Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Alfabet komornika - jak wygląda od kuchni jedna z najbardziej znienawidzonych profesji, część I

61 551  
329   335  
Nikt nie chce go znać, ale wszyscy go potrzebują. Różnie go nazywają. Dla jednych jest najgorszą szumowiną i złodziejem, dla innych wybawcą. Są też ci, dla których jest bratem, mężem, ojcem, przyjacielem, pracodawcą. Normalnym człowiekiem, który nie wyróżnia się z tłumu. O kim mowa?

Komornik sądowy. Wokół niego narosło tyle mitów, że miejsca na serwerach nie ma, by wszystkie obalić. Spróbuję jednak podjąć tę nierówną walkę. W tak zwanym międzyczasie pojawiło się kilka nowych zagadnień wymyślonych przez miłościwie nam panujących i może do niektórych uda mi się później odnieść.

Materiał jest całkowicie subiektywny i tendencyjny. Przyjąłem, że na jedną literę przypadnie jedno zagadnienie.

A - alimenty

Świadczenie powtarzające się, które ma na celu zapewnić uprawnionemu środki utrzymania. Tyle w teorii. Praktyka jest bardziej złożona. W swojej karierze w znakomitej większości spotykam się z tatusiami, którzy nie łożą na swoje dzieci. Jest też kilka matek i… jeden wnuk, który miga się od pomocy babci. Z kolei wśród dłużników w ogólnej liczbie przeważają cwaniaczki.



Majątek przepisany na ciocie, babcie, matki, jednoosobowa działalność gospodarcza zmieniona na spółkę z o.o., gdzie świetnie prosperujący przedsiębiorca latający co miesiąc na wakacje w tropiki nagle stał się prezesem zarządu pracującym pro bono dla spółki. Golas. Nie ma nic.

No i społeczne przyzwolenie na takie działania też robi swoje. Nie ma miesiąca, by do kancelarii nie wpłynęło pismo od pracodawcy, że nagle, na dzień przed otrzymaniem przez niego zajęcia, w zakładzie nastąpiła reorganizacja i dłużnik zamiast na pełen etat za 4000 zł na rękę pracuje na 1/40 etatu za wynagrodzeniem minimalnym. Albo wcale nie pracuje.



Przypadek? (Powiększenie)

Ale żeby nie było tak różowo, to mamusie też mają swoje za uszami. Zdecydowana większość z nich nie pracuje. Bo i po co? Ma trójkę dzieci. Każde z innym. Na każde 500 zł alimentów. Jeśli ojciec nie płaci, to Ty na te dzieci łożysz. Jak? Ano tak, że świadczenie jest wypłacane z Funduszu Alimentacyjnego, czyli z Twoich podatków. Do tego 500+, 300+, świadczenia rodzinne, dodatki, wyprawki, karty dużych rodzin, samotnych matek, żłobki, przedszkola i biznes się kręci... Tylko tu pojawia się pytanie - w którym momencie taka matka wypełnia wyrok sądu mówiący o partycypowaniu w kosztach utrzymania dziecka...?


Można? Można. Pani ma jakieś 4500 zł. Charakterek popełnił na ten temat ostatnio ciekawy tekst.

Jeśli ktoś wie, to ręka do góry. Nie wstydźcie się. Ktokolwiek? Nie widzę. No właśnie. Zaprezentowane przykłady są skrajnie skrajne i tendencyjne, ale doskonale obrazują alimentacyjną rzeczywistość.

B - bieda

Jeśli wydaje Ci się, że wiesz na czym polega bieda, masz rację. Wydaje Ci się. Nie wiem, czy jest inna grupa zawodowa, która styka się z ubóstwem i ludzką bezradnością częściej niż komornicy. Pracownicy socjalni, ratownicy medyczni, księża - oni wszyscy mają z tym do czynienia. Śmiem jednak twierdzić, że zakresy styczności nie pokrywają się wzajemnie. Nie każdy ubogi korzysta z opieki społecznej (!), nie każdy ubogi korzysta z pomocy medycznej, nie każdy ubogi korzysta z posługi księdza. Ostatnia posługa się nie liczy, bo ksiądz „spotyka” denata na cmentarzu i niekoniecznie musi mieć kontakt z jego środowiskiem. Za to każdy z nich ma długi.



Pracowałem w największych polskich miastach - Gdańsk, Wrocław, Poznań, Warszawa, Kraków (pozwalał na to art. 8 dawnej ukse). Wszędzie tam, u schyłku drugiej dekady XXI w., spotykałem ludzi żyjących w warunkach, w jakich większość z Was pewnie nawet nie myślała, że można mieszkać. Grzyb, wilgoć, odpadające tynki ze ścian, wychodząca z nich słoma (kiedyś używano jej do izolacji termicznej). Brak wody, prądu, gazu, ogrzewania, czy nawet WC. Raz byłem nawet w chałupie, która nie miała podłogi. Zamiast niej było regularne, gliniane klepisko. O dziwo nie było to Podlasie, tylko popegeerowska wieś w Wielkopolsce. Większość z Was zdjęcia z takich miejsc oznaczałaby tagiem #czwartyswiat.

Inną kwestią jest przyczyna, która sprawiła, że ktoś musi tak mieszkać. W zdecydowanej większości przypadków dłużnik jest sam sobie winien. Chęć życia ponad stan, praca na czarno, bezmyślność, łatwowierność. To wszystko powoduje, że wraz z upływem czasu wzrasta prawdopodobieństwo spotkania na swej drodze smutnego pana albo smutnej pani (stereotyp komornika-mężczyzny jest krzywdzący, coraz więcej kobiet wykonuje ten zawód) z protokołem. Jak? Ano tak, że zaciągnięty kredyt trzeba spłacić. Sąsiad ma telewizor 60-calowy? Ja kupię 65 cali, bo w sklepie dla inteligentnych można zapłacić za pół roku! I nie chcą zaświadczenia o zarobkach!



Ale co ja będę się tym przejmować. Mam pół roku… Trzy miesiące… Tydzień… Bank ma takiego „klienta” wliczonego w ryzyko. Pójdzie do sądu, dostanie nakaz, klauzulę wykonalności, złoży wniosek do komornika o wszczęcie egzekucji i zabawa się zaczyna. A co ugra, to jego. Ale o tym później. Trafiasz do BIK, nie dostaniesz normalnego kredytu, bierzesz chwilówki. Szef w pracy wydymał cię bez wazeliny - nie dał kasy, bo nie było umowy. Darmowa pożyczka nagle stała się tak droga, że miesięczne odsetki są wyższe niż to, co uzbierasz z tych puszek i makulatury.

Czas nieubłaganie płynie. Ledwo wiążesz koniec z końcem. Czasem zastanawiasz się, czy z jednego z nich nie zrobić sobie pętli na szyję, a drugiego przywiązać do gałęzi. Jedną pętlę już masz. Pętlę zadłużenia. Starzejesz się, uzyskujesz wiek emerytalny. I… Czarna dupa. Emerytura jaką dostajesz to kilka stów. Nawet upić się za to nie można. Przepracowałeś w życiu 5 lat na umowie, bo przez niespłacone raty za ten cholerny telewizor (j*bał pies tego sąsiada) zainteresował się tobą komornik. Nie miałeś legalnej pracy, oficjalnie nie miałeś dochodów, więc nie odprowadzałeś też składek. Komornik nic ci nie zrobił. Żyjesz w nędzy. Nawet ten komornik już nie przychodzi, bo wie, że nie ma po co. Umierasz...

C - cwaniactwo

Ulubiona cecha dłużnika. Zwykle Polaka-patrioty-wyklętego. Ale też prezesów szemranych spółek z o.o., często zarejestrowanych w wirtualnych biurach. Taki zawsze zapewnia, że jutro zapłaci. I jutro… I jutro… I jutro… Zazwyczaj dajemy dłużnikowi drugą szansę. Czasem dwie drugie szansy, bo nie ma czasu, by zacząć działać po pierwszej. Po miesiącu jednak cierpliwość zwykle się kończy. Najczęściej musimy wybrać się w odwiedziny. Gdy do tego dochodzi, to w pierwszym przypadku drzwi otwiera Karyna, z dzieckiem na ręku. Seba w tym czasie, jeśli nie garuje, to „za minimalną na ćwierć etatu” macha u Niemca łopatą, ale właśnie przyjechał do Polski i wszystko wydał na paliwo. No właśnie - przyjechał. Tu z pomocą przychodzi taka niepozorna taśma:



Czasem wystarczy tylko ją wyjąć i nagle znajdują się pieniądze. Teoretycznie zerwanie takiej taśmy jest przestępstwem, za którego popełnienie można pójść siedzieć nawet na trzy lata. Ale, jak mawiał klasyk, mamy państwo teoretyczne. Nie spotkałem się z wyrokiem skazującym za ten występek (co nie znaczy, że ich nie ma). Zdarza się też, że nikogo nie ma w domu, bo po zapukaniu do drzwi słychać „wypierdalaj, nie ma mnie” (autentyk!).



Cóż począć w takiej sytuacji? Najlepiej poszukać auta Seby na parkingu. Obecność dłużnika nie jest konieczna do skuteczności zajęcia, a czerwona taśma ładnie wygląda na czarnym BMW rocznik 1993. Sąsiedzi lubią takie sceny. A wystarczy zachowywać się jak homo sapiens. Wtedy zostałby spisany jedynie protokół, bez klejenia auta. Seba następnego dnia przynosi 7000 zł w zębach i kłaniając się w pas błaga, by postanowienie o zakończeniu postępowania wysłać do matki do Wąchocka, bo sąsiedzi się z niego śmieją.

Inaczej wygląda przeprawa z drugim typem cwaniaka. Ten zwykle jest całkiem nieźle obeznany z przepisami prawa, zwłaszcza handlowego. Majątek - jeśli jakiś jest, jest tak rozproszony po spółkach-córkach, że skuteczna egzekucja jest cholernie trudna. Taki "Pan Prezes" jest zwykle uprzejmy i grzeczny. Ma nienaganny garnitur, elegancki zegarek i fryz a'la Ronaldo. Niestety z głębokim żalem zawiadamia, że spółka od 5 lat nie przynosi zysków. I wtedy wkracza komornik, cały na biało:

- Jaki jest sens prowadzenia nierentownej działalności?
- Eee… Yyy…

I zaczyna się zabawa w przeszukanie. Co jest naszym celem? Głównie faktury. Można zająć wierzytelności, które z nich przysługują. Majątek, jak pisałem, jest rozproszony. Auta są spółki X-bis sp. z o.o., biuro wynajęte od spółki X-tech sp. z o.o., meble były w biurze, ale są własnością spółki X-bud sp. z o.o. Wszystko to można zająć i zwykle tak się robi. Czasem spółka woli spłacić zadłużenie, niż biegać po sądach z pozwem o zwolnienie spod zajęcia krzesła czy wieszaka na ubrania.

D - dystans

Najważniejsza, moim zdaniem, cecha charakteru każdego, kto chce wykonywać ten zawód. Jeśli zabierasz ze sobą robotę do domu - odpuść sobie. Nie mam na myśli fizycznego zabrania akt, bo czasem trzeba na spokojnie, z dala od telefonu, przeanalizować stan faktyczny. Chodzi mi o rozmyślanie nad tym, co się wydarzyło. To musi zostać w kancelarii. Wychodzisz z roboty i zamykasz drzwi. Kropka. Inaczej zwariujesz. Eksmitujesz kogoś, sprzedajesz komuś dom albo 23 grudnia zajmujesz konto i wynagrodzenie. Zdajesz sobie sprawę z tego, że ktoś z tego powodu dozna, delikatnie rzecz ujmując, „uciążliwości”. Że ten Kowalski nie będzie spać po nocach, że ta Wiśniewska będzie trzy dni płakać z rozpaczy, że ten Iksiński… że nazwisko Iksińskiego przeczytasz na nekrologu. Ta praca jest niezwykle obciążająca psychicznie. Do tego wymagająca, niedoceniana, odpowiedzialna i niebezpieczna. Dlatego nie jest dla każdego.

"Za moich czasów", żeby przystąpić do egzaminu zawodowego, oprócz czystej kartoteki kryminalnej trzeba było przejść m.in. badania psychologiczne. Nie chodziło w nich o sprawdzenie refleksu, tylko tworzono profil psychologiczny. Takie samo badanie było robione dla kandydatów do otrzymania pozwolenia na broń. Za chwilę pojawią się komentarze w stylu "a ten, co ukradł ciągnik…". Są badania i badania. Poza tym każde badanie psychologiczne można obejść. Wszystko zależy od badającego i badanego. Kilka lat temu przepisy zostały jednak zliberalizowane i badań psychologicznych już nie ma.

Niezbędna jest też sprawność fizyczna. Gdy ktoś spuszcza za tobą psy, to od twojej sprawności fizycznej zależy, czy zdążysz dobiec pierwszy do samochodu. A tak serio, to żeby rzetelnie podejść do swoich zadań, to trzeba swoje pochodzić. Standardem są nienumerowane drzwi wejściowe do mieszkań.

- Panie dozorco, 14a to gdzie ja znajdę?
- A, w lewej oficynie na poddaszu!
- Dziękuję bardzo.

Gdyby tak było, to pół biedy. Zdarza się, że rzeczywiście 14a jest na poddaszu w oficynie. Tylko nie lewej, a prawej, więc pod jednym adresem robisz nie 12, a 24 kondygnacje (w dwie strony), a każda z nich ma 3,5 metra. I tak kilkanaście razy dziennie, niejednokrotnie po krętych, zmurszałych, drewnianych schodach, slalomem między puszkami po piwie "z trawy puszczy", petami i kocimi odchodami.

Codziennie jesteś nazywany złodziejem, słyszysz obelgi, groźby. Media wieszają na tobie psy, bo kto to widział, żeby zająć rachunek bankowy kobiecie, która nigdy nie skalała rąk pracą i żyje z zasiłków w mieszkaniu, do którego się włamała. Skandal!



Dłużnicy, czasem w przypływie desperacji, czasem zwykłej agresji, przechodzą od słów do czynów. Na szczęście dla obu stron takie incydenty zdarzają się rzadko. Choć częściej niż komornik wywiezie komuś ciągnik z posesji. Ciekawe tylko dlaczego nikt o tym głośno nie mówi… Ja przez ostatnich 5 lat miałem bodajże trzy incydenty - dwie szarpaniny i raz facet wyleciał z mieszkania z jakimś tasakiem. Sam jeden, a takich jak ja - asesorów i komorników - jest w Polsce trzy tysiące! Nic mi się nie stało, bo nauczyłem się zachowywać w takich sytuacjach zimną krew. W znakomitej większości przypadków „majestat władzy” robi jednak swoje. Trzeba mieć albo twarde serce, albo twardą dupę. A najlepiej jedno i drugie.

E - eksmisja

Jedno z najbardziej spektakularnych zadań komornika. Wchodzisz komuś do domu i każesz się pakować. Gdyby to było takie proste. Nie chcę się rozwodzić na temat drogi, jaką właściciel musi przejść, żeby uzyskać wyrok eksmisyjny, bo na ten temat książkę można napisać. Komornik dostaje wniosek o eksmisję wraz z prawomocnym wyrokiem sądu*. Tak! Była rozprawa, była droga odwoławcza, była możliwość dobrowolnego opuszczenia lokalu. To wszystko trwało miesiące, jeśli nie lata! A jednak...
U drzwi twoich stoję, panie. Czekam na twe spakowanie. A jak nie drzwiami, to oknem.

https://www.youtube.com/watch?v=Ej4bvhnVPVo
Nie wybieramy lokali na chybił trafił. Nie mamy też prawa kwestionować wyroku. Miałeś swoją szansę, drogi dłużniku. Było ją wykorzystać. Eksmisja na wielu dłużnikach odciska swoje piętno. Jest płacz, krzyk, rozpacz, rodzinna tragedia. Są nieodkurzone dywany, brudne i nieszczelne okna, niepozmywane naczynia, niepościelone łóżko. Często są też zmagazynowane butelki czy puszki, złom, stare telewizory. Są puste łóżeczka, zniszczone zabawki, zdjęcia, dziecięce rysunki. Wszystko trzeba wynieść, wyjść i zamknąć drzwi.

Z drugiej strony jest za to ulga sąsiadów. Jest radość właściciela. Połowiczna, ale zawsze. Wszak latami czekał na ten dzień. Latami utrzymywał obcą osobę. Wydał mnóstwo pieniędzy. Wiele będzie musiał jeszcze wydać, żeby doprowadzić lokal do użytku. Mocz głęboko wgryza się w podłogi, a dym z papierosów w ściany. Odór niemytego ciała zostaje na drzwiach, na których suszyły się nieprane skarpety. Ale co dalej? Taki wierzyciel nie tylko musi zapłacić komornikowi. Musi ponieść też wszystkie inne koszty. Ślusarz, policja, tragarze, magazyn. Ba! Jeśli dłużnik nie ma prawa do lokalu socjalnego, to musi zapewnić mu pomieszczenie tymczasowe na miesiąc! W praktyce sprowadza się to do wynajęcia pokoju w hotelu robotniczym. Sheraton to to nie jest, ale koszt wielokrotnie przewyższa czynsz w lokalu socjalnym. W teorii koszty obciążają dłużnika, ale patrz lit. "B".

Zrobiłem w życiu wiele eksmisji. Nie wiem, czy jest zdarzenie, które może mnie jeszcze zaskoczyć. Miałem do czynienia z „samobójcami”, psycholami, prawdziwymi menelami z metanolu i kości. W szafach znajdowałem zarówno słoiki z kupą kasy (ok. 20 000 euro), jak i z… kupą. Taką zwykłą, brązową. Dłużnika też znalazłem! Facet myślał, że jak nikogo nie będzie w domu, to sobie pójdę. Tragarz o mało zawału nie dostał, gdy po otwarciu szafy zamiast koszul zobaczył zalanego łzami mężczyznę.

Żeby dobrze wykonywać ten zawód, samo przygotowanie prawnicze nie wystarczy. Robisz eksmisję na ósmym piętrze. Masz ze sobą dwóch policjantów. Okien w mieszkaniu sześć. (Niby są jeszcze tragarze, ale ci kursują między lokalem a autem. Ślusarz zamki wymienia w 15 minut i wraca do siebie). Nie wiesz, czy dłużnik nie będzie próbował wyskoczyć przez jedno z nich. Nie wiesz, czy nie odkręci gazu w kuchence. Trzeba przewidywać. Niezbędne są umiejętności negocjacyjne. Trzeba też być dobrym psychologiem. Musisz wytłumaczyć delikwentowi, że i tak zrobisz swoje, a jeśli sam nie wyjdzie, to zostanie wyniesiony. Ludzie padają przed tobą na kolana. Błagają o "jeszcze tydzień". A ty odwracasz się i kontynuujesz pisanie protokołu.



Czy po czymś takim można spokojnie spać? Można. Trzeba być profesjonalistą. W tym fachu nie ma „klauzuli sumienia”. Jeśli coś jest zgodne z prawem, a mimo wniosku jako komornik tego nie zrobisz, to podkładasz łeb pod topór.

*Są nieliczne wyjątki, ale to nie wykład z postępowania egzekucyjnego.

F - finanse

Bo to, co nas podnieca, to się nazywa kasa… Jest takie porzekadło, że gentlemani nie rozmawiają o pieniądzach, tylko je mają. W mediach można znaleźć różne statystyki na temat zarobków komorników. Pewien mądry facet powiedział kiedyś, że "statystyka jest jak kostium bikini: pokazuje wiele, ale nie pokazuje najważniejszego".



Prawdą jest to, że do tego zawodu przychodzi się dla pieniędzy. Chęć zbawienia świata jest na trzecim, czwartym miejscu. Chociaż w sumie należy użyć czasu przeszłego. Zainteresowanie aplikacją jest tak małe, że opłaty uiszczane przez aplikantów ledwo starczają na opłacenie wykładowców. W ubiegłym roku egzamin na aplikację zdały 83 osoby. Nie wiem ile z nich ją rozpoczęło, ale przyjmijmy, że wszystkie. Apelacji sądowych, a co za tym idzie izb komorniczych, jest 11. Daje to statystycznie 7,5 aplikanta na izbę. Przy rocznej opłacie na poziomie 5625 zł izba ma 42 000 zł na opłacenie wykładowców, sal, personelu, mediów. Te koszty są stałe. Czasem trzeba też dać jeść i pić. I znów kłania się statystyka. O ile w Lublinie czy Białymstoku może się to udać, to w Warszawie czy Krakowie - niekoniecznie.

W obecnie panującym stanie prawnym opłata egzekucyjna wynosi 10% wyegzekwowanego roszczenia. Wszyscy widzą okładkę brukowca, że komornik zarabia 40 000 zł miesięcznie. No, jak jest dobry miesiąc, to ma tyle. Ale przychodu. Od tego trzeba odjąć podatek dochodowy, ZUS, składki na samorząd, prowizję dla Skarbu Państwa, media, materiały biurowe, licencje oprogramowania komputerowego, opłaty za lokal, czasem wypadałoby zapłacić pracownikom. Niech ich będzie 5. Na minimalnej. Bez asesora. O leasingu i paliwie nie wspominam, bo przecież komornik może tramwajem jeździć.

Część z tych wydatków można oczywiście wrzucić w koszty, ale trzeba te pieniądze wyłożyć. Nagle z 40 000 zł robi się… O kurczaki! Pani Kasiu, wiem, że ma pani kredyt i małe dziecko, ale albo pani, albo ja. Ma pani trzy miesiące. I pracowników jest już czworo. A roboty dla sześciorga. To, co zostaje (świadomie nie podaję kwot, kogo zżera ciekawość niech sam policzy) to to, na co składa się 10 lat nauki. Często płatnej z własnej kieszeni. Do tego kilkanaście tysięcy, które trzeba zainwestować w rozruch kancelarii. Nienormowany czas pracy w każdych warunkach pogodowych, społecznych i politycznych. Bez prawa do strajku (bo jesteś funkcjonariuszem publicznym, ale robisz na własny rachunek).

Nie wiem, czy jest na świecie inny zawód, w którym za wykonaną pracę nie otrzymujesz wynagrodzenia. Statystyczny komornik w czterech sprawach na pięć dokłada do interesu. Przy skuteczności na poziomie 20% tylko co piąta sprawa generuje zysk. Wierzyciel co prawda zwraca "za znaczki", ale tylko za nie. Tonery, papier, prąd, "roboczogodzina" - na to środki znaleźć musi organ egzekucyjny. Nowa ustawa niby wprowadza obowiązek uiszczenia przez wierzyciela opłaty za bezskuteczną egzekucję, ale jak to w życiu bywa, zarówno katalog podmiotów, jak i sytuacji jest ograniczony, a ci, którzy powinni te opłaty uiszczać, zasypują sądy skargami.

W uproszczeniu - te "horrendalne" opłaty pozwalają na pokrycie kosztów działalności komorniczej, w tym kosztów bezskutecznej egzekucji. Następnym razem zanim uzewnętrznisz obelgę pod adresem komornika za to, że za mandat za jazdę bez biletu w wysokości 200 zł skasował od Ciebie 300 zł, weź głęboki wdech i podziękuj tym, którzy nie spłacają swoich zobowiązań. Gwarantuję, że wtedy opłaty byłyby niższe. Poza tym stawki określa ustawodawca. Co więcej, żeby ściągnąć rzeczone 40 000 zł opłaty, trzeba wyegzekwować 400 000 zł!

Programista wyciąga więcej pijąc sojowe latte, siedząc w kapciach na bujanym fotelu. „To zmień pracę”. OK. Ale zrobisz to za mnie. Nie? Przecież komornik nic nie robi i ma z tego niezłe siano. A może jednak boisz się, że dostaniesz po ryju od "ziomeczka" z bramy? Czy może masz wstręt do karaluchów? Cofa ci się, gdy poczujesz tygodniową urynę? Nie? To może przeraża cię konieczność nieustannej nauki, bo przepisy zmieniają się w ciągu jednej nocy? To w czym problem? Wiesz, że jeśli kolega nie odda Ci pożyczonych pieniędzy, to przyjdziesz do mnie i będziesz prosił, bym wykorzystał wszystkie możliwości w celu ich odzyskania?

* * * * *

Wybierając zawód wiedzieliśmy w jakie bagno wchodzimy, jaki jest odbiór społeczny naszej pracy i z czym to się wiąże. Nie oczekujemy współczucia, tylko szacunku i zrozumienia. Lubię swoją pracę. Gdyby było inaczej, to ze swoją wiedzą i umiejętnościami dawno pracowałbym w banku za kilkukrotnie wyższe wynagrodzenie.

Proszę, by w komentarzach nie zadawać pytań. Jeśli takie się pojawią (do zagadnień poruszonych w materiale), to sugeruję pogadać z Czesławem. Ustaliłem z nim, że dostarczy mi je, a na najciekawsze udzielę publicznej odpowiedzi. Nie będę udzielać porad prawnych.

Komornik nie zabiera, komornik oddaje!
34

Oglądany: 61551x | Komentarzy: 335 | Okejek: 329 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało