Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak marihuana działa na ludzki organizm?

203 039  
578   171  
Każdy, kto miał przyjemność znaleźć się w kraju, gdzie umysłowy beton politycznych urzędników nieco skruszał i absolutnie nielogiczny zakaz konsumowania marihuany został już dawno zniesiony, na własnej skórze przekonał się o pewnych skutkach ubocznych korzystania z dobrodziejstw trawki.

Co z tego, że amatorzy tej używki nie miewają kaca, nie wyniszczają swoich organizmów i nie bywają agresywni, skoro np. po kilku „buchach” z tłustego jointa przegrywają walkowerem walkę z nieprawdopodobną chęcią zjedzenia czegoś niezdrowego?

Przekrwione oczy „ćpuna”

Przekrwione oczy to niestety forma stygmatu. Jest to bowiem najczęściej oznaka słabego stanu zdrowia – przeziębienia, alergii, zapalenia spojówek, skrajnego zmęczenia. Zaczerwienione białka to też znak, że ich posiadacz jest pijany, naćpany lub też wszedł w konszachty ze światem potępionych wampirów. Jednym słowem – przekrwione oczy nie wróżą niczego dobrego.



Podstawowym czynnikiem odpowiedzialnym za przekrwienie oczu palacza marihuany jest THC (a jakże by inaczej!). Jednym z wielu efektów działania tego kannabinoidu jest zmniejszenie ciśnienia krwi. A co za tym idzie – poszerzenie naczyń krwionośnych i zwiększenie jej przepływu w całym organizmie. W efekcie obniżenie ciśnienia tętniczego ma też wpływ na nasze gałki oczne – naczyńka krwionośne znacznie poszerzają się, tworząc efekt tego „upiornego zaczerwienienia”. I nie ma znaczenia, czy marihuanę spalisz, wypijesz wygotowaną w mleku, zjesz w formie szarlotki, czy też do jej konsumpcji użyjesz najlepszego waporyzera. Tetrahydrokannabinol i czerwone gały to nierozerwana para. Coś jak Bolek i Lolek czy Iwan z Delfinem.



Czy jednak powinniśmy się tym przejmować? Pewnie nie raz słyszeliście o zbawiennym wpływie przyjmowania THC przy leczeniu jaskry. Jednym z głównych objawów tej choroby jest stopniowe zwiększanie się ciśnienia wewnątrzgałkowego, co z kolei prowadzi do trwałych uszkodzeń oka. W wielu przypadkach następstwem tego może być nawet ślepota. Mechanizm, który sprawia, że przyjmującym marihuanę pacjentom cierpiącym na jaskrę obniża się ciśnienie w gałkach ocznych, jest dokładnie tym samym mechanizmem, który sprawia, że oczy rekreacyjnego palacza trawki są przekrwione.

Chociaż marihuana nie leczy jaskry, to pomaga chorym łagodzić jej objawy, dzięki czemu pacjenci mogą żyć i funkcjonować bez strachu o trwałą utratę wzroku. Wpływ THC na jaskrę był już wielokrotnie poddany badaniom. Wyniki sugerują, że w tym przypadku stosowanie medycznej marihuany jest o 25% efektywniejsze niż przyjmowanie farmaceutycznych środków rozszerzających naczynia krwionośne.



Zanim trawka została zdelegalizowana, a czerwone oczy stały się stygmatem każdego „ćpuna”, roślina ta była lekiem używanym w wielu kulturach ze względu na swoje lecznicze właściwości. W tym i w sprawianiu ulgi osobom chorym na jaskrę.
Tu przeczytasz o tym, jak radzić sobie z przekrwionymi oczami, gdy po wyjściu z samolotu, którym właśnie wróciłeś z Holandii, musisz wejść między ludzi.

Jedzenie marihuany jest zdrowsze, ale...

Jedzenie konopi jest - obok przyjmowania oleju - jedną z najzdrowszych form czerpania korzyści z leczniczych kannabinoidów – o tym powie nam każdy kompetentny lekarz posiadający wiedzę na temat działania tej rośliny. Nieco rzadziej natomiast mówi się o efekcie ubocznym takiego raczenia się marihuaną i tego, co zachodzi w ciele człowieka po skonsumowaniu np. „magicznego ciasteczka”.


Większość zwolenników spożywania marihuany twierdzi, że dzięki jedzeniu trawki amator konopi „absorbuje całe THC z rośliny”. To oczywiste, że podczas palenia marihuana traci dużo cennych kannabinoidów, jednak nie jest również prawdą, że jedzenie produktów z konopi sprawia, że do naszego organizmu trafi więcej THC niż w przypadku wdychania konopnego dymu. Według badań Narodowego Instytutu Zdrowia, po zjedzeniu marihuany do naszego krwiobiegu dostaje się zaledwie 6-10 % zawartego w niej THC! To głównie dlatego, że kannabinoid ten słabo rozpuszcza się w warunkach panujących w naszych ciałach, a w procesie metabolizmu substancja ta traci na swojej wartości. W rezultacie sporo THC przechodzi przez organizm konsumenta nie dając mu stanu, którego by ten oczekiwał... Ale jednak z jakiegoś powodu haj w przypadku zjedzonej marihuany jest o wiele mocniejszy i bardziej psychodeliczny niż w przypadku wypalenia jointa.


Otóż podczas jedzenia dochodzi do reakcji, o której nie ma mowy w przypadku zaciągania się dymem z palonej marihuany. W wątrobie około połowy THC zostaje przekształcone na 11-hydroxy-THC, czyli znacznie silniejszą substancję, która również zdecydowanie łatwiej pokonuje barierę krew - mózg. Ani palona marihuana, ani waporyzowana nie zawiera komponentu tak silnego jak 11-hydroxy-THC. Co więcej – działanie tego związku znacząco się też różni od działania THC, o czym przekonać się może każdy, kto choć raz miał kontakt z tego typu przekąskami.

Coś za coś – z jednej strony przyjmując w ten sposób marihuanę dostajemy w prezencie od natury sporą ilość cennych dla naszego zdrowia substancji, z drugiej zaś – nierzadko czujemy się niczym po bliskim spotkaniu z młotem Thora.

Wpływ trawki na sen

Przyjmowanie marihuany wyraźnie rzutuje na nasz sen. To głównie dlatego, że związki chemiczne zawarte w konopiach naśladują nasze naturalne substancje produkowane przez ludzki mózg – endokannabinoidy. A te w wielu przypadkach odpowiedzialne są też za regulację naszego snu.

Z jednego z najstarszych badań przeprowadzonych w celu zbadania wpływu THC na ludzki organizm wynika, że substancja ta znacząco skraca czas zasypiania zarówno u osób zdrowych, jak i tych cierpiących na bezsenność. Trzeba jednak dodać, że podczas tego przeprowadzonego ponad cztery dekady temu badania odkryto także, że przyjęcie zbyt dużej dawki tetrahydrokannabinolu może dać efekt całkiem odwrotny!
To nie jedyny wpływ marihuany na nasz sen. Inne doświadczenia dowiodły, że zarówno THC, jak i niedziałający psychoaktywne kannabinoid CBD, nieco wydłużają też czas spania. Jednym słowem – joint wypalony przed snem sprawi, że wyśpimy się jak susły.


THC znacząco wydłuża też trwanie snu wolnofalowego, czyli tak zwanej fazy SEM. W tym czasie nasze mózgi przestawiają się na fale delta, myśli płyną wolno, zwalnia też nasz metabolizm oraz ilość uderzeń serca i prędkość oddechów. Nieznacznie spada również temperatura ciała i ciśnienie krwi. To najlepszy moment na odpoczynek całego ciała. Co ciekawe – stan ten można też osiągnąć dzięki głębokiej medytacji, sesji w kabinie deprywacyjnej, a także i podczas tripu pod wpływem niektórych psychodelików.


Z drugiej jednak strony marihuana wyraźnie skraca czas trwania fazy REM, czyli czasu, kiedy mamy marzenia senne. Wiele z badanych osób, które raczyły się marihuaną przed zaśnięciem, skarżyło się na brak snów. Mimo że takie działanie używki może być traktowane jako efekt negatywny, to do dziś naukowcy nie wiedzą, jaką właściwie funkcję ma faza REM.
Po odstawieniu marihuany przez badanych, naukowcy odnotowali u nich gwałtowne pojawianie się bardzo wyraźnych snów oraz uczucia niepokoju. Na szczęście efekt ten zanika po kilku dniach.

Tajemnica „gastrofazy”

Nawet najzacieklejsi przeciwnicy trawki wiedzą, że stereotyp wychudzonego, bladego narkomana do palacza blantów absolutnie nie pasuje. Nie od dziś bowiem wiadomo, że efektem przyjmowania marihuany jest nagły atak silnego apetytu. W żargonie - „pac man” lub „gastrofaza”. Skąd się to bierze?



Winę za ten stan rzeczy trzeba zrzucić na receptor CB-1, wchodzący w skład naszego układu endokannabinoidowego, czyli złożonego systemu odpowiedzialnego za m.in. za regulację gospodarki energetycznej ludzkiego organizmu. Akurat CB-1 jest receptorem, którego jednym z głównych zadań jest stanie na straży naszego apetytu.

Nie musimy palić pękatych skrętów, aby odczuwać działanie tego małego strażnika głodu. Przecież nasze organizmy same produkują tzw. endokannabinoidy. Jednak kiedy dorzucimy do pieca nieco THC, receptor CB-1 dostaje mocną dawkę bodźców i pobudzony zaczyna zachęcać nas do sięgnięcia po przekąskę. Żeby tego było mało, przyjęty w joincie tetrahydrokannabinol dodatkowo stymuluje nasz ośrodek przyjemności, sprawiając, że nie tylko chce się nam jeść, ale i konsumowanie nawet najnudniejszego posiłku daje nam niemałą frajdę.


Trzeba jednak dodać tu mały głos w obronie poczciwej „gastrofazy”. Jednym z wielu efektów działania THC jest dość znaczny spadek poziomu cukru u palącego. Uczucie głodu może być wówczas z jednej strony efektem działania THC na wspomniany receptor, ale także dramatycznym wołaniem naszego ciała o dostarczenie utraconych zapasów cennego węglowodanu.


I jeszcze jedna ważna rzecz na temat marihuanowego apetytu. To co dla nas jest tylko mniej lub bardziej dokuczliwym efektem zapalenia skręta, dla niektórych może być błogosławieństwem. Mowa tu chociażby o osobach chorych na raka, które w wyniku siejącej spustoszenie w organizmie choroby tracą apetyt, a co za tym idzie – siły do walki o życie. Po THC sięgają też pacjenci cierpiący na AIDS, którzy w końcowych stadiach choroby nie chcą przyjmować posiłków i drastycznie tracą na wadze.

54

Oglądany: 203039x | Komentarzy: 171 | Okejek: 578 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało