Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Dlaczego jest tak mało dobrych aktorów? Czyli o tym, co trzeba zrobić, by zostać aktorem

74 504  
137   61  
W tym artykule chciałbym uchylić rąbka tajemnicy o aktorstwie... Jak aktorzy budzą emocje, tworzą postać itp. Dlaczego wiecznie grają ci sami aktorzy w filmach. Jak wyglądają zarobki itd. Postaram się też na swoim przykładzie opisać sporo rzeczy. Od razu chcę zaznaczyć, że nie jestem alfą i omegą, cały czas uczę się tej trudnej sztuki (cały czas studia). Człowiek uczy się całe życie. Zapraszam do lektury. Mam nadzieję, że się w tym nie pogubicie. Będzie też o castingach (mam ich sporo za sobą), pracy na planie filmu czy serialu i w TEATRZE!

Znalezione obrazy dla zapytania theatre

#1. Działanie, myśl, monolog wewnętrzny

Konstantin Siergiejewicz Stanisławski (1863-1938) jako pierwszy napisał poradnik elementarnych zadań aktorskich. Spisał wszystkie swoje przemyślenia, doświadczenia, odczucia dotyczące aktorstwa w książkach "Praca aktora nad sobą" oraz "Praca aktora nad rolą". Jako podstawę w aktorstwie uważał okoliczności założone, świadome działanie na podświadomość i "co bym zrobił, gdybym znalazł się w takiej sytuacji...". Pokażę to na prostym przykładzie.

Chcemy zaimprowizować scenę rozstania dwójki osób. I załóżmy, że w tej scenie będzie musiał to zrobić mężczyzna. Czyli aktor ma już cel, do jakiego dąży - rozstać się z partnerką. Dodajmy, że chce tę rozmowę przeprowadzić konkretnie, rzeczowo, na spokojnie. Powód rozstania aktor może sobie wymyślić na poczekaniu albo też możemy na potrzeby ćwiczenia narzucić. Powodem niech będzie ogromna zazdrość ze strony partnerki, o dosłownie wszystko. Wyobraźmy sobie to spotkanie na ławce w parku, ale w odosobnionym miejscu, w dodatku bardzo mocno wieje i jest pochmurnie. Dołóżmy jeszcze informację, że mieli razem jechać w góry za tydzień, a hotel jest już opłacony. A oprócz tego mężczyzna ma pociąg za półtorej godziny, na który musi zdążyć. Ten pociąg jest bardzo, ale to bardzo ważny. Od niego zależy jego przyszłość zawodowa. A kobieta się spóźnia... Aktor ma już sporo okoliczności założonych. Musi zacząć nieprzyjemną rozmowę, nie jest przez nikogo obserwowany, bo jest w parku w tym miejscu akurat sam (co jest nie bez znaczenia, bo może on/ona zrobi awanturę na całego i nikt ich nie będzie słyszał), nie wie co zrobić ze wspólnym wyjazdem, zaraz może zacząć lać i jeszcze mu się śpieszy na pociąg, a tej nie ma. Aktor wchodzi na scenę z czymś, z bagażem doświadczeń. Ma sporo rzeczy, wokół których będą krążyć jego myśli i na których będzie się skupiał. Jak jej to powiedzieć? Cholera jasna, ale ten wyjazd, kurde, to może po nim z nią zerwę? Kuźwa, niech już ona przyjdzie, bo na pociąg nie zdążę. Żeby tylko nie padało, żeby nie padało. Tak mogą wyglądać przykładowe myśli aktora w tej scenie. To teraz przejdźmy do aktorki. Spóźnia się na spotkanie, ponieważ kupiła jeszcze parę rzeczy na wyjazd, które chce pokazać partnerowi, a stała w kolejce do kasy i przez to nie zdążyła na autobus. Ale nie psuje jej to humoru, bo dzisiaj dostała fantastyczną wiadomość - jej ojciec dostał awans w pracy. I udało jej się umówić do fryzjera przed wspólnym wyjazdem. Super! Będzie mieć świetną fryzurę na wyjeździe. Dorzućmy, że znalazła bardzo dobrą ofertę mieszkaniową i chce o tym powiedzieć partnerowi. Krótko mówiąc, ma świetny dzień! Ale też wie jak ważne jest, aby on zdążył na pociąg. Jej przykładowy monolog może wyglądać tak: Boże, mam nadzieję, że nie będzie zły, że się spóźniłam. Pewnie się stresuje przed tym spotkaniem biznesowym. Na pociąg zdąży, ma jeszcze ponad godzinę. Ale muszę, no po prostu muszę mu powiedzieć o tym mieszkaniu i tacie. Na pewno się ucieszy. Mam nadzieję, że dobrze wypadnie na spotkaniu, dostanie tę pracę i będziemy już mogli pomału odkładać na to mieszkanie. Może już za 2-3 lata uda się tam zamieszkać. Przekonam go. Mam nadzieję, że dobrze wyglądam. Aaa i zaskoczę go, bo pójdę do fryzjera. Nowa fryzura, nowa ja. I to jeszcze przed wyjazdem. Ale jestem szczęśliwa. Kocham go.

Widzisz tę sytuację? Jak dwie różne energie się spotykają? Już pewnie też sobie wyobrażasz o czym i jak będą rozmawiać. To będzie niezręczna rozmowa. I w tej rozmowie, w tej scenie, jak widać, każda z osób ma okoliczności założone. Może trochę je zmieńmy i zobaczmy, jak by to mogło wyglądać inaczej.

Znalezione obrazy dla zapytania kłótnia

Zostawmy prawie wszystko tak jak jest z tą różnicą, że spotkanie będzie się odbywać w knajpie. W okolicznościach założonych aktora nie zmieniamy nic. Tylko u aktorki. Załóżmy, że miała ten "super dzień", ale chce poinformować, że się z kimś spotyka już od 3 miesięcy i jest w ciąży w drugim tygodniu z tą osobą. Oczywiście jej monolog wewnętrzny będzie wyglądał inaczej.

Wyobraź sobie tę rozmowę. Słyszysz ją? Może będzie awantura na całego przy ludziach. Jak to się może potoczyć? Jest różnica, nie? Facet chce zerwać z kobietą, a tu nagle zonk, wtf? To ty mnie zdradzasz? Z kim, jak długo, dlaczego. Prawdopodobnie będzie się jeszcze chciał dowiedzieć jak to wyglądało, jak do tego doszło itd. (to oczywiście zależy od aktorów, jak poprowadzą scenę). Ale będzie to na pewno inna improwizacja i pojawią się inne emocje, energie, rytmy itd.

Jak najbardziej można wrzucać kolejne rzeczy. Również takie, o których partner/ka nie ma pojęcia i można wtedy jeszcze bardziej nawzajem się zaskoczyć. I to będzie jeszcze inaczej zagrane, i jeszcze inaczej, i jeszcze... Z takich improwizacji często się korzysta w teatrze czy w filmie i bardzo często wchodzą do efektu końcowego.
W każdym razie, mając już parę takich okoliczności założonych, aktor BUDUJE SOBIE ŚWIAT, W KTÓRYM BĘDZIE SIĘ ZNAJDOWAŁ, PRZEBYWAŁ, GRAŁ.

A czym jest działanie? Wcześniej opisałem trochę myśl oraz monolog wewnętrzny. Działanie jest niczym innym jak zdarzeniem fizycznym lub/i psychicznym. Myślenie to w końcu też działanie. Aktor nie może być bezmyślny. Proste. Przykładowa scena opisana wyżej również działania miała. Aktorzy wyobrażali sobie przeżyte doświadczenia oraz pojawiały się dźwięki, obrazy, zapachy i myśli w ich głowach. Bardzo możliwe, że aktor myśląc o przeprowadzeniu takiej trudnej rozmowy zaczął pocierać dłonie o spodnie. To również jest działanie.
Myślę, jestem, więc działam. Działam w mojej głowie. Wykonuję operacje. Właściwie działanie można przyrównać do monologu wewnętrznego. Każdy z nas myśli, słyszy swój głos (innych też :D) w głowie, planuje randki, obiad, zwolnienie z pracy, wakacje, co trzeba kupić do domu itd. Każdy z nas jest w stałym monologu, strumieniu myśli, w działaniu! Super ćwiczeniem jest przelać te myśli na papier. ALE TAK, JAK NIEPRZERWANIE PŁYNĄ. Co jest bardzo trudne. Oczywiście to nie tylko słowa, ale obrazy, dźwięki, emocje, zapach, kolory, temperatura itd. Bardzo często korzystam z monologu wewnętrznego, bo czuję, że najbardziej na mnie działa. Zresztą lubię sobie zapisywać myśli mojej postaci. Tworzę dla niej świat i bohaterów tam występujących. Opisuję relacje z innymi postaciami i mam większą wiedzę o swojej roli. Nagle wszystko mi się wyjaśnia: co, jak, dlaczego.

Podobny obraz

Będąc na studiach, mamy do przygotowania różne etiudy i sceny. Kiedy ja robiłem improwizację z koleżanką, to napisałem sobie wcześniej monolog wewnętrzny. Przeczytałem go sobie jeszcze przed zajęciami, żeby już się "zainstalować" w scenie. Założyliśmy, że spotykamy się w knajpie, a poznaliśmy się przez portal randkowy. Wyobraziłem sobie parę naszych rozmów na tym portalu. Również jak wymieniliśmy się zdjęciami itd. Założyłem, że miałem bardzo przyjemny, słoneczny, radosny dzień. Jestem w dobrym nastroju i idę nastawiony pozytywnie na spotkanie. Monolog wewnętrzny brzmiał mniej więcej tak: Super. Nie mogę się doczekać. Ciekawe, czy będzie wyglądać tak jak na zdjęciach. Kurwa, a jeśli znowu się nie uda... Zawsze, zawsze tak jest. Dobra nic. Damy radę. Paparapa! Kurde, o czym by tu. O czym by tu... Może o górach? W końcu byłem. Zdjęcia pokażę... Nie, to głupie na pierwszej randce o czymś takim gadać...
Oprócz tego wyobraziłem sobie już taką knajpę, w której kiedyś byłem, żeby było mi łatwiej, oraz ludzi przy innych stolikach i jazz płynący z głośników...

JAKBY CO, NIE MA WZORU NA MONOLOG WEWNĘTRZNY. Każdy jest piękny, unikalny, własny!

No dobra! Miałem już okoliczności założone, a moim działaniem (celem, zadaniem) było poznanie jej, może lekki flirt i po prostu sprawienie, by rozmowa dobrze szła. Jakie założenia miała koleżanka? Nie wiedziałem i nadal nie wiem. A i tak improwizacja zaszła w bardzo ciekawe rejony. Byliśmy bardzo ciekawi siebie, słuchaliśmy się, żywo reagowaliśmy. Jeśli chodzi o rozmowę, to nie wymyślaliśmy jakichś niestworzonych historii, tylko akurat czerpaliśmy z własnych przeżyć. To było łatwiejsze. Zgraliśmy się bardzo fajnie. Nawet nie zauważyłem, jak zaczęliśmy tańczyć. Myśli mi latały jak szalone :D Przez tę krótką improwizację stworzyliśmy własny świat.

Najważniejsza jest myśl! Aktor bezmyślny to dupa, a nie aktor.

#2. Emocje, stan

Znalezione obrazy dla zapytania emotions

Dobra, dobra, ale skąd się pojawia emocja? Jak je aktorzy budzą? I czy są prawdziwe? Jest sporo dróg dojścia do emocji. Postaram się opisać wszystkie, które znam. I ważna rzecz. Emocja nigdy nie jest sama, zawsze na nią składa się kilka innych, mieszają się ze sobą i walczą, która bardziej wyjdzie na wierzch.

Prywatne, osobiste przeżycia (tzw. prywata)

Zacznę od chyba najprostszego podejścia do wywołania emocji, czyli od przeżyć osobistych. Każdy z nas miał w swoim życiu moment, który wywołał w nim jakiś konkretny stan czy emocje. Śmierć bliskiej osoby, upokorzenie w szkole, pierwszy zawód miłosny, pierwsze zbliżenie, bójka, zajebiste upalenie się z ziomkami na imprezie. Jeśli daną sytuację postarasz sobie możliwie dokładnie przypomnieć, jest wysoce prawdopodobne, że emocje, które wtedy ci towarzyszyły, przyjdą. To jest takie przywoływanie wspomnień. Jeśli przypomnisz sobie jakie miałeś ubranie na sobie, jaka była mniej więcej godzina, pora roku, ile lat temu to było, jak wyglądałeś, co mówiłeś, twarz konkretnej osoby, która była obok ciebie, to wtedy łatwiej będziesz mógł osiągnąć ten stan i te emocje. Możliwe, że muzyka w tym pomoże. Czasem z konkretnym wydarzeniem w życiu towarzyszy nam ona, a mózg nam ją mimowolnie puszcza. Oczywiście nie tylko muzyka, ale jakiś obraz, wspomnienie, zapach itd. Ale ile to razy czegoś słuchaliśmy i dany utwór wzruszał nas, śmieszył, relaksował lub doprowadzał do złości. I akurat podczas pogrzebu mózg włączył najsmutniejszą znaną ci melodię (a czasami najgłupszą, jaka może być :D, no to wtedy najgorzej). I ta konkretna melodia kojarzyć ci się będzie przez jakiś czas z pogrzebem. Sięgnij pamięcią i przypomnij sobie, który film/książka/obraz sprawił, że łzy mimo usilnego powstrzymywania się leciały ci do oczu? Może jakaś sytuacja, której byłeś świadkiem na ulicy, wzbudziła coś w tobie i myślałeś o tym później przez parę godzin? Jeśli nabierzesz łatwości w przypominaniu sobie tych wydarzeń, to szybciej pojawią się w tobie emocje. Nazwałem to sam dla siebie szufladkowaniem emocji/zdarzeń. Jeśli zaszufladkujesz to w głowie, będziesz mógł do tego sięgnąć w każdej chwili. Jasne jest, że potrzeba czasu, żeby obudzić takie potężne emocje jak rozpacz, płacz, szalony nieokiełznany śmiech czy furia. Jeśli będziesz intensywnie o tym myśleć, cały czas (monolog wewnętrzny), będziesz szedł głębiej w to wspomnienie i głębiej, to sam zobaczysz, po jakim czasie to zadziała. Ale też nie chodzi o to, by się nasadzać na tę emocję (w ogóle w aktorstwie też nie o to chodzi). Bo jak tak się będzie cisnąć, żeby się ta emocja pojawiła, to się nie pojawi. I się zesrosz - jak mówi mój nauczyciel. Daj sobie czas, a pojawi się. Nagle poczujesz, że ona cię wypełnia. Zdarzenie, które chciałeś przywołać, jest! Partnerka sceniczna, na którą patrzysz, nie jest twoją koleżanką z roku, ale Magdą, z którą zerwałeś 3 lata temu. Życie ci przelatuje przed oczami, a tysiące myśli plącze się w głowie.
BARDZO WAŻNE jest, aby z tego umieć "wyjść", żeby nagle ktoś cię nie znalazł w domu, a ty wyjesz od 4 godzin i nie umiesz się uspokoić, bo tak rozdrapałeś silne przeżycie. Dobrze jest się po wszystkim uspokoić, dać sobie czas, pomyśleć sobie, że przecież to już było, stało się i tyle. Postarać się opanować, wykonać spokojne oddechy, postarać się pomyśleć o czymś przyjemniejszym albo też pozbyć się tych emocji poprzez zmęczenie fizyczne. Parę przysiadów, pompki czy coś takiego. Po prostu trochę już odbiec myślami od tego zdarzenia, żeby nasza głowa była czysta. Tekstem pisanym nie umiem tego oddać, ale czasem człowiek (wiem po sobie) dochodzi do siebie po takim "wkręcaniu" prywatnych wydarzeń, paręnaście-paredzięsiąt minut. Ja się czułem, jakbym coś zgubił i wypruł się cały z duszy, z energii, ze wszystkiego. Dlatego aktorzy korzystają z innych technik, żeby nie ryć sobie głowy zdarzeniami z przeszłości i do nich wracać. Takie dochodzenie do emocji poprzez prywatne przeżycia jest, tak jak pisałem, dobre na początek nauki aktorstwa. Potem się raczej z tego nie korzysta, żeby nie rozdrapywać starych ran i się niepotrzebnie żyłować. W naszym żargonie jest też powiedzenie "nie leć prywatą". Czyli nie bądź "sobą", nie bądź prywatny na scenie, tylko buduj postać...

Muzyka/obraz/film/zapach/cytaty/kolory i wiele innych

Znalezione obrazy dla zapytania music

Będzie to trochę powtórzeniem tego, co napisałem wcześniej. Tylko że zamiast szukania muzyki czy filmu z jakiegoś osobistego wydarzenia wcześniej, spróbowanie znalezienia samemu tego, co nas porusza. Zadaj sobie pytanie - jaką może mieć piosenkę moja postać? Z jaką melodią ona idzie przez życie? Kiedy tworzę postać, to uwielbiam znaleźć sobie dla niej jakiś utwór, który działa też na mnie oczywiście. Jakiś czas temu oglądałem Interstellar. Matko, jaki to był świetny film! Ta relacja ojca z córką mnie rozpierdzieliła. Płakałem po nim ładnych paręnaście minut. Film nie był związany z moimi przeżyciami, po prostu tak na mnie zadziałał. Jak teraz puszczam sobie w głowie muzykę i obrazy z tego filmu (oczywiście trochę to trwa), to wchodzę w ten stan, który mi towarzyszył przy oglądaniu. Spróbowałem to również na scenie i też działało to na mnie. Mówiąc, że sprawdziłem to na scenie, mam na myśli to, że przed rozpoczęciem mojej sceny byłem bardzo skupiony na tym, by przypomnieć sobie muzykę i kadry z tego filmu. To był mój monolog wewnętrzny na ten moment. Puściłem sobie muzę w uszach. Oczywiście miałem też kontakt i dialog z partnerką, a nie, że ja tylko myślę o filmie i mam wszystko w dupie. Wtedy by scena nie wyszła w ogóle. Moim zdaniem warto sięgać do takich rzeczy, które na nas tak działają. Czy to będzie obraz, czy tekst piosenki, jak działa, to super. A utwór, który na mnie tak zadziałał to Interstellar Main Theme.

Byłem również świadkiem ciekawej rzeczy, kiedy koleżanka z grupy miała problem, by osiągnąć jakąś emocję na scenie. Już nie pamiętam jakiej, ale mniejsza z tym. Usłyszała od pedagoga: zagraj to na niebiesko. I zadziałało. Na każdego coś innego. MAGIA.

Ruch

Znalezione obrazy dla zapytania move girl

Poprzez wielokrotne (trwające kilkanaście minut) powtarzanie w kółko jakiejś fizycznej czynności. Opiszę to na swoim przykładzie. Na zajęciach z podstaw gry aktorskiej siedziałem na krześle na widowni, po czym wstawałem, biegłem do ściany oddalonej o parę metrów i uderzałem w nią w czterech miejscach otwartą dłonią. Wracałem na krzesło i tak w kółko. Po jakimś czasie (nie wiem, 10 minut) wyobraźnia zadziałała i poczułem, że jestem powstańcem warszawskim, który za wszelką cenę musi poinformować o powstaniu, przyklejając tyle ulotek na ścianie, ile się da. Nagle strach, zdenerwowanie, stres, nadzieja, skupienie pojawiły się same przy wykonywaniu tego ćwiczenia. W moment powstała mi historia w głowie i sam sobie wytłumaczyłem, dlaczego muszę napier*** w ścianę jak głupi.
Inny przykład. Żeby poczuć ogromną furię, napinałem co jakiś czas bardzo mocno mięśnie nóg i zaciskałem pięści. Po paru minutach poczułem, że w całym ciele krąży gniew i jestem w stanie zabić spojrzeniem.
Również zmęczenie działa bardzo dobrze, by odblokować się emocjonalnie i przestać "myśleć". Pisząc "przestać myśleć" chodzi mi o sytuację, w której masz jakieś wyobrażenie emocji i grasz tylko właśnie to, zamiast ją przyjąć do siebie i pozwolić jej się pojawić. Bardzo dobrze to działa na niektórych ludzi. Po prostu dobrze jest się zmęczyć przed graniem sceny. Pobiegać, zrobić przysiady, pompki, brzuchy itd. Wtedy przestajesz myśleć JAK chcesz to zagrać i zrobić, a skupiasz się na tym CO chcesz przekazać. I cyk, i jest! I pojawia się to samo. Korzystam z tej techniki w połączeniu z innymi. Lubię mieszać. :D Mnóstwo ciekawych rzeczy się wtedy pojawia, bo ciało już jest rozgrzane, nie jest sztywne i przekazujesz całym sobą tekst, emocję, myśli, intencję. Ruch działa również w spektaklach, kiedy już grasz któryś raz spektakl. Załóżmy, że była tylko jedna próba wznowieniowa, a grałeś ostatnio tę sztukę parę miesięcy temu i trochę zapomniałeś jak to było. Gdzie kto stał, co tam się działo dokładnie, łooo panie itd. Bardzo możliwe, że podczas grania wszystkie emocje, stany ci się przypomną, bo twoje ciało i mięśnie zapamiętały, w którym momencie byłeś na scenie, jakie gesty robiłeś podczas tych emocji i to się samo pojawi. Jak mapa. Pamięć ruchowo-mięśniowa.

Wyobraźnia

Znalezione obrazy dla zapytania imagine

Tutaj to już można włożyć wszystko. Z każdym oddechem jesteś coraz bardziej wyluzowany i się śmiejesz. Jesteś zielonym trójkątem, któremu jest na przemian ciepło/zimno. Źle się czujesz w twoim ciele. To są oczywiście tylko przykłady. W tej metodzie poniekąd wraca się do Stanisławskiego. Co by było, gdyby... Jak moja postać zareaguje, gdy dowie się, że jest zdradzana, ale sam też zdradza? Jak wyobrażam sobie taką sytuację, to przed oczami mam wstyd, gniew, zażenowanie samym sobą, głupotę, zazdrość, obojętność, przegraną. Im dłużej się skupiam na tych rzeczach i zderzam się z tą konkretną sytuacją, tym szybciej doświadczam tych emocji i stanów. I nie chodzi mi tutaj o przypominanie sobie własnych bolesnych przeżyć, ale o próbę postawienia się w sytuacji takiego człowieka, którego zaraz mam wypełnić sobą. Co on mógłby czuć. Przy okazji wspomnę, że uczą mnie, by wystrzegać się ogłupiania swojej postaci (patrz: nie graj dresa dresem). Moim zadaniem jest obronić ją jako człowieka. Oczywiście im głębiej znam swoją postać, którą gram, tym mam już mniej możliwych ścieżek do wyboru, jeśli chodzi o reakcję. Reżyser też stara się swoimi wskazówkami naprowadzić na drogę i kierunek, który wspólnie chcemy uzyskać. Do tej metody mogę dołączyć również myślenie kolorami. Zagraj to na czerwono z domieszką brudnej żółci. I aktor już wie o co chodzi. Z tej metody właściwie cały czas korzysta aktor, bo ona jest obecna we wszystkich poprzednich. Bardzo mocno z niej korzystałem, gdy grałem pijaka w Małym Księciu. Wziąłem ze sobą do teatru pustą butelkę po piwie i na próbach, jak i potem na występach, wypijałem parę butelek wody, wyobrażając sobie, że to jest piwo. I w ten sposób wypiłem nie wiem kiedy 6 piw. Byłem w stanie upojenia, bo głęboko się w to wkręciłem.

Inny przykład. Bardzo trudna scena z "Peera Gynta" H. Ibsena. Scena rozstania Solvejg i Peera. Robiliśmy to na studiach i mieliśmy taką koncepcję, że Peer oszalał i znalazł się w wariatkowie, w którym broni się przed trollami, gdy nagle odwiedza go Solvejg. Już znamy temat sceny, każdy ma swoją intencję, ale te trolle nam nie pasowały i czym one mogą być. No i trochę nie ma dialogu między nami. No coś było nie tak. Gdzieś podskórnie chciałem, żeby ta scena była taka rozpaczliwa, wzruszająca, żebym mógł się tam rozwalić emocjonalnie, coś przekroczyć w sobie, ale ciągle coś nie szło... Owszem. Nasadzałem się na konkretną emocję. Może dlatego nie przyszła? Who knows? W końcu pedagog powiedział, żebym wyobraził sobie, że widzę się po raz ostatni z Solvejg i już jej nigdy więcej nie zobaczę. Właściwie to już nikogo nie zobaczę, bo jestem w więzieniu i spieprzyłem całe życie. Kazał nam wziąć telefony komórkowe, zadzwonić do siebie i w ten sposób spróbować. Ja pieprzę. Niesamowite przeżycie. Zacząłem płakać, wyć, ciało mi nagle wszystko podpowiedziało co robić. Myśli latały jak szalone, kontakt z partnerką świetny, słuchamy się, jest dialog. Dotarło do mnie, że trolle dla Peera są problemami, od których on próbuje uciec, a nie ma chęci i siły, by się z nimi mierzyć. I to jest jego więzienie. A gadaliśmy po prostu przez komórki, bez kontaktu wzrokowego, siedząc obok siebie. Taka scena filmowa trochę wyszła z tego. W każdym razie ludzie płakali, jak to oglądali.

Impuls, bodźce jak w życiu

Znalezione obrazy dla zapytania impulse

Dosyć skomplikowane, ale postaram się wytłumaczyć najlepiej jak potrafię.
Często zdarza się, że ludzie podczas opowiadanej przez siebie historii odgrywają innych ludzi, zmieniają ton głosu, rytm, nagle zaczynają coś nucić, śpiewać, w zależności od rozmowy może mieć to charakter przebłyskowy. Wiecie, o co chodzi. Coś w stylu "no i stary mówię do niej... ty kuźwa patrz, jakie auto... (z przejeżdżającego auta leci muza) aaa, to jest ten kawałek, nie mogłem sobie przypomnieć, dobra więc, tak leci, okeej, okej, he,he, he... no i mówię jej, że kurde wiesz, nie ma opcji, żebym się zamienił godzinami, bo idę na rano, nie". Podczas tego monologu gość złapał różne impulsy/bodźce i na nie zareagował. To trochę jak wybuch bomby, gdy idziecie przez miasto. Jesteś pogrążony w swoich myślach i odruchowo na to reagujesz, również emocjonalnie. W tej technice reagowałem na wiele rzeczy, grając na scenie. Moja percepcja działała na 9999%, bo gdyby działała na 10000, to bym już "wzion i wybuch". Bardzo topornie nam szła nauka i poznawanie tej techniki. Wykładowcy chodziło o to, żebyśmy działali jak karabiny i w ogromnym tempie, jednocześnie zachowując precyzję słowa jak w szwajcarskim zegarku i przy tym wszystkim mieliśmy osiągnąć prawdziwe emocje. To była bardzo wartościowa praca, zajebiste doświadczenie, ale też baaaardzo trudna. Aha! Ale też napiszę, przy jakiej konkretnej sztuce uczyłem się tej metody. Jest to dramat "Przy drzwiach zamkniętych" J. Sartre'a na 4 osoby. Dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Historia dzieje się w salonie Biedermaier, do którego trafia Garcin wraz ze Stellą oraz Inez. Jednak okazuje się, że ów salon jest pomieszczeniem, z którego nie można wyjść. Będą tam wieczność. Jedyną osobą, która może bez przeszkód poruszać się w tym przybytku jest kelner, który jest swego rodzaju łącznikiem w tym piekle. Tak, cała grupa trafiła do piekła (no shit, Sherlock xD). Grałem postać, która żyje wieczność w piekle. No i jak się do tego zabrać? Akurat tekst był bardzo pomocny, ponieważ każdy z bohaterów wspominał nagle jakieś przeżycie na Ziemi i jak gdyby nigdy nic wracał z powrotem do rozmowy. Tyle tylko, że jak szybko przyszły te chwile, tak szybko odchodzą. Musiałem być cały czas w gotowości, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Na początku było strasznie trudno wejść w ogromny strach i powiedzieć na tej emocji dwa zdania, by 3 sekundy później być ogromnie szczęśliwym, by następnie mieć zabój w oczach. Każdy z nas wyciągał na wierzch daną emocję jak z szuflady. Nauczyłem się dosłownie w sekundę wejść na maxa w konkretny stan. Zrozumiałem też, że emocja jest właśnie wypadkową innych, o czym wspominałem już wcześniej. Pedagog cały czas nam przypominał, że aktor musi być w kondycji. Nieważne co się dzieje, wchodzisz - grasz, bo akurat jest pięć minut na dubel i nie ma, że jesteś niegotowy albo że musisz się skupić i powkręcać. Masz być w kondycji i już.
W trakcie kolejnych prób szło mi to coraz lepiej i łatwiej. Miałem też z tego ogromną radość. Musiałem odpalić wrotki i tyle. Taki wewnętrzny motor cały czas odpalony. Impulsy jak dla mnie są zbiorem wszystkich poprzednich metod.
Mam nadzieję, że dosyć jasno to przedstawiłem. Z tymi impulsami to jest tak jak z ciotkami czy babciami. Gadają, gadają, a nagle nie wiadomo kiedy przeszły przez 3 albo 4 stany emocjonalne podczas jednej wypowiedzi. Albo jak jest taka maszyna, w której co chwilę wyskakuje z dziupli głowa, jakiś potworek, a twoim zadaniem jest go zbić pałką. Dosłownie co sekundę zmiana. Impulsy, impulsy.

#3. Tworzenie postaci

Znalezione obrazy dla zapytania role actor

Jak to się dzieje, że ten sam aktor gra kilka postaci i w każdej jest inny (wiem, że BARDZO często niestety jest taki sam).
Wszystkie techniki przedstawione wcześniej mają ogromny wpływ na budowanie roli. Bez nich aktor by tego nie osiągnął. Dobra, żeby już się nie wymądrzać, opiszę na swoim przykładzie, jak się do tego zabieram.

Przede wszystkim piszę sobie monolog wewnętrzny pod tekst postaci. W ten sposób porządkuję sobie myśli, temat, intencje, motyw itd. To się zawsze może oczywiście zmienić, bo reżyser może mieć inny pomysł jak poprowadzić scenę. Następnie staram się wyczytać z tekstu, jakie relacje ma moja postać z innymi. Jeśli nie ma ich jasno opisanych, to sobie je wymyślam, ale tak, żeby już były dosyć realne z tym, co zapisałem wcześniej. Zwracam też uwagę na świat i czas, w jakim się to dzieje. Czy to jest postać bardziej współczesna, czy raczej osadzona w średniowieczu. Często też piszę sobie CV postaci. Kiedy się urodziła, gdzie, rodzice, miejsce zamieszkania, praca, związki, rodzina itd. Piszę te rzeczy w formie pierwszoosobowej, żeby bardziej się zbliżyć do postaci. Chcę, żeby w tym momencie piórem operował Makbet, a nie Olek. Lubię też zapisywać jakieś wymyślone przeze mnie ważne chwile w jej życiu. Tak jak pisałem wcześniej, znajduję sobie muzykę postaci. Kolor czasami też, ale bardzo rzadko. Jakoś nie działa to na mnie. I bardzo fajna rzecz - pytania do postaci!!!

1. Czego się najbardziej boi?
2. Co jest jego/jej szczęściem?
3. O czym marzy?
4. Co jest dla niego najważniejsze?

I tym podobne. Tego typu pytania sprawiają, że jeszcze bardziej zaczynam drążyć, dowiadywać się ile tylko się da o mojej postaci. Następnie bawię się w szukanie fizyczności postaci. Czy stawia stopę od palców czy najpierw od pięty. Czy przy staniu zawsze schodzi na to samo biodro. Jak się wstydzi, to jak układa palce u rąk. Szukam wyrazu twarzy itd. Reakcje też są nie bez znaczenia. Nie wymyślam ich i nie wyobrażam sobie, jak mam zareagować, tylko podczas prób same przychodzą. Np. koleżanka podczas grania sceny, w której dowiaduje się o śmierci bliskiej osoby, zaczęła się histerycznie śmiać i uderzać ręką o ścianę. Tak jej ciało podpowiedziało. Bardzo dobrą opcją też jest spróbować pobyć postacią przez ileś godzin. Bardzo fajne doświadczenie. Kiedyś zrobiłem sobie to ćwiczenie sam dla siebie. Szedłem tak sobie przez miasto, trochę kulejąc i z doczepionym wąsem i czułem na sobie spojrzenia innych ludzi. Oni prawdopodobnie nie wiedzą, że teraz coś próbuję, tylko spotykają się ze mną po raz pierwszy i takiego mnie zapamiętają. Jakiś dziwak z doklejonym wąsem, he! Nieźle można ludzi oszukać. Jak najbardziej zmieniam też czasem trochę głos oraz sposób intonowania i wypowiadania się postaci. W końcu każdy człowiek na świecie ma swój unikalny sposób mówienia.
Próbowałem stworzyć zarówno postać najpierw od psychologii, a dopiero potem przez fizyczność i na odwrót. Obie drogi są dobre. Czasem reżyser też narzuca drogę, by mieć jakiś uzysk z tego. Też oczywiście postać budują nam partnerzy. Jeśli aktor ma do zagrania groźnego bossa mafii, to albo on sam będzie grał, mówiąc trywialnie, przerażająco, albo inni aktorzy będą grać strach i respekt przed nim. W ten sposób budują mu postać. Muszę też wspomnieć o ciekawym ćwiczeniu dotyczącym budowaniu postaci. Kiedyś moja pani pedagog powiedziała nam, byśmy narysowali swoją postać i podkreślili w rysunku, czego w niej nienawidzimy. Narysowałem wychudzonego chłopaka z ogromnymi, żylastymi rękami. Po tym ćwiczeniu zauważyłem, że w trakcie grania sceny staram się ukryć moje dłonie albo raczej - dłonie mojej postaci. MAGIA.

#4. Teatr a film

Podobny obraz

Dla mnie ta różnica jest niewielka. I tu, i tu staram się być prawdziwym, przekonującym. W filmie jest bardzo ważna powtarzalność i umiejętność kierowania swoim wzrokiem. Wiecie, jak to jest. Sceny zazwyczaj są nagrywane w planie ogólnym, następnie są przebitki na poszczególnych aktorów, jakieś detale i tyle. Oczywiście piszę ogólnie. Jest taka zasada, że to co zagrałeś w planie ogólnym, to samo powtarzasz na zbliżeniu, jednocześnie trochę zdejmując dynamiki w emocji i poruszaniu się. No bo inaczej wyskoczysz poza kadr i po co nam to. Z kolei na ogromnym zbliżeniu czy detalu ruch oka o centymetr jest już gigantyczny. Miałem taką scenę, w której patrzyłem w planie ogólnym na lewą stronę jakieś 2 metry od osi kamery, a na zbliżeniu musiałem już patrzeć jedynie 20 centymetrów od niej. To są niuanse, których również cały czas się uczę. I powtarzalność. Kiedy już coś zagrałem tak, że reżyser nie miał uwag, to już muszę grać to podobnie, powtarzalnie, bo inaczej to się nie zmontuje potem. Na szczęście na planie zawsze są ujęcia próbne, w których już oczywiście sprawdza się oświetlenie, miejsca początkowe i końcowe aktorów i statystów. Jak wszystko hula, to już jest normalne ujęcie i.... jeszcze wiele ujęć. Ile jest tych ujęć? Wszystko zależy od rozmachu produkcji, złożoności danej sceny i mnóstwa innych czynników. Kiedy byłem na planie filmu wojennego, to prób było z 10, a potem dwadzieścia parę dubli, jak nie więcej. Aż wyszło tak, jak powinno. Często też się słyszy o tym, by nie grać teatralnie przed kamerą. Podejrzewam, że chodzi o używanie dużego gestu, szerokiego słowa i tym podobne. Przynajmniej ja tak to rozumiem. Ale to i tak zależy od tego, co chce reżyser uzyskać. Bardzo szeroki i teatralny moim zdaniem jest film "Wojna polska-ruska". Jednak wykrzywione twarze i szerokie ruchy pracowały na poetykę tego filmu.

A jak to wygląda w teatrze? Na początku próby stolikowe czy jak kto woli czytane, na które przychodzą aktorzy wpisani do obsady i czytają sztukę z reżyserem. Na takich spotkaniach reżyser opowiada o swojej wizji sztuki, podsuwa różne inspiracje itp. Następnie aktorzy zostają przydzieleni do swoich ról, ponieważ nie zawsze tak jest, że będą grać postaci wpisane w okólniku obsadowym. To jest ruchome. A potem to już nauka tekstu i marsz na scenę próbować! Reżyser wraz z choreografem i aktorami pracują nad poszczególnymi scenami. Aktorzy wchodzą na scenę i - krótko mówiąc - próbują. Sprawdzają jedną opcję rozegrania sceny, potem kolejną, kolejną, kolejną... aż reżyser uzyska to, czego chciał. Zdarza się, że cały zespół ma problem z dobraniem się do danej sceny i nikt nie ma pojęcia, co tam może się kryć. Już każdy rozczytał te scenę, zostały sprawdzone różne warianty, a nadal nic. No kurde, nie da się. I dopiero 5 dni przed premierą objawienie. Mamy to. A jak premiera, to wiadomo, bankiecik, radość (albo i nie) z włożonej pracy w spektakl i nazajutrz kolejny raz postaci spotkają się po raz pierwszy w innym świecie. Zazwyczaj jak już spektakl powstał, to gra się go tak samo. Znaczy się nie tak samo, tylko oczywiście podobnie. Każdy spektakl jest inny. Widownia dzisiejszego wieczoru jest jakaś niemrawa i spektakl energetycznie leci na łeb na szyję. A następnego reaguje żywo i przeżywa historię jak nigdy. Z pewnością trudność niesie granie spektaklu tak, jakby się to robiło po raz pierwszy. W ogóle w graniu filmowym czy serialowym oczywiście też tak trzeba grać. Wszystko dzieje się pierwszy raz. Nawet przy 40 dublu czy 200 spektaklu. A, no i jeszcze tzw. zielone spektakle w teatrze. Kiedy aktorzy robią sobie nawzajem różne podśmiechujki i podpierdolki, ale tak, by widz tego nie zauważył. Zabawa pełną gębą. Polecam.

OK. A jak wygląda praca przy filmie czy w serialu? Było już sporo artykułów na ten temat, więc nie będę się zbytnio rozpisywać. Mam za sobą udział w paru serialach, paru filmach, teledysku, reklamach oraz etiudach filmowych. W sumie to wyglądało wszystko bardzo podobnie. Jeśli chodzi o seriale i film, to zdarzyło mi się zarówno wygrać castingi, jak i od razu zadzwoniono do mnie z agencji, że spodobałem się reżyserowi i pytał, czy mogę wziąć udział w zdjęciach. Kiedy dostaję informacje o castingach, to zazwyczaj otrzymuję również tekst na maila, który trzeba przygotować. Najczęściej jednak dostajesz tekst dopiero na castingu i masz paręnaście minut na przygotowanie. No ale OK, masz tego maila, jesteś wykuty na blachę z tekstem i wreszcie przychodzisz na ten casting na daną godzinę, ale i tak czekasz kolejne dwie, zanim wejdziesz. Nie zawsze tak jest, ale bardzo często. Ten zawód uczy cierpliwości. Zdarzyło mi się również nagrać parę selftapów, które potem wysyłałem do reżyserów i w ten sposób też dostałem rolę w filmie czy w serialu. Nie wszyscy wiedzą, czym jest selftape. Jest to nagranie, na którym przede wszystkim ma być widać i słychać ciebie, jak mówisz przygotowany tekst. Jak jest to dialog, to bierzesz kolegę czy koleżankę i podrzucają z offu. Dobra, czyli casting mamy za sobą. Zostałem wybrany i otrzymałem info, że wtedy a wtedy jest nagranie w tym i tym miejscu. No to pakujemy manatki i lecimy. Na planie powinna przejąć cię osoba odpowiedzialna za aktorów, wskaże ci garderobę czy inne miejsce, gdzie można odpocząć, przebrać się itd. Ktoś cię później weźmie i na plan wprowadzi, oczywiście. I tak jak pisałem wcześniej, jest próba do ujęcia, przegadanie tekstu z partnerem czy reżyserem. Reżyser na bieżąco tłumaczy, jak wygląda scena, o co chodzi, o jakie stany, emocje mu chodzi, jak będziemy kadrowani, gdzie mamy granice kadru itp. Parę dubli, zmiana w ustawieniu kamery i jeszcze raz. Ilekroć byłem na planach zdjęciowych to zawsze wspominam je bardzo miło. Luźna atmosfera, pozytywnie zakręceni ludzie, ale kiedy cisza na planie, to cisza. Dyscyplina musi być. Jak najbardziej aktor/ka mogą też improwizować w scenie i przekonać reżysera do swojego wariantu opowiedzenia danej sceny. Albo wyjdzie, albo nie. Gramy do jednej bramki. Taki kontakt jest o tyle dobry, że też jesteśmy twórcami, a nie tylko odtwórcami. Przynajmniej tak myślę o tym zawodzie. Nie chodzi o to, żeby przyjść na plan, powiedzieć parę kwestii i tylko chodzić i siadać tak, jak ci powiedzą. Wnieś coś swojego. Swoją wrażliwość, swoje piękno i dobroć. To czy ktoś to kupi czy nie to jego sprawa. Ale sam ze sobą jesteś uczciwy, że proponujesz coś swojego z całą swoją nieśmiałością, a jednocześnie bezczelnością próbowania. Dajesz sobie wolność na próbowanie i powiedzenie: taki jestem, to potrafię, tego nie, ale nie boję się wyzwań. Tak samo również w teatrze. Zdarzało mi się jak najbardziej, że improwizowałem coś, czego nie było w planach, a reżyser zobaczywszy to stwierdził, że zostawiamy, bo dobre! W teledysku sprawa wyglądała totalnie inaczej. Operator i jednocześnie reżyser podążał za mną i za tym, co ja robiłem. W pewnych scenach musiałem zagrać podobnie, ale w większości miałem totalną swobodę. Nawet przy nagrywaniu tej samej sceny! Ponieważ zmontował to sobie tak jak chciał. To była bardzo fajna praca przy tym projekcie. Kręciliśmy i w plenerze, i we wnętrzach, więc była też grupa gapiów. Sporo też improwizowałem jeśli chodzi o tekst, bo niektóre sceny tego wymagały. Było to dla mnie duże wyzwanie, bo nigdy nie byłem w tym dobry, ale wyszło całkiem zacnie. Oczywiście w teledysku nie wiadomo co mówię, bo leci muza i tekst artysty, ale dla mnie było to o tyle ważne, żeby to było odegrane prawdziwie. Trochę się rozpisałem, a to przecież jeszcze nie koniec.

Znalezione obrazy dla zapytania money

Jak wyglądają zarobki? Skoro już jesteśmy przy filmach i teatrze, to nie można o tym nie wspomnieć. Wszystkie te kwoty się wahają oczywiście. W teatrze za przygotowanie roli i za próby masz łączną kwotę między 1000 zł a 2500 zł. Jasne, że ta kwota może być większa. Również nie zawsze dostajesz pieniądze za przygotowanie roli, jeśli jest to mała rola. Ale za próby nadal dostajesz. I na odwrót. Możesz dostać za rolę, a nie dostać za próby. Próby zazwyczaj trwają 2-3 miesiące. Potem, jak już spektakl jest na afiszu, dostajesz między 50 zł a 400 zł za każde przedstawienie. Znowu - wszystko zależy. Osoby, które gościnnie występują w danym spektaklu mogą mieć nawet 800 zł za spektakl. Do tego dochodzi stała gaża, która się waha od 2000 zł do nawet 6000 zł. To już zależy od nazwiska. Ale nawet aktorzy, którzy są w teatrze po 20 lat i więcej, zarabiają zawrotne 2000 zł samej podstawy plus od zagranych spektakli.
W filmie i serialu za dzień zdjęciowy możesz dostać (pomijam statystów, bo takie artykuły już były) od 300 zł do 10 000 zł za dzień. Podobnie sprawa wygląda, jeśli chodzi o teledysk. Jednak górna granica jest zapewne mniejsza. Czasem na planie byłem 3 godziny i wpadły trzy stówy, a czasem byłem po 10 godzin i wpadło 400 zł. Tak to wygląda.

#5. Casting


Jeśli chcesz się załapać do serialu, filmu czy reklamy, dobrym pomysłem będzie zapisanie się do agencji. Osoby, które mają mniejsze doświadczenie aktorskie mają raczej nikłe szanse, by dostać się do agencji, w której jest góra 80 osób w bazie. Bardziej prawdopodobne, że przyjmą cię do tzw. masówki, gdzie osób w bazie może być nawet i tysiąc. Ja na szczęście jestem w agencji, która jest z górnej półki i dzięki temu otrzymuję informacje o castingach do filmów czy seriali, czego nie otrzymasz w agencji masowej. Agenci wysyłając brief o castingu dbają o to, by warunki stawiane przez producentów były dostosowane do ciebie. Jeśli masz dwadzieścia parę lat i jesteś wysportowany, to bez sensu, żebyś szedł na casting, gdzie szukają osób z odstającymi uszami i które mają nadwagę. Stracisz swój czas i reżysera obsady. Bardzo mnie też zirytował wpis o agencji, która szukała dziewczynki do reklamy Milki. Ludzie się burzą i podnoszą larum, bo akurat nie potrzebują otyłych i rudych dziewczynek. Serio? Dostaję mnóstwo maili, w których jest czarno na białym: szukamy osób, które świetnie grają w piłkę nożną, są wysportowane, zadbane i przystojne. I już wiem, że nie jest to casting dla mnie, bo nie spełniam warunków (przynajmniej z tą piłką). Ale nie robię z tego powodu burdy. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego ludzie mają z tym taki problem. Tak to wygląda.
Casting wielu osobom, a także aktorom, kojarzy się ze stresem. A to zupełnie niepotrzebnie. Przychodzisz się pokazać, zaprezentować, pokazać co umiesz, kim jesteś itd. Zaoszczędzisz czas castingerom i sobie, jak na castingu zadasz najprostsze pytania typu: jak to gramy? czy mogę otrzymać trochę więcej informacji o granej przeze mnie postaci? Takimi pytaniami sprawisz, że reżyser obsady zobaczy w tobie partnera do rozmowy, a jemu też zależy na tym, by z setek kandydatów wybrać te 20 osób, które przejdą dalej, aż w końcu otrzyma tę upragnioną osobę. To też jest jego praca. Oczywiście, są castingi, gdzie tylko wchodzisz, wychodzisz. Poświęcono tobie jedynie 5 czy 10 minut i tyle. Zadbaj o kontakt, pokaż, że też jesteś profesjonalny i wiesz z czym przyszedłeś i o czym mówisz. Kiedy masz wytyczne jak się ubrać na casting, to postaraj tak się zorganizować, by te ubrania mieć. Jeśli naprawdę nie możesz być na castingu, a wiesz, że to jest rola dla ciebie, uruchom kontakty, dzwoń i zapytaj, czy możesz podejść w innym terminie lub w innych godzinach. Komunikacja. Kiedy miałem swoje pierwsze castingi, byłem bardzo spięty. Przecież to jest moja przyszłość! Muszę zdobyć tę rolę, kutwa! Niestety kamera wszystko wyłapuje i ten stres wyjdzie z oczu prędzej niż myślisz. Ja staram się zawsze jakoś odnaleźć w tej przestrzeni castingowej. Zobaczyć gdzie jest światło, dopytać jak mnie będą kadrować, czy kamera będzie podążała za mną itd. Tymi pytaniami raz, że wychodzę na człowieka, który wie z czym przyszedł, a dwa, że stres gdzieś się ulatnia. Powoli akceptuję tych ludzi, a oni mnie i już jest luźniejsza atmosfera. Nawet można pogadać czy pożartować. Wszystko z wyczuciem. Zazwyczaj na castingach zaczyna się od nagrania wizytówki. Zawsze możesz dopytać, co reżyser chce wiedzieć o tobie, ewentualnie możesz już powiedzieć wcześniej przygotowaną wizytówkę. Następnie jest kręcona scena. Jeśli czegoś nie wiesz - dopytaj, a wszelkie uwagi, które otrzymasz od castingerów staraj się realizować, ponieważ oni mają większą wiedzę o danej postaci, której szukają. I lepiej jest ich posłuchać i być elastycznym. Zaznaczę, że jeśli masz tekst odpowiednio wcześniej przed castingiem, to postaraj się przygotować swoją interpretację. Rozczytaj scenę, sprawdź, co się w niej kryje. To, że w tekście jest napisane, że gość podrywa kobitkę, to wcale nie znaczy, że chce ją tylko poderwać, spędzić szczęśliwe życie itp. Może ją później zabić. A np. o tym jest film. Elastyczność ważna sprawa! A jeśli już coś poszło nie tak, po prostu przeproś za błąd i tyle.

Dlaczego oglądamy wiecznie te same twarze?! A jeśli już są nowe, to czemu są wałkowane potem przez cały czas?! I dlaczego nie słychać co mówią?! @*%^$%!

Znalezione obrazy dla zapytania johnny depp roles

Poniekąd sami jesteśmy sobie temu winni. Muszę trochę uogólnić, ale tak niestety jest. Bardzo mało osób pójdzie na film czy włączy serial z jakimiś nieznanymi twarzami. Eeee, nie wiem, kto to jest, to cholera wie, czy to je dobre czy nie. Nie znam ich. Pewnie jakieś gówno. O! Tu je tyn dobry, znany aktor, to na pewno będzie super. Halyna, idymy! Producenci mają ogromny wpływ na dobór aktorów i aktorek do filmu czy serialu. Oni chcą odnieść sukces, chcą zarobić. Nie mogą sobie pozwolić na straty finansowe wynikające z tego, że ludzie nie pójdą do kin tylko dlatego, że nie ma znanej twarzy na plakacie. A często ta znana twarz pojawia się tylko w paru scenach! Jasne, że są nowe odkrycia, objawienie roku, genialna rola itd. Co roku to jest. Tylko że potem ci aktorzy i aktorki pojawiają się w coraz to kolejnych produkcjach, bo są na topie. I aż do zrzygania. Broń Boże nie mówię, że kiepsko grają czy coś. Są często świetni. Tylko ileż można? Otrzymujemy to samo, bo tego samego oczekujemy. Podobała nam się dana aktorka w jednym filmie, to może nam przypadnie do gustu w drugim i szóstym? Umówmy się. Nazwisko przyciąga. Trochę jak z koncertami. Mało osób przyjdzie na koncert, na którym gwiazdą wieczoru jest "Made my EX" i jakieś nieznane supporty. Prędzej pójdą na Podsiadło, Metallicę i tym podobne (nie uwłaczając oczywiście wymienionym wyżej artystom). Znajoma opowiadała mi o takiej sytuacji, w której przeprowadzała casting do filmu i była na nim świetna aktorka, no po prostu cudo. Reżyser jest nią zachwycony! Z miejsca bierze kamerę, ustawia oświetlenie i może kręcić! Ale halo, halo, mówi reżyser obsady. Jeśli weźmiemy tę panią do tej roli, to nie będzie nam pasować do naszego głównego aktora. Nikt nie uwierzy, że taka piękna kobieta może być z takim facetem o przeciętnej urodzie. Ach, no tak, rzeczywiście - westchnął reżyser. I to jest autentyk. Jeśli produkcja ma już głównego aktora, to bardzo często dobiera pod niego resztę obsady. Nieważne, jak jesteś świetny w tym co robisz, i tak zderzasz się z rzeczywistością. Ale mimo wszystko trzeba i warto próbować! A dlaczego często nie można zrozumieć dialogów w polskim filmie?! Niestety reżyserzy uważają, że "naturalne" mówienie będzie prawdziwe. Spotkałem się z tym, że za wyraźnie mówiłem tekst. Reżyser chciał go zbrudzić. Bardzo ciężko jest to wypośrodkować, a potem wychodzą takie babole i ni *uja nic nie rozumiesz.

Dobra. To na razie tyle. Bardzo przepraszam za wszelkie błędy stylistyczne, powtórzenia i tym podobne. Niestety nie mam tak dobrego warsztatu pisarskiego. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że aktorstwa najlepiej uczyć się w praktyce. Kiedy jest obok ciebie osoba, która ci tę wiedzę przekaże, wtedy jest kompletnie inaczej niż czytanie suchego tekstu. Sporą część wiedzy nabyłem w trakcie próbowania na scenie pod okiem moich pedagogów, jak i pracy w teatrze czy w filmie. Dopiero potem zdałem sobie sprawę, że nieświadomie korzystam z technik aktorskich, które zostały opisane w książkach, lecz nie miałem okazji do nich wcześniej sięgnąć. Osoby bardziej obeznane w temacie mogą mi jak najbardziej zarzucić, że nie pisałem o efekcie V czy geście psychologicznym i wielu innych rzeczach. Wiem, czym są te techniki, jednakże moja wiedza nie jest wystarczająca, abym o nich się rozpisywał, mimo że również z nich korzystam w mniejszym bądź większym stopniu.

Pozdrawiam. I naprawdę mam szczerą nadzieję, że choć trochę zrozumieliście coś z tego artykułu. Dzięki!
79

Oglądany: 74504x | Komentarzy: 61 | Okejek: 137 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało