Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Cztery dziwne motocykle z dawnych lat

68 707  
237   37  
TrzyWieze pisze: W historii motoryzacji wielokrotnie tworzono pojazdy unikatowe, wyprzedzające swoje czasy, stanowiące kamienie milowe techniki i designu, takie, które na zawsze zmieniły nasze postrzeganie konwencji i granic jakie jesteśmy w stanie przekroczyć. Równolegle powstawały twory, które dobrze prezentując się na deskach kreślarskich lub w imaginacji swych twórców, w rzeczywistości okazywały się całkowicie niepraktyczne, absurdalne czy wręcz groteskowe.

Poniżej poznacie cztery nietypowe projekty motocykli, które powstały wiele lat temu. Każdy z nich w momencie powstania stanowił swoisty fenomen i żaden nie wyszedł poza fazę prototypową. Czy słusznie? Oceńcie sami.

#1. Pancerny Haryś

Na pierwszy ogień weźmiemy pojazd, który z powodzeniem można by wykorzystać w holly- czy bollywoodzkim filmie. Każdy aktor ubrany w drapieżne rajtuzy i pelerynkę grozy wyglądałby na nim (lub w nim) niezwykle bojowo.
To opancerzony Harley Davidson WLA z 1932 roku.


Ten oryginalny projekt powstał na zlecenie duńskiego rządu. Skąpy budżet przeznaczony na zbrojenia musiał być głównym kryterium, jakim kierowała się grupa duńskich inżynierów projektując pojazd widoczny na zdjęciach. Następnie przekazali opracowane plany do szwedzkiej fabryki Landsverk AB, która na ich podstawie zgwałciła poczciwą Wuelę (HD WLA), nakładając na nią kilogramy pancernej stali i montując lekki karabin maszynowy.


W efekcie powstał koszmarny pojazd, który ledwo dał się prowadzić na prostej i utwardzonej drodze (posiadał dwadzieścia trzy i pół kucyka mechanicznego). Układ 3×1 (trzy koła, z których tylko jedno jest napędzane) wymagał ekwilibrystyki, aby dziwoląg poruszał się mniej więcej w wybranym kierunku. Mniej więcej, ponieważ fizyka była przeciwnikiem kierowcy przy ruszaniu ściągając pojazd ostro w prawo, a przy hamowaniu ostro w lewo. Jaką mógł mieć zdolność jazdy w terenie? Żadną!. Potrzeba było aż trzech lat, aby zarzucić projekt (1935) i w zamian wyposażyć wojsko w motocykle Nimbus. W tym wypadku ciekawie wyglądający projekt okazał się zupełnie nieprakty­czny.
Duńczycy...

#2. Gołąbek pokoju

W tym samym roku, gdy opancerzony Harley odjechał ostatecznie do krainy wiecznej rdzy, w Niemczech zaczęto prace nad motocyklem o kryptonimie „Friendenstaube”, czyli „gołąb pokoju”. Cóż... dziś nazwa ta budzić może mieszane uczucia i wręcz przysiąc można, że gdzieś na skraju rzeczywistości słychać właśnie cichutki chichot historii, ale gdy spojrzymy na zdjęcia, to trudno oprzeć się wrażeniu, że... nawet pasuje.



Jego głównymi twórcami byli Robert Killinger i Walter Freund i dziś pojazd znany jest pod nazwą Killinger & Freund.

Zaprezentowana w 1938 roku konstrukcja była niezwykle nowatorska i futurystyczna. Trzycylindrowy silnik o pojemności 600 ccm umieszczony został w przednim kole razem z dwubiegową skrzynią przekładniową i sprzęgłem. Płaskie szprychy służyły jako wentylator, dbając o chłodzenie jednostki i odprowadzanie spalin.



Większość elementów wykonano ze stopów lekkich, dzięki czemu waga motocykla wynosiła tylko 135 kg. Opływowe poszycie wykonano z blachy, starając się, by redukowało opory powietrza. Generalnie w zamyśle twórców motocykl miał być bardzo prosty, łatwy w obsłudze i tani. Planowano seryjną produkcję, lecz wojna napisała inny scenariusz. Można rzec, że szwaby zestrzeliły gołąbka nim na dobre poleciał.

Jedyny (najprawdopodobniej) egzemplarz znaleziony został przez Amerykańców w 1945 na terenie Niemiec, skąd trafił do Aberdeen Proving Grounds w Maryland. Po latach zakupił go prywatny kolekcjoner o nazwisku Buck. Obecnie motocykl znajduje się w kolejnych (prywatnych) rękach, nadal na terenie juesej. Jego właściciel pozostaje anonimowy.





#3. Opływowy sen Louisa

Pozostaniemy przy niemieckich, opływowych konstrukcjach, choć to nie do końca precyzyjne określenie, gdyż nasz bohater Louis Lepoix był z pochodzenia Francuzem, lecz zaraz po drugiej wojnie światowej zamieszkał na stałe w Niemczech. Z zawodu projektant przemysłowy, pracował dla Dornier Flugzeugwerke i ZF Friedrichshafen.

Louis od dawna fascynował się opływowymi kształtami i konstrukcją pojazdów o jak najmniejszym współczynniku oporów powietrza, więc w 1947 roku założył własną firmę, której celem było projektowanie takich właśnie nadwozi.
Na jednej z aukcji zakupił motocykl BMW R12 i rozpoczął prace nad nową karoserią dla niego.
R12 był jednym z najpopularniejszych motocykli przed wojną, a w jej trakcie służył wożąc szwabskie tyłki po wszystkich frontach. Motocykl w oryginale wyglądał tak:


A Louis zrobił z niego coś nieco bardziej khm... opływowego


Niezwykle stylowe, futurystyczne i opływowe nadwozie zostało opracowane z myślą o jak najlepszej aerodynamice oraz komforcie uzyskanym poprzez zastosowanie osłon, które chroniły jeźdźca przed wyziębieniem dłoni, kolan i stóp.


Motocykl do dziś szokuje swoim wyglądem, którego mógłby mu pozazdrościć niejeden produkowany aktualnie egzemplarz. Louis wyprzedził epokę obudowanych motocykli o kilka lat (potrzeba było siedmiu, aby Vincent stworzył swojego Black Princa). Niestety brak jest wiarygodnych źródeł, które opisywałyby jak motocykl zachowywał się na drodze i czy aerodynamiczna karoseria miała jakieś wady, czy też same zalety.

Ta wyjątkowa R12 została sprzedana na początku lat 50. i słuch po niej zaginął, a Louis tymczasem tworzył kolejne projekty dla wielu znanych firm, które nie są tematem tego tekstu.



#4. Francuski Tractor-Cycle

Na deser zostawiłem mojego osobistego ulubieńca. Dzieło francuskiej myśli technicznej, której pokrętna logika ruszyła na "suchego przestwór oceanu". Mowa o czymś, co nazwano Tractor-Cycle, czyli motocykl gąsienicowy. A konkretniej o "motocyklu", który do jazdy miał wykorzystywać pas zbliżony konstrukcyjnie do gąsienicy czołgowej, ułatwiający poruszanie się w terenie i pokonywanie przeszkód. Francuz J. Lehaitre był najprawdopodobniej pierwszym człowiekiem, który postanowił taką wizję przekuć na realny pojazd. W 1938 roku zbudował jeżdżący prototyp i nazwał go właśnie Tractor-Cycle.



W zamierzeniu konstruktora pojazd miał być „wszędołazem” o lepszej mobilności w trudnym terenie niż miały ówczesne motocykle. Armia żołnierzy dosiadających tych pojazdów miałaby z łatwością przemieszczać się z dala od dróg i zwyciężać siejąc postrach i wojenną pożogę nie tylko rykiem silników, ale i pociskami wystrzeliwanymi z zamontowanych na pokładzie karabinów. Ta wizja akurat niekoniecznie musi pochodzić od samego twórcy, ale została przedstawiona na okładce magazynu „Modern Mechanix”, wzbudzając niemałą sensację.


Niestety, pojazd nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Jego prędkość wynosiła jedynie 30 km/h i okazał się niezwykle trudny i nieporęczny w prowadzeniu. Testy na poligonie wykazały ponadto, iż prototyp radzi sobie znacznie gorzej niż... klasyczne motocykle. Lehaitre nie poddał się jednak „bez walki” i przygotował kolejny model uwzględniający sugestie komisji wojskowej. Został on wyposażony m.in. w dodatkowe koła po obu stronach pojazdu (tak, takie jak w dziecięcym rowerku), których zadaniem było poprawienie stabilności oraz nożyce do cięcia drutu kolczastego. Ciężko określić wszystkie zmiany ze względu na brak źródeł. Nie jest nawet pewne, czy druga wersja pojazdu była nową konstrukcją, czy daleko zmodyfikowanym pierwszym prototypem.



Po kolejnych próbach francuska komisja wojskowa ostatecznie orzekła, że nie widzi możliwości zastosowania tego pojazdu do jakichkolwiek celów militarnych, a tym samym uznaje jego produkcję za bezzasadną. To definitywnie pogrzebało projekt.


Tractor-Cycle ważył 414 kg i napędzany był 500 ccm silnikiem (brak danych w zakresie, jaka to była jednostka). Rozpędzał się do 30 km/h.
Pojazd dziś wygląda niezwykle ekstrawagancko i potrafi rozpalić wyobraźnię. Patrząc z perspektywy późniejszych wydarzeń można pokusić się o podejrzenia, że prawdziwym powodem zarzucenia projektu była zbyt niska prędkość pojazdu – niepozwalająca na szybkie opuszczenie teatru działań wojennych i brak lusterka wstecznego, co uniemożliwiłoby francuskim żołnierzom śledzenie przebiegu bitwy.


Postęp ma swoje prawa. Na trupach marzeń i chybionych wizji buduje takie, które odnajdują swój czas i miejsce. Cztery pojazdy przedstawione powyżej, choć same w sobie stanowią jedynie blady ślad w historii motoryzacji, odcisnęły na niej swe piętno. Z pewnością niejednego projektanta lub wynalazcę inspirowały i inspirują do dziś skłaniając do tego, by choć ułamek ich koncepcji przenosić do własnych projektów lub – wręcz odwrotnie – ostrzegają przed wizjami, jakich powinni unikać... Swoją drogą ciekawe, czym napędzali swe szare komórki projektanci powyższych? Jakieś pomysły?

Pozdrawiam!
TrzyWieże


Źródła:
Archiwum własne, oraz:
https://beforeitsnews.com/motor-junkies/2012/11/193...
https://silodrome.com/armored-ww2-motorcycle/https://fairytalesfromevelynrose.blogspot.com/2014/11/louis-lepoix-motorcycle-designer.html
https://www.berglaufpur.de/berglauf/Motorrad_FriedenstaubeFreundKillinger.htm
2

Oglądany: 68707x | Komentarzy: 37 | Okejek: 237 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało