Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych XXVIII

19 484  
7   31  
A może więcej zobaczysz?Dziś historyjki w pełni wiarygodne, co wcale nie oznacza że gorsze. Ale wprowadzające w klimat zlotu. A na zlocie... Ciiii to niespodzianka... Trauma zaatakuje!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o niewypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

POMOCNY BRAT

Podczas wakacji mój dwunastoletni wówczas tato wraz z dwoma młodszymi braćmi pojechał do wujka na wieś. Jako, że normalną rzeczą była pomoc na gospodarstwie, tata przerzucał siano w stodole. Młodszy o 2 lata brat chcąc pomóc, zaczął się gramolić przez drewniany sąsiek (taka przegroda). Szło mu ciężko, więc w celu ułatwienia sobie sprawy najpierw przerzucił sobie widły. Jakież było jego zdziwienie, gdy po przegramoleniu się na drugą stronę ujrzał swoje widły, które przebiły na wylot łydkę mojego taty.

by Kalarepa

* * * * *

RZECZ NIBY NIEWINNA WIADERKO GRABKI I PIASKOWNICA

Było to w czasach siemiężnego socjalizmu, kiedy wszystko było bure brzydkie, a zabawki dziecięce robiono z niemal pancernej blachy. Pewnego słonecznego poranka mama ubrała mnie w krótkie spodenki, zaopatrzyła w wiaderko i grabki po czym wyprawiła na plac zabaw. Ponieważ zabawa w piaskownicy znudziła mnie wybrałem się razem z osprzętem na pobliską zjeżdżalnię. Postanowiłem przeprowadzić pewien eksperyment związany z grawitacją. Najpierw spuściłem w dół zjeżdżalnią wiaderko, potem grabki, na koniec sam zjechałem. Niestety, grabki zaczepiły się w połowie zjazdu ząbkami do góry, czego nie zauważyłem ale za to poczułem w momencie zjazdu. Widok szlachetnej części moich pleców był na tyle tragiczny, że mama darowała mi zniszczone spodenki. Od tej pory wiem, co czuła żaba z dowcipu zjeżdżając po kosie.

by Toma

* * * * *

NA RATUNEK CZEREŚNI

U Dziadków rosła czereśnia. lataliśmy po niej z kuzynami zżerając to czego szpaki nie zdążyły. Jako, że Babcia wymyśliła, że teraz czereśnie będą głównie na handel (czasy stanu wojennego albo coś koło tego) nie była szczęśliwa widząc nas buszujących na drzewie.
I dnia pewnego się zaczęła przepychanka - ja, że idę na drzewo, a babcia - nie rób tego wnusiu. Ja twardo idę, a babcia żeby nie.
Ale co tam,  mało posłuchany byłem, wdrapuje się na to drzewo coraz wyżej i wyżej aż naglę czuje jak w ramie wbija mi się coś i ściąga na ziemię. Leciałem i zastanawiałem się co jest? Dopiero po spotkaniu z ziemią i po kilkunastu sekundach bezdechu się rozejrzałem zrozumiałem co to było. Babcia stała obok dzierżąc w rękach strażacki bosak

by Raf_u

* * * * *

ZAPALONY SPORTOWIEC

Jako malec mniej więcej 8-9 letni bardzo lubiłem grać w ping-ponga. Trenowałem w każdym wolnym miejscu i chwili. Jednym z takich miejsc był tzw. "duży" (miał jakieś 15 m2) pokój. Pewnego dnia będąc sam w mieszkanku postanowiłem poodbijać sobie piłeczką o ścianę nad meblościanką. Pech chciał, że po którymś z kolei odbiciu piłeczka została na szafie. Ale co to jest dla dzielnego, zapalonego do treningów  sportowca - przysunąłem fotel, wspiąłem się do góry i próbowałem jej dosięgnąć. Niestety w pewnym momencie straciłem równowagę i zacząłem spadać. W locie chwyciłem się za uchwyt od drzwiczek szafki i pociągnąłem meblościankę (a właściwie jeden z jej segmentów) za sobą...
Efekt osiągnąłem - piłeczka spadła! A że razem z nią na moje głowie wylądował cały porcelanowy serwis do kawy, to już szczegół i tak sobie leżałem na fotelu pod meblościanką przez jakieś 20 minut aż mama wróciła ze sklepu.
Na szczęście w meblościance podczas opadania otworzyły się drugie drzwiczki i wsparła się ona na fotelu i telewizorze, co pozwoliło mi na uniknięcie zgniecenia i największą szkodą pozostał potłuczony serwis. Na mojej głowie było tylko kilka niegroźnych odrapań i lekki siniec na grzbiecie nosa.

by ROJ

* * * * *

NAIWNY BRAT

Gotowałem mleko na zwykłej gazówce, na której leżą ciężkie kratki do postawienia garnków lub innych takowych. Ponieważ to się bardzo wolno nagrzewa więc jedna część była ostro nagrzana od gotowania, a druga całkiem zimna, więc chwyciłem za tę chłodną część i zaniosłem do pokoju zwracając się do brata w te słowy: "Kurcze zobacz jaka ta kratka jest ciężka" no i podałem mu te kratkę rozgrzaną częścią do ręki. Brat widząc, że ja trzymam ją normalnie bez żadnych ochraniaczy zrobił to samo i w tym momencie kratka z wielkim hukiem wylądowała na podłodze na jego nodze. W końcu skąd mogłem wiedzieć, że aż tak na to zareaguje.

by Fr33bird

* * * * *

ROWEREK SŁUŻY DO KOŃCA

Mając jakieś 6-7 lat jeżdżąc po podwórku rowerkiem walnąłem w piaskownicę, aż ułamałem pedał. Z jednym pedałem raczej nie da się jeździć, ale można hamować! Wymyśliłem więc konkurencję na najdłuższy ślad hamowania!!! Wypchnąć rower na górkę i maksymalny rozpęd i piękny 5-6 metrowy ślad. Zabawa przednia do czasu aż mi ten jedyny pedał się przekręcił na sam dół że nie mogłem zahamować. Piękne, widowiskowe buuum w ścianę garażu, w przednim kole poszło 6 szprych, widok mojej facjaty chyba łatwo sobie wyobrazić.

by Maref

* * * * *

NOWY RODZAJ KORY

Mój wspaniały, 8 letni  wówczas, tato nudząc się niezwykle postanowił zabić czas odrąbując siekierą  korę z drzewa. Gdy jego dzieło było już w wielce zaawansowanej fazie został złapany na gorącym uczynku przez własną siostrę, która raczyła poinformować go oczywiście, że zaraz powie o tym ojcu. Tata czując że jego tyłek jest w niebezpieczeństwie poleciał czym prędzej do stodoły, złapał młotek i gwoździe i tym sposobem drzewo odzyskało choć w połowie swój pierwotny wygląd w przeciwieństwie do zaognionych po tym wyczynie pośladków mojego staruszka.

by Desiree

* * * * *

TO JEST PODŁE

Będąc szczylem, dowiedziałem się, że będę miał braciszka. Najpierw złość, ale później pomyślałem, że będę miał się z kim bawić. Mój brat, mając koło 5 lat, gdy bawiąc się cos zepsuł, nigdy się nie przyznawał, tylko od razu chował pod fotel. Moją ulubioną zabawą było psucie jego różnych rzeczy, chowanie pod fotel, i oglądanie jak mały dostaje lanie, za złamany pilot do telewizora, pęknięty kubek. Naprawdę, przednia zabawa.

by Newcastle

* * * * *

CORAZ BARDZIEJ LUBIANY CYKL STARY A GŁUPI

GRILL

W weekend byłem z kolegą na jego działce. Wszystko ok, piwko, gadka, śmiechy i tak dalej. Przeszedł wieczór, więc trzeba by rozpalić grilla. I tu był problem, bo za cholerę nie mogliśmy go rozpalić. Nie mięliśmy rozpałki ani suchej, ani tej w płynie, więc radziliśmy sobie denaturatem. Denaturat się skończył, a griil dalej zimny. Więc kolega w akcje desperacji przyniósł rozmrażacz do zamków samochodowych w spreju. Jest to rzecz więcej niż trochę wybuchowa, ale nie zważają na to kolega "od serca" spryskał tym węgiel (właściwie to wywalił na niego prawie całą puszkę) i zabierał się do podpalania. W odległości mniej więcej metra od grilla zapalił zapalniczkę. Jak nie pierdutło. Efekt był taki, że kolega powiększył sobie czoło (teraz włosy zaczynały się w okolicach uszu), spalił brwi, rzęsy i włosy na rękach oraz pozbawił się koszulki, którą miał na sobie. Aha, grill dalej się nie palił.

by Jamaican

* * * * *

WIERTARA

Otóż mój osobisty rodziciel, krew z krwi i kość z kości, ma manię naprawiania i remontowania wszystkiego w domu. w sumie fajny nawyk, ale on przywykł do robienia tego osobiście. Wiadomo, dalekowidz ma daleko sięgające wizje. W związku z tym sąsiedzi i rodzina nie mogli się nadziwić spokojowi mojej mamy, gdy oglądali nierówno pomalowany sufit, pofalowane (to mocny eufemizm) kafelki, gdy potykali się na fantazyjnie ułożonej terakocie i widzieli stolik wyprodukowany z kawałków parkietu i Bóg jeden wie czego (z pewnością elementem stolika były piękne wkomponowane ćwierćwałki w kolorze parkietu). Nie muszę chyba dodawać, że rzeczony parkiet też kładł sam (w zasadzie to z dziadkiem, ale to nie wróży nic dobrego), więc nie dał szansy najlepszemu nawet złodziejowi, bo parkiet trzeszczał przeokrutnie nawet pod chyżo pędzącym żółwiem greckim.
Trochę się rozgadałem, wracamy więc do meritum. Tatuś-remontator pewnego pięknego dnia zoczył w sklepie z drewnem piękne sosnowe drzwi. Nabył je więc, przytargał do domu. Dumny i blady, z rękoma trzęsącymi się z radości, że już coś można znowu dłubać, zaprezentował nam je. Matka widząc co się święci łyknęła sporą dawkę waleriany, powiedziała, że piękne drzwi i czy aby pasują. Trafiła w sedno, bo tatuś przed zakupem nie mierzył ani framugi, ani nowych drzwi. Mama poszła czytać gazetę, tatuś wziął synka i do roboty. Wtedy poznałem co znaczy stwierdzenie "prowadzić dom otwarty". Mieszkamy na parterze, pierwsze drzwi w klatce, tatuś zabrał się do roboty rano, skończyliśmy jako przed północą. Cały dzień sąsiedzi chyłkiem przemykali obok naszego mieszkania bez drzwi, zerkając do środka i rzucając współczujące spojrzenia mojej mamie. W użyciu była siekiera, dłuta, śrubokręty, gwoździe, no i oczywiście cztery noże oraz Wielka Ruska Wiertara. W pewnym momencie tatuś postanowił powiercić w drzwiach. Postawił je na sztorc, kazał synkowi trzymać i wziął się ochoczo do dziurkowania, do dziś nie wiem po co. W pewnym momencie ta wielka ruska wiertara siakoś tak mu zeszła z kursu i skierowała się na moje lewe przedramię. Zaczęła się Nadmorska Masakra Ruską Wiertarą. Po dokonaniu dzieła zniszczenia i wyskaryfikowaniu mi dość oryginalnego wzoru na skórze, przekonaniu się, że syn umie kląć lepiej niż Agnieszka Chylińska i że krew chlapie po korytarzu, tatuś lekko zbladł. Następnie odłożył wiertarkę po czym rzekł:
- Tylko nie mów matce, dobrze...?

by Baggins

A czy Ty przeżyłeś coś czym chcesz się podzielić z innymi? Podeślij mi to. Nie zapomnij o nicku. I do zobaczenia jutro z niektórymi z Was!

Oglądany: 19484x | Komentarzy: 31 | Okejek: 7 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało