Podczas gdy oskarżony ksiądz był prowadzony przez policję na salę rozpraw, funkcjonariusze nakazali zgromadzonym, aby ich przepuścili. Wówczas jedna z kobiet wspierająca księdza wtórowała: ''Przepuśćcie świętego, przepuśćcie świętego!".
Te wszystkie oskarżenia padają z ust osób, które nie chodzą do Kościoła. Nie bronię księdza, bronię człowieka. To dobry człowiek, który jest niewinny.
To najlepszy proboszcz, jakiego pamiętam w tej parafii. 3 najlepsze lata.
Dziecko nie zostało nawet tknięte.
Janusz! Sejm RP to nie Twoja osobista sypialnia, obudź się z letargu.
Spał w Brukseli, śpi w Warszawie, może to i lepiej.
Ja nie spałem! Ja myślałem! Zawsze lepiej mi się słuchało z zamkniętymi oczami. Wrzeszczałem na sali chyba z pięć razy, jak przemawiał premier Morawiecki, cały czas brałem żywy udział.
Kiedy weszliśmy na lodowiec Khumbu, zaszokował nas widok ilości śmieci, które tam leżały, na lodzie i pod lodem. Torby foliowe, opakowania po lekach, stary sprzęt wspinaczkowy… Podczas wypraw w góry musimy zwracać uwagę na to, by nie zostawiać po sobie niczego. (...) Najważniejsza rzecz to uprzątnąć ten śmietnik, a druga – więcej nie zostawiać w górach żadnych odpadów. Lodowiec Khumbu i otaczające go góry zaopatrują w wodę całą dolinę Khumbu i jej mieszkańców, więc zanieczyszczenia mają wpływ na jakość wody, którą piją ci ludzie...
Everest jest jednym wielkim śmietnikiem. Pomimo tego, że co roku ludzie próbują sprzątać okolice Base Campu, walają się tam tony śmieci. Widziałem setki metrów lin, szable śnieżne, całe namioty, czekany, baterie, puszki po piwie, szkło, plastik, ubrania, zakrwawione plecaki, czapki, kamery, bieliznę, buty... jest jak centrum handlowe, co chcesz, to znajdziesz. Codziennie piliśmy wodę, która spływała gdzieś z góry, na początku pewnie była czysta, a później płynęła przez ten śmietnik, przez stare otwarte apteczki, kuchenki gazowe, metalowe zardzewiałe butle, cały ten plastik i inne dziadostwo. (...) Niedobrze mi się robi jak myślę o tych wszystkich pseudowspinaczach dumnie opowiadających swoją przygodę znajomym gdzieś w drogiej restauracji, jak ciężkie było „wyjść na tlenie” na Everest, jak cierpiał i jak było mu zimno i jaki był wykończony schodząc na dół. „Veni, vidi, vici”! Ale Twój plastik i cały ten syf pozostał!!!
Dumny z bycia Psem to zrealizowany w czasie wolnym od służby niezależny projekt czterech policjantów. Ideą stworzenia piosenki oraz teledysku było budowanie pozytywnego wizerunku Policji jako formacji, w której służą ludzie z pasją. Głównym celem jest wspieranie tych, którzy doświadczyli tragedii związanej z utratą bliskiego - funkcjonariusza Policji. To właśnie dla nich powołana jest Fundacja Pomocy Wdowom i Sierotom po Poległych Policjantach.
Wy mówicie na nas psy, bo lubimy sobie węszyć. Tam gdzie dzieje się coś złego, to jesteśmy zawsze pierwsi. Mundur, pistolet, gaz i kajdanki, jesteśmy jak skalpel, co usuwa chore tkanki. Ciebie napędza hejt i szyderstwo, ja na sztandarze mam honor i męstwo. Jestem tak jak ty człowiekiem z krwi i kości. Dla tych, co łamią prawo, zero litości. Jak pies wierny dążący do celu, nie zginam karku, nie odczuwam też lęku. Próbujesz mnie skrzywdzić i drwisz sobie z prawa, za mną stoi sfora, a to już nie zabawa. W boju zjednoczona wielka granatowa armia, na piersi połyskuje wielka blaszana gwiazda. Niezbędne ogniwo sprawiedliwości, sfora jest gotowa zapolować dziś na kości.
Najpierw poprosiłem o interwencję policję, ale 5 metrów dalej stali strażnicy miejscy. Podszedłem do nich i powiedziałem, że tutaj na chodniku stoją nieprawidłowo zaparkowane samochody, zwłaszcza jeden, który stał prawie na pasach. Ograniczał widoczność pieszym - nie widzieli, czy na drodze jadą inne pojazdy. Strażnicy powiedzieli mi, że teraz zabezpieczają teren i odesłali mnie do żandarmerii wojskowej, bo cytuję: żandarmeria stoi bliżej. Ale żandarm interweniować nie mógł, bo widziałem, że jest sam i kieruje ruchem. Zadzwoniłem na 986 i nagle okazało się, że strażnicy miejscy jednak mogą interweniować. Nagrałem film.
W odległości 10 metrów od przejścia dla pieszych auta postawić nie można i nie musi tu być zakazującego tego znaku. (...) Mówili ludzie, że auto należy do jakiegoś urzędnika.
Pytanie, które zadaję sobie, i jak zauważyłem – nie tylko ja, brzmi: Gdybym miał do wyboru w jednym momencie ratować (konsekrowaną) hostię i człowieka, to co bym wybrał?
Nie wiem, na serio nie wiem, co bym zrobił. Kiedyś ta odpowiedź byłaby dla mnie oczywista i szybka. Dziś nie potrafię publicznie i w ogóle zadeklarować, co bym zrobił.
Wybrał chleb i wino. Bardzo kruche jedzenie. Jezus musiał wiedzieć, że dając się nam w chlebie, jest narażony na to, że wiele Jego części zostanie upuszczone, niezauważone. I choć padają nie ziemię, to pocieszeniem jest dla mnie to, że Jego Krew i Jego Ciało też po śmierci padły na ziemię. Ziemia stała się wielkim ołtarzem i przez to stała się – cała – święta. Odtąd wszystko zostało uświęcone przez to, co najcenniejsze – przez Jego Krew.
Chrześcijaństwo nauczyło mnie tego, że nie da się oddzielić człowieka od Boga. I tego, że w takich kwestiach nie chodzi o publiczne deklaracje na sucho, ale o słuchanie Ducha Świętego w danym momencie.
W hostii obecny jest Jezus, który miał wybór, kogo ratować - siebie czy ludzi. Wiemy, co wybrał.
To jest dopiero mistrzostwo! Mówić tak, żeby nic nie powiedzieć!
Ksiądz nie wie, czy ratować człowieka czy hostię - zaiste, trudny wybór. Dawno nie czytałam czegoś równie przerażającego i równie dobitnie dowodzącego, że niestety rację mają ci, co twierdzą, że religie nie są nieszkodliwe i godne szacunku.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą