Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

7 irytujących typów Polaków za kierownicą

280 429  
719   130  
Wydawałoby się, że kierowcy powinni z natury dzielić się na tych, którzy potrafią jeździć, i tych, którzy kupili prawo jazdy na Bałuckim w Łodzi. Nic z tych rzeczy. W rzeczywistości na drogi zupełnie legalnie trafiają takie ekstrema, że nic tylko dla własnego bezpieczeństwa przesiadać się do czołgu. Oto kilka przykładów.

#1. Szybcy i śmieszni

Wióry się sypią, iskry lecą, ale nieustraszony kierownik ciśnie lewym pasem i na trzeciego, jakby na najbliższej stacji za pół minuty zabraknąć miało LPG. Spalanie skacze do 30 litrów na 100 km (i to bynajmniej nie w Infiniti QX50, tylko w starej Vectrze), ale to nie ma znaczenia, w końcu jego stać! No i fakt faktem przyjdzie mu stać – na najbliższych światłach trzy metry przed tymi wszystkimi zwykłymi śmiertelnikami, których (i swoje własne) życie dopiero co ryzykował, jakby od tego zależała co najmniej terminowa dostawa przecenionych laptopów do Biedronki.

#2. Tunerzy z Białowieży

Niższy profil, większe felgi, chińskie ringi i spojlery – i obowiązkowo naklejka „renomowanego forum wielbicieli marki”. A tymczasem wydech dziurawy, ABS zmarł śmiercią naturalną dziesięć lat wcześniej, po klockach hamulcowych zostały wspomnienia, z rury siwy dym, na desce rozdzielczej „choinka”. Grunt, że wygląda – twierdzą tunerzy z Białowieży i innych tuningowych zagłębi Polski. A to jak wygląda, to już przecież rzecz gustu. Szkoda tylko, że tak mało wielbicieli samochodowych modyfikacji zaczyna je od sprawdzenia stanu hamulców czy geometrii zawieszenia. No tak, tego przecież pod remizą nie widać...

#3. Tempomat-automat

W tej kategorii palmę pierwszeństwa zgodnie wiozą kierowcy ciężarówek (ale i „mobilki” z anteną CB-radia w permanentnej erekcji nie pozostają daleko w tyle) – co by się nie działo i gdzie by się nie działo, konsekwentnie 93 km/h, na ile pozwala ogranicznik. I to słynne skądinąd tłumaczenie, że gdyby tylko zwolnił o kilometr, to za dwa miesiące byłby nie w Raszynie, tylko w Kędzierzynie. Koźlu, psia jego mać. Poza miastem nie przyspieszy, bo nie może, choćby droga pozwalała nawet i na zupełnie bezpieczne 140. W terenie zabudowanym – siedzi na zderzaku, pogania, wyprzedza, trąbi i miga światłami, bo przecież zwolnienie do okolic prędkości, przy której uderzony pieszy miałby szansę przeżyć wypadek i nie zmienić się w paprykarz szczeciński uwłacza jego kierowniczej godności.

#4. Bezmózg

Zielone? Jedzie! A że nie ma dokąd, że prosto pod tramwaj, że pod karetkę na sygnale, że w babcię, która nie zdążyła uciec z przejścia dla pieszych, że w jeszcze bardziej bezmózgiego rowerzystę, któremu wydaje się, że jedzie Rosomakiem – nie ma znaczenia. Liczy się tylko to, że on może. Póki może. Umysłowa impotencja polskich kierowców wcale nie musi kończyć się tak, jak na wypadkowych kompilacjach z YouTube'a. W gruncie rzeczy zapewne 99% bezmyślnych zachowań nie kończy się kolizją. Tylko zagrożeniem życia, korkowaniem miasta, spowolnieniem ruchu. Ale tak to już jest, kiedy za kierownicą widzi się tylko koniec własnego nosa (i ewentualnie przycisk klaksonu).

#5. Tam parking twój, gdzie auto twoje

Gdyby mogli, wjechaliby przed sam telewizor. Każdy, kto mieszkał w bloku, widział nieraz samochody, których zderzaki, gdyby tylko zamontowane były nieco wyżej, mogłyby z łatwością wcisnąć domofon. To dlatego, że kierowcę stać na samochód, a skoro jego stać, to nie po to, żeby stać (gdzieś dalej, na przykład na parkingu równolegle z innymi użytkownikami dróg). Trawa nie trawa, chodnik nie chodnik, byle bliżej, byle jeszcze centymetr. A potem przychodzi zima, trochę śniegu, pierwsze problemy z wyjechaniem z zaspy i nagle – o ironio! – państwo zmieniają zwyczaje i parkują najdalej jak się da, najlepiej na miejscach odśnieżonych przez tych, którzy parkują tam „całorocznie”, choćby wyjechali tylko na dziesięć minut.

#6. Człowiek-patent

Katalizator – wyciąć. EGR – zaślepić. Wał napędowy – spiąć na sztywno. Żarówkę spod Check Engine – wyjąć. Nie chodzi bynajmniej o to, by z każdym duperelem jeździć do ASO (choć „autoryzowani” i producenci tego właśnie najbardziej by sobie życzyli), ale żeby zacząć z rezerwą podchodzić do „patentów z forum”. Katalizator czy EGR to nie wyrostek robaczkowy [1], a „Łysy z forum” [2] to żaden tam znawca. Bo to, że cudowny sposób zadziałał na jedną dolegliwość, wcale nie oznacza, że nie zaszkodził w pięciu innych miejscach, choćby miało się to ujawnić dopiero za tydzień, miesiąc czy rok. „Ja wiem, ja czytałem na forum”. Yhm, w dupie byłeś, porady z Auto Świata czytałeś.

[1] – Nieaktualne. Uczeni dowiedli, że wyrostek robaczkowy spełnia jednak i to całkiem ważną funkcję: magazynuje pożyteczne bakterie i wytwarza białe krwinki.
[2] – Nieaktualne. Łysy napisał na forum, że się zna, więc jak mu nie wierzyć?

Ale najgorsi z tych wszystkich są...

#7. Taksówkarze

To wcale nieprawda, że w każdej grupie zawodowej „zdarzają się lepsze i gorsze przypadki, ale ogólnie to nie ma co uogólniać”. Skoro eksperyment dowiódł [3], że aż 9 na 10 warszawskich taksówkarzy bez mrugnięcia okiem oszukuje klientów, to znaczy, że coś jednak jest z nimi poważnie nie tak. Jeżdżą bezmyślnie i bezgranicznie chamsko, samemu zaś non stop pouczając innych, jak powinni się zachowywać na drodze. Tymczasem nawet wsiadająca za kierownicę gospodyni domowa nie jest w stanie spowodować tyle zagrożenia ile zawodowy taksówkarz, któremu ubzdurało się w niespełnionej ambicji, że jest jakkolwiek uprzywilejowany.

[3] – https://www.tvp.info/14346968/taksowka-po-warszawie-9-na-10-kierowcow-oszukalo

Źródło: Życie
29

Oglądany: 280429x | Komentarzy: 130 | Okejek: 719 osób
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało