Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

55 lat temu urodził się Haddaway - Polak, który stworzył jeden z największych hitów eurodance!

77 926  
118   56  
Był rok 1992. Stary Kontynent opanowała wówczas zaraza porównywalna z dżumą. Skoczny rytm, radosne plumkania, melodyjny refren, gdzieś tam w tle rapujący Murzyn… Eurodance. W tym zalewie identycznych hitów szczególnie wyróżniał się facet, który zyskał ogromną sławę zadając pytanie „Czym jest miłość?”, a następnie rozpaczliwie błagając: „Dziecko, nie krzywdź mnie. Nie krzywdź mnie już więcej.”. Autor tego nagrania – Haddaway, właśnie skończył 55 lat. Z tej okazji życzymy naszemu szanownemu rodakowi okrągłej stóweczki!

„What is love?” to numer wyjątkowo oryginalny. Eurodance’owi artyści zazwyczaj śpiewali o wesołych pierdołach, które to dobrze zgrywały się z prostą, skoczną melodią. Tu natomiast było inaczej – chociaż warstwa muzyczna zachęcała do pląsów, to już tekst traktował o niechcianej miłości i desperackich szlochach nieszczęśliwie zakochanego człowieka. Autorem tego, jakby nie patrzeć, upiornie wręcz prostackiego tekstu był niemiecki kompozytor Tony Hendrik i Karin Hartmann – pisarka, która zawodowo zajmowała się współpracą z eurodance’owymi artystami. Oboje byli założycielami malutkiej wytwórni Coconut Records. W niewielkim studiu znajdującym się w piwnicy jej budynku nad swoimi materiałami demo pracował wówczas Nestor Alexander Haddaway – młody, ale szalenie ambitny, muzyk wychowany na kompozycjach Louisa Armstronga. Mimo że chłopak nauczył się gry na trąbce już w wieku 14 lat, to wymarzył sobie karierę w muzyce dance’owej.

Hendrik uznał, że napisany w pośpiechu „What is Love?” może spodobać się Haddaway’owi. Ten, po przeczytaniu tekstu, szybko stworzył do niego całą strukturę melodyczną. Zajęło mu to niecałe 45 minut. Całość była już nagrana nieco ponad dobę później, a niedługo potem wydano singiel z tą kompozycją. Ta okazała się prawdziwym „earwormem” i z miejsca zawładnęła umysłami mieszkańców dużej części Europy. Kawałek wdrapał się na pierwsze miejsce list przebojów w 12 krajach europejskich oraz w… Zimbabwe.

https://www.youtube.com/watch?v=HEXWRTEbj1I

Do 1994 roku sprzedano aż 2,6 miliona singli z „What is Love” a Haddaway, dzięki temu jednemu numerowi, stał się jedną z największych gwiazd eurodance’owej sceny. I kiedy już wydawać by się mogło, że o tej kompozycji uda się nam zapomnieć, sięgnęła po nią ekipa zgrywusów z Saturday Night Live, którzy uczynili z „What is Love?” element przewodni cyklu szalenie zabawnych skeczów.


Okej, zakładam, że większość powyższego tekstu przeczytałeś/aś po łebkach, usiłując dowiedzieć się co ma wspólnego czarnoskóry, żyjący w Niemczech muzyk z naszym nadbałtyckim, słowiańskim krajem. Dobra, przyznaję się – umieściłem w tytule informację o polskości Haddawaya głównie po to, abyście wleźli tutaj i dali się poczęstować odrobiną historii naszych ziem. Czy jednak okłamałem was twierdząc, że autor „What is Love?” jest naszym krajanem? Jak się zaraz przekonacie – niekoniecznie.

Nestor Alexander Haddaway kojarzony jest z niemiecką sceną dance, ale na świat przyszedł w Trynidad i Tobago, niewielkim państewku wyspiarskim położonym koło Wenezueli. Tobago to ta mniejsza wysepka – malutki skrawek terenu długi na 42 km i szeroki na 10. Hiszpanie od początku XV wieku zakładali tam plantacje kakao i tytoniu korzystając z niewolniczej pracy lokalnych Indian. Ci ostatni jednak powymierali, wzorem hiszpańskich kolonizatorów z Trinidadu, zaczęto więc ściągać tam z Afryki Murzynów.


W 1652 roku Tobago było w prywatnych rękach. Należało ono do niejakiego Roberta Richa – angielskiego admirała, który akurat wpadł w finansowe tarapaty. Wówczas z całkiem opłacalną dla niego propozycją odkupienia wyspy przybył Jakub Kettler – książę europejskiego państewka – Kurlandia i Semigalia…
Tu musimy zatrzymać się i zrobić kolejny krok do tyłu, aby wyjaśnić czym było księstwo, którego władca właśnie stał się posiadaczem południowoamerykańskiej wysepki.


Zajmująca zachodnie tereny współczesnej Łotwy kraina zamieszkiwana była niegdyś przez Kurów – bałtycki lud zajmujący się głównie rybołówstwem i handlem. W XIII wieku tereny te zagarnęli Niemcy Rycerze Chrystusowi – armia znana bardziej pod nazwą Zakonu Kawalerów Mieczowych. Przez kolejne trzysta lat bogobojni najeźdźcy siedzieli sobie tam niczym pączki w maśle, w pewnym momencie częściowo łącząc się nawet z krzyżakami. W XVI wieku wielki mistrz Gothard Kettler rozwiązał zakon i oddał swoje ziemie w zwierzchnictwo Królestwa Polskiego. W ten sposób powstało Księstwo Kurlandii i Semigalii, a jego kolejni władcy byli lennikami polskiej Korony.
Jak już pewnie się domyślacie - Jakub Kettler, o którym wcześniej była mowa, to wnuk byłego wielkiego mistrza zakonu. W przeciwieństwie do swoich poprzedników, władca ten miał dość rewolucyjny pomysł na rozwój swojego państwa. Zafascynowany sukcesami Holandii, która ogromną część swojego budżetu inwestowała we flotę i ekspansję międzynarodowego handlu kolonialnego, sam postanowił iść w tym kierunku. Rozpoczął od rozbudowy portowych miast, a następnie unowocześnił stocznie. Masowo zaczęto produkować okręty - zarówno wojenne, jak i wielkie jednostki, które mogły wyruszać w dalekie, oceaniczne podróże.


Plany Kettlera były bardzo ambitne – wymarzył on sobie uruchomienie szlaku handlowego pomiędzy Kurlandią a Indiami, Afryką, a nawet Amerykami. Do tak dużego przedsięwzięcia potrzebował jednak pomocy zamożnego zwierzchnika. Władysław IV Waza miał jednak inne rzeczy na głowie i nie chciał inwestować kasy w szalony pomysł swojego lennika.

Z pomocą przybyli jednak Anglicy. Dzięki nim udało się Kettlerowi zorganizować wyprawę do Afryki i wejść w posiadanie terenów należących do Gambii! Sukces tej wyprawy był nadspodziewany – kolonizatorzy rozpoczęli handel wymienny z lokalnymi plemionami. Do Europy sprowadzano stamtąd kość słoniową, złoto, przyprawy i egzotyczne owoce.
Zachęcony powodzeniem poprzedniego przedsięwzięcia Kettler wymyślił sobie, że stanie się prawdziwym konkwistadorem i wyśle do Ameryki Południowej 40 potężnych okrętów! Ponownie więc udał się do polskiego władcy i obiecując oddanie w jego bezpośrednie panowanie części podbitych terenów, prosił go o wsparcie. Mimo że propozycja była niezwykle kusząca, brat zmarłego Władysława IV - Jan Kazimierz także musiał odmówić – akurat toczył boje z Kozakami i nie mógł pompować pieniędzy w odważne pomysły Kettlera. Ten jednak nie zraził się. Jedynie tylko nieco zredukował wielkość swoich planów i kupił wspomnianą wyspę Tobago.


Na miejscu Kurlandczycy zbudowali fort, postawili kościół luterański i zaczęli zakładać miasta. Jedno z nich ochrzczono nazwą Casimirschafen – na cześć naszego władcy! W Togo powstała Nowa Kurlandia, napędzana pracą czarnoskórych niewolników, zamieszkana przez 12 tysięcy osób - „polska” kolonia, z której do Europy ściągano cukier, tytoń i owoce.


Obecność nowych właścicieli wyspy nie podobała się Indianom z sąsiednich wysp, którzy zaczęli przeprowadzać ataki na Tobago. Problemy z zaakceptowaniem Kurlandczyków mieli tez Holendrzy, do których ziemie te należały wcześniej (na ruinach holenderskich budowli powstał m.in. wspomniany fort). Siedem lat po powstaniu kolonii, Holendrzy dokonali aneksji tych terenów i wyrzucili stamtąd ich prawnych właścicieli. Ci nie mogli się bronić, bo Rzeczpospolita odpierała wówczas najazd Szwedów na swoje tereny, a Kurlandia, jako lennik Korony, była w tę wojnę zaangażowana. I bardzo zresztą w niej ucierpiała – najeźdźca mocno splądrował tamte tereny, a z pomocą Holendrów zawłaszczył sobie całą flotę będącą oczkiem w głowie Jakuba Kettlera (który trafił do szwedzkiej niewoli)!


Mimo że w kolejnych latach wyrzuceni z Tobago Kurlandczycy usiłowali odzyskać kontrolę nad wyspą, nigdy już nie udało im się przywrócić kolonii swojej świetności. Co ciekawe – nawet podczas ostatniego rozbioru Polski, kiedy dawne ziemie Zakonu Kawalerów Mieczowych weszły w ręce Rosji, wystosowywano roszczenia dotyczące przejęcia należnej Kurlandii kontroli nad Tobago.

Od eurodance’u dotarliśmy więc do „polskiej”, południowoamerykańskiej kolonii. Czy Haddaway jest Polakiem? Oczywiście, że nie! Chociaż kto wie – może jego dalekim przodkiem był sprowadzony z Afryki przez lenników Jana Kazimierza, niewolnik, który to zmuszony został do pracy na plantacjach Tobago? Chyba tylko sam artysta może rozwiązać tę zagwozdkę, a także przy okazji powiedzieć nam (i sobie) czym jest miłość, bo od 26 lat zamęcza nas tym pytaniem...


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8
142

Oglądany: 77926x | Komentarzy: 56 | Okejek: 118 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało