Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

11 nietypowych ciekawostek o Chinach, część III

87 021  
355   14  
Dlaczego wszyscy żują kupy niemowlaków? Dlaczego przeciętny zjadacz chleba z masłem jeździ w Chinach S-klasą? Czy łatwo nauczyć się chińskiego mandaryńskiego i dlaczego Chińczykom nie smakuje Staropolanka? Po długiej przerwie wraca 3 część cieszących się ogromnym zainteresowaniem nietypowych ciekawostek.

#1. Żucie Bing Langa


Idąc ulicami chińskich miast, zwłaszcza tych leżących na południu, możemy natknąć się na coś, co z daleka wygląda na małą kupę, co, jeśli czytaliście część pierwszą, nie jest niemożliwe. Nawet w metrze. Dziecięce bobki wyglądają szczególnie realistycznie, kiedy są świeże lub gdy pada. Tak naprawdę to kochane przez tutejszych mężczyzn przeżute nasiona palmy betelowej. Nasiono jest długie na jakieś 4 cm, smakuje jak Listerine, a konsystencją przypomina gałąź. Podczas jego żucia uwalnia się substancja psychoaktywna arekolina, alkohol trochę bardziej nas kopie, a każdy papieros smakuje jak miętowa trąba powietrzna.

#2. Służba zdrowia


Coś takiego jak NFZ nie istnieje. Chińska Republika Ludowa całkowicie sprywatyzowała ten sektor już kilkanaście lat temu. Chińczycy skarżą się, że ubezpieczenia zdrowotne są drogie, a pieniądze zwracane są często dopiero po leczeniu, przez co chińskie rodziny zawsze muszą mieć odłożone pieniądze na wypadek, gdyby ktoś bliski potrzebował operacji.

Poród to koszt od 2 do ok. 10 tys. RMB (1200-6000 zł). Ceny za wizytę zaczynają się od 6 RMB (3,6 zł) za wróżbiarstwo, w szpitalu, który przypomina ten z Lotu nad kukułczym gniazdem, do 200-250 RMB (150 zł) za profesjonalne zbadanie w szpitalu z Na dobre i na złe (szpital należał w części do Siemensa, wyglądał jak terminal lotniska, wiele dużych sklepów, plac zabaw, ruchome schody, numerki, całkowita komputeryzacja, telebimy, wszyscy specjaliści w jednym miejscu, nawet ogrzewanie).

Do pierwszego, najbliższego szpitala zaprowadziło mnie dosyć agresywne uczulenie widoczne na skórze. W tym szpitalu nie umawiało się wizyt, każdy lekarz zajmował się wszystkimi specjalizacjami i raczej nie było kolejki. W gabinecie oprócz 2 lekarzy siedziała pielęgniarka i sprzątaczka. Lekarzowi wystarczył opis mojej przypadłości i bez stwierdzenia, co to jest, zalecił kroplówkę. Znowu wizyta w kasie, dostajesz papierek, z którym idziesz do szpitalnej apteki. Dostajesz kroplówkę, zanosisz ją pielęgniarkom i 1,5 godziny leżenia w pościeli Hello Kitty. Ponieważ, jak się domyślacie, 3 dni kroplówek nic nie dały - drugi szpital załatwił mój ubezpieczyciel. Obcokrajowcy mają tu specjalne okienko przy kasie z napisem VIP/foreigners. Podobnie jak w pierwszym szpitalu, drzwi od gabinetu zamyka się jedynie w czasie przerwy (tak, szpital jest nieczynny od 12-14), tutaj ukształtowanie pomieszczenia i parawan zapewniają intymność - ważną szczególnie, jeśli jesteś atrakcją turystyczną, białym obcokrajowcem. Anglojęzyczna asystentka lekarza pokazuje co ci jest i wysyła na twojego WeChata link do zagadnienia na Wikipedii. Po zaznaczeniu przez lekarza kilku pozycji w komputerze idziesz do szpitalnej apteki, gdzie już (jak oni to zrobili w ciągu 1,5 minuty?!) czeka na ciebie pełen tabsów kartonik z twoim imieniem.

#3. Płacenie przez Messengera

Właściciel nie jest Polakiem, a wszyscy w okolicy myślą, że to po angielsku.

Skanujesz kod QR sklepu lub restauracji w powiązanej z twoim chińskim kontem aplikacji na smartfonie, wpisujesz kwotę i naciskasz zatwierdź. Proste. Popularne jak płatność zbliżeniowa w Polsce. Jeszcze ciekawszym rozwiązaniem, z którego bez względu na ilość tysięcy juanów na swoim koncie korzysta większość Chińczyków, jest płacenie przez WeChata - odpowiednik Facebooka, z tym że WeChat jest przypisany do numeru telefonu, ma o wiele więcej opcji i nie jest stroną internetową, a aplikacją. Widziałem podpisywanie umowy o mieszkanie i płatność zaliczki w ten sposób. Po prostu klikasz: wyślij > 500 RMB > do np. Li Yundi > potwierdź. Żadnego PIN-u czy zdrapki. Jeśli dodać, że wiele osób używa tu elektronicznych dokumentów, telefonu należy pilnować bardziej niż portfela.

#4. Stary jak Chiński Mur, giętki jak chiński metal

A po emeryturę idę tak...

Wiek emerytalny w Chinach wynosi 55 lat dla kobiet, 60 dla mężczyzn. Pozazdrościć. Robiliśmy ostatnio konsultacje społeczne dotyczące pewnego projektu przekształcenia przestrzeni publicznej. Grupą docelową byli starsi ludzie. Wyobrażacie sobie zapytać taką statystyczną babcię w Polsce o to, co jej nie styka na dzielni? Tutaj jednak jest trochę inaczej. Nie dowiedzieliśmy się, kto nie chodzi do kościoła, kto jest lafiryndą, a kto je mięso w piątek.

Parę osób skarżyło się na to, że jest za głośno, jak ktoś umiera, że ludzie nie powinni trzymać w domach psów i dokarmiać tych bezdomnych. To był margines. - A może chcieliby państwo więcej ławek, albo jakąś wyspę pośrodku jezdni, na której można złapać oddech, zanim znowu zaczniecie uciekać przed szalonymi autobusami na drugą stronę ulicy? - Nie, nie, po co mi to? Najbardziej wkurza mnie to (kobieta na wózku inwalidzkim pokazuje nam przez okno próg zwalniający) - Eee... to jeździ pani ulicą? (wyjaśnia to po części brak zainteresowania przejściami dla pieszych). Nawet przez myśl im nie przeszło, że 30-centymetrowe krawężniki (które i tak nie zawsze spełniają swoją rolę, niektórzy kierowcy wożą ze sobą podjazdy pod nie, niektórym pomagają okoliczni zarabiający na tym "kierownicy") i strome, wąskie podjazdy nie ułatwiają im życia. Sale do Tai Chi już mają, miejsce do łowienia ryb też, czasem jest za ciemno, ale nowych latarni nie można stawiać, bo wszystkie należą do rządu, a ich gęstość jest ustalona chyba jakąś absurdalną ustawą.


Podsumowując: chiński emeryt cieszy się życiem, a nie czeka na śmierć, może jest biedny i często musi sortować śmieci z kosza, aby sobie dorobić, ale ma krzepę jak 40-latek, jeździ na motorze, na rowerze, gra w karty albo w ....

#5. Gram w grę


Májiàng. Wygląda jak domino, ale o wiele bliżej mu do kart. Podobnie jak w kartach są tu kolory: Wiatry, Smoki oraz Kwiaty i Pory Roku. Gra prosta jak "Grzybobranie". Trzeba mieć co najmniej 3 takie same lub kolejne liczby tego samego koloru. W chińską narodową grę się w parkach na specjalnie przystosowanych do tego osiedlowych stolikach, w garażach lub w domu. W wielu domach można natrafić na automatyczny stół do madżąga. Gra się w niego z rodziną i najbliższymi znajomymi. Nawet podczas odpowiednika naszej Wigilii, czyli Chińskiego Nowego Roku. Chociaż oficjalnie hazard dozwolony jest tylko w Makau, podobnie jak w chińskie karty - w madżąga gra się tylko i wyłącznie na pieniądze. Nieraz duże pieniądze. Cóż, nie ma to jak ograć w święta dziadka z emerytury.

#6. Smutna przyszłość zakupów

Niektórzy ludzie mówią, że Korea Północna kupuje na nim uran i że stworzył w Chinach święto narodowe*. Przed wami chiński kuzyn Sti... AliExpress - TaoBao! Ten oddział słynnej grupy Alibaba jest o wiele tańszy od znanego w Europie AliExpress. Oferuje większy asortyment, a od niedawna pozbawia chińskich emigrantów dodatkowej formy zarobku, jakim było wysyłanie z Europy do rodaków ton mleka dla niemowląt w proszku (skutek wieloletnich afer na tamtejszym rynku mleka w proszku). Kto śledzi naszego Facebooka widział, jak kupowaliśmy na TaoBao rosyjską AlpenGold i Bounty, które w chińskich sklepach, jeżeli w ogóle mają swoje odpowiedniki, są 4-5 razy droższe. Duży piekarnik za 90 RMB (ok. 50 zł) działa do dziś. Za 60 zł można kupić już rower. Poza wszystkim można tu kupić mnóstwo podróbek, dodatków do gier i programów, ich scrackowane wersje, usługi (coś a'la grupon), ubrania szyte na zamówienie...


Portal na niespotykaną wręcz skalę pomaga rozwijać się rynkowi przesyłek kurierskich. Kurier w Pekinie zarabia na rękę nawet ok. 6000 zł. Od momentu kliknięcia "kup" czeka się zazwyczaj 1-3 dni, i to po wybraniu opcji "przesyłka ekonomiczna".


*niemal narodowe. 1.11 hucznie obchodzi się w Chinach dzień singla, dzień zakorkowanych ulic, centrów handlowych i placówek pocztowych, święto wyprzedaży - co najmniej -50%.

#7. Trochę jak z chemią z Niemiec...


Niedawne spotkanie pana Andrzeja i pana Jinping zaowocowało tym, że Chiny będą importować od Polski wieprzowinę i jabłka, o czym tutaj zdążył nam powiedzieć już chyba każdy. Dlaczego kraj, który produkuje najwięcej jabłek na świecie (37 mln ton - tyle, co następne w tabeli USA (4 mln), Turcja (2,8) Polska (2,8), Indie, Włochy, Iran, Chile, Rosja, Francja i 15 kolejnych krajów w rankingu razem wziętych) chce importować jabłka? Chińczycy tłumaczą to tak: jabłka z Polski są tańsze niż jabłka z Chin. W dzisiejszych czasach transport jest tani, a jabłka eksportowane z Europy można sprzedać co najmniej 2 razy drożej niż krajowe. Chińskie jabłka są wielkości dużych pomarańczy, są bardzo słodkie i tak soczyste, że jedzenie niektórych odmian przypomina picie arbuza. Kto więc przy zdrowych zmysłach zapłaci 2 razy więcej za sprowadzane jabłka? Pewnie ci sami ludzie, którzy kupują w hipermarketach 2-5 razy droższy sprowadzany miód, 3 razy droższe sprowadzane winogrona, 4 razy droższe sprowadzane suszone śliwki...


Ceny rzeczy na wagę w sklepach i na targach zawsze dotyczą 1 jina, czyli 0,5 kg.

#8. Wodą mineralną to możesz sobie okna umyć



Często możecie spotkać się z tym, że ktoś może wam podać gorącą przegotowaną wodę. Ot, taka pozostałość po czasach, kiedy Chiny były biedne, a herbata za droga. "Ochładza latem, ogrzewa zimą i jest lekiem na wszelkie zło". Historia pewnego Chińczyka: przyleciał do Europy, poszedł do restauracji i zamówił wrzątek, a kelner 4 razy upewniał się, czy na pewno chodzi o wrzątek. Następnego dnia kupił ser żółty z nadzieją, że to jakiś rodzaj tofu i... wyrzucił to obrzydliwe g***o do kosza. Nieźle powalona jest ta Europa. Z podobną reakcją spotkacie się, jeśli podacie Chińczykowi wodę źródlaną lub mineralizowaną. Oczywiście możecie kupić sprowadzaną Evian, ale chińska woda to woda oczyszczona i właśnie taka jest jej nazwa handlowa. O gazowanej zapomnijcie. Nawet Red Bull jest tu sprzedawany w wersji bez gazu. Trochę ciężkie do wytłumaczenia, bo ser topiony na pizzy i gaz w coca-coli są już OK.

#9. Chiński - teoretycznie najłatwiejszy język na świecie

Nie ma czasów. Nie ma deklinacji. Większość słów ma maksymalnie 2 sylaby i składa się z innych, już istniejących. Np.: xióngmāo (panda) to xióng (niedźwiedź) i māo (kot). Pytania to zdania oznajmujące zakończone słowem "ma"? Pytania o posiadanie to dosłownie: masz czy nie masz [rzecz]? Coś takiego jak kolejność wyrazów w zdaniu nie istnieje, zatem: na słonym cieście pizze z salami poprosiłbym i kwestie yody są OK. Teoretycznie język łatwiejszy od angielskiego. Cóż zatem sprawia, że we wszystkich rankingach chiński okupuje pierwsze miejsce?

Zupełnie jak ze studiami, teoria nie ma nic wspólnego z praktyką. W praktyce każda sylaba, zależnie od tonu (a w chińskim jest ich 4) w jakim została wypowiedziana, może mieć inne znaczenie. Są sylaby (w chińskim nie ma głosek), które można zapisać za pomocą nawet 60 różnych chińskich znaków. Przeciętny Chińczyk w takiej sytuacji zna około 6-8 z nich. Zależnie od użytego znaku może zmienić się znaczenie wyrazu w tekście (polecam zobaczyć jak Chińczycy używają autokorekty na telefonie i jak wygląda rozwijana lista znaków pasujących do wpisanej sylaby).

W komunikacji oralnej na co dzień przeszkadza również, że wielu Chińczyków (zwłaszcza starsze osoby) wymawia pewne słowa inaczej i czasem nawet Chińczycy mają problem z dogadaniem się. Dodatkowym utrudnieniem w zrozumieniu rozmówcy może być dosyć częste dodawanie przez niego nic nieznaczących końcówek. Np.: xièxiè'aa (dziękujęa), méiyǒu'la (nie ma laa). Do tego dochodzi to, że obcokrajowcy uczą się mandaryńskiego, a praktycznie w każdej prowincji język "chiński" bardzo różni się od siebie...

* W Chinach był taki okres w literaturze, kiedy tworzyć można było tylko i wyłącznie pijanym.

Poemat piąty, ze zbioru "Dwadzieścia poematów po piciu wina", wieszcza narodowego Tao Yuanming'a. Zwróćcie uwagę na różnice w ilościach "liter".

結盧在人境 而無車馬喧
問君何能爾 心遠地自偏
採菊東籬下 悠然見南山
山氣日夕佳 飛鳥相與還
此還有真意 欲辨已忘言

I’ve built my house where others dwell
And yet there is no clamor of carriages and horses
You ask me how this is possible (And so I say):
When the heart is far, one is transported
I pluck chrysanthemums under the eastern fence
And serenely I gaze at the southern mountains
At dusk, the mountain air is good
Flocks of flying birds are returning home
In this, there is a great truth
But wanting to explain it, I forget the words

Ktoś, kto wymyślał nazwę tej firmy, chyba też był pijany...


#10. Wypożyczalnie rowerów

Nie mają stacji. Jak pokemonów, rowery szuka się za pomocą aplikacji jednej z firm. Firm, zależnie od miasta, jest od 3 do 10. Nie brudzisz sobie rąk brudnym zapięciem rowerowym, ponieważ zapięcie odblokowujesz za pomocą aplikacji (roweru nigdzie się nie przypina, blokowane jest jedynie jego tylne koło). Godzina jazdy kosztuje juana (0,6 zł). W sezonie rowery stoją porozrzucane w najdziwniejszych miejscach, ale jeśli nie mieszkasz w jakimś obleganym miejscu, możesz sprawić, że rower zawsze będzie na ciebie czekał przed twoim domem. Wiele rowerów nie wytrzymuje presji użytkowania jako rower firmowy, dlatego zawsze trzeba rower sprawdzić. Wysokie, ostre krawężniki i chodniki z powyrywanymi kafelkami (bo bruk nie jest tu jakoś mega powszechny) nie są obojętne dla cieniutkich opon rowerów. Jest na to jednak pewien sposób...:


#11. Czy naprawdę jest tak tanio?


Mleko od 6 zł, 200 g kawy od 50 zł, 200 g masła 22,8 zł, prawdziwy chleb 500 g od 15 zł, tabliczka czekolady od 12-18 zł, 24 kuleczki Ferrero Rocher 75 zł (wszystkie słodycze są tu koszmarnie drogie), płatki śniadaniowe 11 zł, mały serek President 24 zł. Cóż, nie po to przyjeżdża się do Chin, żeby jeść europejską kuchnię.

Chińskie krowy mleka nie dają... mleko nieimportowane jest produkowane z fasolek soi.

Typowo chińskie jedzenie jest o wiele tańsze (500 g kiełków fasoli mung 1,8 zł, kurza łapka 0,5 zł), a jedzenie na dowóz i na ulicy (10 pierogów z mięsem/wonton/zupa/chiński makaron od 3 zł, 2 rolki sushi/2 hamburgery od 8,5 zł) jest tak tanie (i popularne), że w domu gotuje się praktycznie od święta. Jajka są niewiele tańsze, ryż (jedzony codziennie, kupuje się w workach po 5-15 kg) kosztuje praktycznie tyle samo co w Polsce, mięso zaś jest często trochę droższe. Tańsze są mandarynki, banany oraz owoce dla nas egzotyczne, np. pitaja - smoczy owoc ok. 4-6 zł. Z mieszkaniami bywa różnie, ale woda jest "za darmo", a prąd kosztuje od 0,38 zł za kWh. Chińska elektronika jest tańsza. Zagraniczna jest droższa, dlatego wiele ludzi po tę mniejszą (czyt. każdy tu ma iPhone'a) jeździ do Hongkongu. Wyjątkiem jest branża fotograficzna, która jest tu ok. 30% tańsza niż w Polsce. Bardzo drogie są kosmetyki. Poza tym, tak... jest tu wciąż o wiele taniej.


Zaczęliśmy zdjęciem chińskiej wsi, więc kończymy zdjęciem chińskiej wsi. Po prawej stronie najdłuższy w Hunan akwedukt, wchodzący w skład systemu nawadniającego pola. Zbudowany w latach 70. przez ludzi bez użycia (ponoć) żadnych maszyn ma ponad 2 km długości.
Tradycyjnie zapraszamy do klikania naszego profilu na Facebooku, Instagramie i Pinterescie.

<<< W poprzednim odcinku

3

Oglądany: 87021x | Komentarzy: 14 | Okejek: 355 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało