Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Na ekranie tworzyli świetne duety, a w rzeczywistości się nienawidzili

112 888  
323   43  
To, że na ekranie widzimy budzący sympatię duet, między którym czuć wyraźną chemię, to wcale nie oznacza, że aktorzy wcielający się w te postaci pałali do siebie dozgonną miłością. Czasem było wręcz przeciwnie. Gwiazdy kreujące niezapomniane role szczerze nienawidziły się, a to że potrafili stworzyć wiarygodne wrażenie miłych relacji między sobą to już dowód na ich wybitny, aktorski talent.

#1. C3PO ma wielki żal do R2D2

Anthony Daniels i Kenny Baker wcielają się w droidy C3PO i R2D2 od 1977 roku, od kiedy to obaj panowie spotkali się na planie „Nowej nadziei”. Okazuje się, że niższy z aktorów (Baker) jest dość protekcjonalnie traktowany przez swojego ekranowego towarzysza. Nie do końca wiadomo co jest powodem tych zimnych stosunków między artystami, ale musi to być dość przykre dla aktora grającego mniejszego z robotów, bo artysta ten dość często wspomina o tym w wywiadach. Tymczasem Daniels zapytany o Bakera chłodno odparł: „R2D2 nawet nie mówi, więc dla mnie równie dobrze mógłby być zwykłym, pustym kubełkiem.”.


#2. Kapitan Kirk kontra kapitan Hikaru Sulu

Dwaj grani przez Williama Shatnera i George’a Takeia kapitanowie ze statku Enterprise w rzeczywistości za sobą, delikatnie mówiąc, nie przepadają. Takei publicznie zarzuca swojemu koledze „wielkie, błyszczące ego.”. Na co ten drugi odpowiada podczas wywiadów: „Aktorzy mają wielkie ego. Moje jest błyszczące, bo dbam o nie z wielką ostrożnością i wcale nie mniejszą miłością!”. Ponadto Shatnerowi dostawało się za ciągłe próby zdominowania swoją osobą realizowanych scen oraz domaganie się jak największej uwagi przed kamerą.


Sam zainteresowany przyznaje, że faktycznie – czasem zachowywał się w stosunku do Takeia dość szorstko. Szczególnie wtedy, gdy ten zawracał mu głowę, kiedy Shatner zajęty był uczeniem swoich dialogów.
Temat waśni między kapitanami wrócił do mediów w 2008 roku, kiedy to Takei poślubił swojego wieloletniego partnera i nie zaprosił Shatnera na wesele. Ten ostatni ciężko się obraził i głośno wypłakiwał swe żale w prasie…

#3. „Świat Wayne’a”, nie Gartha!

To był znany i lubiany tytuł w czasach świetności kaset VHS. Duet długowłosych przygłupów słuchających rocka został jednak zapamiętany na lata. Obaj aktorzy poznali się w czasach największej popularności Saturday Night Live i to Mike Meyers wpadł na pomysł nakręcenia tego filmu. Bał się jednak, że znacznie bardziej doświadczony w sztuce stand-upu Dana Carvey skupi na sobie całą uwagę widzów. Dlatego też artysta wcielający się w tytułową postać dbał, aby to on był w centrum uwagi, a jego kolega pełnił rolę jego ekranowego przydupasa. Carvey, który naniósł na scenariusz parę uwag odnośnie Gartha, wkurzył się, gdy Meyers olał te propozycje.


W efekcie aktor obraził się i chwilę przed rozpoczęciem zdjęć opuścił plan. Wrócił dopiero wtedy, gdy tekst został kolejny raz zmieniony, a jego bohater dostał więcej pola do popisu. Mimo pozornego zażegnania konfliktu relacje między aktorami były słabe. Gwoździem do trumny okazał się jednak występ Myersa w „Austinie Powersie”. Carvey twierdził, że postać ekranowego antagonisty, jakim był dr. Evil została bezczelnie skopiowana. Okazuje się, że Dana, jeszcze w czasach SNL, miał w zwyczaju parodiować twórcę tego programu – Lorne Michaelsa. Komik robił z niego geniusza zła zmieniając głos na bardziej skrzekliwy i przytykając sobie mały palec do wargi.

#4. Człowiek Zagadka wkurzał Dwie Twarze

Także i wrogowie Nietoperka z niesławnego „Batman Forever” nie mogą pochwalić się zbyt zdrowymi relacjami między sobą. Tommy Lee Jones otwarcie pogardzał młodszym od siebie aktorem twierdząc, że nie może znieść jego bufońskiej maniery. Tymczasem według Jima Carrey'a powodem zachowania starszego artysty był fakt, że parę miesięcy wcześniej, w tym samym tygodniu miały premiery dwóch produkcji - „Głupi i głupszy” stanął do walki o widzów z „Cobbem”, w którym Jones grał główna rolę. Komedia Jima pojedynek ten wygrała, tymczasem znacznie ambitniejszy film Tommy’ego poniosła wielką klęskę.


#5. Szybcy się wściekli na siebie

The Rock i Vin Diesel - jedne z głównych gwiazd serii o „Szybkich i wściekłych” już od pierwszych dni pracy nie przypadli sobie do gustu. Niestety początkowo niewinne spięcia urosły do tak wielkich rozmiarów, że praca z oboma aktorami na jednym planie stała się nieznośna. Trzeba było wprowadzać zmiany w scenariuszu „The Fate of the Furious”, tak aby żadna z gwiazd nie miała ze sobą kontaktu. Doszło nawet do tego, że czasem wręcz należało zatrudniać dublerów oraz uciekać się do stosowania efektów specjalnych, aby obie postaci mogły spotkać się na ekranie. Najbardziej absurdalne w dąsach między aktorami jest to, że nikt właściwie nie wie czemu obaj panowie tak bardzo się nie lubią.


#6. Nolte i Roberts unikali siebie jak ognia

Nick Nolte, w czasach gdy jeszcze nie wyglądał niczym podstarzały menel, zagrał w sympatycznej komedii romantycznej pt. "Kocham kłopoty”. Partnerująca mu Julia Roberts, po premierze filmu wylała na swojego kolegę z planu wiadro pomyj twierdząc, że ten jest obleśnym, wstrętnym człowiekiem. Tymczasem zapytany o relację z Julią, Nolte sucho odrzekł: „To nie jest zbyt miła osoba. Wszyscy to wiedzą.”. Również i w tym wypadku, aktorzy nie chcieli ze sobą przebywać na planie i wiele ujęć musiało zostać nakręconych osobno, aby potem dzięki talentowi montażystów, połączyć je w sceny, gdzie dwójka gwiazd wydaje się prowadzić ze sobą interakcje.


#7. Łowca Androidów wcale nie „kochał” replikantki

Nakręcony w 1982 roku „Blade Runner” to dzieło ze wszech miar wybitne, a relacje pomiędzy zimnym i opanowanym łowcą – Deckardem, a Rachel – androidem o anielskiej urodzie mogłyby nas przekonać, że para artystów darzyła się uczuciem także i poza ekranem. I owszem – tak właśnie było. Z tym, że uczucie, o którym mówimy była czysta, nieskrępowana odraza. Ford, który był profesjonalistą nie mógł znieść ciągłych humorów swej partnerki, przerywania przez nią scen oraz jej słabości do alkoholu.


To tylko dolewało oliwy do ognia – sama praca na planie tego filmu była dla artystów wyjątkowo uciążliwa. Słynący z bardzo niskiej tolerancji Ford szczerze pałał antypatią do Sean Young, a nakręcenia erotycznego zbliżenia między nimi zostało przez filmowców nazwane mianem „sceny nienawiści”.

Źródła: 1, 2, 3
4

Oglądany: 112888x | Komentarzy: 43 | Okejek: 323 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało