Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak gnijący trup walijskiego kloszarda pomógł aliantom zdobyć w czasie II wojny światowej Sycylię

119 586  
623   36  
Czymże jest jeden nieświeży trup w chwili, gdy na wszystkich frontach II wojny światowej żołnierze padają jak muchy, a sypiące się z nieba bomby w ekspresowym tempie wymazują z powierzchni ziemi całe miasta pełne cywili?
A jednak to właśnie zwłoki pewnego walijskiego kloszarda poważnie zadecydowały o losach największego z konfliktów zbrojnych.


Żeby tego było mało, tajemniczy nieboszczyk nigdy by nie zaistniał na kartach historii, gdyby nie Ian Fleming – człowiek, który stworzył postać agenta Jej Królewskiej Mości – Jamesa Bonda! Czyż nie brzmi to jak wymyślony na szybko zarys pociesznej teorii spiskowej? Owszem. W tym jednak wypadku mówimy o prawdziwej, wojennej operacji!

W 1943 roku, gdy alianci pokonali w Afryce wojska niemiecko-włoskie, oczywistym, strategicznym ruchem było przerzucenie oddziałów biorących udział w północnoafrykańskiej kampanii na Sycylię. Wyspa ta była wyjątkowo ważnym punktem, którego zdobycie sprawiłoby, że wojska koalicji antyhitlerowskiej mogłyby przejąć kontrolę nad obszarem Morza Śródziemnego. Dzięki skutecznej inwazji w ręce aliantów wpadłyby bazy wojskowe i lotniska. Mało tego – zdobycie Sycylii byłoby wstępem do ataku na Włochy i całkowite wyeliminowanie tego państwa z konfliktu. A to z kolei byłoby znaczącym krokiem do ofensywy na inne kontrolowane przez państwa Osi kraje.


Problem w tym, że w tej sytuacji plan inwazji na Sycylię był naturalnym krokiem, jaki wykonałby każdy nawet mało uzdolniony strateg. I Niemcy doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Sam Churchill miał powiedzieć: „Tylko głupiec nie zorientowałby się, że celem ataku będzie Sycylia”. Jasne więc było, że wyspa będzie ze wszystkich sił chroniona. Tym bardziej, że niemieccy szpiedzy już zdążyli zdobyć pewne informacje na temat planowanej operacji. Trzeba więc było wprowadzić do gry nowy element...


Od samego początku wojny w rękach alianckiego wywiadu znajdował się dokument zwany „Trout Memo”. Był to dystrybuowany przez szefa Brytyjskiego Departamentu Wywiadu Marynarki Wojennej, admirała Johna Godfrey’a tekst, który szczegółowo opisywał 51 sprytnych pomysłów na operacje odwracające uwagę wroga. Autorem tej publikacji był komandor podporucznik Ian Fleming! Zanim człowiek ten zasłynął jako twórca poczytnych książek o najbardziej znanym, brytyjskim szpiegu, pisarz ten stworzył m.in. plan, ostatecznie niezrealizowanej, operacji Ruthless, której celem było zdobycie słynnej, niemieckiej maszyny szyfrującej - Enigmy!

Jednym z pomysłów przedstawionych przez ojca agenta 007 było zrzucenie z samolotu nad strategicznym punktem trupa rzekomego lotnika. Wszystko miałoby wyglądać tak, jakby żołnierzowi nie otworzył się spadochron i biedak zginął w wyniku spotkania z twardą glebą. W kieszeniach kurtki nieboszczyka wróg znalazłby nadajniki lub sfałszowane dokumenty, które zawierałyby „cenne” informacje na temat planowanych działań zbrojnych.


Ten dziecinnie wręcz prosty, ale i genialny, plan był dokładnie tym, czego alianci w tej chwili potrzebowali. Wprowadzeniem w życie opisanego przez Fleminga pomysłu mieli zająć się dwaj członkowie brytyjskiej Służby Bezpieczeństwa MI5 - Charles Cholmondeley i Ewen Montagu. Tajna misja wywiedzenia Niemców w pole ochrzczona została tytułem „Operacji Mincemeat”. Przyznacie, że obecne w tej nazwie „mięso mielone” idealnie pasuje do akcji, której głównym bohaterem ma być pokiereszowany trup angielskiego lotnika…


No, właśnie – najpierw trzeba było znaleźć odpowiedniego nieboszczyka. Wprawdzie w czasie wojny tych było pod dostatkiem, ale aby akcja zakończyła się sukcesem nie mógł to przecież być pierwszy lepszy sztywniak. Wiadomo było, że Niemcy na pewno dokładnie sobie trupa obejrzą i wykonają jego sekcję zwłok. Aby wybrać idealne ciało, brytyjski wywiad zatrudnił do tego zadania zaufanego patomorfologa, który po dłuższych poszukiwaniach znalazł idealnego kandydata do tej roli. Wybór padł na Glyndwra Michaela – 34-letniego, walijskiego bezdomnego, który cierpiał na zapalenie płuc, a zmarł w wyniku spożycia trutki na szczury. Jako że plan zakładał wrzucenie ciała do morza, lekarz uznał, że zawartość płynów obecnych w płucach denata jest podobna do tej, które odkładają się w ciele topielca.


Na wytypowaniu odpowiedniego sztywniaka (który obecnie przebywał w zamrażarce i czekał na swoją wielką chwilę) nie poprzestano. Dalszym krokiem było spreparowanie jego przeszłości, kariery wojskowej, życia osobistego, a nawet pewnych cech charakteru.
Ta część operacji przypominała trochę tworzenie postaci w rozbudowanej grze RPG. Ustalono, że bohater będzie majorem. Przygotowano dla niego odpowiedni mundur. Aby nadać mu ślady używania Charles Cholmondeley osobiście chodził w nim przez kilka miesięcy. Cały życiorys tajemniczego lotnika znajdował się w jego portfelu. Była tam legitymacja wojskowa ze zdjęciem. Trup dość słabo wychodził na fotografiach, więc wywiad musiał znaleźć sobie całkiem żywego sobowtóra denata. W portfelu znalazło się też zdjęcie Pam - jego odzianej w strój kąpielowy narzeczonej, której rolę odegrała urzędniczka MI5 – Jean Leslie.


Oprócz fotografii znalazły się też dwa, pełne podniosłych słów, listy miłosne autorstwa wybranki serca pechowego żołnierza. Żeby dodać trochę pikanterii, obok tej romantycznej korespondencji znalazł się też i list napisany przez zgorzkniałego ojca nieszczęsnego lotnika, w którym staruszek wyraża swoją dezaprobatę dla miłosnych wyborów syna.
Do tego dorzucono też zużyte kinowe bilety, listy z banku zawierające informację o 80 funtach debetu obecnym na osobistym koncie nieboszczyka oraz kilka dupereli, które mogłyby pomóc w stworzeniu wizerunku młodego, lekkomyślnego, beznadziejnie zakochanego żołnierza – Williama Martina.


Nad całą operacją pracowało łącznie 20 specjalistów – były to jedyne osoby, które w ogóle wiedziały o tym ściśle tajnym przedsięwzięciu. Początkowo chciano, zgodnie z oryginalną sugestią Iana Fleminga, zrzucić trupa wraz z dokumentami nad ziemiami kontrolowanymi przez wroga, tak aby ten myślał, że nieszczęśnikowi nie otworzył się spadochron. Cholmondeley i Montagu zrezygnowali jednak z tego pomysłu. Niemcy doskonale wiedzieli, że brytyjskie lotnictwo nigdy nie zdecydowałoby się transportować ważnych dokumentów nad terytorium przeciwnika. Ustalono więc, że główny bohater tej historii będzie brytyjskim lotnikiem, którego samolot roztrzaskał się gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Ciało miało zostać wyrzucone na jednej z hiszpańskich plaż. Hiszpania w okresie II wojny światowej rządzona była przez generała Franco, który wtedy jeszcze sympatyzował z Hitlerem - pewne więc było, że zarówno denat, jak i dokumenty trafią w odpowiednie ręce.


Przygotowany do swojej misji major Bill Martin został upchnięty w stalowej beczce wypełnionej suchym lodem i dostarczony na pokład okrętu podwodnego „Seraph”, który 19 kwietnia 1943 roku opuścił bazę wojskową położoną w szkockiej zatoce Holy Loch.


Załoga jednostki została poinformowana, że w metalowym pojemniku znajduje się tajna aparatura będąca nowoczesną „optyczną” stacją pogodową. Kiedy suchy lód wyparował wypompowano ze zbiornika tlen i zastąpiono go dwutlenkiem węgla. Świeżość trupa pozostawiała już bardzo wiele do życzenia, ale nie można było dopuścić, aby umarlak jeszcze bardziej się rozłożył.
Organizatorom akcji zależało na tym, aby ciało zostało „zwodowane” w okolicy hiszpańskiego miasteczka Huelva. Brytyjski wywiad dowiedział się bowiem, że w miejscu tym stacjonuje niemiecki agent współpracujący z lokalnymi urzędnikami.


30 kwietnia o godzinie 4:30 łódź wynurzyła się milę morskiej drogi od wybrzeża Hiszpanii. Wszyscy członkowie załogi, poza wtajemniczonymi w szczegóły przedsięwzięcia żołnierzami, dostali rozkaz pozostania wewnątrz okrętu. Major Martin opuścił swoją dotychczasową „trumnę”. Upewniono się, że walizka z dokumentami jest dobrze umocowana do dłoni denata za pomocą metalowego drutu, na pożegnanie odczytano żołnierzowi fragment 39 Psalmu i wrzucono go do morza.
Zadanie to mogło zakończyć się klęską w przypadku gdyby trup jednak nie dotarł do celu. Churchill, zapytany co robić w takim przypadku, miał rzec: "Wyłowić ciało i zafundować mu kolejną kąpiel."
Nieboszczyk na szczęście trafił na prąd morski, który szybko pomógł mu dotrzeć do brzegu.


Już o 9:30, nieświeży lotnik brzydko pachniał na hiszpańskiej plaży. Na zwłoki natknął się jeden z lokalnych rybaków, który od razu poinformował o swoim znalezisku policję. Zanim nadgniły major trafił na autopsyjny stół, zrobił małe tournée – najpierw trafił do koszar, stamtąd zabrano go do Huelvy, gdzie ostatecznie skierowano go do kostnicy jednego z tamtejszych cmentarzy. Doczesne szczątki walijskiego kloszarda śmierdziały już tak niemiłosiernie, że nikomu nie chciało się przeprowadzać zbyt szczegółowej autopsji i szybko uznano, że nieboszczyk jest brytyjskim lotnikiem, który kilka dni wcześniej stracił życie w wyniku katastrofy lotniczej. Parę tygodni później niemieccy agenci zapoznali się z oficjalną listą zaginionych w akcji brytyjskich żołnierzy opublikowana na łamach „Timesa”. Wśród nich znalazł się major William Martin. Więcej dowodów nie było potrzebne.


Tymczasem do ambasady niemieckiej dotarły dokumenty znalezione przy denacie. Ich kopie wysłano do Berlina. Naziści łyknęli haczyk, o czym Churchill został niezwłocznie poinformowany za pomocą telegramu: „Mięsko mielone połknięte, łącznie z haczykiem, żyłką i ciężarkami!”.

O czym Niemcy dowiedzieli się po szczegółowym studiowaniu sfałszowanych dokumentów? Ano o tym, że alianci wcale nie planują inwazji na Sycylię. Zamiast tego atak wroga nastąpić miał na Sardynię i Grecję! Trzeba było szybko działać, liczył się przecież każdy dzień! Większość wojsk niemieckich stacjonujących na Sycylii została natychmiast przeniesiona na tereny Grecji, Sardynii i Korsyki. Do Grecji skierowano też trzy oddziały czołgowe z Francji oraz dwa biorące właśnie udział w inwazji na Rosję (co oczywiście znacznie osłabiło niemieckie siły na wschodnim froncie).

I kiedy wszystko było już przygotowane na odparcie ataku aliantów, wróg jak gdyby nigdy nic przystąpił do szturmu na Sycylię spotykając się tam z bardzo lichą obroną. Przez dwa tygodnie Niemcy byli przekonani, że akcja na tej wyspie jest tylko metodą odciągnięcia ich uwagi od rzeczywistego ataku na Grecję. Przecież trup lotnika, tajne dokumenty... No, halo?
Miesiąc później, czyli 9 sierpnia Sycylia była już w rękach aliantów, a niedługo potem Mussolini został obalony.


Trup brytyjskiego kloszarda odegrał w tym konflikcie jeszcze jedną, zupełnie nieplanowaną rolę, która wpłynęła na dalsze losy tej wojny. Po sukcesie „Operacji Mincemeat” Niemcy stali się niezwykle podejrzliwi. Podczas inwazji aliantów na Normandię, tuż przy ujściu rzeki Vire naziści ostrzelali jedną z barek desantowych. Zginął wówczas pewien Amerykanin, pod którego ciałem znaleziono walizkę wypełnioną zaszyfrowanymi dokumentami. Zawierały one tajny plan operacyjny jednego z korpusów wojsk alianckich. Bardzo szczegółowy – warto zaznaczyć.
Hitler kazał zbagatelizować to znalezisko będąc święcie przekonanym, że wróg uderzy na Pas de Calais. Tymczasem to właśnie plany rzekomego ataku na ten region Francji były jedynie mistyfikacją mającą odciągnąć uwagę Niemców od prawdziwych celów aliantów…


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
3

Oglądany: 119586x | Komentarzy: 36 | Okejek: 623 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.03

18.03

17.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało