Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

A co jeśli fabuła "Gwiezdnych wojen" jest na wskroś przesiąknięta duchem islamu?

72 387  
137   58  
Gwiezdna saga zapoczątkowana przez George'a Lucasa inspiruje kolejne już pokolenia widzów. Fascynacja tym dziełem sprawiła, że niektórzy fani uczynili z reguł rycerzy Jedi prawdziwą religię, inni twierdzą, że to Nostradamus przewidział fabułę Lucasowej epopei, a ostatnio nawet sam Grzegorz Braun bliski był odpowiedzi na pytanie „Czy Yoda był Żydem?”.

Dziś przedstawimy Wam jeszcze bardziej przegiętą teorię, której mogliście nie znać.
A co jeśli „Gwiezdne Wojny” to dzieło po brzegi wypełnione odniesieniami do… islamu?


Dokładnie 10 dni temu cały świat obchodził międzynarodowy Dzień „Gwiezdnych Wojen”. Tak się akurat złożyło, że 4 maja jest też dniem urodzin imama Jafara Al-Sadiqa – postaci bardzo ważnej dla muzułmanów. Przy tej okazji zachodni dziennikarze przypomnieli kilka innych zaskakujących faktów łączących świat islamu z kultową sagą George'a Lucasa.


Samokontrola
wojownika Allaha

Ale oczywiście nie takiego, co to paraduje obwieszony trotylem i wysadza się w powietrze licząc na to, że po śmierci czeka go wieczne kiszenie ogóra w waginach 72 dziewic. Chodzi tu bardziej o najprawdziwszych sufickich mistyków. Otóż dużo wskazuje na to, że Lucas podczas kręcenia swojej gwiezdnej epopei konsultował się z wyznawcami tej islamskiej doktryny, którzy nakreślili mu podstawy sufickiej wizji duchowej rycerskości. Skąd reżyser miał wziąć takich muzułmańskich mistyków? To raczej trudne nie było. Wiele ze scen sagi kręconych było w Tunezji – ziemi o bardzo długiej, islamskiej tradycji, gdzie do dziś żyje wielu wyznawców sufizmu.


Pamiętacie główne zasady każdego zakonnika Jedi?

Nie ma emocji – jest spokój.
Nie ma ignorancji – jest wiedza.
Nie ma namiętności (pasji) – jest pogoda ducha.
Nie ma chaosu – jest harmonia.
Nie ma śmierci – jest Moc.
Cóż, z grubsza są to dokładnie te same zasady, którymi posługują się suficcy mistycy. Uważają oni, że najważniejsze jest pokonanie własnego ego, a ideą rycerskości jest pomoc słabszym. Prawdziwy wojownik nigdy nie uważa się za lepszego od innych, a ideą rycerskości jest nieposiadanie wrogów i dążenie do najgłębszej harmonii.

Och, wielkiego wojownika, hmm? Wojna nikogo nie czyni wielkim. - Yoda

Nasir al-Din, który w XII wieku stworzył reguły rycerzy służących Allahowi, słynął z gościnności dla podróżnych i jednocześnie wyjątkowej surowości w stosunku dla ciemiężycieli. Ponadto twierdził on, że duchowa równowaga to „firasah”, czyli wewnętrzna intuicja – siła, która sprawia, że stajemy się potężni. Czyż to nie „firasah” miał osiągnąć młody Skywalker trenowany przez mistrza Yodę?

Szaty zakonników Jedi

A co z charakterystycznym ubraniem rycerzy Jedi? Jak sugerują niektórzy fani „Gwiezdnych Wojen”, twórcy wzorowali się na muzułmańskim odzieniu. Otóż filmowi bohaterowie paradują w lekko zmodyfikowanych dżelabach.


Dżelaby to szaty noszone zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn z północnej Afryki. Mimo że obecnie są one wykonane z lekkich, nierzadko kolorowych materiałów, to dawniej takie tradycyjne ubranie tkano z grubej wełny o ziemistej barwie. W latach 70. te zwiewne nakrycia stały się bardzo popularne właśnie wśród wyznawców sufizmu.




Yoda był posłańcem Allaha!

W „Imperium Kontratakuje” Luke Skywalker trafia do jaskini sędziwego mistrza Jedi, który decyduje się przekazać nieopierzonemu młodzieńcowi całą swoją wiedzę. Pewnie nie będziecie zaskoczeni, jeśli wam powiemy, że także i ten zielony autorytet jest wyznawcą islamu?


Otóż w Koranie pojawia się opis spotkania jednego z najważniejszych proroków – Mojżesza z człowiekiem o imieniu Al-Khidr. Starzec ten mieszkał w jaskini i był bardzo prawym sługą bożym, posiadającym ogromną wiedzę. Postać ta często uznawana jest wręcz za boskiego posłańca.
Leciwy mistrz niekiedy zwany jest „zielonym człowiekiem”. To dlatego, że jego imię brzmi zupełnie jak „al-akhdar”, które to słowo jest w języku arabskim określeniem koloru zielonego. Fakt ten oczywiście nie uciekł miłośnikom dziwacznych, gwiezdnowojennych teorii.


My jednak w dalszym ciągu uważamy, że staruszek Yoda był w rzeczywistości uczonym rabinem studiującym Torę w zaciszu swoich mokradeł. Jak by nie patrzeć „yodea” to po hebrajsku „ten, który wie”.

Arabskie planety Skywalkerów

Jak już wspomnieliśmy, gros scen w „Nowej Nadziei” kręconych było w Tunezji – ziemi mocno islamskiej. Wygląda na to, że również i młody Luke od początku wychowywany był w tej wierze, skoro przyszło mu żyć na planecie zwanej Tatooine. Lucas specjalnie nie wysilił się nadając imię tej planecie. Otóż Tataouine to miasto położone w południowej części Tunezji. Większość jego mieszkańców to Berberowie – gorliwi wyznawcy Allaha.


Jest jeszcze jedno miejsce, które odegrało kluczową rolę w życiu rodziny Skywalkerów. Chodzi o Mustafar – wulkaniczną planetę, na której to doszło do pamiętnego pojedynku pomiędzy Obim Wanem Kenobim a Anakinem, który owładnięty został przez do cna ciemną stronę Mocy. To właśnie tam narodził się Darth Vader, jakiego wszyscy lubimy najbardziej.
Jak pamiętamy - Kenobi zmasakrował swego zbuntowanego ucznia i zostawił na pastwę tryskającej lawy. Szybka interwencja Palpatine'a sprawiła, że udało się ocalić większy kawałek mocno przypieczonego Anakina. Dzięki specjalnemu kombinezonowi i aparaturze utrzymującej go przy życiu, Darth Vader stał się jeszcze potężniejszy i bezwzględniejszy niż kiedykolwiek.


Słowo „Mustafa” w języku arabskim oznacza „wybraniec”, ale jest również jednym z 99 pseudonimów nadawanych Mahometowi.

Będąc przy słówkach, wspomnijmy tu jeszcze o bohaterskim admirale Ackbarze.


„Akbar” to po arabsku „wielki”.

W „Wojnie klonów” poznajemy księżniczkę Jamillię.


„Jamilla” to przymiotnik „piękna”.

A w „Zemście Sithów” pojawia się postać pani senator Meeny Tills


„Meena” oznacza „niebo”.

Sithowie to… islamscy terroryści

W filmowej wizji Lucasa istnieje nadrzędna, mistyczna siła, zwana Mocą. Na muzułmańskich forach internetowych fanów „Gwiezdnych wojen” wszyscy są zgodni co do tego, że jest to nic innego, jak kolejne imię Boga.
Prawdziwi rycerze Jedi, dzięki wej wiedzy, a także wewnętrznej harmonii, skromności i poświęceniu, potrafią wykorzystywać Moc do czynienia dobra. Niestety, nie każdy z adeptów sztuki właściwego używania tego daru stosuje się do pamiętnych słów mistrza Yody:

„Strach to ciemna strona Mocy. Strach wiedzie do gniewu, gniew do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia.”

Najpotężniejszymi użytkownikami ciemnej strony Mocy są Sithowie.


Arabscy fani gwiezdnej sagi widzą w nich analogię do… współczesnych muzułmańskich ekstremistów z ISIS, którzy podobnie jak Sithowie uważają, że jedynie ich interpretacja Mocy jest słuszna, a Jedi (czyli pokojowo nastawieni wyznawcy Allaha) są po prostu słabi.

I tak też napędzani nienawiścią, strachem i gniewem członkowie mrocznego zakonu wyznającego tę samą wiarę co rycerze Jedi, wrzucani są przez przerażonych wizją wielkiej wojny mieszkańców całego uniwersum do jednego worka.


Przyznajcie, że takiej interpretacji „Gwiezdnych Wojen” jeszcze nie słyszeliście. Tak czy inaczej – prosimy, nie traktujcie tego serio. Przy odrobinie wyobraźni jesteśmy bowiem w stanie przedstawić całkiem sensowne dowody na to, że lucasowa space-opera jest w rzeczywistości instrukcją obsługi odkurzacza parowego do prania dywanów.

Niech Moc będzie z Wami!

Źródła: 1, 2, 3
30

Oglądany: 72387x | Komentarzy: 58 | Okejek: 137 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało