Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Tajemnicze śmierci, niewyjaśnione zniknięcia - dlaczego giną wybitni naukowcy?

97 172  
267   50  
Filmom sensacyjnym często zarzuca się zbyt wielkie oderwanie od rzeczywistości. Tymczasem to właśnie życie pisze czasem najbardziej sensacyjne scenariusze.

Ciało wyłowione z Mississippi

Doktor Don Wiley nie wyglądał na kogoś, kto zupełnie przypadkowo zatrzymuje się na środku mostu, a potem - wciąż przypadkowo - potyka się, przeskakuje ponad dwumetrowym płotem i wpada do rzeki Mississippi. Z drugiej strony… jak właściwie wygląda ktoś, kto tego typu rzeczy robi nieumyślnie? Z jakiegoś powodu tego akurat pytania nie zadali sobie zarówno policjanci z Arkansas jak i Tennessee, obecni na miejscu zdarzenia. Również FBI przychyliło się do wersji o „nieszczęśliwym wypadku”.

Czy - choć logika wydaje się temu przeczyć - faktycznie doszło do wypadku? Czy może - choć i to trudno uznać za szczególnie prawdopodobne - doszło raczej do zmowy wszystkich trzech służb, by ukryć przed opinią publiczną faktyczne okoliczności zdarzenia?


Był 15 listopada 2001 roku, zaledwie dwa miesiące po zamachach w Nowym Jorku. Don Wiley, profesor Harvardu i znany badacz wirusów i bakterii, około północy wychodzi z baru, po czym znika. Wcześniej ogranicza się zaledwie do dwóch drinków - bo jeszcze tej samej nocy planuje pojechać do swojego ojca. Kilka godzin później policja otrzymuje powtarzające się zgłoszenia o samochodzie porzuconym na moście w Memphis. Mitsubishi z wypożyczalni ma tylko niewielkie otarcia przedniego zderzaka, poza nimi brak śladu czegokolwiek niepokojącego. Czysta tapicerka, brak śladów walki i brak listu pożegnalnego każą policji wykluczyć porwanie i samobójstwo.

Miesiąc później, kiedy Stany Zjednoczone drżą ze strachu przed atakiem z użyciem lasek wąglika, ciało Wileya zostaje odnalezione w rzece opodal miejscowości Vidalia w Luizjanie. To właśnie narastająca panika każe ludziom połączyć zaginięcie znanego eksperta od wirusów i bakterii z atakami. Pojawiają się teorie, że Wiley był jedną z niewielu osób będących w stanie wyśledzić pochodzenie bakterii - to miało czynić z niego potencjalny cel ataku zamachowców.


Śledczy wysnuwają teorię: być może dr Wiley zawadził o któryś element konstrukcji mostu (stąd ślady na zderzaku). Zatrzymał się i wysiadł, by ocenić uszkodzenia wypożyczonego samochodu, a wtedy pęd przejeżdżającej ciężarówki zdmuchnął go w kilkudziesięciometrową otchłań. Sęk w tym, że nie wyjaśnia to, co naukowiec robił między północą a czwartą nad ranem, kiedy pojawiły się pierwsze zgłoszenia o znalezionym samochodzie. A także dlaczego pojechał w przeciwnym do zamierzonego kierunku.

Śmierć Wileya, choć w szczegółach niewyjaśnioną, uznano ostatecznie za nieszczęśliwy wypadek. Ale to niejedyny przypadek w ostatnich latach, kiedy w dziwnych okolicznościach giną postacie z najwyższego naukowego szczebla.

Gdzie leżą granice prawdopodobieństwa?


Niemal dokładnie dwa lata później zamordowano biochemika. Robert Burghoff szedł po parkingu Texas Medical Center, kiedy biały van zjechał na chodnik, celując wprost w naukowca. Trafiony od tyłu, Burghoff zginął na miejscu. Także i tu zaraz narosły wątpliwości - kto i dlaczego miałby bowiem zabijać naukowca?

Być może i tym przypadku zdarzenie mogło mieć pewien związek z badaniami, które prowadził Burghoff. Zajmował się wirusami rozprzestrzeniającymi się na statkach wycieczkowych oraz mapowaniem genomu. Fakt, że śmierć Burghoffa zbiegła się w czasie z epidemią grypy w Teksasie podsycił spiskowe teorie. Tym bardziej, że zabójca działał profesjonalnie. Pomimo wyznaczonej nagrody za informację, która mogłaby przyczynić się do jego ujęcia, sprawca nie został złapany - rozpłynął się w powietrzu.


Na początku 2002 roku dwaj rosyjscy mikrobiolodzy zostali zamordowani w odstępie dwóch tygodni. 28 stycznia na śmierć pobito Aleksiego Bruszlinskiego, 8 lutego - Władimira Korszunowa. Obaj zginęli w ten sam sposób, napadnięci na chodniku w drodze do domu. W obu przypadkach rosyjska policja stwierdziła, że ofiary zostały wybrane losowo, a ich winą było znalezienie się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.

Czy rzeczywiście? Czy los mógł sprawić, że akurat dwaj renomowani naukowcy, współpracujący na polu jednej dziedziny, stali się przypadkowymi ofiarami identycznych zabójstw w tak niewielkim odstępie czasu? Jeśli tak, to mikrobiologia musi przynosić niewyobrażalnego wręcz pecha. A może prawda leży gdzie indziej, a jej źródła należałoby poszukać w pogłoskach o tym, jakoby zamordowani Rosjanie mieli wynaleźć szczególnie skuteczną szczepionkę, która zadałaby dotkliwy cios światowej farmaceutyce?

Wolna energia


Mikrobiologia czy biochemia to dziedziny, którym trudno przypisać bezpośredni wpływ na gospodarkę. Z fizyką - zwłaszcza w kontekście źródeł energii - jest jednak zupełnie inaczej. Zwłaszcza w przypadku tzw. „wolnej energii”, czyli pojawiającej się raz za razem idei, jakoby de facto można było generować energię „z niczego”. Darmowy prąd wytwarzany przez każdego na własny użytek wywróciłby do góry nogami cały funkcjonujący dzisiaj system.

Dlatego naukowców zajmujących się tego rodzaju zagadnieniami zazwyczaj wyśmiewano i szykanowano, a ich odkrycia deprecjonowano zanim zdążyły zyskać rozgłos. Co bardziej zaangażowanych badaczy… mordowano?

Wszystko wskazuje na to, że dr Eugene Mallove został zamordowany wskutek konfliktu z osobami wynajmującymi jego dom. Kiedy stawił się po odbiór należnej opłaty, został zaatakowany. Martwego, znaleziono go następnego dnia na podjeździe. Dopiero po wieloletnim śledztwie - w sprawie wydawałoby się dość oczywistej - policja zdobyła wystarczająco informacji, by o śmierć naukowca oskarżyć lokatorów. Dlaczego trwało to aż tyle?

Czas trucizn


W 2004 roku arszenikiem otruto Johna Mullena - fizyka zajmującego się badaniami nad energią jądrową, wówczas pracującego dla Boeinga. Truciznę podano mu w - o ironio - zdrowotnym koktajlu. Narzeczoną naukowca znaleziono martwą w ich domu. Australijski astrofizyk dr Rodney Marks zmarł nagle na Antarktydzie w 2000 roku. I on został otruty - metanolem. Nie wiadomo jednak, kto i w jaki sposób otruł dokonał zabójstwa. Policja zdołała jedynie wykluczyć samobójstwo.

Powyższe przypadki jasno wskazują, że kostucha śmiała poczyna sobie w świecie nauki. Nie ulega wątpliwości, że naukowcy stanowią atrakcyjny cel ataku. Wiele odkryć zagraża interesom wielkich korporacji. Inne odkrycia z kolei można wykorzystać do celów militarnych - po różnych stronach konfliktów.

Czy wyżej wymienieni zostali zamordowani ze względu na swoją pracę? Nie jest to wykluczone, tak samo jak niewykluczone jest, że to tylko losowe, odpowiednio nagłośnione przypadki, podczas gdy naprawdę wpływowi naukowcy dokonujący kluczowych dla świata odkryć giną w zupełnie inny sposób, po cichu, niezauważeni przez nikogo. Może dlatego tak trudno ostatnio o jakikolwiek naprawdę wielki przełom?

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5
34

Oglądany: 97172x | Komentarzy: 50 | Okejek: 267 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

28.03

27.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało