Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wyjechała do Albanii - teraz opowiada, jak tam naprawdę jest, część II

56 498  
268   52  
Zapraszamy na drugą część przygód naszej Bojowniczki w Albanii!


Albania - a w tle Kosowo

Cześć!

Dziękuję wam za tak pozytywny odbiór pierwszej części! Nie spodziewałam się takiego odzewu. Więc dodaję kolejny wpis. Pod pierwszym pojawiły się głosy, że trochę chaotycznie napisane. Cóż, pasuje do Albanii ;) Mam nadzieję, że tym razem będzie lepiej, bo i tekst będzie krótszy. Liczę, że i tym razem wam się spodoba i będę mogła opisać kolejne moje spostrzeżenia na temat Albanii.

Albańskie domy i ich prowadzenie

Przede wszystkim budownictwo w Albanii to jeden wielki bałagan. Kiedyś Albańczycy mieszkali głównie w domach lub 3-4 piętrowych blokach. Z biegiem czasu zaczęło się to zmieniać. Niestety, przez wiele lat trwała samowolka budowlana. Niektóre bloki są budowane tak blisko siebie, że można przez balkon przejść do sąsiada. Wiele budowli jest niedokończonych. Niektóre - by oszczędzić na podatkach. Inne - często przez brak finansów lub właściciele wyjechali w trakcie budowy i porzucili ją. I taki niedokończony budynek zajmuje teren, który mógłby być fajnie zagospodarowany, a sama budowla staję się powoli ruiną tonącą w śmieciach i graffiti.


Albańska ulica w nieturystycznym mieście - śmieci, niedokończony budynek, sami faceci i bazar.
Można kupić żywą kurę przez okno samochodu.

Mijając albańskie wioski zauważyć można, że dom, to ich twierdza. Wszystko ogrodzone grubym, wysokim murem, a na nim szkło. Albańczycy, aby nikt nieproszony nie pojawił się na ich terenie, zabezpieczają góry murów kawałkami rozbitych butelek, które ustawiają gęsto koło siebie, ostrą częścią do góry. Dzięki temu nikt nie przeskoczy ogrodzenia. W blokach, mam wrażenie, że drzwi i zamki w nich to najlepsza część mieszkania. Na parterze zazwyczaj są też kraty w oknach.

A jak jest w albańskim domu w środku?

W mieszkaniu musi być czysto, ale to co dzieje się już wokół domu czy mieszkania jest nieważne. To co wspólne, to niczyje. Jeśli mają jakiś sklep czy biuro, to zamiotą tylko ten kawałek chodnika, który jest na szerokości ich własności. Najlepiej zauważyć to można, gdy czyszczą go wodą - wtedy widać granice tam gdzie jest mokro.

Najważniejsze (ważniejsze niż w Polsce) jest ściągnięcie butów, często jeszcze przed wejściem do środka. Gdy jesteś już gotowy do wyjścia, ale czegoś zapomnisz i musisz się wrócić, trzeba zdjąć buty. Obowiązkowo mycie podłogi, najlepiej codziennie. Dywany też są prane co chwilę. I nie, nie przyjeżdża ekipa z odkurzaczem piorącym. Dywany wynosi się na zewnątrz i tam kobiety na kolanach, wspólnie, specjalnymi szczotkami piorą. Później taki dywan schnie przewieszony na balkonie nawet kilka dni, w zależności od pory roku. A co do prania, a raczej suszenia ubrań. Często „suszą się” na zewnątrz. W gorące dni ma to jak najbardziej sens, natomiast czemu ubrania wywiesza się również podczas deszczu czy temperatur około 0 stopni, nie mam pojęcia.


Tak zazwyczaj wygląda pranie dywanów



A tu dywany z okolicznego bloku suszą się na słońcu (w środku miasta, na barierce. I NIKT ich nie kradnie)

Albania jest jednak strasznie brudna. Śmieci walają się wszędzie. Dlaczego by też nie wyrzucić czegoś albo wylać przez okno? Nie ma tu czegoś takiego jak osoba, która sprząta klatki schodowe co jakiś czas. Coś ci spadło i pobrudziło podłogę? No trudno, niech leży. Nie trafiłeś workiem ze śmieciami, rzucając go do kontenera - śmieci rozsypały się wszędzie? Nieważne, ważne, że nie masz ich już w domu.

Albańczycy zupełnie nie przejmują się ekologią. Nie ma kontenerów na szkło czy papier. Uwielbiają tez torby plastikowe. Choć od 2018 roku, w niektórych miejscach są już płatne, to i tak na każde warzywa najlepiej wziąć oddzielną siatkę. W sklepie, gdzie są darmowe, też lepiej wziąć dwie wypełnione tylko trochę niż dopełnić jedną. Pamiętam, jak w sklepie, ekspedientka spakowała mi w torbę pomidory, które oczywiście były już w worku (tak, wsadziła siatkę do siatki, nie miałam nic więcej).


Nie przejmują się też bezdomnymi psami. W tym kraju nie ma ani jednego schroniska dla zwierząt. Wieczorami psy często chodzą grupą, choć nie zauważyłam, żeby były agresywne gdy ich się nie rusza.

Zupełnie inaczej niż w Polsce wyglądają tu łazienki. Łazienka i toaleta to zawsze to samo pomieszczenie. Albańskie prysznice (bo wanien tu właściwie nie ma) to też ciekawe doświadczenie. Jest nieźle jak już masz brodzik, bo czasami to tylko prysznic w ścianie i nic więcej. W nowszych mieszkaniach czy hotelach już można spotkać chociaż zasłonkę prysznicową, a nawet normalne kabiny. Zawsze też, na środku łazienki, jest odpływ, bo często te prysznice przeciekają lub wylewa się z nich woda i gdzieś to musi zlecieć. Ale płytki w łazience nie są ułożone pod kątem, tak, żeby woda szybciej spływała – wszystko jest prosto.

Nie powinno się też w większości miejsc (choć bardziej na południu) wrzucać papieru toaletowego do muszli tylko do kosza na śmieci. Zazwyczaj mają tu też bidety lub małe prysznice przy toalecie. Ale nie jest tu łatwo z wodą. W trakcie mojego wolontariatu woda była tylko 3 razy dziennie po kilka godzin, wiele osób magazynowało ją w baniakach, które zazwyczaj znajdowały się na dachach. W lecie, w wieloosobowych gospodarstwach domowych też nie zawsze jest ciepła woda, ponieważ zazwyczaj jest ona podgrzewana przez słońce - również w baniakach znajdujących się na dachach. Mimo takich problemów z wodą zupełnie jej nie szanują. Woda często bez sensu leci z węża ogrodowego czy z nieszczelnych baniaków.


Albański krajobraz – baniaki na dachach

Coś, co bardzo podoba mi się w albańskich domach, to liczba włączników do świateł. Tradycyjnie jest zaraz przy drzwiach, przy wejściu do pokoju, ale mają też włączniki koło łóżka albo przy zlewie w kuchni, żeby nie trzeba było się ruszać. Ale musi być też w tym wszystkim albańska logika - koło włącznika jest też od razu gniazdko, więc trzeba uważać włączając światło w kuchni czy łazience mając mokre ręce. Te włączniki są też zazwyczaj przy zlewie.

Brak ogrzewania!

Nie zrozumiem tego nigdy. W Sarandzie, gdzie teraz mieszkam, jest około 300 słonecznych dni, co jednak nie oznacza, że upalnych. Latem bez klimatyzacji jest ciężko, również nocą. Ale od połowy listopada, w ciągu dnia jest około 15 stopni, ale w nocy 2-6, a mieszkania nie są ocieplane, często są też nieszczelne. Teraz jestem w trakcie najzimniejszych dni. W dzień 5 stopni, w nocy nawet -7. Podobno od drugiej połowy stycznia będzie coraz lepiej, ale przez takie warunki w domu jest 12-15 stopni... Możesz dogrzewać się klimatyzatorem, ale nie jest to tak komfortowe uczucie jak w Polsce, gdy wracasz zmarznięty do domu, bo wychodząc wszystko wyłączasz i ciepło ucieka.

Normą jest też widok ludzi siedzących w biurze czy nawet w szkole w kurtkach. W Albanii około 70% powierzchni to góry, a tam gdzie góry to i niższe temperatury i śnieg. Podczas mojego wolontariatu przeżyłam najtrudniejszą zimę (mimo że była to już druga połowa marca). Czasami w nocy widziałam swój oddech, bo było tak zimno. Trzeba było spać pod kilkoma kocami, a i to nie zawsze dawało radę. Czasami w domach można spotkać kozy (taki piecyk), ale znajduje się on tylko w jednym pokoju. Słyszałam, że w górskich miejscowościach rodziny na zimę przenoszą się do jednego pomieszczenia, właśnie tam, gdzie jest ciepło.

Nie mają tu skrzynek na listy. Listy można odebrać na poczcie lub wtykają je w drzwi. Tak samo wszystkie rachunki. Nie maja tu e-faktury, bo dostęp do Internetu nie jest aż tak powszechny (często maja tylko pakiety w telefonie). Z takim dokumentem idzie się do banku zapłacić, albo ze specjalną książeczką, jeśli to opłata za wodę czy prąd.

Co ciekawe, w Albanii zazwyczaj nie używa się adresów. Nie mam pojęcia, gdzie dokładnie mieszkałam przez 4 miesiące w Kukes, wiem tylko, że koło szpitala. Ulice często nie mają nazwy, adresatów lokalizuje się po jakimś sklepie czy budynku użytkowym. Tu, w Sarandzie jest droga nazywana przez wszystkich „piątą ulicą”. Oficjalnie ma jakąś inną nazwę. Ale kto by się nią przejmował. Często domy nie mają nadanych numerów, przez co szukanie lokalizacji podanej w booking nie zawsze jest łatwe, a i google maps często sobie nie radzi.


Bezpieczeństwo przede wszystkim!

Albańczycy kochają zabobony i znachorów, co widać na każdym kroku. Jeśli w rodzinie urodziło się dziecko, wywiesza się na ogrodzeniu jakąś zabawkę. Działa to na zasadzie „czerwonej wstążki” - ma przyciągnąć złe spojrzenie, aby nie zauroczyć dziecka. Często widok tych maskotek jest dość przerażający. Pluszaki nabijane są na płot lub przywiązywane za szyje do ogrodzenia lub dachu. Zauważyć też można czosnek, choć ten częściej w restauracjach i samochodach. To ma odganiać złe duchy. Albańczycy wieszają też często oko proroka lub podkowy.

Stosunki międzyludzkie i faceci

Jak już pisałam w poprzedniej części - przede wszystkim rodzina. Rodzina jest najważniejsza i to żaden wstyd mówić czule o swoich rodzicach i podkreślać jak dużo im się zawdzięcza. Są też zakochani w dzieciach. To nic dziwnego, gdy obca osoba podchodzi do dziecka, całuje je w głowę i idzie dalej.

Na mieście, gdy widzisz znajomą twarz zagadujesz co słychać (a nie jak u nas, patrzysz w telefon i udajesz, że nie poznajesz). W towarzystwie też mało używa się telefonu (głównie na wspólną fotę na insta - Albańczycy bardzo lubią się chwalić swoim życiem). Natomiast to, czego nie umiem zrozumieć, to spędzanie czasu głównie w gronie swojej płci. Z tego co udało mi się dowiedzieć (a nie jest to łatwe) dziewczyny nie chodzą nigdzie same - nawet do sklepu, dzwonią wtedy po koleżankę. Nie powinny też chodzić po zmroku. Najlepiej niech siedzą w domu. Nie chodzą na mecze, do punktów z grami na konsoli, nie grają w bilard.

Myślę, że z koleżanką byłyśmy pierwszymi dziewczynami w Kukes, które grały w bilard. Zebrał się spory tłum gapiów (oczywiście tylko płci męskiej), żeby popatrzeć na ten fenomen. Część osób wołała przechodniów, żeby zobaczyli co się dzieje! Jak w zoo.

Niestety kobiety nie mają tu często łatwego życia.

Często pracują w fabryce butów za 200 euro miesięcznie i są jedyna osobą w rodzinie, która zarabia. Mężczyzna za takie pieniądze nie będzie pracował. Więc siedzi w kawiarni od rana do wieczora, aż żona wróci z pracy i ugotuje obiad. Dlatego w większości miejsc, jak i na ulicach, w ciągu dnia widać głównie mężczyzn. Nie ma żadnego problemu, jeśli kobieta wejdzie do takiej "męskiej" kawiarni, będziesz klientem jak każdy inny (choć na początku czułam się dziwnie, jak intruz, gdy 50 par męskich oczu zwróconych jest w twoją stronę). Choć samotne kobiety – turystki „otaczają opieką”. Gdy byłam w typowym męskim miejscu (punkt zakładów sportowych) i poszłam do toalety, pan kelner stał 2 kroki od drzwi (zamykanych na zamek!) i pilnował, żeby żaden mężczyzna nie próbował tam wejść. W restauracjach, gdy samotna turystka siedzi przy stoliku, inni klienci zadbają o to by długo nie czekała na obsługę.

A czemu kobiety się na to godzą? Bo tak należy. Rozwody są źle widziane, nie wypada być starą panną. Nadal w mniejszych miejscowościach obowiązują tu śluby aranżowane. W miejscowościach nadmorskich jest lepiej, żyją bardziej po europejsku, a i pracy jest więcej i lepszy zarobek.

Choć czasami na mieście można spotkać grupkę ok. 70-letnich kobiet siedzących pod blokiem na murku. Zazwyczaj są one ubrane całe na czarno, czasami maja białą chustkę na głowie. Tu żałoba po męskim członku rodziny (mąż, brat) kobiety teoretycznie obowiązuje całe życie i nie wypada jej ponownie wyjść za mąż.

To, czego nie rozumiem - normą jest, że grupka chłopaków wychodzi w swoim gronie na kolacje i wino. Zero dziewczyn. I nie wychodzą na podryw. Tu po porostu mężczyźni większość czasu spędzają w swoim towarzystwie, w każdym wieku. Większość Albańczyków jest też homofobami, z czego wydają się być dumni (to nienaturalne itp.). Natomiast ich zachowania między sobą, przez Polaków, odebrane byłby jako zachowania homoseksualne. Nie tylko dziewczyny chodzą tu za rękę. Normą jest dawanie sobie buziaków na przywitanie przez mężczyzn (ale kobiecie poda już dłoń), przytulanie się czy chodzenie pod rękę. I nie ma w tym żadnych podtekstów. Oni już tak mają, że są ze sobą blisko.


Typowy sposób spędzania czasu przez mężczyzn – gra w domino. Kobiety w tym czasie są w pracy

Nie wiem, czy ze względu na różnice kulturowe tylko mi to przeszkadza, czy Albanki też tego nie lubią, ale nic nie powiedzą, albo już się przyzwyczaiły.

Mój pobyt w Albanii pokazuje, że i kota można zagłaskać.

Przez pierwszy miesiąc w Albanii było mi bardzo miło, że często jakiś chłopak rzuca mi komplement, gdy przechodziłam obok albo ktoś pisze do mnie, żeby spotkać się na kawę. Ale później... Wrażenia nie robią na mnie około 16-letnie chłopaczki, które w gronie znajomych rzucali teksty, że chcieliby mnie całować. Gdy siedzieli sami, nie odezwali się ani słowem. Jak mały chihuahua, który szczeka na duże psy, gdy obok jest właściciel.

Fakt, żyłam tam inaczej niż Albanki - chodziłam po ulicy często sama, nawet po zmroku. Może to ich ośmielało. Ale gdy idziesz ulicą i przechodzący koło ciebie chłopak (dość blisko - mają wąskie chodniki) szepcze ci komplementy, to już jest dziwne. I to nie raz czy dwa. Gwizdanie i cmokanie na ulicy to też norma. Nie wiem, może Albanki na to reagują, dla mnie to szczyt prostactwa. Liczba wiadomości, które dostawałam na messengerze czy instagramie o tym, że ktoś mnie widział i jestem taka piękna i bardzo mnie lubią (choć mnie nie znają) nie zliczę. To tu zaczęłam pierwszy raz blokować ludzi. Zdaję sobie sprawę jak to brzmi - dostaję multum komplementów i mi to przeszkadza. Ale trzeba tego doświadczyć.

Czasami chcesz iść z punktu A do B i tylko tam dotrzeć. Bez żadnych zaczepek, jak miłe by one nie były. Zaczęłam dlatego chodzić w słuchawkach po mieście - żeby już nikt mnie nie zagadywał. Inaczej odbierałabym to, gdybym była z kimś na spotkaniu i w trakcie tego ktoś mi mówi coś miłego, a nie przechodzi specjalnie tak blisko, żeby mi coś wyszeptać. Przerabiałam też propozycję ślubu dla polskiego paszportu (Wielka Brytania - wielki, niespełniony raj dla Albańczyków) czy oferty płatnego seksu - typ stwierdził, że jestem tak ładna, że aż mi zapłaci bylebyśmy się przespali. Choć śmiesznie jest jak piszą do mnie po angielsku fonetycznie. Miałam kilku takich adoratorów.

Ja nie miałam na szczęście żadnych strasznych historii, choć słyszałam od koleżanek (nie-Albanek) opowieści, jak dostawały SMS-a „Wyjdź na balkon, widzę twój cień w oknie”, albo „Kiedy wracasz do Albanii? Nie świeci się od 3 dni światło w twojej sypialni” od nieznanych im osób.

Czasami też chcę coś tylko załatwić. A nie, wymieniając pieniądze w kantorze, pan starszy od mojego ojca mówi mi, że jestem piękna. Albo gdy piszę z wypożyczalnią samochodu, chcę tylko załatwić samochód. A tu? Oddałam samochód i po 5 minutach dostaję SMS-a, że jestem taka słodka i urocza. To jest naprawdę męczące, jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. Problemem jest, że nie rozumieją, gdy odmawiasz spotkania. Gdy zaproponują kawę, a ty grzecznie dziękujesz i tak będą ciągle pytać dlaczego i że to tylko kawa. Próbowałam też pisać, że mam chłopaka (nawet w tym samym mieście), ale to nie problem. To będzie nasza tajemnica.

A to, że się gapią, to się przyzwyczaiłam. Oni już tak mają – patrzą się na każdego, szczególnie „na obcych”. A co dziwniejsze, mimo tego wszystkiego nie czuję się tu zagrożona. I fakt, na szczęście, ci wszyscy adoratorzy tylko gadają (nawet ci, co szli blisko). Nikt nie dotknął mnie nawet za ramię. Idąc wieczorem/nocą sama do domu nikt mnie nie zaczepił, nie miałam wrażenia, że czas przyspieszyć kroku. Ale nie mam pewności, czy to dlatego, że większość wie, że jestem „obca” i mogłoby się zrobić o tym głośno.


Spotkaliście się większą grupą? Można stworzyć na szybko miejsce do gry z tego co ma się pod ręką

To na dziś tyle. Pozdrawiam was ciepło z zimnego mieszkania. Mam nadzieję, że i tym razem mogliście dowiedzieć się czegoś o albańskiej codzienności.

A może jakieś zagadnienie was ciekawi? Może tym razem nie o Popku (chyba większość znajomych o niego zapytała jak się dowiedziała gdzie jadę)? Mam nadzieję, że zagadka wielu stacji benzynowych została rozwiązana w komentarzach pod poprzednim postem.
5

Oglądany: 56498x | Komentarzy: 52 | Okejek: 268 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało