Moskiewskie osiedle widmo

Osiedle mieszkaniowe nazywa się Południowe Domodiedowo i znajduje się zaledwie o 15 minut drogi od obwodnicy miasta. Miało tu zamieszkać 20 000 osób, jego budowa rozpoczęła się w 2011 roku, a pierwsze budynki miały zostać oddane do użytku w 2013. Tak przynajmniej głosiły foldery reklamowe, ponieważ do dziś nikt tu nie zamieszkał, a plac budowy od wielu miesięcy nie widział żadnego robotnika.


Barak z biurem sprzedaży również został zamknięty na głucho. Pracujący tu ludzie do ostatniej chwili zarzekali się, że budowa idzie zgodnie z planem i już wkrótce mieszkańcy będą się mogli wprowadzać do swoich nowych apartamentów.


Pierwsze budynki postawiono bardzo szybko i sprawnie, co przyciągnęło wielu klientów, którzy podpisywali umowy i wpłacali zaliczki. W niedługim czasie miało tu się pojawić kolejnych 20 wieżowców. Początkowo jedynym tłumaczeniem opóźnień było to, że aby osiedle udostępnić mieszkańcom musi stanąć kotłownia, która je ogrzeje, niestety nigdy nie powstała.


Stojące kilka lat pustostany zaczęły niszczeć i popadać w ruinę. Część wybudowanych budynków została ogołocona z okien i elementów wyposażenia wnętrz przez samych robotników, dla których to był jedyny sposób na zdobycie pieniędzy na bilet do domu - inwestor im nic nie zapłacił.


Na terenie osiedla na każdym kroku widać, że prace były wykonywane szybko, niechlujnie i po minimalnych kosztach. Może to sugerować, że taki obrót sprawy był planowany od samego początku.


Osiedle budowała firma SU-155, na której koncie są aż (nomen omen) 155 niewykończone budynki, z czego 147 mieszkalnych. Ponad 30 000 oszukanych klientów nie może się doczekać na swoje nowe mieszkania. Prezesem firmy jest jeden z członków moskiewskiej Dumy i chyba nie jest dla nikogo zaskoczeniem, że człowiek z takimi koneksjami nie trafił do więzienia i ma się całkiem dobrze. Forbes wycenia jego majątek na 2 mld dolarów.











Tu miało zostać otwarte (jedno z kilku) przedszkoli.