Egzotyczna i mało znana wysepka po drugiej stronie kuli ziemskiej. Jeśli ktoś ma ochotę na letni wypoczynek w tym miejscu, musi się nastawić na to, że tamtejsze życie w niczym nie przypomina tego, co znamy z Polski.
#1. Kanibalizm
Ostatni oficjalnie zanotowany przypadek kanibalizmu w tym kraju miał miejsce 120 lat temu. Do Królestwa Tonga przybyła wówczas grupa misjonarzy chcąca wytłumaczyć tubylcom, że w kulturalnym i cywilizowanym kraju nie zjada się innych ludzi. Tongijczycy rzekomo odpowiedzieli im – "nawet wrogów?".
Część misjonarzy stała się tamtego dnia daniem głównym – nie miało to jednak nic wspólnego z głodem czy brakiem protein, a traktowane było jak emanacja siły.
Talamahu Market, Tongatapu
#2. Publiczne toalety
Mój przewodnik z biblioteki miał ładnych parę lat, więc miałam nadzieję, że informacja, iż na Tonga nie ma publicznych toalet jest przedawniona. Otóż nie jest. Nie ma również innych miejsc, gdzie można szukać toalet, w stylu centra handlowe, międzynarodowe sieciówki fast food, duże stacje benzynowe itp.
Cóż mogę powiedzieć... poza własnym hostelem trzeba kombinować. Raz szukając łazienki w stolicy poszłam do jednej jedynej informacji turystycznej i trafiłam na karteczkę "przerwa na lunch, zapraszamy za godzinę".
#3. Stosunek do kobiet
Kolejna rzecz, jakiej byłam ciekawa, a o której przeczytałam w przewodniku to osobliwy stosunek do kobiet-turystek. Ubiór i zachowanie mają być skromne, bo inaczej "sama się o to prosiła". Najbezpieczniejszą odpowiedzią na zaproszenia ze strony mężczyzn jest "nie, dziękuję". "Pójdziesz ze mną na kawę?", "Masz ochotę na lunch?" i najgorsza opcja – "Może pójdziemy na spacer po plaży?" w wolnym tłumaczeniu oznaczają – "Masz ochotę na seks?". Problem pojawia się, gdy kobieta o tym nie wie i idzie na kawę z Tongijczykiem, a po spotkaniu próbuje się pożegnać – ona nie wie o co chodzi, a on czuje się skrzywdzony, bo "coś" już mu zostało obiecane.
Jak pisałam - mój przewodnik był starawy i tutaj Tongijczycy mnie zaskoczyli, bo ich podryw poszedł bardzo z duchem czasu. Nawet nie wiem jak to nazwać – "najbardziej wymyślną" rzeczą jaką usłyszałam było – "cycki stoją ci jak dwie kulki lodów, piękne".
Talamahu Market, Tongatapu
#4. Coconut wireless – sieć kokosowa
To potoczny, nieoficjalny rodzaj komunikacji między Tongijczykami, którzy zawsze wiedzą co nowego w polityce, kto, co i gdzie robi (szczególnie ciekawi ich co robią turyści), kto z kim sypia i tak dalej. Plotkarski naród!
#5. Król rekordzista
Król Tonga Tupou IV został w 1976 r. wpisany do Księgi rekordów Guinnessa jako najcięższy monarcha świata (201 kg). To wyróżnienie chyba dało mu do myślenia, bo schudł 75 kg i postanowił dawać dobry przykład swoim poddanym – wówczas 60% populacji cierpiało na nadwagę. Do tej pory jest uwielbiany i żartobliwie nazywany przez ludzi "Big Banana" – "Wielki Banan".
Może i król próbuje dawać dobry przykład lepszą dietą i ćwiczeniami, ale cała rodzina królewska ma nadwagę i na Tonga nadal panuje przekonanie, że tusza świadczy o twojej zamożności. Mam 10 kg niedowagi. Na największym targu Talamahu na Tongatapu byłam dla tych ludzi "niewidzialna".
Nikt mnie nie nagabywał i nie proponował "specjalnych cen tylko dla mnie", za to wszyscy pozwalali mi robić zdjęcia swoim towarom – niech chociaż tyle mam z życia.
Tropical Chestnut – "Ifi" – orzech tropikalny.
#6. Plażowanie
Kąpiel w stroju kąpielowym na publicznych plażach jest nielegalna. Są dwie możliwości – wziąć przykład z tubylców i mieć zasłonięte ciało od stóp do głów, lub turystyczny resort, gdzie ubiór jest bardziej "swobodny".
#7. Podejście do pieniędzy
Tongijczycy nie wiedzą czym jest materializm i nie przywiązują się do rzeczy. Rodziny żyją wielopokoleniowo w jednym domu i dzielą się wszystkim co mają po równo – jedzenie, ubrania, pieniądze i tak dalej. Problem z rozliczaniem pojawia się w przypadku dzieci małżeństw mieszanych i Tongijczyków powracających do ojczyzny z pracy z zagranicy. Największy dochód w kraju to pieniądze przesyłane właśnie z zagranicy, głównie Australii i Nowej Zelandii, gdzie ludzie emigrują za chlebem, nadal latami wysyłając pieniądze i utrzymując swoje ciotki, babki, kuzynów, rodzeństwo i rodziców na Tonga.
Owoc – "Hopa"
#8. Nicnierobienie
Niedziela na Tonga jest dniem świętym i życie dosłownie ZATRZYMUJE SIĘ. Niedziela istnieje po to, by się wyspać, najeść i iść do kościoła. Nie jeżdżą taksówki i autobusy, wszystkie sklepy i knajpy są pozamykane na cztery spusty, nie lądują samoloty (!). Zakazany jest sport. Oprócz "specjalnych" – turystycznych wysp np. Pangaimonu Island – nie wolno pływać w oceanie, bo zakazany jest jakikolwiek ruch – kara to 3 miesiące prac społecznych.
Oni nie żartują z nicnierobieniem – gdy jacht turystyczny rozbił się o skały na wodach Tonga, personel nie odpowiedział na ich sygnał SOS tłumacząc się później, że przecież była niedziela.
Pangaimotu Island
W niedzielę będąc na Tonga w stolicy Nukua’lofie miałam plan uciec na najbliższą wyspę – Pangaimotu, ale (przysięgam) CAŁY dzień lało z nieba. Tak mnie nastraszyli, że dzień wcześniej kupiłam wodę i jedzenie na wynos, żeby w niedzielę nie zdechnąć z głodu.
Wszyscy mi mówili, żebym poszła do kościoła, że chodzi o coś więcej niż wiara – o atmosferę, muzykę, radość i śpiew. Nie wiem kiedy nadarzy się kolejna okazja, żeby spędzić niedzielę na Tonga, a że kościół to naprawdę jedyne otwarte miejsce i był dwa kroki od hostelu, poszłam.
Wizja wysłuchania godzinnego kazania może być tylko gorsza, jak trzeba je wysłuchać w obcym języku, bo po tongijsku umiem się przywitać – Malo e lelei! i podziękować – Malo!
Pangaimotu Island
Kończę narzekanie – na ostatnie 5 minut mszy ksiądz przeszedł na angielski (drugi język urzędowy) i wykonał bardzo sympatyczny gest w stronę dwójki "białych" – mnie i starszego pana Szweda. Podziękował nam za to, że przyszliśmy, by dzielić z nimi tę ważną chwilę, po czym z tekstem na telebimie cały kościół zaśpiewał piosenkę Mariah Carey & Whitney Houston – "When you believe".