Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Człowiek, który włożył głowę do akceleratora cząstek (i przeżył)

84 289  
393   47  
Wypadki przy pracy zdarzają się często. W gruncie rzeczy dobrą ich stroną jest to, że dzięki nim wszyscy wiemy, czym może kończyć się brak poszanowania dla BHP. Jeśli więc ciekawi jesteście co może spotkać kogoś, kto włoży łeb do akceleratora cząstek, to mamy tu dla was historię pewnego niezbyt uważnego Rosjanina, którego głowa przeszyta została na wylot protonową wiązką.

Był 13 lutego 1978 roku. Anatolij Bugorski, naukowiec zatrudniony w Instytucie Fizyki Wysokich Energii w pewnej miejscowości niedaleko Moskwy, miał tego dnia dyżur. Coś się popsuło w Synchrotronie U-70, a on miał to naprawić. Jeśli nie wiecie co to za urządzenie, to już spieszymy z małą podpowiedzią. To powstały w 1970 roku najpotężniejszy na świecie (wówczas) akcelerator cząsteczek. Uczeni, którzy skonstruowali to ważące 20 tysięcy ton cholerstwo, dostali za ten projekt nagrodę Lenina. Było czym się chwalić – dzięki tej maszynie udało się nadać protonowi rekordową jak na tamte czasy energię 76 GeV (gigaelektronowoltów).



Bugorski znalazł się w złym miejscu i czasie. Nie zdawał sobie sprawy, że w urządzeniu nawaliły też systemy bezpieczeństwa. Nie spodziewając się, że akcelerator cząstek jest uruchomiony, postanowił włożyć głowę do środka. Rozpędzona do ponad 70 GeV protonowa wiązka gładko przeszyła głowę uczonego, wchodząc w potylicę i wychodząc nosem. Naukowiec zobaczył piekielnie rażące światło, ale nie poczuł bólu. Po chwili lewa strona jego głowy spuchła niczym balon. Bugorski natychmiast zawieziony został do szpitala, gdzie miał dostać pomoc i trafić na obserwację. Nigdy bowiem wcześniej nikt nie włożył głowy do uruchomionego akceleratora i nie przyjął tak potężnej dawki promieniowania.



Pacjent trafił do wyspecjalizowanej w chorobach popromiennych placówki w Moskwie – do tego samego miejsca osiem lat później trafiły ofiary katastrofy w Czarnobylu.
Jednostką pochłanianej energii promieniowania jest grej (Gy). I tak na przykład, kiedy idziemy zrobić sobie prześwietlenie złamanej kończyny, przyjmujemy ok. 0,1-2,5 mGy (miligrejów). Jeśli przyjęlibyśmy jej więcej, mogłoby się to dla nas bardzo źle skończyć. Jednorazowe wystawienie się na promieniowanie 4-8 Gy sprawia, że w ciągu kilkunastu godzin człowiek dostaje krwawej biegunki, a wewnętrzne organy pokrywają się wrzodami.

Cierpienie zazwyczaj trwa ok. 14 dni i kończy się śmiercią pacjenta. Nieszczęśnicy, którzy przyjmą naraz dawkę 50 Gy, zazwyczaj umierają od razu. Wypadek Bugorskiego był pierwszym incydentem, gdy ktoś otrzymał potężną dawkę szkodliwych promieni, ale „zaserwowanych” w formie wiązki o przekroju kilku milimetrów kwadratowych.



Szacuje się, że promieniowanie wiązki, wbijając się w czaszkę Anatolija, wynosiło 2000 Gy, natomiast wychodząc nosem naukowca, jej wartość wynosiła już 3000 Gy. W tym jednak wypadku na promieniowanie nie zostało wystawione całe ciało, a jedynie niewielka jego część. Dodatkowo wiązka, która wykonała w głowie Bugorskiego malutki tunel, ominęła najważniejsze rejony mózgu naukowca. Oczywiście nikt jednak nie miał wątpliwości, że biedny Rosjanin ostatecznie umrze. Pytanie brzmiało jak długo miał się męczyć i jakież to okropieństwa podczas agonii miały go czekać.

Pewnie niejeden radziecki uczony przegrał zakład - Bugorski przeżył dłużej, niż można było się spodziewać. Mijały dni, tygodnie, miesiące, a przeszyty na wylot wiązką protonów mężczyzna powoli wracał do zdrowia. Dziś ma 75 lat i czuje się całkiem nieźle. Promień wypalił ścieżkę przez jego głowę, przeszył kości czaszki i równiutko przeciął na wylot mózg. Kiedy opuchlizna zeszła, widać było ślad po tym protonowym „pocisku”. Zaobserwowano, że w niektórych miejscach uczonemu schodziła z twarzy skóra. Ponadto Bugorski stracił słuch w lewym uchu. W ciągu kilku dni po wypadku cała lewa strona twarzy naukowca zaczęła tracić zdolność do wykonywania jakichkolwiek grymasów mimicznych, a z czasem mięśnie w tym rejonie zupełnie przestały działać.

Do dziś lico Anatolija jest częściowo sparaliżowane. To dało dość interesujący efekt – lewa strona twarzy Bugorskiego wygląda na dobre dwie dekady młodszą niż strona prawa. Ten efekt uboczny można porównać do działania botoksu. Jak by nie patrzeć, jad kiełbasiany stosowany w medycynie estetycznej ma przecież za zadanie doprowadzić do paraliżu niektórych mięśni twarzy…



Bugorski miewa ataki utraty świadomości oraz napady silnych drgawek, ale to i tak stosunkowo mała cena za przyjęcie na łeb tak potężnej dawki promieniowania. Uczony dokończył pisanie swojego doktoratu, a po wylizaniu swych ran wrócił do pracy w Instytucie Fizyki Wysokich Energii. Przez wiele lat nie mówił o swoim wypadku. W tamtych czasach osoby zatrudnione w instytutach badawczych skoncentrowanych na energii atomowej zobowiązane były utrzymywać w ścisłej tajemnicy szczegóły swojej pracy.

Dziś wiązki protonowe używane są w radioterapii, a za pomocą precyzyjnie nakierowanych wiązek lekarzom udaje się zniszczyć komórki guzów nowotworowych. Mimo że stosowana w takich zabiegach dawka promieniowania jest zazwyczaj 300-krotnie mniejsza niż ta, którą oberwał w głowę Bugorski, to wielu pacjentów i tak miewa dość przykre efekty uboczne...

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
5

Oglądany: 84289x | Komentarzy: 47 | Okejek: 393 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało