Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Niektórzy ludzie powinni mieć zakaz wstępu do kina

45 187  
124   70  
Sobota wieczór to najgorsza pora, żeby się wybrać do kina.
l_18099732059d5221.jpg

Weekendowy wieczór, miłe towarzystwo, wysoko oceniany film i wypełniona po brzegi sala kinowa. Co może pójść źle? Jak zwykle: ludzie mogą pójść źle. Niewychowane, nieuznające zasad, cechujące się brakiem poszanowania innych bydło, które sprawia, że człowiek ma ochotę wstać, wziąć do ręki rozżarzony pręt i znakować. Uwaga, do kina wchodzi ryczący baran z mielącą ozorem krową.

Na wstępie zaznaczam, że jeszcze nigdy nie byłem na seansie, który wypełniłby salę kinową do ostatniego miejsca. Ale teraz już wiem, że nie popełnię drugi raz tego samego błędu. Nigdy więcej nie idę do kina w sobotę. Nie wiem, czy to zwiększone statystyką natężenie zwierzęcych zachowań wybiło mój tolerancjometr poza skalę, czy same zachowania miały w sobie coś unikalnego. Wiem natomiast, że niektórzy powinni mieć ustawowy zakaz chodzenia do kina.

Na dzień dobry, oczywiście, uwalone popcornem siedzenia. Jak nieporadną świnią trzeba być, żeby nie umieć trafić żarciem do ryja po ciemku? Serio, nie ma w tym żadnej filozofii. Bierze się popcorn i wkłada go do ust. Koniec. To nie pałac rzymski, gdzie cesarz urządził wystawne przyjęcie, więc w dobrym tonie jest rzucać indyczymi udami po ścianach. Jak nie umie się trafiać do ust, to można zamknąć się w kiblu na parę godzin i poćwiczyć. Chyba że ktoś sądzi, że po seansie obsługa otworzy klatki z gołębiami, które wysprzątają całą salę.

l_18099753a3fae923.jpg
„Mówię ci, Stasiu, coraz więcej roboty, a coraz mniej młodych do roboty”.

Przyjmijmy jednak, że człowiek zaciśnie zęby, przymknie oko i rozgości się w tym chlewie, wyobrażając sobie, że jeszcze czeka go jakaś przyjemność. Światła przygasają, ekran rozświetla się, a ludzie ciągle się schodzą. Okej, jestem w stanie to zrozumieć. Nie wszyscy potrafią zmusić się do przebrnięcia przez zwiastuny filmowe, by obejrzeć upragnione reklamy Kinder Bueno. W końcu jednak pojawia się komunikat o zakazie filmowania, światła gasną całkowicie, ożywione wcześniej rozmowy cichną i zaczyna się festiwal muzyczny dla koneserów. Słychać szeleszczenie, chrupanie, siorbanie, ciamkanie, ssanie, bekanie, szeptanie, syczenie, gniecenie, tupanie, skrzypienie i co tam jeszcze wejdzie w ramy definicji o onomatopei. Fenomenalne. Ma jeden z drugim możliwość obejrzenia filmu na dużym ekranie, zatopić się w fabule, efektach specjalnych i dźwiękowych, dialogach czy czego tam szuka w filmie, a miele jęzorem, grzebie w pudełku, jakby miodu w dupie szukał, żre z otwartą gębą i raczy tym chlewnym savoir vivre’em ludzi na sali. Na tym jednak repertuar doznań się nie kończy.

Jak to na dobrym festiwalu muzycznym – niezapomnianego klimatu nie da się stworzyć bez odpowiedniej gry świateł. W roli VJ-ów najlepiej sprawdzają się ci, którzy wchodzą 10 minut po rozpoczęciu filmu. Bo co za debil wymyślił, że w kinie ma być ciemno jak w podwodnej jaskini? Człowiek musi odpalić latarkę w telefonie – nie jego wina. Nic tak nie tworzy nastroju w sali kinowej, jak ludzie tak ceniący sobie swój czas, że nie stać ich nie tylko na oglądanie reklam, ale nawet początku filmu. I pełznie później jeden z drugim po schodach, wymachuje na wszystkie strony snopem światła tak, że kilka osób po drodze dostaje ataku padaczki, a potem przeciska się między siedzeniami, świecąc ludziom po oczach.

l_1809974ca9821892.jpg
„PRZEPRASZAM BARDZO, TO JEDNAK NIE NASZ RZĄD”

Nie można oczywiście zapominać o ludziach z pęcherzem wielkości makówki, którzy choć mają olbrzymią zdolność wlewania w siebie litrów coli, to nie posiedli umiejętności wyobrażenia sobie swojego układu trawiennego poniżej linii żołądka, więc muszą zrobić kilka kursów do kibla w trakcie seansu. A już prawdziwa wisienka na torcie to baba, która spojleruje typowi obok fabułę, bo ona już raz widziała ten zajebisty film, więc zaraz eksploduje swoją ponadprzeciętnością, jeśli komuś nie powie, co za chwilę zrobi laska na ekranie.

W takich okolicznościach można kupować warzywa na marokańskim targu, a nie oglądać film. Mimo to człowiek w końcu dociera do ostatniej sceny. Przy okazji łapie się na tym, że nieświadomie dołączył do tego świńskiego chóru, bo zgrzyta zębami ze złości. Doświadczenie z przebywania w wypełnionej po brzegi sali kinowej zaliczam do jednego z najgorszych. Nie potrafię sobie wyobrazić, że ludzie z własnej woli chodzą regularnie do kina na najbardziej popularne filmy „w godzinach szczytu”. Nie uważam też, by oglądanie filmu w kinie, szczególnie należącym do dużej sieci, równało się od razu adorowaniu sztuki wysokiej, natomiast dobrze by było nie psuć wrażeń sobie i innym przez zachowania, którym bliżej do szkolnej ławki aniżeli sali kinowej pełnej obcych ludzi, którzy zapłacili za bilet, żeby w spokoju obejrzeć film. Tyle że niektórych nie stać nawet na spokojne siedzenie w miejscu i niekłapanie jadaczką przez 2 godziny.
68

Oglądany: 45187x | Komentarzy: 70 | Okejek: 124 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało