Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

20 lat temu trafiłem do AA, o co wtedy zapytałbym się siebie z przyszłości

65 648  
352   128  
Od czasu do czasu na Joe Monster trafia artykuł mniej lub bardziej "poważny" w treści. Zdarzają się nawet reportaże z odwyku, czy inne teksty dotyczące uzależnień. Podtrzymując ten ważny, acz lekko zbyt patetyczny trend, postanowiłem podzielić się z wami, jak to jest być trzeźwym trochę dłużej niż jeden dzień.


Wredna statystyka twierdzi, że wśród bojowników wielu jest takich, co to już powinni ograniczyć chlanie, a część to już dawno przekroczyła magiczną granicę koneser-ochlapus. Może komuś się przyda moja historia. Aby jednak nie zanudzać piciorysem, które zwykle zaczyna się tekstem w stylu „mam na imię Bonifacy i jestem alkoholikiem” proponuję wam i sobie też podróż w czasie, gdy trafiłem na pierwszy mityng. Tak sobie myślę, że wtedy miałbym parę ważnych pytań do kolesia, który nie sięgnął po gorzałę przez ponad 20 lat. No to jedziemy!

- Serio, serio? 20 lat nic a nic? Ani piwka, ani szampana, lampki wina na wakacjach? No kurna nie wierzę!

- No pewnie, że trudno ci uwierzyć. Od kiedy poznałeś moc magiczną gorzały najdłuższa przerwa kompletnie bez alkoholu trwała może z tydzień. Cwany z ciebie gagatek. Nigdy sobie nie zakładałeś żadnych okresów abstynencji – oczywiście by nie psuć sobie komfortu picia. Ogłosiłeś światu swe upodobanie do piwnego rauszu i dodatkowo otoczyłeś się wyłącznie doborowym towarzystwem koncesów alkoholi. Inni cię nie interesowali, „kto nie pije ten kapuje”. Miałeś wokół się podobnych zawodników, wśród których zawsze byłeś w pionie. I zawsze (no prawie zawsze) ostatni niepokonany w boju. Dlatego trudno ci wierzyć. Ale to fakt - przez 20 lat, 6 miesięcy i 3 dni nie złamałem ani razu abstynencji. Ani kieliszka, ani łyka piwa ani lampki wina. Były przypadkowe „wpadki” jak pączek z nadzieniem, cukierek z likierem (wypluty), czy dezynfekcja zęba przez dentystę, który zahaczył nasączonym wacikiem o język. To tylko nauczyło mnie czujności, dzięki której trzymam się zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików i nie piję do dziś. Akurat ciebie bym nie okłamywał, bo i po co. Ale łatwo nie było i sam bym sobie na pewno nie poradził.

- No właśnie, o co chodzi z tym całym AA? Pachnie mi to jakąś sektą. Świeczka, trzymają się za ręce, odmawiając jakaś modlitwę na początku spotkania. No błagam, ja ateista mam wierzyć w jakieś bzdury o sile wyższej? No, a ile w ogóle jeszcze mam chodzić na te mityngi?

- Przypominam, że dopiero zacząłeś. Ja chodzę do dziś, w miarę regularnie i coś mi mówi, że dzięki tym nawiedzonym dziwolągom udaje mi się utrzymać abstynencję. Ale spokojnie nie nawróciłem się na żadną wiarę i zachowuję cyniczny, trzeźwy umysł niepoprawnego ateusza (przynajmniej tak mi się wydaje). Ale z filozoficznego z punktu widzenia oddanie się jakieś sile wyższej jest w swej prostocie genialne. Alkoholik jest mistrzem kombinowania i manipulacji. Każdym, łącznie z samym sobą i zawsze, ale to zawsze, na końcu wymyśli flaszkę. Zabawa z oddaniem się bogu (brak wiary tu wcale nie przeszkadza) jest świetnym rozwiązaniem. Z naszego kierowania (kierownikowania) życiem wyszły same kłopoty. To może warto pozwolić komuś innemu? Choćby z przekory, czy na próbę. Fakty mówią, że bóg w którego nie wierzę, znacznie lepiej od 20 lat rządzi moim życiem niż ja sam. Oczywiście łatwo popaść w przesadę, skoro to bóg kieruje, to ja mam wolne. W AA, często słyszy się slogany w stylu „nic nie muszę” trzeba „dać czas czasowi”, ale to średnio pomaga np. na dziurawe zęby, czy debet na koncie. Ale wystarczy tego mędrkowania, dziś nie musisz wszystkiego zrozumieć. Wystarczy, że będziesz chodził na mityngi. To oczywiście też slogan, ale działa – tak więc „przyprowadź najpierw dupę, głowa przyjdzie później sama”.

Znalezione obrazy dla zapytania alcoholic

- Ale może jest inna droga niż to całe AA. Może w ogóle nie jestem żadnym alkoholikiem, tylko np. mam lekką depresję. Zresztą każdy ma prawo przecież od czasu do czasu się napić. Wódka jest dla ludzi i piwo też. Przecież ani razu nie byłem na izbie wytrzeźwień, nie zabrali mi prawa jazdy, mam własne mieszkanie, świetną, dobrze płatną pracę, kumpli i przyjaciół, kasę na koncie. O właśnie – za swoje pije ja ile chcę – jak śpiewa nieuzależniony lider zespołu Piersi!

- Prawa jazdy ci nie zabrali, bo miałeś fuksa, ciesz się, że nikogo po pijaku nie zabiłeś. Z kasą to nie ściemniaj, bo ciągle na debecie jedziesz, nic dziwnego zresztą, że potrafisz pół wypłaty (ponad 2 średnie krajowe) przepuścić w jedną noc. Praca powiadasz? Będziesz miał ją jeszcze tylko pół roku (sorki za spojer). Przyjaciele? Przestań pić, to zobaczysz, kto z nich zostanie, a ilu trzyma się ciebie, bo świetny z ciebie sponsor i organizator imprez. To, że masz wątpliwości to niestety paradoksalnie dowód, że jesteś alkoholikiem. Nazywa się to system iluzji i zaprzeczeń. To taki psychologiczny mechanizm, którego sam nie ogarniesz. Warto więc abyś oprócz mityngów AA poszedł też na terapię odwykową. Przyda cię się odrobinę wiedzy od profesjonalistów, a na grupowej terapii wiele zrozumiesz i łatwiej zaakceptujesz siebie. W AA nie ma tzw. informacji zwrotnej i każdy mówi tylko o sobie i za siebie, a tobie przyda się trochę gorzkich słów prawdy od innych. Sam to już się wybieliłeś i rozgrzeszyłeś, a to dopiero pierwszy mityng za tobą.

- No dobra załóżmy, że masz rację. Będę chodził przez cały rok na AA. Niech ci będzie, dwa, a nawet trzy razy w tygodniu. Pójdę też na terapię i dam z siebie wszystko. Przeczytam każdą książkę, a jak będzie trzeba pójdę na każdy kurs warsztaty itp. A kiedy już zrozumiem mechanizmy, kiedy poznam przyczyny dla których piłem, kiedy uporządkuję swoje życie i dodatkowo zaliczę kursy NLP, Silvy, jogi i co tam tylko będzie możliwe, to może wtedy okazjonalnie, raz na jakiś czas, w kulturalnym towarzystwie lampka szampana lub kieliszek drogiego koniaku. No tak dla smaku chociażby.

- Przez wiele lat chłonąłem, a nawet sam wyszukiwałem wieści o możliwości powrotu do kontrolowanego picia. Od czasu do czasu w różnych (nawet naukowych) wydawnictwach pojawia się informacja o nowej wspaniałej terapii, o nowych przełomowych (i przy okazji bardzo drogich) lekach, po których rzekomo można wrócić do pełnej kontroli nad alkoholem. Może i jest gdzieś ktoś, komu się udało, ale ja mam własne 20 lat doświadczeń i poznałem setki, a może nawet tysiące osób uzależnionych. To nie są opowieści z trzeciej ręki, dane z artykułów popularno naukowych, czy nawet naukowych. Często – pamiętaj o tym - dane o wyleczeniach zwyczajnie wyssane z palca. Często też ci wielcy guru terapeuci, to nieodpowiedzialni cwaniacy, którzy zwyczajnie robią skok na kasę uzależnionych naiwniaków i ich biednych rodzin. Ja znam prawdziwe historie, prawdziwych ludzi, a nie anonimowych – nomen omen - rzekomo nawróconych pacjentów. I niestety, nie znam nikogo komu się ostatecznie udało. A wierz mi wielu próbowało i wróciło na jakiś czas do starego życia. Miałem okazję poznać tych, którzy przeżyli. Byli wśród nich tacy , którym się udawało się nawet dwa lata względnie kontrolowanego picia, po którym bez żadnego ostrzeżenia nastąpił dramatyczny ciąg – skończony śpiączką na OIOM-ie. Nie chcę straszyć, ale część „nawróconych” umarła od razu, wieszając się zaraz po pierwszym złamaniu abstynencji, część do dziś snuje się gdzieś na marginesie życia. Szczerze - nie znam nikogo szczęśliwego, spełnionego życiowo, otoczonego kochającą rodziną. Ale nie upieram się - może są. Tylko pamiętaj, nawet jak mistrzowsko zamanipulujesz otoczeniem i samym sobą i będziesz sobie popijał tak, żeby nikt nie pomyślał (vide delegacja), że znowu chlejesz destrukcyjnie, to twoim bliskim nigdy nie minie strach. Ja trzymam się AA i teorii braku powrotu do kontrolowanego picia. Za tą teorią przemawia 80 lat doświadczeń kilku milionów ludzi na całym świecie, którzy dzięki stuprocentowej abstynencji wyszli ze strasznego uzależnienia. To są fakty, a z faktami się nie dyskutuje, panie inżynierze (apropo - kiedy wreszcie skończysz studia, 9 lat to trochę za długo, nie uważasz?). Nie próbowałem i nie chcę eksperymentować na własnym życiu. Co jakiś czas wraca oczywiście tzw. żal po stracie, czyli tęsknota za dawnym życiem, ale to normalne i trwa zwykle chwilę. Pomaga mityng AA i kontakt ze „świeżakami”. Warto też wtedy przypomnieć sobie, ile razy obudziłem się obrzygany, a czasami też dosłownie zesrany. Nie mówię o metaforycznym obsraniu z lęku, co nawyczyniałem na urwanym filmie. Doświadczenie i rozsądek podpowiada, że nie ma powrotu. W AA jest na to specjalne powiedzenie „z kiszonego ogórka nie zrobisz surowego”. Ale żeby było też jasne – AA nie jest dla wszystkich i nie pomaga każdemu, kto ma problem z alkoholem. Pomaga tylko tym, którzy szczerze chcą przestać. Są też inne drogi, np. podobno statystycznie najskuteczniejszą terapię mają świadkowie Jehowy. W górach jest ksiądz, który całkiem skutecznie modlitwą zaklina do niepicia, ale to działa na hardych, honorowych górali, a nie na mazgajowatych ceprów znad morza. Można się ostatecznie też „zaszyć”. Los dał ci AA. Na rozum ja wybrałem terapię i wystarczy tego kombinowania. A w ogóle sęk w tym, abyś dziś przestał teoretyzować i zajmować się innymi, a zajął się sobą.

Znalezione obrazy dla zapytania alcoholic

- No dobra, to w ogóle jak sobie radzisz? To musi być strasznie nudne – powszechnie szanowany smutny obywatel, czyli po prostu drobnomieszczanin. A gdzie twoja kawalerska fantazja? Gdzie kolory życia, gdzie dziewczęta, gdzie muzyka. Może lepiej życia jeden rok życiem lwa, niż 100 lat żółwia. A może, może przerzucić się na marychę? To takie modne i coraz bardziej akceptowane. I w ogóle nie uzależnia i nie szkodzi.

- No to żeś teraz pojechał. To kiedy ostatni raz naprawdę świetnie się bawiłeś po wódzie? Kiedy byłeś królem życia? Kiedy tańczyłeś i śpiewałeś do rana czując radość życia, tak do końca, do ostatniej kropelki? A kiedy po kilku drinkach uwiodłeś piękną nieznajomą? Powiedz lepiej szczerze, od kiedy twoje picie stało się tylko i wyłącznie żałosne? Ile razy zawiodłeś bliskich, przyjaciół i przede wszystkim samego siebie? Jakie marzenia z młodości stały się tylko pijackimi mrzonkami? „Że jeszcze wszystkim pokażesz na co cię stać, że zdobędziesz, że pokonasz, że zbudujesz”. Zamiast książek, które miałeś napisać w twoim pokoju walają się puste flaszki, smród niestrawionego alkoholu odstrasza nawet psa sąsiada, a jedne piękne panie, którą uwiodłeś okazały się rano potworem dyskoteki, nieatrakcyjną koleżanką z pracy czy zwyczajną tanią prostytutką. równie nieszczęśliwą, jak ty sam. Życie na trzeźwo nie jest łatwe, ale szybko załapiesz, że dzięki niemu odzyskasz nie tylko szacunek do siebie, ale też odrobinę szczęścia. Tak ciut. W codziennych drobiazgach, w spacerze, w sporcie, w saunie i morsowaniu, pogaduchach z przyjaciółmi, w nauce obcego języka, gry na gitarze, nie wspominając już o jedzeniu czy porządnym seksie. Zapewniam cię, że odlot na trzeźwo po metafizycznym bzykaniu jest nie do podrobienia. Co do marychy, to obaj dobrze wiemy, że to jedno gówno – tylko trudniej rzucić. Swoje wyjarałeś i znasz skutki. I nie jest tak, jak głoszą mądrale z Internetu i samozwańczy eksperci celebryci. Tylko ty znasz swój syndrom wypalenia, znasz swoje lęki na haju, pamiętasz także o fizycznych objawach odstawienia (a przecież w Internetach piszą, że nie powinno być). Już nie wspomnę o gastrofazie, przez którą w rok nabawiłeś się 10 kilo nadwagi. A pamiętasz, jak zatrzymała cię policja i spędziłeś noc na komisariacie, gdzie maglowali cię kim są twoi sprzedawcy. I ile brakowało, abyś sam został dilerem – przecież nie raz załatwiałeś towar (niby bezinteresownie) znajomym i już miałeś swoje kontakty ze światkiem. Na szczęście na terapii dowiesz się, że alkohol i trawa to takie zwyczajne narkotyki. Nie powiem, trudno ci będzie zaakceptować, że jarania też nie będzie, ale dasz radę. 20 lat abstynencji od alkoholu oznacza w moim przypadku także inne środki zmieniające świadomość. Czasami jest to bolesne, jak np. kolonoskopia na żywca. Ale idzie przeżyć bez znieczulenia, a ja wolę dmuchać na zimne i trzymać się z dala od wszelkiego rodzaju wspomagaczy dobrego nastroju, czy kolorowych snów.

- No ok, przekonałeś mnie. Spróbuję tego całego AA. Czyli, co - widzimy się za 20 lat? Rozumiem, że czeka na mnie willa – koniecznie z basem. Może na Wyspach Kanaryjskich? Się rozumie, że sześciocyfrowe konto, potężna firma, ferrari (a może nawet własny samolot). A może wygram w totka i nie będę musiał w ogóle nic robić? Będę wielkim biznesmenem, czy wielkim filantropem, albo może nawet prezydentem? Na koniec mityngu przeczytali przecież że „nadejdą wielkie i radosne wydarzenia, zarówno w twoim życiu jak i w życiu ludzi z którymi się stykasz”. Daj mi więc jakąś zachętę do tego trzeźwego życia.

- No może jeszcze nawet włosy ci odrosną na tej łysej pale. Znowu bujasz w obłokach – nazywa się to marzeniowe planowanie. Ale będzie spoko. Co prawda fortuny nie zarobisz, ale na opłaty wystarczy, a czasami nawet na dobre sushi (nawet nie wiesz, że lubisz). Pracy ci nie braknie i w końcu nawet napiszesz i wydasz tę książkę. Aha - zaczniesz biegać, polubisz zimowe kąpiele w przeręblu, a nawet nauczysz się malować. Przede wszystkim jednak odzyskasz zaufanie i szacunek bliskich i samego siebie. I co najważniejsze będziesz miał kogoś, kogo kochasz i kto ciebie kocha. W tym dwóch dojrzewających urwisów, którzy na szczęście nie znają strachu, w jakim stanie wróci dziś tata. I mają prawo nigdy nie poznać tego strasznego uczucia. Ale dziś nie zastanawiaj się, jak będzie za 10, 15, czy 20 lat. Sekret trzeźwości tkwi w 24 godzinach, tylko tyle jesteś w stanie bez problemu wytrzymać. Nie będzie łatwo, a twoją ulubioną odpowiedzą na pytanie „co słychać”, będzie „jest przejebane”. Nie komplikuj więc tego, co proste i nie spierdol swojej szansy. Powodzenia i pogody ducha.

Drogi bojowniku, jeśli doczytałeś to dzięki. Jeśli jednak coś tam zazgrzytało i pojawiły się wątpliwości, to może warto już dziś zadbać o siebie. Trochę wiedzy i adresy mityngów na stronie www.aa.org.pl
14

Oglądany: 65648x | Komentarzy: 128 | Okejek: 352 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało