Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Piłkarze, których kariery zniszczyły używki i błędne decyzje życiowe

46 434  
92   5  
Ich kariery (i życie) znalazły się na zakręcie: zamiast blichtru sławy i spektakularnej fortuny ich życiem zawładnęły alkohol, hazard, depresja i niewłaściwe kobiety.

Przedstawiamy jedenastkę znanych graczy, którzy – czasami na własne życzenie, czasami z powodu choroby, innym razem z połączenia obu tych czynników – pomimo ogromnego talentu albo nie zrobili kariery na miarę potencjału, albo – co gorsza – całkowicie pogubili się w życiu. W tym zbiorze upadłych gwiazd można zauważyć dziwną prawidłowość – większość uwzględnionych poniżej zawodników to piłkarze o charakterystyce ofensywnej i raczej trudno byłoby sklecić z nich sensowną taktycznie jedenastkę.

Andrzej Iwan


Wychowanek Wandy Kraków miał papiery na zostanie legendą reprezentacji Biało-Czerwonych. Miał zaledwie 19 lat, kiedy pojechał z kadrą na mundial do Argentyny, w tym samym roku został także mistrzem Polski z Wisłą Kraków. Jego życiem jednak dość szybko zaczął kierować alkohol – zresztą w początkach lat osiemdziesiątych dla wielu zawodników regularne spożywanie napojów wyskokowych było równie oczywiste jak fakt, że piłka jest okrągła. A gdy do procentowego nałogu doszła niepohamowana żądza hazardu – taka mieszanka wybuchowa w pewnym momencie musiała eksplodować. Rzecz jasna, uzależniony piłkarz w kasynach głównie przegrywał ogromne sumy – pan Andrzej w napisanej wspólnie z Krzysztofem Stanowskim autobiografii „Spalony” porównał ten stan do opętania.

W pewnym momencie dodatkowo dała znać o sobie depresja, a sprawy zaszły tak daleko, że były gracz Górnika Zabrze dwukrotnie podjął się próby samobójczej – za pierwszym razem podciął sobie żyły, za drugim – pomieszał przeróżnego rodzaju tabletki z wódką. W książce podzielił się nawet mrożącą krew w żyłach treścią listu pożegnalnego: „Przepraszam za wszystko, nie mam siły już dłużej żyć”. Czy reprezentantowi Polski udało się wygrać z samym sobą? Trudno powiedzieć. W trakcie tegorocznych mistrzostw świata Iwan – ekspert w programie „Stan Mundialu” – pokazał się na wizji dość... wesoły i skory do żartów, czego przyczyną prawdopodobnie nie był tylko dobry humor.

Robert Enke


Na początek historia zupełnie inna od reszty – były bramkarz Barcelony, Benfiki Lizbony i reprezentacji Niemiec nie przegrał z używkami czy hazardem, tylko z depresją. Golkiper nie mógł pogodzić się z utratą dwuletniej córki Lary, która chorowała na serce i zmarła w 2006 roku. Grający wówczas w drużynie Hannover 96 golkiper trzy lata po śmierci ukochanego dziecka popełnił samobójstwo, rzucając się pod nadjeżdżający pociąg; miał wówczas zaledwie 32 lata. Pamięć Enkego jednak wciąż żyje – zarówno dzięki wspominających Roberta kibicom, jak i jego żonie, która stanęła na czele fundacji pomagającej sportowcom walczącym z problemami psychicznymi. To bez wątpienia jedna z najtragiczniejszych historii na kartach współczesnego futbolu.

Paul Merson



Wymieniony we wstępie dwudziestojednokrotny reprezentant Anglii już w tytule autobiografii („Jak nie być profesjonalnym piłkarzem”) puścił oko do czytelnika, jednocześnie przyznając się do bycia raczej kiepskim przykładem zawodowego futbolisty. Uśmiechnięta twarz Mersona na okładce książki i zbiór tabloidowych haseł („Nie przepuszczaj pensji u bukmacherów” czy „Nie wjeżdżaj samochodem w latarnię po piętnastu piwach”) mogłyby sugerować sentymentalne spojrzenie na głupie, pijackie akcje.

Tymczasem zamiast radosnych historyjek dostajemy bolesne wspomnienia – małżeństwa piłkarza rozpadające się przez chlanie i ćpanie koksu, aresztowania, przegrywanie fortuny w kasynach czy wypadek samochodowy spowodowany (już w 2011 roku) po uprzednim spożyciu kilku(nastu) głębszych. Zawodnik przyznał nawet, że w trakcie ciągów słyszał w głowie głos zachęcający go do wjechania pod ciężarówkę. Na całe szczęście Merson stanął na nogi i dziś stara się pomagać wszystkim, którym nałogi odbierają radość życia.

Paul Gascoigne



„Gazza” – dobry kumpel i współlokator Mersona – ogromny kunszt techniczny spektakularnie prezentował w reprezentacji Anglii oraz klubach takich jak Tottenham Hotspur, Lazio Rzym czy Glasgow Rangers. W życiu prywatnym nie było jednak tak kolorowo – karierę zniszczyło mu chlanie (razem z koleżką z Arsenalu urządzał sobie grę polegająca na wypiciu jak największej ilości czerwonego wina i... niezaśnięciu, potrafił też w trakcie jednego posiedzenia wlać w siebie 32 shoty whisky) oraz karygodne ekscesy – jazda po pijaku bez prawka czy podnoszenie ręki na żonę.

Paul wielokrotnie starał się wyjść na prostą, jednak w przypadku nałogowca to nie takie proste – na zdjęciach z 2016 wygląda jak wyniszczony menel (fotki, gdy pokazał się wtedy na ulicy kompletnie nago są z kategorii „nie do odzobaczenia”). I gdy już wydawało się, że „Gazza” wreszcie wygrał z demonami (miała mu w tym pomóc nowa – choć dziś już była – kobieta), kilka miesięcy temu został po raz kolejny zatrzymany przez policję – tym razem w związku z obmacywaniem kobiety w pociągu.

George Best


Pochodzący z Irlandii Północnej piłkarz – legenda Manchesteru United – to jeden z najbardziej utalentowanych zawodników w tym zestawieniu, a zdaniem wielu (w tym samego Pelégo) najlepszy piłkarz w historii. Wprost proporcjonalnie do boiskowej maestrii rozwijał się jednak alkoholowy nałóg wyglądającego niczym gwiazda rocka Besta. Już pod koniec kariery, w trakcie gry w Stanach Zjednoczonych, urodzony w 1947 roku piłkarz, chwilowo cierpiący na brak pieniędzy na trunki, okradł w barze nieznajomą kobietę. Nadmierne picie sprowadzało na niego same problemy – rozmienił swoją karierę na drobne, pojawiał się w telewizji nawalony jak stodoła i (jak mnóstwo innych piłkarzy) wielokrotnie prowadził auto na podwójnym gazie – ostatni raz w związku z tym zatrzymany przez policję został w 2004 roku.

Best zmarł kilkanaście miesięcy po tym wykroczeniu, w wieku 59 lat. Nieco wcześniej przeszedł przeszczep wątroby, co z pewnością było konsekwencją mało sportowego trybu życia – były piłkarz na łożu śmierci miał ostrzegać miłośników swojego talentu: „Nie umierajcie jak ja”. Całokształt życia George'a podsumowuje anegdota, kiedy to boy hotelowy przynoszący butelki szampana do ekskluzywnego pokoju, w którym Best spędzał czas w towarzystwie góry pieniędzy i aktualnej miss świata spytał: „Kiedy to wszystko poszło nie tak?”.

Diego Maradona



Czy o „Boskim Diego” można powiedzieć, że przegrał z własnymi demonami? To w końcu, obok wymienionego wcześniej Besta, jeden z najwybitniejszych graczy w dziejach futbolu. Niestety, odpowiedź powinna być twierdząca – za ogromnym talentem nigdy nie szła głowa. Spory wpływ na upadek legendy miały narkotyki – koksowanie Maradony trwało nieprzerwanie przez około dwadzieścia lat, a „truskawką na torcie” był mundial w 1994 roku, który zakończył się dla kapitana Argentyny skandalem dopingowym. Po zakończeniu kariery było jeszcze gorzej, a życie Maradony przypominało sinusoidę. Raz stawał się chorobliwie otyły (przy wzroście 165 centymetrów ważył nawet 130 kilogramów), innym razem starał się wrócić do futbolu – trenował między innymi reprezentację swojego kraju, choć trwało to zaledwie dwa lata.

Hedonistyczny styl życia doprowadził byłego gwiazdora Napoli również do problemów finansowych – w 2009 roku był dłużny włoskiemu rządowi 37 milionów euro za niezapłacone podatki. W ostatnim czasie ponownie dała o sobie znać autodestrukcyjna natura Maradony – w czasie tegorocznych mistrzostw świata cały glob obiegły obrazki, gdy zbyt pobudzony Argentyńczyk niczym opętany wymachiwał środkowym palcem, by po chwili... przysnąć na trybunach.

Radosław Kałużny


Po zakończeniu kariery piłkarze często zostają w sporcie – zajmują się trenowaniem, menedżerką czy komentowaniem meczów. Niektórzy z nich, dzięki zaoszczędzonym w trakcie kariery pieniądzom, otwierają własne biznesy czy inwestują w nieruchomości. Część zasłużonych byłych futbolistów w sportowym „życiu po życiu” musi jednak imać się raczej niespodziewanych zajęć. W 2013 roku internet lotem błyskawicy obiegło zdjęcie, na którym Radosław Kałużny, zawodnik między innymi Wisły Kraków i Bayeru Leverkusen, ubrany w roboczą kamizelkę pracuje przy załadunku w firmie DHL. Sam zdobywca jedenastu bramek dla kadry przyznał w wywiadzie dla TVP, że nie wstydzi się fizycznego zajęcia; w rozmowach z dziennikarzami podkreślał też, że nigdy nie miał problemu z alkoholem czy narkotykami.

Głównym powodem jego problemów finansowych, oprócz niezbyt oszczędnego trybu życia, były kosztowne rozstania – Kałużny przyznał, że po pierwszym rozwodzie na koncie zostało mu pięćdziesiąt marek; jego drugie małżeństwo również nie przetrwało próby czasu. Już po latach, w wydanej w 2016 roku biografii „Powrót taty”, czterdziestojednokrotny reprezentant Polski zwierzył się, że w dzieciństwie wielokrotnie był bity przez ojca, który podczas jednej z takich sytuacji nawet złamał mu nos. Były gracz jednak pokonał swoje demony – pogodził się z rodzicami, dziś zajmuje się spędzaniem czasu z najmłodszą córką i pracuje na budowie.

David Bentley



Kilka lat temu polskie media mówiły o problemach z hazardem skrzydłowego kadry, Kamila Grosickiego, który w kasynach zostawił fortunę. Podobne kłopoty miał zawodnik mianowany swojego czasu „nowym Beckhamem” – najmniej znany piłkarz z tej jedenastki, jednak też zupełnie nieprzypadkowy. Urodzony w 1984 roku Bentley siedmiokrotnie wystąpił w reprezentacji Anglii, strzelał bramki dla Blackburn Rovers i Tottenhamu, przez kilka lat znajdował się w składzie Arsenalu Londyn, choć w drużynie „Kanonierów” zagrał zaledwie jeden mecz.

Już w 2008 roku utalentowany skrzydłowy przyznał, że jego hazardowe uzależnienie wymknęło się spod kontroli – zdarzało mu się obstawiać nawet 100 zakładów dziennie. Nieistotny był nawet rodzaj zakładu – Bentley równie mocno topił kasę w internetowym pokerze, wyścigach psów czy typowaniu wyników. „Wszystko, czego chciałem, to zakłady” – mówił o swoim uzależnieniu. David karierę zakończył w 2014 roku – sport przestał sprawiać mu radość – jednak udało mu się pokonać hazardowe demony. Przez kilka lat były piłkarz mieszkał w Hiszpanii, gdzie prowadził restaurację i spędzał czas z rodziną, aktualnie przygotowuje się do roli komentatora.

Adrian Mutu



Rumuński napastnik mógł osiągnąć wszystko: w wieku dwudziestu lat trafił do niezwykle silnego wtedy Interu Mediolan. Co prawda nie zrobił tam większej kariery, jednak dzięki dobrym występom w barwach Verony i Parmy zapracował na transfer do Premier League. Angielska rzeczywistość okazała się jednak znacznie mniej kolorowa, więc Mutu postanowił ubarwiać ją narkotykami. Problemy z dragami wyszły na jaw w 2004 roku, kiedy to w trakcie gry w Chelsea Londyn test antynarkotykowy wykazał w jego organizmie kokainę. Oprócz zwolnienia z klubu, który zatrudnił go zaledwie rok wcześniej, Mutu (czasami pojawiającego się pod wpływem koksu na boisku) czekał również przymusowy siedmiomiesięczny rozbrat z futbolem.

Piłkarz nie uczył się na swoich błędach – w 2010 roku, już będąc graczem włoskiej Fiorentiny, wpadł podczas testu na wykrywanie dopingu (dziewięć miesięcy przerwy), a rok później przyłapano go przy okazji picia alkoholu w trakcie zgrupowania reprezentacji. Kolejnym problemem Rumuna, bezpośrednio związanym z sympatią do białego proszku, są finanse – Adrian z własnej kieszeni będzie musiał zapłacić byłemu (choć krótkotrwałemu) pracodawcy ponad 15 milionów funtów. O swoim życiu Mutu, dziś trener rezerw arabskiej drużyny Al-Wahda, opowiedział niedawno dziennikarzowi „Przeglądu Sportowego”, Przemysławowi Rudzkiemu.

Antonio Cassano



Urodzony w 1982 roku zawodnik jeszcze jako nastolatek trafił do drużyny AS Roma. Był na tyle wyróżniającą się postacią w rodzimej Serie A, że w 2006 roku – jako drugi Włoch w historii – został zakupiony przez Real Madryt. W ekipie „Królewskich” nie zagrzał jednak zbyt długo miejsca – już po roku został wypożyczony do Sampdorii, a powodem tego miało być „niezrównoważone zachowanie”. Wychowanek Bari reprezentował barwy między innymi AC Milanu (ogromną popularność zdobył filmik, na który Zlatan Ibrahimović kopnął go w głowę), Interu czy Parmy, jednak w żadnej z tych ekip nie potrafił wpasować się w drużynę na dłużej. Anarchista obrażający trenerów i mający na koncie więcej kobiet niż meczów w najwyższych klasach rozgrywkowych (w wieku 25 lat przespał się ponoć już z 700 paniami) – to w świecie profesjonalnego futbolu nie miało prawa wypalić.

W swojej karierze Cassano potrafił podejmować kompletnie irracjonalne decyzje, o czym najlepiej świadczy telenowela związana z przejściem na emeryturę. Osiem dni po podpisaniu kontraktu z Hellasem Werona niepokorny piłkarz poinformował o zakończeniu kariery, jednak po kilku godzinach zmienił zdanie. Po upływie tygodnia sytuacja znów się odmieniła i gracz po raz kolejny postanowił... definitywnie zerwać z futbolem. Prezydent klubu podsumował tę szopkę mocnymi słowami: „Z jego głową jest coś nie tak”. Aktualnie Antonio znowu (chyba) chce grać – trenuje z trzecioligowym Virtus Entella. I nawet jeśli były reprezentant Italii choćby jeszcze raz wyjdzie na murawę, to nigdy już nie uda mu się pozbyć łatki „enfant terrible”, jednego z najbardziej zmarnowanych włoskich talentów.

Rashidi Yekini



Nigeryjski napastnik nigdy nie zrobił większej kariery w Europie, jednak w reprezentacji był postacią pierwszoplanową: wystąpił w mistrzostwach świata w 1994 i 1998 roku i dla „Super Orłów” zdobył 37 bramek, najwięcej w historii swojej kadry. W jego przypadku demonami nie okazały się balangowo-seksualne pokusy czyhające na świetnie zarabiających piłkarzy, tylko złe inwestycje. Piłkarz powierzył gotówkę swojemu znajomemu, który miał wymienić ją na sporą ilość kosztowności, jednak przed transakcją został zabity przez nieznanych sprawców.

Problemy psychiczne (zaburzenie afektywne dwubiegunowe) i urojenia byłego piłkarza miały zacząć się właśnie po utracie oszczędności życia – Yekini zamknął się wtedy w czterech ścianach, czuł się też zdradzony przez kibiców, którzy wygwizdali go w trakcie jednego z mundialowych meczów. Dawny gracz Olympiakosu Pireus i Sportingu Gijón coraz bardziej podupadał na zdrowiu i zmarł w 2012 roku w wieku 48 lat, a jeden z sąsiadów jako przyczynę jego śmierci wprost wskazywał depresję. Córka Rashidiego zakwestionowała jednak naturalne przyczyny zgonu swojego ojca mówiąc, że w tej sprawie należałoby przeprowadzić śledztwo.

Igor Sypniewski


Przerażenie – to uczucie najczęściej towarzyszące lekturze wydanej w 2014 roku biografii „ZaSYPAny. Życie na zakręcie”. To bolesny przelot przez tragiczne dzieje piłkarza, który stracił praktycznie wszystko – pieniądze, zdrowie i rodzinę: od ogromnych nadziei związanych z niewątpliwym talentem, przez eksplozję formy (wspominany do dziś mecz z Manchesterem United na Old Trafford), po upadek – wylew, pozostanie bez grosza przy duszy i mieszkanie u rodziców. Alkohol (Sypniewski po raz pierwszy upił się jako dziewięciolatek, a w trakcie gry w Panathinaikosie wlewał w siebie procenty codziennie), depresja, hazard, starcia z pseudokibicami, wyrok pozbawienia wolności będący efektem przemocy domowej i grożenia funkcjonariuszom – wszystkie te składniki nałożyły się na siebie i sprawiły, że czterdziestoczteroletni dziś Igor już dobrą dekadę temu coraz bardziej stawał się wrakiem człowieka. Niestety, nie pomogła też pomocna ręka wyciągnięta w jego stronę przez macierzysty klub, ŁKS – „Sypa” szybko zrezygnował z możliwości prowadzenia młodzików tej drużyny.

Dziś niezbyt wiadomo, co dzieje się z byłą nadzieją polskiego futbolu – dwukrotny reprezentant naszego kraju jest praktycznie nieobecny w mediach, choć kilka lat temu zapewniał o utrzymywaniu trzeźwości. W ostatnim czasie z Łodzi dotarła jednak kolejna tragiczna wiadomość – w lutym tego roku zmarł ojciec piłkarza, największy fan talentu swojego syna. Pozostaje tylko trzymać kciuki za tego świetnego kiedyś zawodnika i jego konsekwencję w powrocie do zdrowia.

Adriano



Brazylijczycy mają w genach dobrą zabawę. Takie gwiazdy jak Romario, Ronaldo czy Ronaldinho nieraz udowadniały, że dobra impreza jest dla dobrego piłkarza równie istotna, co efektowne popisy na boisku. Wszystkich tych balangowiczów przebił jednak Adriano. „Zawsze byłem pijany” – to deklaracja nietypowa jak na gracza, który kilkanaście lat temu w barwach Interu Mediolan wyrastał zarówno na lidera swojej kadry, jak i jednego z najlepszych napastników na świecie. Ale jak tu piąć się po szczeblach futbolowej drabinki, skoro nawet na treningi przyjeżdża się na bani? Nadmierna konsumpcja oparta na diecie złożonej z piwa, wódki, wina i whisky finalnie doprowadziła do opuszczenia Interu.

Zdobywca dwudziestu siedmiu bramek dla „Canarihnos” jako powód swojego alkoholowego uzależnienia podawał śmierć ojca, która miała wprawić go w stan samotności i depresji, który sukcesywnie wypełniał alkoholem. Nie pomógł też hulaszczy tryb życia, przejawiający się zarówno w miłości do kobiet (urodzony w 1982 roku gracz potrafił wydać kilkanaście tysięcy funtów na 18 prostytutek w ciągu jednej nocy), jak i niezdrowego jedzenia – Adriano już w barwach Romy, do której przeszedł w 2010 roku (zagrał tam jednak zaledwie 5 spotkań), wyglądał bardziej jak stały bywalec kebabowni niż profesjonalny piłkarz.

Były reprezentant Brazylii, w ostatnim czasie pokazujący się znacznie częściej w faweli w towarzystwie dilerów koksu niż środowisku sportowym, nadal lubi dobrze się rozerwać – w ubiegłym roku wydał na swoje trzydzieste piąte urodziny prawie sto tysięcy funtów.
5

Oglądany: 46434x | Komentarzy: 5 | Okejek: 92 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało