Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki XLVII - polskie, naturalnie wyhodowane

22 375  
3   26  

Dziś wyjatkowo krótko. Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie, ale ostatni tydzień to jedna wielka redakcyjna kołomyja organizacyjna w związku ze zlotem. Zatem bez zbędnych ceregieli zapraszamy na następne wydanie historii autentycznych z życia bojowników Joe Monstera:

Zaczyna hoti - dzięki niemy wiemy czym podbijemy unijny rynek:

Właśnie wróciłem z występu dla delegacji niemieckiej, który odbył się w internacie szkolnym. Występ polegał na tym, że dzieciaki przygotowały mały pokaz mody, ja natomiast byłem odpowiedzialny na puszczanie muzyki jako tło do danego stylu ubioru. Przed moim występem robili jakieś lipne pokazy. Wiadomo jak na takich przyjęciach totalna stypa, nic śmiesznego się nie dzieje... Później się zaczęło: przeszedł chłopak przebrany za metalowca, drugi za punka... (w tle Godsmack i Rammstein)... i nagle cisza.... zapowiedziana została koleżanka (ILONKA) ubrana w strój.... łagodnie mówiąc... dziwki) w głośnikach już rozbrzmiewa BOUNCE, bass przeszywa żołądki... wchodzi koleżanka... a niemcy taaaaaaaaaaaaki karp, oczy na wierzchu, ślina cieknie...
dziewczyna ma 18 lat i piersi jak dorodne główki kapusty... a że jest niska... to w zasadzie widać same piesi. Boże one naprawdę są wielkie!!! Niemcy tak zaczęli klaskać że mało nie skończyło się na masturbacji...
Występ zakończony... a tu podchodzi taki podekscytowany, stary, siwy, grubawy niemiec do naszej Ilonki i pyta grzecznie po niemiecku:
- Przepraszam, czy to są sylikony?
Ilonka zdziwiona:
- Nieeeee, polskie, naturalnie wyhodowane!

Z cyklu poradnikowego od Katarzyny_1 - panowie, najpierw sami obejrzyjcie zanim zaczniecie dym wszczynać:

Moje dziecko dostało w prezencie grę z serii >klub przedszkolaka<. Kilka kartoników z dziurkami i kilka sznureczków do nauki wiązania i szycia - "Sznurki i dziurki". Gra jest wielkości opakowania do kasety video.
Mój mąż zobaczył grę dopiero dziś i z ogromnym zdumieniem wpadł do kuchni:
- CO TY ZA PORNOLE DZIECKU DAJESZ!?

Przeurocza opowiastka od siegfrieda - strasznie nas ciekawi ile takich opowieści pojawi się na mięsnych kawałkach po zlocie:

Pierwszy rok studiów na PG, imprezka "integracyjna". Wiadomo ze nikt nikogo zbytnio nie zna, wiec wszyscy przyprowadzili swoich znajomych itp. itd. Wódka leje się strumieniami i w rezultacie po kilku godzinach sporo ludzi jest "sztywnych".
Ja przejechałem samochodem z dziewczyna i ze znajomym, panna kierowała. No to skoro kierowca jest - uwaliliśmy się "perłowo". Kolega zaczał wydalać alkohol z organizmu otworem gębowym. Straszna afera - dziewczyna stwierdziła ze nie zabiera go z powrotem i niech sobie sam radzi (ja niestety nie byłem w stanie zainterweniować). Pojechaliśmy, a cale towarzystwo zaczęło się zastanawiać co zrobić ze Stefanem - do domu 30 km, zima, a chłopak w innym wymiarze. No i w końcu jakiś znajomek znajomka zgodził się wziąć go do domu za flaszkę. Wziął go na ramie i poszedł.
Położył go do łóżka a jako że miał zwyczaj sypiać nago, to rozebrał go do rosołu (myśląc ze sypianie nago to sprawa oczywista), sam się tez rozebrał i legł tuż obok.
Wspomnienia Stefana (opowiadane z przejęciem):
"Budzę się kurde w środku nocy i zastanawiam się, gdzie ja do cholery jestem. Rozglądam się - patrzę: jakiś pokój. Czuję, że jestem nagi. Rozglądam się dalej - patrzę, a tu obok na łóżku śpi jakiś GOŁY FACET! Myślę sobie "O k* !!! Chyba przesadziłem!!!"

Albo takich jak od Lobo:

Byliśmy większą grupą w delegacji na szkoleniu, kilkunastu chłopa z różnych miast (z różnych oddziałów firmy). Szkolenie było dwudniowe, więc pierwszego dnia wieczorkiem udaliśmy się grzecznie do pubu. Po całkiem udanej imprezie wychodzimy przed lokal, kolega wyciąga komórkę i zamawia taksówkę. Na pytanie o ulicę spojrzał na budynek:
- Wolności 23.
Czekamy, czekamy, taksówki nie ma. Koleś znowu dzwoni:
- Zamawiałem taksówkę na Wolności 23, czemu tak długo nie ma?
- Dobrze, że pan dzwoni, taksówkarz już od 10 minut daje mi znak, że czeka na Wolności 23, ale nikogo tam nie ma!
Wtedy kolesia olśniło!
Zamówił taksówkę dzwoniąc z kierunkowym swojego miasta (przyzwyczajenie!), a my byliśmy w innym! Taryfa czekała pod właściwym adresem, tyle że we Wrocławiu, a byliśmy w Poznaniu ...

Bojownicy czasem grają w karty. Szkoda, że nie hazardowo, bo by pewnie było jeszcze zabawniej. Zaczyna BigSoczewa:

Siedzę sobie z koleżanką i gramy w karty (w 1000 dokładnie). Jako że dużo licytowałam, więc kombinuję z jakiej karty wyskoczyć. Trochę to trwało, a napięcie na mojej twarzy musiało być bardzo uwidocznione, gdyż w pewnym momencie kumpela się pyta:
- Ewka, ty myślisz nad kartami czy po prostu srać ci się zachciało?

A po niej Bessa:

Dla wyjaśnienia powiem... mam kotkę - Kicię, która raczej pieszczotką nie jest. Nieznajomego prędzej podrapie niż pomruczy i wszyscy nasi znajomi o tym wiedzą. Gramy sobie w brydżyka. Dwa małżeństwa... i co za tym idzie małżeńskie "kłótnie" jeśli się trafi "swoja" para
W pewnym momencie, po licytacji.. moja koleżanka Ilona zrobiła stolik i krzyczy do małżonka:
- Kurwa! Jak masz tak grać, to ja już wolę iść sobie poczochrać Kicię!!!!
... i poszła do toalety.
Pozostała trójka nie mogła się pozbierać z podłogi.

Opowieść od konwali z cyklu "ku przestrodze":

Pamiętam jak dziś...
Nna studiach moja ulubiona koleżanka rabotała w ankietach (ja tez zresztą). I kiedyś rzeczona jądras, pazera - cholera, nie podzieliła się zleceniem z przyjaciółką , za co przykładnie została ukarana.
A zlecenie było... no durnowate jak lato z radiem.
Miała znaleźć "mężczyzn w wieku 35 - 65 lat, z wykształceniem średnim i wyższym, zażywających leki „na żołądek", bo badanie zleciła jakaś farmacfirma.
Wiec jądras ruszyła. Wróciła po dłuuuugim czasie, wqrwiona, ze hej
Długo kazała się prosić, aż w końcu mi opowiedziała, jak było.
Polazła do pierwszego domu. Wybrał go komputer, a jądras miała tylko badać i odmierzać co piąty numer. Co by chybko poszło przyodziała skąpą kieckę. I tak stanęła przy domofonie, obok grupa blokersów czy czegoś, a ona zaczyna:
ddddrrrrrrrrrr
- Dzień dobry, czy w domu jest jakiś mężczyzna? Bo ja mam taka sprawę....
Blokersy zgłupiały. Jądras została jednak wpuszczona. Facet był, okazał się alergikiem, a że jego żona sprzątała, to on postanowił wyjść z jądrasem na ankietę gdzieś na ławkę. Tak wiec blokersi zobaczyli jądrasa w krótkiej kiecce z chłopem jak wsiadają do autka, jadą gdzieś na pół godzinki, po czym pan przywozi laskę z powrotem. A co robi jądras, gdy tylko chłop wlazł do domu? Jądras odmierza 5 numerków na domofonie, dzwoni i zaczyna
- Dzień dobry, czy w domu jest może jakiś mężczyzna?
Podobno chłopaków zatkało.
A jądras od tej pory zawsze dzieliła się ze mną zleceniami…

Może niektórzy z bojowników zostaną politykami. Jak już przestaną być potrzebni albo zaczną być niewygodni to wylądują na dyplomatycznej placówce. To im dedykowana jest historia szopiska:

Kolega wrócił kilka dni temu ze stażu w ambasadzie francuskiej w Paryżu. Robił tam wiele mniej i bardziej potrzebnych rzeczy.
Pewnego razu dostał polecenie - razem z inna stażystką - reprezentowania ambasady RP na spotkaniu z okazji dni Ghany. Miał tylko nie mówić, że są stażystami - co by nie urazić gospodarzy....Poszli więc odświętnie ubrani. Przy wielkich drzwiach przywitał ich pewien pan jeszcze piękniej ubrany, we fraku, z taką gwiazdą pod szyją (no ... wiecie jak na filmach) i grzecznie zapytał:
- Państwo skąd??
Kolega podał zaproszenie i powiedział (wszystko oczywiście po francuskiemu)
- Reprezentujemy Jego Ekscelencję Ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej
Na to gość we fraku -
- A jaką funkcję pełnicie państwo w Ambasadzie??
I tutaj powstał problem, bo - jak pamiętacie - nie mieli mówić, że są stażystami. Kolega więc, dalej....
- Reprezentujemy Jego Ekscelencję Ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej we Francji
Gość we fraku nie dał za wygraną - uśmiechnął się pięknie i rzecze...
- oui, oui.... ale jaką funkcję, może - charge d’affaire??
Kumpel - miał dość tłumaczenia się więc odpowiedział
- tak, tak, charge d’affaire.....
Na to koleś we fraku ukłonił się . Zrobił dwa kroki do wielkich drzwi, otworzył je. Kumpel zobaczył wielką salę pełną gości, którzy nagle spojrzeli w jego kierunku....
A gość we fraku na cała salę:
- Panie i Panowie. Charge d’affaire de la Republique Polonaise!!!!
Kumpel wchodzi wszyscy się kłaniają, biją brawo..........
Uspokoił się po czwartym szampanie...............

Na dziś tyle - za tydzień mamy nadzieję całe wydanie poświęcone będzie autentykom zlotowym. Ale to już od was zależy - zatem nie zapomnijcie podzielić się z nami waszymi historiami na mięsnych kawałkach :}}}

 


Oglądany: 22375x | Komentarzy: 26 | Okejek: 3 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało