Dzisiaj niełatwo wyjść z domu, by nie potknąć się o jakiś zaparkowany przy samym wejściu samochód. Ale jak to całe motoryzacyjne szaleństwo w ogóle się zaczęło? Oto najciekawsze „pierwsze razy” w dziejach motoryzacji.
Choć pierwszy samochód z silnikiem spalinowym – dzieło Karla Benza – został opatentowany w 1886 roku,
pierwsza kierownica z prawdziwego zdarzenia pojawiła się dopiero osiem lat później. Wynalazł ją Alfred Vacheron w 1894 r. Zanim to nastąpiło, do kierowania samochodami wykorzystywano drążki sterowe, podobnie jak w przypadku np. łodzi. Posługiwanie się nowo wynalezioną kierownicą pomimo braku wspomagania – opracowanego dopiero w latach 20. XX wieku – było ułatwione dzięki wąskim, przypominającym koła roweru oponom.
Karl Benz opatentował swój wynalazek w 1886 roku, choć
de facto skonstruował go rok wcześniej.
Jak to więc możliwe, by pierwszy śmiertelny wypadek samochodowy wydarzył się jeszcze przed ponad piętnastoma laty? A tak, że przed wynalezieniem samochodów z silnikami spalinowymi po świecie całkiem powszechnie hulały już pojazdy zasilane silnikami parowymi. I właśnie taki po ulicach hrabstwa Offaly w Irlandii prowadziła Mary Ward – ceniona już wówczas przyrodnik – zabrawszy na przejażdżkę własnego męża oraz dwóch innych mężczyzn.
W pewnym momencie, w trakcie pokonywania ostrego zakrętu,
Ward wypadła z samochodu, który następnie przejechał po niej, zabijając ją na miejscu. Rzecz miała miejsce 31 sierpnia 1869 roku. Prawdopodobnie był to pierwszy i ostatni raz, kiedy uznano, że zabawnie będzie dać kobiecie poprowadzić… Przecież nic złego nie może się stać.
Elektryczna rewolucja na drogach świata, bo ludzie nagle stwierdzili, że do zasilania samochodów można by wykorzystać prąd? Żadna nowość – tym bardziej że
pierwszy samochód elektryczny został wynaleziony na długo przed pierwszym wyposażonym w silnik spalinowy. Było to w 1834 roku, kiedy Thomas Davenport sam zbudował akumulator i silnik, które następnie umieścił na ruchomej platformie. Żeby było zabawniej, amerykański urząd patentowy odmówił przyznania Davenportowi patentu na silnik, ponieważ…
urzędnicy nie byli w stanie zrozumieć, w jaki sposób działa.
Mocno ograniczoną przez długi czas miłość do elektrycznych samochodów można wyjaśnić jeszcze jednym wydarzeniem – 13 września 1899 roku miał miejsce
pierwszy na terenie Stanów Zjednoczonych śmiertelny wypadek samochodowy. I – jak już można się domyślić – brał w nim udział właśnie samochód elektryczny. Uderzony elektryczną taksówką został 69-letni Henry Bliss, który zatrzymał się na 74. ulicy w Nowym Jorku, by pomóc starszej kobiecie wysiąść z tramwaju. Samo zdarzenie Bliss przetrwał, jednak zmarł dzień później w wyniku odniesionych obrażeń.
Co tam samochody elektryczne, przy większej ilości dobrej woli już dawno moglibyśmy samochodami latać. Tym bardziej że
pierwszy latający samochód został wynaleziony już w 1932 roku przez Waldo Watermana. Co, dawno? I owszem. Trójkołowy latający prototyp został nazwany Whatsit – całkiem zresztą trafnie. W najbliższych latach udoskonalono go, a kiedy okazało się, że sukcesy przychodzą jeden za drugim, Waterman zdecydował się założyć firmę – Waterman Arrowplane Co. Została zamknięta już po kilku latach, ponieważ ludzie…
nie wykazali cienia zainteresowania latającymi autami.
Pierwsze na świecie ograniczenie prędkości wprowadzono w Connecticut w maju 1901 roku. Limit? 12 mil, czyli ok. 19 km/h w terenie zabudowanym i 15 mil (24 km/h) na „autostradach”. Poszaleć nie było więc jak, choć i tak postulowano, by ograniczenia były o jeszcze jedną trzecią bardziej rygorystyczne. Dodatkowo gdy tylko na horyzoncie pojawiał się wóz konny, kierowca samochodu miał obowiązek mocno zwolnić, a nawet się zatrzymać – by nie wystraszyć zwierzęcia.
A skoro już mowa o koniach, to – z technicznego punktu widzenia – właśnie dla ich „użytkowników” wprowadzono pierwsze ograniczenia. I było to dobre kilka wieków wcześniej, niż pojawiły się debiutanckie próby uregulowania ruchu samochodowego.
Np. w Nowym Jorku pierwsze „zakazy galopowania” pojawiły się już w 1652. Historia bywa przewrotna, ponieważ pierwszy mandat za przekroczenie prędkości samochodem otrzymał Jacob German… na dobre dwa lata, zanim faktycznie wprowadzono ograniczenia prędkości dla samochodów. I nie był to nawet mandat…
Rzecz miała miejsce w 1899 roku, kiedy German pruł swoją taksówką oszałamiające 19 km/h. Dorwał go wtedy oficer John Schuessler, znany z zamiłowania do ścigania przekraczających prędkość dorożkarzy.
Mundurowy rzucił się w pogoń za nowojorskim taksówkarzem, a kiedy już zdołał go zatrzymać,
zamiast wręczyć mu mandat, wtrącił go do więzienia – „ponieważ prędkość była aż tak szalona”. Tym samym German zapisał się w historii jako pierwszy kierowca samochodu ukarany za,
ekhm, niedostosowanie prędkości do warunków panujących na drodze.
Źródła:
1,
2,
3,
4,
5,
6,
7
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą