inne niż jego. Teraz jest mi przykro, że wcześniej w jakiś sposób mu nie pomogłem. Może nie doszłoby do takiego finału. A tak czuję się winny sprowokowania go do tak paskudnego czynu.

#2.

Wczoraj pojechałam na zakupy do pobliskiego sieciowego spożywczaka. Zaparkowałam na miejscu dla inwalidów. Kiedy wysiadłam z samochodu, stanęłam oko w oko z czerwoną ze złości kobietą, która z miejsca wyzwała mnie od, delikatnie mówiąc, niezbyt ceniących się pań uprawiających najstarszy zawód świata. Zostałam też powiadomiona, że moja rodzicielka także para się tym rodzajem zarobkowania, a ja jestem źle wychowaną, pozbawioną empatii ścierką podłogową i dla takich jak ja przygotowano specjalne miejsce w piekle. "Zajmowanie inwalidom miejsc parkingowych dla nich przeznaczonych to po prostu zwykłe kur#wstwo!" - ryknęło babiszcze i na odchodne złośliwie przejechało mi kółkiem sklepowego wózka po lewej stopie.

Na szczęście nie poczułam bólu, bo mój układ nerwowy nie obejmuje protezy nogi...

#3.

Moja mama myśli, że jestem gejem, bo mając 20 lat nigdy jeszcze nie miałem dziewczyny ani nawet przelotnej sympatii.
Otóż nie, mamo. Nie jestem homoseksualistą. Jestem po prostu brzydki.

#4.

Moja mama została wychowana w wierze chrześcijańskiej. W domu zagorzałych fanatyków. Kiedy wyprowadziła się od rodziców, tego samego dnia wypisała się z Kościoła.
Kilka lat później urodziłam się ja i tu zaczyna się historia.


Mama nigdy nie broniła mi poznawania wiary czy chodzenia z dziadkami do kościoła. Kiedy spędzałam u nich czas (bardzo rzadko, bo nie lubiłam tam być), słuchałam ciągle nauk, a raczej ostrzeżeń wygłaszanych grzmiącym głosem o piekle, szatanie i o tym gdzie trafię, jeśli się nie nawrócę. Jeden jedyny raz wspomniałam babci (powtarzając nieświadomie to, czego zawsze uczyła mnie mama), że przecież istnieją inne religie i tych ludzi nie czyni to ani mniej wartościowymi, ani gorszymi. Nawrzeszczała na mnie, że tacy idą do piekła, bo to grzesznicy.
Pamiętam ten jeden raz, kiedy po powrocie do domu, będąc świeżo pod wpływem nauk dziadków, napyskowałam mamie, że ja nie idę do komunii, a wszyscy idą. Mama odpowiedziała spokojnie, że jeśli chcę, pójdę, ale to ma być moja świadoma decyzja, a nie "bo sukienka i koleżanki". Jeśli naprawdę wierzę i chcę z wewnętrznej potrzeby, to mogę iść.
Prychałam na mamę kilka dni, ale ostatecznie mi przeszło.
Z czasem, kiedy dorastałam, zaczęłam widzieć różnice między domem moim, a dziadków. Tam wszystko było podporządkowane religii. Słonik na półce to grzech śmiertelny. Krzyki o podwiniętą bluzkę. I ten brak miłości między nimi.
U mamy spokój, cisza. Ciepło bijące od tej kobiety i mojego ojca. Sposób, w jaki traktowali siebie nawzajem
Dwa różne światy.

Niedawno byłam odwiedzić mamę i wypiłyśmy trochę za dużo. Temat zszedł na babcię i mama opowiedziała o swoim i wujka dzieciństwie. Płakałam całą noc.
Mama na koniec powiedziała coś takiego "Córeczko, wiem, że było ci czasem ciężko. Płakałaś. Chciałam dla ciebie jednego. Jeśli w coś wierzysz, to powinnaś rozumieć w CO. Nie jak ślepy za stadem, bo tak trzeba, nie rozumiejąc nawet za czym idziesz. Iść, bo chcesz, a nie dlatego, że boisz się piekła. Bo widzisz, piekło można mieć nawet na ziemi, i to we własnym domu".

#5.

Opowiem wam historię, o której nie wie nikt poza mną. Historię, która mimo upływu wielu lat nadal gryzie moje sumienie.

Po liceum udało mi się dostać na moje wymarzone, ale bardzo wymagające i długie studia, na których potrzebowałam 100% wsparcia rodziców. Niestety w połowie drugiego semestru mój tata ciężko zachorował, przez co pieniędzy mi nie starczało nawet na akademik. Pierwszy rok ukończyłam, oszczędzając dosłownie na wszystkim, dzięki pomocy babci, która oddawała sporą część swojej i tak już niskiej emerytury. W wakacje po praktykach czułam się okropnie. Chciałam rzucić studia i wrócić do domu rodzinnego.

Wtedy się do mnie odezwał mój kolega, którego "uczucia" odrzuciłam 3 lata wcześniej. Nie był w moim typie, zarówno z charakteru, jak i wyglądu. Zapamiętałam go wtedy jako typowego zadufanego w sobie płytkiego chłopaka. Jednak miał coś, czego wtedy bardzo potrzebowałam - pełną stabilizację. Miał własne mieszkanie, 20 minut od mojej uczelni, oraz pochodził z "majętnego" domu. Odpisałam mu. Od rozmowy do spotkania zostaliśmy parą. Udawałam zakochaną po uszy dziewczynę, która miała tylko jeden cel - mieć lżej w życiu.

Stało się, zamieszkaliśmy razem. Nie pozwolił mi się dokładać nawet do czynszu. Dzięki niemu mogłam odciążyć rodziców i nie martwić się dniem kolejnym. Mimo tego, że nie czułam do niego absolutnie nic, to starałam się być dziewczyną jego marzeń. Traktowałam ten "związek" jak pracę i wkładałam dużo energii, aby moja rola była dobrze odegrana. Rodzicom i znajomym opowiadałam o wielkim szczęściu, będąc w środku zwyczajnie wyczerpana ciągłym udawaniem. W tamtym czasie każdy zdany semestr był dla mnie podwójnym szczęściem. Nie mogłam się doczekać aż będę samodzielna i będę mogła się z nim rozstać.
Jednak w pewnym momencie zauważyłam dużą zmianę. Zaczął się uśmiechać, dbał o mnie, a z wbitego w pretensje chłopaka zmienił się w poważnego, zadbanego i skromnego mężczyznę. Po kilku latach udawanego związku szczerze się w nim zakochałam. Miałam szansę odejść. Żyć na takim samym poziomie jak z nim. Zostałam, wzięliśmy ślub i mimo fatalnego początku teraz bardzo go kocham. Bardzo mi wstyd za przeszłość, ale nigdy mu nie powiem prawdy.


#6.

W zeszłym roku wprowadziła się do nas siostra męża (rozwiodła się i czekała na sprzedaż domu). Do dzisiaj żałuję decyzji, aby jej pomóc.

W skrócie - wówczas przebywałam na urlopie macierzyńskim. W domu zawsze było czysto, obiad czekał na stole. W pewnym momencie szwagierka zaczęła nas jawnie wykorzystywać.

Nigdy nie dała nam na rachunki (woda, prąd) ani na zakupy, wracała z pracy o 13 i była wykończona (przedszkolanka). Kiedy poprosiłam o pomoc w pracach domowych, zaczęła wracać z pracy i zamykać się w pokoju. Z łazienki korzystała o 22.
Zaproponowałam, aby raz w tygodniu ona sprzątała łazienkę i myła prysznic, więc.. zaczęła korzystać z wanny.
Powiedziała, że nie będzie zamiatać nawet raz w tygodniu, bo ona tylko przechodzi do pokoju. Prania też sobie nie robiła, tylko rzucała nam do kosza.
W pewnym momencie sytuacja była tak napięta, że myła tylko swój kubek, a to co było w zlewie zostawiała. Przestała z nami rozmawiać, a kiedy mąż spytał o nowe lokum - zaczęła się zamykać na klucz w swoim pokoju.

Wyprowadziła się po pół roku, w wielkim fochu. Do dziś z nami nie rozmawia, bo my czegoś od niej chcieliśmy, a ona przecież "była zmęczona i nie można od niej pomocy wymagać".
Z rodziną tylko na zdjęciu. Wstyd mi opowiadać takie historie. Niestety prawdziwe.

#7.

Moja siostra wpadła w złe towarzystwo. Imprezy, alkohol i nie tylko. Zmieniła się nie do poznania, a kiedyś jako dzieci byłyśmy nierozłączne. Wtedy ona stała się inną osobą i stałyśmy się dla siebie obce. Nie skończyła nawet szkoły. Miała dość naszego marudzenia (mojego i rodziców), więc szybko wyprowadziła się z domu do swojego chłopaka, który... no nie był dobrą partią. Typowy zły chłopiec, imprezowicz, kiedyś nawet handlował.



Siostra wpadła z nim, chciała zatrzymać dziecko. Myślałam, że będąc mamą się ogarnie, ale nie. Większy porządek był w żulowni niż w ich mieszkaniu i wcale nie przesadzam. On ciągle zmulony, a siostra potrafiła dzwonić w nocy do rodziców, że mają przyjść po tego bachora, bo ona nie daje rady. Tak, własne dziecko nazywała bachorem. Moja siostrzenica chodziła głodna, brudna. Obawiałam się, że coś jej się stanie w tej patologii. Każdy z rodziny wiedział, co się dzieje, że nawet moja siostra zaczęła brać i pić, że nie daje sobie rady z tym dzieckiem. Nikt nie reagował, bo byli zdania, że gdyby dziecko im zabrali, to byłaby katastrofa.

Pewnego dnia siostra zjawiła się pod naszym domem z płaczem, że opieka społeczna zabrała jej córkę. Krzyczała, że to ktoś z sąsiadów musiał na nią zgłosić. Teraz nagle mówiła jak bardzo kocha swojego dzieciaczka, którego wcześniej miała cały czas totalnie gdzieś. Dziecko trafiło pod opiekę do mojego wujka, a siostrze zostały odebrane prawa rodzicielskie. Nadal bardzo cierpi, ale nic się nie zmieniła i cały czas siedzi ze swoim kochanym partnerem życiowym.

Anonimowe w tej historii jest to, że to żaden sąsiad ich nie zgłosił. Zrobiłam to ja, bo nie mogłam patrzeć na krzywdę tego dziecka i nie żałuję tego. Sądzę, że postąpiłam dobrze, a dziecko nie poszło do domu dziecka, a pozostało na całe szczęście w rodzinie.

#8.

Historia może nie anonimowa, ale wydaje mi się na tyle ciekawa, że warta opisania.

Jestem z zawodu monterem i wiele lat temu pracowałam w firmie robiącej rzeczy. Na początku wymagano zrobienia 2 rzeczy na godzinę, jednak jako nowa osoba musiałam dojść do wprawy i początkowo robiłam 1 rzecz na godzinę. Po kilku miesiącach doszłam do takiej wprawy, że wymagana ilość nie sprawiała mi problemu. Łatwo policzyć, że na 8 godzin pracy wychodziło 16 rzeczy. Z doświadczenia wiedziałam, że jak zacznę robić więcej, to będą większe wymagania, a płaca zostanie ta sama. Poprosiłam więc o podwyżkę, szef się zgodził, ale pod warunkiem podniesienia wydajności do 18 rzeczy na dzień. Pracowałam już 2 lata, bez problemu robiłam nową normę.


Po prawie trzech latach pracy szef przyszedł i powiedział, że jeżeli chcę mieć przedłużoną umowę, to mam robić 20 rzeczy na dzień, bez żadnej podwyżki czy premii, jedynie łaskawe przedłużenie umowy. Powiedziałam mu, że podziękuję, a on na to, że ma pełno ludzi na moje miejsce. Życzyłam mu powodzenia w znalezieniu osoby, która na początek zrobi chociaż 16 rzeczy, bo jednak trzeba dojść do wprawy i nauka wyrobienia normalnego tempa trwa prawie rok.

Szef zwolnił mnie oraz wszystkich innych, którzy nie zgodzili się na cudowne nowe warunki, czyli wszystkich, którzy pracowali dłużej niż 2 lata i pracowali sprawnie. Firma została z pracownikami, którzy byli nowi, a największe osiągnięcia miała osoba, która robiła 10 rzeczy na dzień. Pół roku później firma już nie istniała.

<<< W poprzednim odcinku m.in. najgorszy wieczór kawalerski i nietypowy korepetytor

17

Oglądany: 79880x | Komentarzy: 37 | Okejek: 271 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało