Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Znany popularyzator nauki oskarżony o napastowanie seksualne. Jego pełna klasy odpowiedź nie zostawia wątpliwości

115 002  
655   116  
Rzucanie oskarżeniami o molestowanie seksualne stało się ostatnio w show-biznesie modne. Oczywiście, że część (być może nawet większość) oskarżeń jest prawdziwa, ale są wśród nich zwykłe próby wyłudzenia pieniędzy lub próby zaistnienia w mediach. Jedną z ofiar takich oskarżeń padł słynny popularyzator nauki Neil deGrasse Tyson. Naukowiec odpowiedział na zarzuty za pomocą mediów społecznościowych i zrobił to w wielkim stylu.

Zaatakowany przy pomocy innych mediów Neil odpowiedział oświadczeniem, które możecie przeczytać na jego Facebooku. To stonowana, pozbawiona złych emocji, stanowcza ale też wolna od oskarżeń, czy strategii defensywnych, prosta i klarowna, mająca nawet naukowy charakter (a przez to edukacyjna) odpowiedź na zarzuty kilku pań, które na fali ostatnich wydarzeń postanowiły dołączyć do "pokrzywdzonych". (Czytając możesz słyszeć jego głos)
Z wielu powodów, w większości prawdziwych, czasami nieprawdziwych, mężczyźni są oskarżani o zachowanie nieodpowiednie w kontekście seksualnym, w dzisiejszym klimacie #meetoo są naciskani, aby przyznawali się do winy przed opinią publiczną. Emocje przyćmiewają należny proces osądu, ludzie wybierają strony i rozpoczyna się wojna w mediach społecznościowych.

W każdym twierdzeniu najważniejszy jest dowód. Dowód zawsze jest najważniejszy. Ale co kiedy mamy słowo jednego człowieka przeciwko słowu drugiego człowieka, a wersje się nie pokrywają? Wtedy ludzie zaczynają oceniać, kto jest bardziej wiarygodny. W tej sytuacji bezstronne dochodzenie jest najlepszym środkiem w dążeniu do prawdy i w takim przypadku gotów jestem na pełną współpracę.

Ostatnio zostałem oskarżony o nieodpowiednie zachowanie wobec kobiet. W czasie ostatnich 48 godzin te oskarżenia pojawiały się w wielu mediach, a ja na nie nie reagowałem. W wielu przypadkach to nie jest wina mediów. Odmawiałem komentarza zakładając, że poważne oskarżenia nie powinny być rozstrzygane w prasie. Ale najwyraźniej muszę przerwać milczenie. W związku z tym poniżej przedstawiam mój punkt widzenia na każde z tych oskarżeń.


Incydent z 2009 r.

Każdego roku tysiące ludzi proszą mnie o zrobienie z nimi zdjęcia. Pochlebiający, zajmujący dużo czasu, ale zachwycający obowiązek. Wielu moich fanów może potwierdzić, że ekscytuję się, gdy zobaczę u kogoś jakiś akcent związany z kosmosem - części ubioru, czy biżuteria, czy tatuaże przedstawiające wszechświat, czy to w sposób naukowy, czy artystyczny. I zabiegam o to, by te ozdoby wyraźnie pokazać na zdjęciu.

Na tłocznym spotkaniu towarzyskim po konferencji podeszła do mnie koleżanka z prośbą o zdjęcie. Miała na sobie sukienkę bez rękawów z Układem Słonecznym wytatuowanym na ramieniu. Nie przypominam sobie konkretnie poszukiwania Plutona na górze jej ramienia, ale to zdecydowanie jest coś, co mógłbym zrobić w takiej sytuacji. Jak wszyscy wiemy, mam wiele wspólnego z denominacją Plutona, która oficjalnie nastąpiła 3 lata wcześniej. Więc jestem osobiście zainteresowany faktem, czy ludzie umieszczają go na tatuażu, czy nie. Dowiedziałem się, że "obmacywałem" ją poszukując "w górę sukienki", a to było zwykłe szukanie na zakrytej części ramienia.

Właśnie się dowiedziałem (9 lat po zdarzeniu), że ona uznała to za odrażające. Nigdy nie było to moim zamiarem i bardzo mi przykro, że spowodowałem, że tak się poczuła. Gdyby w tamtym momencie mi o tym powiedziała, natychmiast na miejscu bym ją przeprosił. Z mojego punktu widzenia jestem przyjaznym i otwartym człowiekiem, ale w przyszłości na pewno mogę bardziej zwracać uwagę na przestrzeń osobistą innych, nawet podczas wybuchu mojego planetarnego entuzjazmu.

Incydent z 2018 r.

Podczas kręcenia programu w Indiach ostatniego lata miałem przypisaną do siebie asystentkę produkcji, która spośród swoich niezliczonych obowiązków miała również zadbać o to, aby cała moja energia skierowana była na potrzeby produkcji programu. Jednym z jej zadań było bycie moim kierowcą do i ze studia i upewnienie się, że będę zawsze na czas. W czasie jazdy omawialiśmy szczegóły dnia zdjęciowego, a ona pomagała mi poznać plan zdjęć tego dnia. Przez wiele tygodni spędziliśmy na rozmowach sam na sam setki godzin. Zaprzyjaźniliśmy się na tyle, że rozmawialiśmy na wszelkie tematy, nawet bardzo osobiste, jak opieka nad starzejącymi się rodzicami, związki z rodzeństwem, życie w liceum i na studiach, hobby, rasa, płeć itd. Obszernie rozmawialiśmy na tematy bardziej ogólne, jak teksty piosenek, ulubione piosenki w różnych gatunkach muzycznych, przeżycia z koncertów itp. Rozmawialiśmy również o jedzeniu - jestem łakomczuchem, a jej narzeczony był szefem kuchni. Mówiąc krótko była to miła, rozgadana przyjaźń.

To utalentowana, ciepła i przyjaźnie nastawiona osoba - świetny wybór do stresującej pracy. Każdego ranka na powitanie przytulała praktycznie każdego stałego członka zespołu. Wyraźnie odmawiałem każdego zaoferowanego przytulenia podczas trwania produkcji. W zamian oferowałem uścisk dłoni i kilkukrotnie niezręcznie napomykałem "Jeśli cię przytulę, mogę chcieć więcej". Chciałem okazać powściągliwe, ale autentyczne zauroczenie.

W czasie ostatniego tygodnia zdjęć, na kilka dni przed końcem, jako zwieńczenie naszej przyjaźni zaprosiłem ją na degustację wina i sera u mnie, po odwiezieniu mnie z pracy. Bez ciśnienia. Często podaję gościom wino i ser. Uprzedziłem ją nawet, że inni członkowie zespołu umówili się tego samego wieczoru w innym miejscu, więc mogła mnie tylko odwieźć i pojechać od razu tam lub gdziekolwiek indziej. Wybrała wizytę u mnie i byłem z tego powodu zachwycony. W samochodzie rozpoczęliśmy długą dyskusję, która nieprzerwanie trwała w domu. Dni zdjęciowe są długie. Dojechaliśmy późno, ale ona już po dwóch godzinach była w drodze do domu.

Później przyszła do mojego biura i powiedziała, że wieczór z winem i serem przyprawił ją o gęsią skórkę. Uznała zaproszenie za próbę uwiedzenia, nawet mimo tego, że siedziała po drugiej stronie stołu z winem i serem, a cała rozmowa nie odbiegała niczym od naszych dotychczasowych konwersacji.

Co więcej, nigdy jej nie dotknąłem, do momentu podania ręki na pożegnanie. Przy tej okazji zaproponowałem specjalny uścisk dłoni, którego się nauczyłem od przedstawiciela starszyzny jednego z plemion amerykańskich Indian w rejonie Wielkiego Kanionu. Podczas uścisku wysuwa się kciuk do przodu, aby wyczuć energię ducha witalności drugiej osoby - puls. Nigdy nie zapomniałem tego uścisku, a zachowuję go jedynie dla osób, z którymi wyjątkowo blisko się zaprzyjaźnię.

Podczas ostatniego spotkania w biurze przeprosiłem wylewnie. Przyjęła przeprosiny. Zapewniłem ją, że gdybym wiedział, że czuje się niekomfortowo, na miejscu bym ją przeprosił i zakończył spotkanie, i prawdopodobnie przypomniał jej o spotkaniu reszty ekipy. Mimo tego oświadczyła, że to ostatni dzień jej pracy, mimo że do końca zdjęć zostało jeszcze kilka dni.

Zaznaczam, że na pożegnanie zaproponowała mi przytulenie, co przyjąłem jako gest pożegnania z odchodzącym przyjacielem.

Wczesne lata 80.

W 1980 roku prosto po studiach rozpocząłem studia podyplomowe w kierunku astrofizyki. To wyczerpujący maraton będący jednocześnie przygodą i wiele osób nie daje rady zrobić doktoratu. Nie były rzadkością sytuacje, gdy po 2-3 latach studiów doktoranckich odpadała połowa doktorantów. W tym czasie spotykałem się z kilkoma dziewczynami, jedna z nich została moją żoną, z którą jesteśmy małżeństwem od 30 lat - fizyk matematyczny, spotkaliśmy się na zajęciach z relatywistki. W tym czasie byłem w krótkim związku z koleżanką ze studiów doktoranckich z młodszego rocznika. Pamiętam, że tylko kilkukrotnie zbliżyliśmy się, zawsze u niej w mieszkaniu, ale nie było między nami chemii. Nasz wiązek szybko wygasł. Nie było w tym związku nic dziwnego czy niezwykłego.

Po rozstaniu nie widywałem jej zbyt często. Nasze biura były na innych piętrach i chodziliśmy na inne zajęcia. Kilka lat później wpadłem na nią przypadkowo, była w ciąży, szła z kimś, kto (jak wtedy myślałem) był ojcem dziecka. Wtedy się dowiedziałem, że odpadła ze studiów doktoranckich. Znowu - nie jest to nic niezwykłego, mimo to życzyłem jej powodzenia w byciu matką i w życiu zawodowym, niezależnie od tego, jaką karierę by wybrała.

Ponad 30 lat później, kiedy stałem się dużo bardziej rozpoznawalny, nagle przeczytałem świeży wpis na blogu oskarżający mnie o podanie narkotyków i zgwałcenie kobiety, której nie rozpoznałem ani na zdjęciu, ani po nazwisku. Okazało się, że to ta sama osoba, z którą krótko spotykałem się na studiach doktoranckich. Zmieniła nazwisko i prowadziła normalne życie z mężem i dziećmi, zanim wyjawiła swoje oskarżenia.

Dla mnie najistotniejsze jest to, że w swoim nowym życiu, długo po odpadnięciu ze studiów z astrofizyki, zajmowała się publikowaniem filmów kolorowych widelców napełnionych wibracjami uzdrowicielskiej energii, którą zbiera z otaczających nas planet. Jako naukowiec uważam, że to jest dziwaczne. Według jej wpisów na blogu, oskarżenie o odurzenie i gwałt wynika z domysłów tego, co się stało w czasie wieczoru, którego nie pamięta. To tak, jakby wszczepiono jej fałszywe wspomnienie, które jej się wydaje, że się wydarzyło podczas wieczoru, którego nie pamięta, mimo że tak naprawdę nigdy się nie wydarzyło. Tak samo jak nie pamięta obudzenia się przy mnie następnego ranka i wyjścia do biura. Zapisałem wszystko co napisała, w razie gdyby jej wersja zmieniła się z czasem. Jest to smutne i moim zdaniem wymaga wyjaśnienia.

Podkreślam, że to oskarżenie zostało wykorzystane przez przynajmniej jednego dziennikarza jako przynęta do sprowokowania odzewu od kogokolwiek, kto mnie kiedyś spotkał i nie był tym specjalnie zachwycony.

Podsumowanie

Zostałem oskarżony, więc czemu wierzyć w cokolwiek co mówię? Czemu w ogóle mi wierzyć?

I tu wracamy do istoty niezależnego śledztwa, które zostało zapowiedziane przez FOX/NatGeo (sieci emitujące program Cosmos and StarTalk). Cieszę się z tego.

Oskarżenia mogą zaszkodzić reputacji i małżeństwu. Czasami nieodwracalnie. Uważam się za kochającego męża i funkcjonariusza publicznego - naukowca i wykładowcę, który służy woli społeczeństwa. Jestem wdzięczny za wsparcie, które otrzymałem od tych, którzy nadal szanują i doceniają moją pracę.

Z wyrazami szacunku, Neil deGrasse Tyson, New York City
7

Oglądany: 115002x | Komentarzy: 116 | Okejek: 655 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało