81-letni Clarence Blackmon nie miał do kogo zwrócić się o pomoc, kiedy wrócił do domu po długiej walce z nowotworem. Mężczyzna nie był w stanie samodzielnie zrobić zakupów, a jego lodówka świeciła pustkami, zadzwonił więc w jedyne miejsce, które przyszło mu do głowy - policję. Jak zareagowali?
To czego potrzebuję, to aby ktoś poszedł do sklepu i przyniósł mi jakieś jedzenie, bo muszę coś zjeść.
Był głodny, wycieńczony i nie mógł ruszyć się z krzesła, aby zrobić jakieś zakupy. Za sytuację w jakiej się znalazł w pełni odpowiadał prywatny ośrodek rehabilitacyjny, który wcześniej się nim opiekował - po odesłaniu go do domu, nie poinformowali pracowników służb socjalnych, że mężczyzna potrzebuje pomocy. Odetchnął z ulgą dopiero wtedy, kiedy dostał zapewnienie, że odwiedzą go funkcjonariusze - wciąż nie spodziewał się jednak tego, co wkrótce miało nastąpić.
To właśnie kobieta wysłała na miejsce policję wraz z dokładną informacją o tym, co mają po drodze zrobić.
Był głodny, ja również byłam kiedyś głodna. Niewielu ludzi może to powiedzieć, ale ja mogę. Nie mogę przejść obojętnie obok takiej sytuacji.
Oprócz rozpakowania jedzenia, jeden z policjantów zrobił mu kanapki.
PS Od momentu publikacji tej historii w mediach, mężczyzna przeżywa prawdziwy "american dream" - ludzie wysyłają mu mnóstwo dotacji i zapewniają pomoc w wielu różnych obszarach życia.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą