Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Medyczne opowieści doktora Cornugona II

39 950  
12   22  
Zobacz więcej!Poniższe historyjki być może tegorocznych maturzystów natchną do wyboru kierunku studiów, a nieco starszych pewnie nakłonią do refleksji, szczególnie przy zmianie koła w zimie... ;)

No to dzionek w pracowni badań izotopowych, rzekłbym, jak co dzień. Próby idą, co raz to który z pacjentów dostaje znacznik i kierowany na poczekalnię grzecznie czeka na swoją kolej do odczytu badania. Dawki izotopu otrzymywane przez pacjentów są bezpieczne dla nich (dorośli) ale ze względów bezpieczeństwa każdy pacjant jest "pouczany" na temat postępowania. Jest to taki krótki wierszyk który każdy z nas zna na pamięć dotyczący ewentualnych skutków ubocznych, postępowania itp.
Jeden z do znudzenia powtarzanych wersetów brzmi: "proszę też unikać kontaktu z małymi dziećmi i kobietami w ciąży" Znacznik izotopowy ma okres połowiczego rozpadu ok. 6 godzin, więc po 24 nie ma po nim praktycznie śladu.
Dziś na próbie pojawił się PACJENT znany pewnie części bojownictwa z gazet, jako bardzo przedsiębiorczy i bogaty były sportowiec. Obstawa badania duża, sama Pani Profesor nawet ze dwa razy zaglądnęła, więc zdenerwowanie sięga zenitu. No i właśnie moja droga koleżanka bezpośrednio po podaniu izotopu pouczyła pacjenta:

- "W dniu dzisiejszym proszę unikać kontaktu z małymi kobietkami i dziećmi w ciąży"

Zapadła chwila ciszy, VIP zaczerwienił się z lekka i potulnie wykrztusił:

- "Dobrze"


* * * * *

Ranek - oczywiście już o siódmej mały tłumik pacjentów przed przychodnią przykliniczną.
Jako pierwsza dostała się do mnie moja stała pacjentka, którą prowadzę od 2 lat. Miła i sympatyczna, z poczuciem humoru. Zaraz po badaniu fizykalnym (osłuchiwaniu serca) gdy już pisałem recepty dyskusja zeszła na biust.

P: - Bo ja zauważyłam doktorze że niektóre kobiety, zwłaszcza młodsze z dorodniejszym biustem są proszone o rozebranie się, a nam starszym często się mówi że możemy zostać w biustonoszu. Tak lubicie sobie pooglądać?

Ja: - Kwestia jest czysto medyczna. Jak biust jest obfity - to by osłuchać serce musimy często badać przez lub tuż pod piersią. Biustonosz by tu przeszkadzał. Natomiast starsze kobiety mają biust już często na tyle obwisły że już można słuchać nad piersią. Pani choć ma już te 40-kilka lat (uwielbiam przypominać kobietom ile to wiosen sobie liczą ) ma biust taki jak trzeba, więc ja tak jak trzeba proszę Panią o ściągnięcie biustonosza.

P: - (uśmiechając się kokieteryjnie) Oooo, ale mnie dziś komplement spotkał.

Pacjentka wzięła recepty, wyszła, ja uzupełniam kartoteki, wchodzi następny pacjent, ja pochylony nad stołem piszę mówiąc: Dzień dobry. Proszę usiąść już kończę.

W odpowiedzi słyszę ponury głos kolejnej stałej pacjentki:

- Rozumiem że JAK ZWYKLE mam nie zdejmować biustonoszu !! ??

Cholera, te drzwi miały być dźwiękoszczelne...

* * * * *

Rzecz się działa 14 lat temu, na pierwszym roku studiów medycznych. Pierwszy przedmiot - anatomia. Taki żeby z kopa sprawdzić wytrzymałość studentów na różne przyjemne strony medycyny. Zaczynało się więc od tego że zajęcia odbywały się w sali 3 metry na 4 metry, w której centrum, na stole leżały
zwłoki ludzkie. Studencka brać siadała wokół stołu, w kółeczku, i każdy miał kilka centymetrów stołu na rozłożenie zeszytu do notowania. Zapachy były w sali..... ujmujące, ale jak na pierwszych zajęciach nam uświadomiono (gdy zapytaliśmy czy można otworzyć okno) "Od smrodu jeszcze nikt nie umarł, a od chłodu wyginęła armia Napoleona pod Moskwą"

W rogu pomieszczenia stały dodatkowo metalowe szafki (przypominające nieco skrzynie przerośnięte), zawsze zamkniętę na kłódki. Kładliśmy na nich czasem ubrania, czasem plecaki, byle dalej od... centralnego stołu.

Któregoś mroźnego dnia, gdy wałkowane były z naszym asystentem jakieś organy ludzkiego ciała, wszedł jakby żywcem wzięty z jakiegoś horroru woźny. Woźny był osobistością szczególną, wyróżniał go potężny garb i gęba rodem z "Nocy Żywych Trupów" miał więc wśród braci studenckiej ksywę "Frankenstein" Woźny ignorując odbywające się zajęcia, bezceromonialnie zrzucił nasze rzeczy na podłogę (i tu zrozumcie - strach przed i na tych zajęciach był tak duży że nikt nawet nie mruknął na to) i zaczął otwierać kłódki. Asystent w tym momencie zamilkł, i wszycy skupili wzrok na skrzyni. Gdy wreszcie została otwarta, w nozdrza nasze uderzył silny zapach formaliny. Woźny zakasał rękaw, ubrał na rękę potężną gumową rękawicę i sięgnął do skrzyni (wanny ??). Chwilę coś tam gmerał, po czym z rozmachem wyciągnął za włosy głowę kobiety, w miarę jeszcze świerzą, nieco zsiniałą, amputowaną na wysokości barków.

Asystent widząc nasze zzieleniałe miny momentalnie się uśmiechnął i rzekł do woźnego:

- Aleś se laskę poderwał, w sam raz dla ciebie.

Wiem, ochyda. Ale po zajęciach, nieco histerycznie, ale jednak śmialiśmy się z tego...

* * * * *

Pełniąc w dniu wczorajszym posługę zwaną wizytą domową otrzymałem telefon z prośbą o przyjazd do "mamusi której bardzo duszno".

Przyjeżdżam pod wskazany adres (willa w okolicach Kryspinowa, tego znanego podkrakowskiego kąpieliska) i pierwsze co rzuca mi się w oczy to neon z napisem: Agencja Towarzyska. Co sobie pomyślałem to moje, ale luźną rzecz traktując zacząłem szybko myśleć od czego tu komu mogło się zrobić duszno. Biorę w każdym razie walizkę lekarską i podchodzę, dzwonię. Otwiera mi miło wyglądająca, pachnąca mieszaniną perfum i potu dziewoja w wieku zbliżającej się trzydziestki. Z bardzo szerokim, prezentującym ząbki, uśmiechem zaprasza mnie do środka, usiłując odebrać walizkę. Na moje: jestem lekarzem, wezwano mnie do Pani XX uśmiech gaśnie, ale szybko pojawia się druga, podobnie wyglądająca "córa rewolucji" potwierdzająca, że to ona dzwoniłam i że "mama czeka na górze" (Burdel mama)

Podążam więc na górę podziwiając po drodze wystrój wnętrz (pierwsza moja wizyta w bu... agencji towarzyskiej), jak można było się spodziewać dominują tonacje czerwono-kremowo-różowe. Czyli klasyka obowiązuje. Wchodzę do jednego z kilku pokojów na pięterku podążając za "córeczką",
babcia siedzi na łóżku (a jakże, z koronkowym baldachimem !!) i ledwo dycha.
Przystępuję więc nie wiele więcej pytając do obowiązków lekarskich, słysząc, że drzwi za mną się zamykają z cichutkim " ja przyjdę za chwilę tylko muszę szybko coś zrobić"

Okej. Badamy, osłuchujemy (ja i moje uszy), podajemy wziewny beta-mimetyk (takie szybko działające na duszność lekarstwo - by ulżyć oddechowi Babci) gdy drzwi się znów za mną otwierają. Nie odwracałem się, bo myślałem, że córeczka już zrobiła co tam miała zrobić. Po dwóch sekundach słyszę jednak, męski, z lekka przepity głos:

- "Facet, ku*wa, ja ci dołożę forsy byś mógł z normalną pofolgować"

Nie była to córka. Nie skorzystałem.

Oglądany: 39950x | Komentarzy: 22 | Okejek: 12 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało