Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dzień z życia windykatora

25 243  
3   22  
Nie bój nic! Klikaj! ;)Windykator jest brutalny, chamski, wredny i nikt go nie lubi. Chociaż... jeśli akurat odzyskuje nasze pieniądze, to wtedy jest fajny i lubiany...  Oto kilka opowiastek z życia takiego właśnie windykatora:

Często, by klienta zmobilizować do płacenia, po kilku miłych telefonach dzwoni jakaś wredziocha do klienta (zazwyczaj ja). Najczęściej rozmowa "przypadkowo" zbacza w tym kierunku:

"Wie pan, dlaczego ja dzwonię, a nie koleżanki czy koledzy, którzy do tej pory z panem rozmawiali? Bo ja pracuję w windykacji, właśnie dostałem pana teczkę od prezesa i chciałem zapoznać się z sytuacją, czy będzie konieczna moja interwencja, czy mogę oddać papiery tym miłym koleżankom i kolegom, którzy zazwyczaj z panem rozmawiają..."

A jeżeli zaległość jest drobna, ale uporczywie długa:

"Proszę pana, przecież prawie każdy klient zwraca się do nas od czasu do czasu o opinię bankową. Przecież nie chcemy, by z powodu paru złotych trzeba było napisać, że występują poważne opóźnienia w regulowaniu zobowiązań..."

Czasem usiłują zbywać...

"Szefa nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie, komórkę ma prywatną i nie podaje? Proszę mu uprzejmie przekazać, gdy się uda pani z nim skontaktować, że oczekujemy na zaległe pieniądze do końca tygodnia... jeżeli ma jakieś pytania lub wątpliwości, to proszę mu przekazać, żeby się ze mną skontaktował; przypomnę, moje nazwisko ..., zajmuję się windykacją. Tak, czas do telefonu od pani szefa wykorzystam na zapoznanie się z państwa dokumentacją kredytową. Czy mam mnóstwo pracy? Niespecjalnie, nasi klienci są bardzo solidni, w razie trudności wystarcza omówienie sprawy przez telefon..."

Na jednego jojczącego zastosowałem grubą rurę:

"Proszę pana, jest pan na jednym z czołowych miejsc na naszej liście zalegających klientów. W każdy poniedziałek rano dostaję wydruk z naszej bazy. Jak zobaczę te liczby, to dostaję białej gorączki i planuję działania windykacyjne, dzwonię też do niektórych klientów z listy. Po trzecim-czwartym mi trochę przechodzi, ale pan niestety jest wysoko. Jak pan spłaci chociaż odsetki do końca tygodnia, jest szansa, że następna nasza rozmowa będzie przebiegała z większym zrozumieniem."

Byłem ostatnio u jednego na wizycie "ostatniej szansy".

Na takie wizyty jedziemy we dwójkę. Gość zaprosił nas do swego gabinetu, gdzie trzy papugi (ptaki, nie prawnicy) kłóciły się ze sobą z uporem prawie całkowicie zagłuszającym ostentacyjny bulgot akwarium z żółwiami wodnymi. Nikłe ślady używania fotela przy biurku, za to wyraźniejsze zużycie wykładziny w okolicach krzeseł przy stole konferencyjnym wskazywały, że jest to specjalny pokój do rozmów, gdzie gospodarz obyty z tym hałasem zyskuje przewagę psychologiczną. Do tego zajął najlepsze taktycznie miejsce. Trzeba było przechylić szalę na naszą stronę.
Po początkowej wymianie uprzejmości poprosiłem go, by pokazał nam firmę. To wymaga ruszenia się zza stołu, umożliwia dwójce ludzi uzyskanie przewagi psychologicznej nad pojedyńczym osobnikiem przez odpowiednie formowanie szyku, jedna osoba może gadać, druga obserwować.... W pewnym momencie rozmowa zeszła na dość oklepany temat:
- I jak państwu minęła podróż?
Odpowiedziałem:
- Zgłodniałem nieco. Mam ogromny apetyt na zupę żółwiową i de vollaia...

Dalsze rozmowy toczyły się w o wiele spokojniejszym pokoju...


Mój szef zespołu jest jednym z tych "miłych kolegów", uwielbia grać w naszym duecie dobrego policjanta tak, jak ja złego. Ostatnio jeden z klientów pospłacał większość i z ok. 80 dni zaległości wyszedł na 6. Więc ten kolega do niego dzwoni, gada jak z dobrym kumplem, który nieco narozrabiał, a ten podobno coś takiego palnął:

"Panie dyrektorze, pan mi da kilka dni, a spłacę resztę. Dogadałem się najemcą, zapłaci mi czynsz awansem, tylko niech jemu kasa spłynie. Proszę, kilka dni. Ja nie chcę znowu z tym windykatorem rozmawiać. Ja całą noc po tym nie spałem. Mnie przed oczami stało, jak on weksel wypełnia."

I chyba wiem, który to. Raz mi upadł długopis w czasie rozmowy, przeprosiłem, powiedziałem, że mi upadł długopis, po czym - przeglądając dokumenty powiedziałem: "O, tu widzę zabezpieczenia pana kredytu: standardowe hipoteki, cesja z polisy, weksel..... moment, sprawdzę, czy ktoś go poręczał.... a tak, poręczenie na cały okres kredytowania, weksel oskarbiony, wszystko ok" a miałem rzeczywiście przed oczami.....ksero weksla.
Oczywiście, nawet się nie spodziewałem, że może to tak odebrać.



Oglądany: 25243x | Komentarzy: 22 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało