Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Babska robota, egzotyczni Polacy i inne anonimowe opowieści

63 763  
266   35  
Dziś przeczytacie także m.in. o pocałunku Judasza, dziewczynie z dziwnymi fascynacjami, problemach w pracy i modlitwie w toalecie.


#1.

Parę lat temu, gdy jeszcze pracowałem w pewnej firmie, bardzo podobała mi się dziewczyna z innego działu. Często widywałem ja na imprezach, ale zawsze albo nie było okazji, albo za bardzo się wstydziłem, aby do niej zagadać.

Aż pewnej pamiętnej soboty udało się. Rozmawialiśmy pół wieczoru, tańczyliśmy, piliśmy i bawiliśmy się tak, jakby jutro miało nie nadejść. W pewnym momencie obiekt mojego zauroczenia zmrużył namiętnie oczy i zapytał, czy pójdę z nią do jej domu. Zanim skończyła to mówić, ja już byłem gotowy do wyjścia, ubrany i z nadziejami na wspólną noc.

Kiedy dotarliśmy pod drzwi jej mieszkania, dziewczę pocałowało mnie w policzek i rzekło: „Dziękuję ci bardzo za to, że mnie odprowadziłeś. Mój mąż bardzo nie lubi, gdy wracam w nocy sama”.

To był prawdziwy pocałunek Judasza...

#2.

Ostatnio moja uzależniona od seansów „Gry o Tron” dziewczyna postanowiła nadać pikanterii naszym intymnym zbliżeniom. Parę dni temu podczas seksu wykrzyczała coś w stylu „Piłuj mnie braciszku, tak jakbym była twoją Cersei!”. Cała atmosfera pękła niczym mydlana bańka i zdecydowanie odechciało mi się kontynuowania wiadomej czynności. Wczoraj jednak znowu wylądowaliśmy w łóżku i wszystko szło bardzo ładnie, aż do momentu, gdy moja ukochana ściągając mi spodnie rzekła „Ach, tu się kryjesz, mój dzielny Tyrionie!”.
Jak mam jej powiedzieć, że nie chcę się w to już bawić?

#3.

Nie znoszę "koleżanek" z pracy.
O pracy w kobiecym zespole można by opowiadać legendy, wiele historii słyszałam (niekorzystnych oczywiście) i niestety, ale przekonuję się, że większość jest prawdziwa.
Nikt nie jest tak wredny i zawistny, jak jedna kobieta wobec drugiej... ale od początku.

Kilka miesięcy temu zmieniłam pracę, kompletnie inna branża, inne miasto i ogólnie same nowości.
Trafiłam do 4-osobowego składu Biura Obsługi Klienta jako wsparcie, takie piąte koło u wozu. Na starcie okazało się, że jestem najmłodszym pracownikiem, mimo moich 29 lat. Oczywiście dla mnie to nie problem, ale "koleżanki" nieco kręciły noskami, jak taka gówniareczka sobie poradzi (to przydomek, który słyszę często).

A poradziłam sobie świetnie. Podeszłam z zapałem do szkoleń, szybko rozpoczęłam pracę z klientami, bo choć nie znałam tej branży, to pracę z ludźmi uwielbiam. Szefowa początkowo zasypywała mnie pochwałami, na forum publicznym przytaczała ile rozmów miałam, ile klientów obsłużyłam, jakie zdanie mają pracownicy innego działu o mojej pracy... i tu zaczęły się schody.

"Koleżanki" wypytały, ile zaproponowali mi na umowie, kolejnego dnia usłyszałam, że do księgowości poszło zażalenie, że takiej niedoświadczonej osobie jak ja 2 tys. netto się nie należy :)
Przyjeżdżam do pracy 15 minut przed 8, bo po prostu nie lubię się spóźniać, jedna z kobietek miała mi dorobić klucz, żebym nie musiała czekać na schodach, nie doczekałam się. Szefowa w końcu podarowała mi swój, po tygodniu, gdy wróciłam z przerwy lunchowej okazało się, że mój klucz zniknął... Z biurka, z pokoju, gdzie były tylko "koleżanki".
Poszło anonimowe zgłoszenie, że przyjeżdżam do pracy wcześniej, by kraść kawę, więc przez kilka dni z rzędu miałam sprawdzaną torebkę, czy czegoś nie wynoszę.
Pomyślałam sobie, że będę twarda, zwłaszcza że praca sama w sobie jest przyjemna.
Ostatnio odbyłam rozmowę z szefowa odnośnie tego, że wychodzę z pracy punkt 16, a powinnam 16:01. Ubieranie się przed 16 bardzo przeszkadza koleżankom, zakłóca im pracę...
Im więcej było zażaleń, tym bardziej skupiałam się na pracy, a im lepiej sobie radzę, tym więcej się żalą. Błędne koło.

Pomyślałam, że tak się nie da żyć, upiekłam więc szarlotkę z tabletkami na przeczyszczenie. Przy oczyszczaniu czajnika z kamienia "przypadkiem" nie wypłukałam resztek octu. Firmowe mleko zaczęło mi się rozlewać, albo leję pełen kubek tylko po to, by nie starczyło koleżaneczkom. Papier toaletowy chowam w męskiej toalecie, tak że "koleżanki" szybciutko oskarżyły o kradzież nasz męski dział IT. Odłączam im kabelki od komputera, tak że nerwicy dostają, "bo znowu coś nie działa".
Drobnostki, można by rzec, a cholernie mnie satysfakcjonują.
I wiem, że to niepoważne, że nie powinnam, że dorosłej nie przystoi... ale wciąż szukam sposobów, jak dopiec im bardziej.

#4.

Moja ciocia wyjechała do sanatorium i uznała, że będę najlepszą kandydatką do opieki nad jej zwierzakami, które mieszkają razem z nią w jej wielkim domu.

Minęły cztery dni od jej wyjazdu i póki co idzie mi słabo. Jeden kot nas#ał mi do buta, drugi dwa razy już mi uciekł, a trzeciego w ogóle jeszcze nie znalazłam.
Wcale nie mniejsze problemy mam z jej psami. Pierwszy dostał depresji i nie chce jeść, a drugi atakuje mnie za każdym razem, gdy przychodzę. Ach, i jeszcze dziś ano odkryłam, że jakaś choroba zabiła gupika w akwarium…

Zapomniałam dodać, że jestem weterynarzem.

#5.

Pracuję w kraju trzeciego świata (jak kogoś to uraża, to niech wróci na geografię), no wiecie, jak to jest, specyficzne zwyczaje. Jestem jednocześnie pracownikiem uniwersyteckim i zarazem pracuję w firmie nowych technologii, taki kontrakt. Warunki ogólne kraju średnie, ogólnie syf, bieda i "malaria", ale to duże miasto, pensja zacna, dużo większa niż w Polsce, a i tak dom, gosposia i jedzenia za darmo, więc te kilka lat się przemęczę. Poza tym piękne widoki, egzotyczne potrawy, wszyscy bardzo mili. Nie narzekam na nic. Tylko jest jeden problem. Jak przyjechałem, to witano mnie serdecznie. Nawet się nauczyli słowa "witamy" i drugiego - "k*rwa". Taaaak. Cóż, chcąc być miłymi dla mnie, wszyscy k*rwują kilka razy w każdej wypowiedzi, polubili to bardzo. Mają już taki nawyk.
"Mejbi zup, sahib Kawalski? I make tomato zup spesiali for ju, pomidorowa. K*rwa very good".
Mają śmieszny angielski, nawet używają zup zamiast sup (soup), bo ja mówię zupa. Ogólnie mają radość, jak słyszą nowe słowa i czasem je zapamiętują.
"Tak, tak, musimy skończyć ten projekt (eng) i k*rwa mać ( pl), bardzo dobre wyniki sprzedaży mamy (eng)".
Nawet na ulicy szanowni obywatele "uchylają kapelusza" i mówią "Witam, mr Kawalski, k*rwa such a nice day".

Ostatnio nauczyłem ich, że jak ktoś chce być mega grzeczny, to używa "kurła". Bo jednak mnie to ciut raziło, jak oni k*rwują co drugie zdanie... Niezależnie, czy na budowie, czy na spotkaniu korporacyjnym. Teraz w restauracji, w urzędzie czy na przyjęciu słyszę "kurła". Wymawiają to mniej więcej "kuuuurła". Tak dystyngowanie. A "k*rwa" nadal używają na co dzień. W sumie jest to miłe, choć jak przyjedzie ktoś z Polski, to się zdziwi... Jak przyjechał Niemiec na wykład, to go zapytali o to, czyje były obozy śmierci. Miał szczęście, że odpowiedział, że niemieckie (death camps was german, nazi Germany), bo inaczej by go wywalili z uniwersytetu. Bardzo się przejęli wszyscy losem Polski, utraconych Kresów i 6 milionami ofiar. Dużo bardziej niż cywilizowana Europa, która perfidnie mówi, że to nasze obozy. Naprawdę mili ludzie. Nawet powiedzieli do Niemca, "there is Poland so don't kill anyone". Łapie to za serce, że obcy ludzie tysiące kilometrów po usłyszeniu paru historii i wierszyków czują się częściowo Polakami. Szczególnie spodobały się im czapki szlacheckie z kitą i motyw husarii. Nauczyłem kilka dzieciaków nawet hymnu, Roty itp. Kaleczą trochę, ale super to jest, bo one chcą się uczyć z własnej woli. Widać, że to co wszyscy robią to więcej niż grzeczność dla gościa. Ci ludzie słuchają z zainteresowaniem i wręcz czekają na kolejne historie. Miło mi, jak uwielbiają polską kuchnię, "mr german no bratwurst, we prefere pierogi, bigos i wódka. Kutia better than bawarian prezel". Nawet w temacie migracji mają podobne zdanie jak większość Polaków. Dałem im też pocztówki z Polski. Normalnie Polacy :D

#6.

Wczoraj w pracy poszedłem do ubikacji. Pisuar + toaleta przedzielone ścianką działową, 2 x drzwi. Podszedłem do pisuaru i siuuu. Nagle słyszę, że do ubikacji obok wpada jakiś koleś, szybko rozpina spodnie i ściąga gacie, siada na klopie i sruuuuururururuurrrruuuuu... Normalnie taka biegunka, że chyba meksykańskiego kebaba maślanką popił. I słyszę, że coś mówi. Dosłyszałem "Et dimitte nobis debita nostra". Zawinąłem się stamtąd, ale po powrocie do kompa aż sobie sprawdziłem na necie. Gość odmawiał "Ojcze nasz" po łacinie. Normalnie spodziewałbym się "O żesz ku... , ja pier..." itp., a tu taki religijny człowiek... Szacuneczek.

Czekam na wpis na anonimowych: "Raz mnie taka sraka złapała, że się do Boga o pomoc modliłem".

#7.

Byłem ostatnio w odwiedzinach u siostry. Ma dwóch synów (16 i 14 lat) oraz córkę (13 lat).
Siedzieliśmy, piliśmy kawę. W pewnej chwili siostra powiedziała:
- Chłopaki, oderwijcie się na chwilę od tej gry i pozmywajcie.
(Dodam, że nie była to gra online, dało się zastosować)
- A K. nie może? - zapytał młodszy.
- Właśnie, zmywanie to babska robota - dodał starszy.

Widziałem, jak siostrze drgnęła powieka.
- A niby gdzie jest to napisane? Chłopcy mają wrodzone uczulenie na pomaganie w domu?
- Mamo, ale zawsze tak było. Mężczyźni polowali i przynosili jedzenie, a kobiety zajmowały się domem i dziećmi.
Na twarzy siostry pojawił się chytry uśmiech. Wstała, wyjęła z gniazdka wtyczkę od konsoli.
- W takim razie ja i K. posprzątamy dom, a wy wypieprzajcie do lasu i proszę nie wracać mi bez dzika. Z czegoś w końcu kobiety muszą ugotować obiad, prawda?

Pozmywali.
Jeden nawet później odkurzył.

<<< W poprzednim odcinku m.in. historia o jąkale

15

Oglądany: 63763x | Komentarzy: 35 | Okejek: 266 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało