Folia bąbelkowa wyprzedza pod względem skuteczności wszystkie najlepsze tabletki „redukujące stres”. Wystarczy sobie chwilę popykać i wszystkie zmartwienia znikają jak folią strzelił ręką odjął.
Folia bąbelkowa okazuje się mieć milion zastosowań. Oraz milion pierwsze, o którym nie pomyślałby nikt oprócz dwójki Al Fielding i Marc Chavannes. To właśnie oni stworzyli folię idealnie nadającą się do pakowania przedmiotów, choć cel przyświecał im zupełnie inny. Chcieli – według
Huffpost.com – zrewolucjonizować tapety ścienne, nadając im pogłębionej struktury. Ten pomysł jednak zupełnie się nie przyjął.
Wyklejanie ścian domów od środka nie spotkało się z zainteresowaniem potencjalnych nabywców folii bąbelkowej. Para wynalazców wcale się jednak nie poddawała, dochodząc ostatecznie do wniosku, że skoro nie wewnątrz, to może ich dzieło sprawdzi się na zewnątrz, tym razem jako izolacja cieplna budynku? Pomysł jakkolwiek całkiem sensowny, znów nie zjednał sobie wielu zwolenników – przeciwników owijania domów plastikiem było więcej niż zwolenników.
Folia bąbelkowa wydaje się ostatnim produktem, w którego przypadku można by mówić o nagłym postępie technologicznym. A jednak jedno z drugim jest mocno związane, bo prawdziwą popularność folia uzyskała na początku lat 60. XX wieku, kiedy IBM rozpoczął sprzedaż wysyłkową komputerów oznaczonych jako model 1401. Przedstawicielom informatycznego giganta bardzo spodobało się nowe opakowanie – tym bardziej że przed folią bąbelkową do wysyłania cennych i kruchych rzeczy wykorzystywano gazety, wióry i końskie włosie. Mieszankę, która nieszczególnie komponuje się z elektroniką.
Skoro już mowa o tych bardziej i tych mniej typowych zastosowaniach folii bąbelkowej, warto wspomnieć o jeszcze jednym, które zapewne niejednemu przeszło przez myśl, a którego nikt nie chciał jeszcze przetestować. Póki co ograniczono się wyłącznie do obliczeń. W 2011 roku
w magazynie WIRED ukazało się twierdzenie, że
wystarczy 39 warstw folii bąbelkowej, by uchronić przed śmiercią osobę skaczącą z szóstego piętra.
Najlepsza rzecz, jaką można zrobić z folią bąbelkową? Wbrew temu, co sądziliby przedstawiciele IBM, wcale nie pakowanie elektroniki. A zatem co? Oczywiście „strzelanie”, czyli hałaśliwe przebijanie bąbelków. Jak bardzo hałaśliwe? Całkiem poważnie – wystarczająco do tego, by poderwać armię w stan gotowości. Rzecz miała miejsce w grudniu 2015 roku w bazie Kirtland w Nowym Meksyku. Usłyszano „strzały”, natychmiast ruszono więc do przygotowywania kontrataku… tylko po to, by po pewnym czasie zorientować się, że nie padły żadne strzały, a jeden z żołnierzy bawił się folią bąbelkową.
Ustaliliśmy już, że najważniejszym, a na pewno najprzyjemniejszym zastosowaniem folii bąbelkowej jest strzelanie z niej – działające wyjątkowo dobrze antystresowo. Niestety praktyczność po raz kolejny wykończyła zabawę – i w 2015 na rynku pojawiła się folia znana jako iBubble Wrap, dostarczana w postaci pozbawionej powietrza. Można ją napełnić przed docelowym pakowaniem. Rozwiązanie to ma podstawową zaletę – tak transportowana folia zajmuje znacznie mniej miejsca. Ma jednak i wadę – po napełnieniu… nie strzela.
Nie sprawdzono ostatecznie, czy lądowanie z szóstego piętra na folii bąbelkowej faktycznie zapewni człowiekowi przeżycie, ale postanowiono chociażby przekonać się, czy można zrzucić z 10-metrowego dźwigu ponad 350-kilogramową dynię i nie zmasakrować przy tym całej dzielnicy. Pomarańczowa katastrofa – jak wieszczyli niektórzy – nie nadeszła. W październiku 2000 roku dokonano efektownego zrzutu na „lądowisko” wyłożone folią bąbelkową i okazało się to wystarczające do tego, by dynia przetrwała lot w nienaruszonym stanie.
Już sama najzwyklejsza folia bąbelkowa wystarczy do tego, by dostarczyć gronu
niedojrzałych dwudziestolatków ludzi zabawy na cały tydzień. Producenci postanowili wynalazek dodatkowo uatrakcyjnić. W tym celu zaproponowano folię z bąbelkami w kształcie serduszek (edycja walentynkowa) czy literek układających się w napis
Wesołych Świąt (edycja wakacyjna… no dobra, wcale nie). Do wyboru są jeszcze uśmiechnięte buźki, nie wspominając o tych najbardziej oczywistych alternatywach jak bąbelki w większych niż standardowo rozmiarach.
Folia bąbelkowa nie zyskała uznania jako materiał do ocieplania budynków, niemniej jednak jej właściwości izolacyjne się przydają. Chociażby… w Norwegii. Tam niekiedy korzystają z niej ratownicy medyczni – do ochrony rannych przed wychłodzeniem w wyjątkowo niskich temperaturach. Co prawda ustalono, że folia jest w tym względzie nieco gorsza niż koce (ok. 70% ich efektywności), ale sprawdza się mniej więcej tak samo dobrze jak śpiwory.
Nie ulega wątpliwości, że folia bąbelkowa – pomijając swoje typowo praktyczne zastosowania – stała się swego rodzaju ikoną, podobnie jak chociażby taśma naprawcza. W folii powstała nawet książka. The Bubble Wrap Book to opublikowane w 1998 roku nie do końca poważne kompendium zawierające setki zastosowań folii… W tym chociażby wypychanie nią portfeli, by zaimponować potencjalnej randce. To już mądrzejszym zastosowaniem wydaje się kalendarz adwentowy z bąbelkami zamiast czekoladek… Przy okazji – kalendarz (całoroczny) z bąbelkami oznaczającymi każdy dzień też jest dostępny.