Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

"Tożsamość Freda" - kim był największy oszust w historii USA?

53 947  
282   30  
Wiele lat temu pewien małoletni Amerykanin wszedł do sklepu ze słodyczami i z poważną miną zaczął rozmawiać ze sprzedawcą. Wykorzystując kłamstwa, osobisty urok i naturalny aktorski talent, chłopcu udało się wyciągnąć od handlarza tyle czekoladek, ile tylko młodzieniec zapragnął. Ten niewielki sukces przekonał małoletniego krętacza, że życie oszusta może być całkiem wygodne, jeśli tylko posiada się odpowiednie zdolności.

Nazywał się Ferdinand Waldo Demara, ale koledzy nazywali go po prostu Fred. Urodził się prawie sto lat temu w mieście Lawrence w stanie Massachusetts i już od najmłodszych lat miał tendencje do wciskania kitu. Trochę w tym zasługa jego ojca, który pracował jako operator projektora filmowego w lokalnym kinie i pozwalał swemu synowi podziwiać znakomite aktorskie kreacje największych sław ówczesnej epoki.
Fred, mimo że oszukiwał lepiej niż niejeden polityk, był też bardzo wierzący. Do tego stopnia, że postanowił wstąpić do klasztoru. Jako szesnastolatek uciekł z domu i udał się do niewielkiego miasteczka Central Falls, gdzie mieścił się zakon cystersów. Został tam przyjęty i zgodnie z tamtejszym zasadami musiał tam służyć przez pięć lat, aby zdobyć święcenia i zostać pełnoprawnym zakonnikiem. Demara wytrzymał cztery lata. Za namową samego opata zrezygnował ze swych pierwotnych marzeń. Chłopak wstąpił do armii, ale szybko i z niej dał dyla. To wtedy po raz pierwszy przyjął obcą tożsamość. Odtąd podawał się za swojego kolegę Anthony’ego Ignolię i pod tym nazwiskiem dostał się do marynarki wojennej, gdzie przeszkolił się na sanitariusza polowego.



Kiedy jednak dotarło do niego, że jedyną dla niego drogą kariery jest praca na wojennym froncie, szybko podrobił dokumenty i z ich pomocą usiłował dostać się na szkolenie oficerskie. Niestety noga mu się powinęła i sprawa wyszła na jaw.
Zanim jednak spotkała go zasłużona kara, Fred po raz kolejny zdezerterował i… wrócił do zakonu. Tym razem w stanie Kentucky. Wcześniej udało mu się zdobyć certyfikat urodzenia oraz całą masę innych cennych dokumentów należących do niejakiego doktora Roberta Lintona Frencha. Z ich pomocą bez większego trudu dostał się do największej katolickiej uczelni w USA, aby studiować filozofię i etykę. I tym jednak razem Fred nie zdecydował się na życie duchownego - znowu zwiał ze szkoły tuż przed święceniami.



Ciągle jako doktor Robert French, Demara zatrudnił się na uniwersytecie w Waszyngtonie, gdzie zaczął wykładać… psychologię. Oczywiście nie miał absolutnie żadnej wiedzy na ten temat. Jego metodą było przyswajanie jej razem ze swoimi studentami. Po prostu – Fred był zawsze rozdział do przodu przed swymi podopiecznymi. Zyskał sympatię nie tylko uczelnianej kadry i żądnej wiedzy młodzieży, ale i lokalnego szeryfa. Niestety, nawet i ta ostatnia znajomość nie pomogła mu w chwili, gdy pewnego dnia Demara został zdemaskowany przez dwóch agentów FBI , którzy poszukiwali go za dezercję. Fred trafił do pudła na półtora roku.



Opuściwszy mury pierdla, skruszony oszust wrócił do domu. Długo jednak w uczciwości nie wytrzymał i już parę miesięcy później przeniósł się do Kentucky, gdzie posługując się dokumentami biologa, doktora Cecila Hamanna, dał się poznać jako wybitny lekarz zatrudniony w renomowanym szpitalu. Posiadając jedynie szczątkową medyczną wiedzę, Fred leczył, wykładał i prowadził badania. Wieczorem zaś uczęszczał na kurs prawniczy.
Z czasem po raz kolejny odezwało się jego powołanie. Mimo że nie został zdemaskowany, a jego kariera świetnie się rozwijała, Demara opuścił uczelnię i przeprowadził się do Maine, gdzie wstąpił do katolickiej organizacji edukacyjnej Brothers of Christian. Duchowni byli bardzo zaszczyceni faktem, że tak wykształcona i ciekawa postać jak doktor Fish zapragnęła im pomagać. I faktycznie – Fred był dla zakonników prawdziwym darem od niebios. Dzięki jego wiedzy i cierpliwości udało się przedrzeć przez morze biurokracji i zarejestrować organizację jako pełnoprawny amerykański koledż.
Tym razem na drodze do święceń stanęła mu nowa, ciekawa znajomość. Kiedy wysłany z ramienia organizacji studiował teologię w Kanadzie, zaprzyjaźnił się tam z niejakim doktorem Josephem Cyrrem, który poprosił Freda, aby ten pomógł mu zdobyć uprawnienia do pracy na terenie Stanów Zjednoczonych. W tym celu dał Demarze plik swoich prywatnych dokumentów i dyplomów. Oczywiście, cwany oszust nie mógł darować sobie takiej okazji…



Wróciwszy do zakonu, „pożyczył” sobie jeden z lokalnych samochodów i pojechał nim do Nowego Brunszwiku, aby szukać szczęścia na kanadyjskiej ziemi. Szybko je znalazł i już niedługo potem pracował jako… wojskowy chirurg w szpitalu marynarki wojennej. W 1951 roku, krótko po wybuchu wojny koreańskiej, fałszywy dr Cyr rozpoczął służbę na pokładzie niszczyciela HMCS Cayuga. Mimo że nigdy nie trzymał skalpela w dłoni, Demara nie miał specjalnych oporów, aby udając zawodowca, kroić swoich pacjentów. Mało tego – udawało mu się to całkiem dobrze! Przekonał on bowiem innego lekarza do napisania broszury z instrukcjami „na wypadek gdyby trzeba było kogoś operować, a w pobliżu nie byłoby chirurga”.
Korzystając z tej pomocy Fred wyjął kulę, która utknęła w ciele jednego z żołnierzy, dosłownie 3 cm od serca! Innym razem bez większych komplikacji usunął rannemu zniszczone płuco… Fred zyskał sławę jako prawdziwy cudotwórca, który uratował życie 13 ciężko rannych pacjentów. Prawdziwa sława miała jednak dopiero nadejść.



W Korei Demara, zszokowany fatalnymi warunkami polowego szpitala, poprosił kapitana statku o zgodę na wolontariacką pomoc w „łataniu” poszkodowanych żołnierzy. Poświęcenie lekarza szybko zostało docenione, a jeden z dowódców osobiście poinformował oszusta o planach odznaczenia go za to szlachetne poświęcenie. Demara wpadł w panikę – ostatnią rzeczą, o jakiej mógłby marzyć, była sława! Mimo skromnych protestów Fred został wyróżniony, a historią dzielnego lekarza zainteresowały się media… Sława doktora Cyra dotarła do samego… doktora Cyra, który czytając w gazecie o swoim własnym heroizmie, natychmiast powiadomił o kradzieży tożsamości odpowiednie służby.
Fałszywy doktorek został pojmany i odesłany do ojczyzny. Mimo że na jaw wyszła cała maskarada, Demara przez długie lata dostawał bożonarodzeniowe paczki od swoich kumpli z wojska, którzy absolutnie nie przejęli się faktem, że ich kompan jest kanciarzem-recydywistą.



Jednak nawet fakt, że słynny hochsztapler udzielił płatnego wywiadu dla magazynu „Life”, w którym zaprezentował swoje zdjęcia z całej swej „kariery”, nie powstrzymał go przed kolejnymi maskaradami.
W 1955 roku został na przykład doktorem Benjaminem Jonesem – uczonym z Missisipi, specjalistą od resocjalizacji przestępców. Praca ta była dość ciężka, a Fred ciężko znosił kontakt z brutalnymi, rasistowskimi psychopatami. Przeniósł się więc do innego zakładu karnego, gdzie szybko awansował do roli zastępcy kierownika więzienia. Niestety jeden z odsiadujących wyrok mężczyzn rozpoznał w nim gościa, o którym niedawno czytał w piśmie „Life”. Fred musiał więc szybko uciekać.



Przeniósł się do Maine i jako Martin Godgart został nauczycielem w lokalnej szkole. Wykładał łacinę… Sława kroczyła jednak za nim krok w krok i już niedługo po przyjęciu nowej tożsamości Fred został zdemaskowany przez matkę jednego ze swych uczniów, która podstępem pobrała jego odciski palców i skontaktowała się z FBI. Demara miał kupę szczęścia, bo jedyna kara, jaka go wówczas spotkała, to dwa miesiące dozoru kuratorskiego za nieposiadanie uprawnień pedagogicznych.
W międzyczasie historią słynnego oszusta zainteresowały się grube ryby z Hollywood i już w 1961 roku na ekrany kin wszedł film pt. „Great Impostor” z Tonym Curtisem w roli Demary.



W 1967 roku, w wieku 46 lat, Fred po raz pierwszy w życiu osiągnął coś pod własnym imieniem i nazwiskiem! Dostał dyplom ukończenia kolegium biblijnego w Oregon i rozpoczął pracę jako kapelan w pewnym kalifornijskim szpitalu. Po paru latach prawie został zwolniony, gdy na jaw wyszła jego niechlubna przeszłość. Na szczęście dzięki wsparciu najbliższych współpracowników udało mu się zachować robotę.
Fred, i tym razem także już jako on sam, odszedł z tego świata w 1982 roku na skutek powikłań cukrzycowych.

Źródła: 1, 2, 3
1

Oglądany: 53947x | Komentarzy: 30 | Okejek: 282 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

24.04

23.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało