Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Kilka rodzajów broni, które zmieniły historię

110 067  
321   65  
Oprócz liczebności wojsk i sprytu strategów, jednym z najważniejszych elementów wojennego rzemiosła jest technologia pozwalająca szybko wysłać żołnierzy wroga na tamten świat. A trzeba przyznać, że człowiek pochwalić się może wyjątkową kreatywnością jeśli chodzi o konstruowanie zabawek robiących bliźniemu spore kuku. Oto kilka broni, które zmieniły bieg historii.

Ciemiernik

Zaczniemy nie od starego, poczciwego kałacha, ale od tego malowniczego kwiatka. To ciemiernik - roślina, którą spotkać można w praktycznie całej zachodniej Europie. Dawniej wykorzystywano ją głównie w ziołolecznictwie, aczkolwiek przynajmniej jeden raz w historii ciemiernik odegrał zupełnie inną rolę. Jak każde bowiem lekarstwo, ziele to w odpowiednich dawkach może zrobić trochę krzywdy. W 590 roku p.n.e. żołnierze z Delf przystąpili do oblężenia miasta Kirrha. Powodem tego domowego konfliktu były częste napady na pielgrzymów zmierzających na spotkanie ze słynną delficka pytią. Zamiast mieczami, Grecy poradzili sobie stosując jedną z pierwszych zapisanych na łamach historii broni biologicznych. Przeciąwszy rury doprowadzające pitną wodę do miasta, doprawili ją solidną dawką soku wyciśniętego z ciemiernika. W rezultacie zmagający się z nieustępliwą sraczką obrońcy byli zbyt osłabieni, aby stawiać silny opór. Kirrha dość szybko więc poległa.


Podobno ciemiernikiem śmiertelnie zatruł się też Aleksander Wielki, który ziele to przyjmował w formie lekarstwa (chociaż niektórzy historycy twierdzą, że równie dobrze mógł mu ktoś dolać nieco soku z ciemiernika do wina).

Falanga grecka

Technicznie nie jest to broń, a formacja wojskowa, jednak to dzięki niej Grecy zawojowali większość terenów Morza Śródziemnego. Falangę tworzyli ciężkozbrojni, ustawieni w szeregach piechurzy zaopatrzeni w tarcze i długie włócznie. Walczyli jedynie żołnierze z pierwszego rzędu, podczas gdy reszta nadawała formacji odpowiedniego impetu. Gdy osoba z przodu padła, ugodzona przez wroga, jej miejsce momentalnie zajmował żołnierz stojący za poległym kompanem. Dzięki temu w formacji trudno było stworzyć wyrwę.


https://joemonster.org/images/vad/img_29476/71169afb347a012a594f2cc891cd5441.jpg

Katapulta Archimedesa

Kiedy w 212 roku p.n.e. Rzymianie przystąpili do oblężenia rodzinnego miasta Archimedesa — Syrakuz, ten wielki myśliciel przestał filozofować i badać siłę wyporu ciał zanurzonych w cieczy. Zamiast tego skupił się na wykorzystywaniu swojego światłego umysłu do tworzenia urządzeń bojowych. Jedną z legendarnych broni były „Promienie śmierci”. Mimo że brzmieć to może jak nazwa maszyny powalającej wroga seriami laserowych pocisków, to w rzeczywistości wynalazek Archimedesa był znacznie prostszy... Filozof kazał porozstawiać obrońcom miasta wielkie zwierciadła w taki sposób, aby odbijające się od nich światło słoneczne skupiało się na żaglach rzymskich okrętów. Jeśli wierzyć podaniom, statki płonęły niczym zapałki.


Inna maszyna wojenna, której autorem jest Archimedes, to usprawniona wersja katapulty, której pierwotna wersja, zbiegiem okoliczności, powstała również w Syrakuzach w 399 roku p.n.e. W przeciwieństwie jednak do wcześniejszych katapult, dzieło Archimedesa miotało ciężarami dochodzącymi do nawet i ćwierć tony. Ponadto filozof znacznie poprawił zasięg swojego urządzenia - archimedesowa katapulta wysyłała olbrzymie kamienie na odległość setek metrów. Mimo że ostatecznie Archimedes padł z rąk rzymskiego najeźdźcy, to jego technologiczne rozwiązania stosowane były przez kolejne wieki, podobnie jak rzymskie wersje katapult.


Lanca ognista

Prekursorami bojowego wykorzystywania prochu czarnego byli Chińczycy. Już w IX wieku naszej ery do krainy wiecznych łowów trafiali nieszczęśnicy, którzy mieli nieprzyjemność natknięcia się na prymitywne miny czy nawet granaty powstałe na bazie tej pirotechnicznej mieszanki. Jednak prawdziwym przełomem było wprowadzenie na bitewne pole wynalazku zwanego ognistą lancą. Był to bambusowy kij wypełniony prochem i ostrymi odłamkami ołowiu, żelaza i ceramiki. Lanca przypominała połączenie współczesnego miotacza ognia z granatem odłamkowym. Ognisty język powalał ofiary w promieniu 2 metrów, natomiast ostre odłamki potrafiły przelecieć nawet i kilkanaście metrów, zanim wbiły się w ciało wroga. Mimo że w praktyce broń ta bardziej sprawdzała się podczas obrony fortyfikacji (czasochłonne było ”przeładowywanie” bambusa...), to uznaje się, że ognista lanca była pierwszą w historii bronią palną.


Muszkiet

Broń palna, która panowała na polach bitew w całej Europie przez blisko trzy wieki. Powstała w XVI wieku broń posyłała wprawdzie pocisk na odległość nawet i 300 metrów, ale czas jej przeładowywania powodował, że trzeba było stworzyć specjalną formację złożoną z kilku rzędów strzelców. Po oddaniu salwy pierwszy rząd cofał się na tyły, przepuszczając na czoło żołnierzy z naładowanymi muszkietami. Dzięki tej broni do lamusa przeszły ciężkie stroje ochronne - pocisk wystrzelony z muszkietu bez problemu radził sobie z każdą „zbroją”.


Muszkiet wyparty został dopiero przez nowoczesne karabiny zaopatrzone w zamki skałkowe i bagnet. Były to tzw. flinty. Do zapłonu dochodziło nie dzięki podpalanemu przez żołnierza lontowi, ale przez uderzenie krzemienia o metalową płytkę. Wytworzona w ten sposób iskra upadała na znajdujący się na panewce proch.

Kartaczownica Gatlinga

W latach 60. XIX wieku doktor Richard Gatling skonstruował nową, rewolucyjną broń. Był to jeden z prekursorów współczesnych karabinów maszynowych. Ideą było stworzenie urządzenia, które w krótkim czasie wyrzucałoby z siebie jak największą ilość pocisków, wysyłając tym samym wrogów do piachu (w trybie hurtowym). Kartaczownica w ciągu minuty wystrzeliwała 200 stosunkowo celnych pocisków i do swojej obsługi potrzebowała aż czterech żołnierzy. Broń ta szybko znalazła zastosowanie podczas wojny secesyjnej. Korzystali z niej zarówno Jankesi, jak i armia Konfederatów.


Śmiercionośny wynalazek Gatlinga odegrał też znaczącą rolę w wojnie peruwiańsko-chilijskiej oraz stał się jednym z głównych narzędzi poszerzających tereny europejskich kolonii w Afryce - dzięki kartaczownicom zastępy Zulusów oraz Beduinów padały niczym muchy.

Kolt

Za bronią opatentowaną w 1836 roku przez Samuela Colta przemawia aż sześć argumentów. Wszystkie z nich znajdowały się w bębenku, dzięki czemu rewolweru nie trzeba było przeładowywać po oddaniu jednego strzału. Koltami posługiwali się zarówno policjanci, bandyci, jak i amerykańska armia (spluwa ta znajdowała się w podstawowym wyposażeniu każdego żołnierza).


Największą sławę przyniosła słynnemu rewolwerowi jego obecność na wojnie amerykańsko-meksykańskiej. Armia zaopatrzona była w wynik pracy kapitana Samuela Walkera z Samuelem Coltem. Ten pierwszy był teksańskim strażnikiem, któremu bardzo zależało, aby ta wersja broni była jeszcze bardziej wytrzymała i, co najważniejsze, o znacznie większej sile rażenia niż wcześniejsze modele. Nowa, lepsza wersja rewolweru (nazwana Kolt Walker) nie uchroniła dzielnego kapitana przed śmiercią. Ten zginął niedługo po otrzymaniu pierwszej dostawy gotowych do użytku zabawek.
Całkiem niedawno licytowano jeden z egzemplarzy rewolweru z czasów wojny z Meksykiem. Nabywca zapłacił za to cudo 920 tysięcy dolarów...


AK-47

Wprawdzie to Niemcy jako pierwsi zaopatrzyli swoich żołnierzy w broń automatyczną, ale to słynne radzieckie cudo wszyscy znają do dziś. Na pomysł stworzenia karabinu wpadł Michaił Kałasznikow - kierowca czołgu, który po obrażeniach odniesionych w czasie bitwy pod Briańskiem dochodził do siebie w szpitalu. Od powstania AK-47 minęło już 67 lat, a stary dobry kałach ma się chyba lepiej niż jakikolwiek inny, najnowocześniejszy nawet jego konkurent. To głównie zasługa jego niezawodności - AK-47 rzadko się psuje, a prostota jego budowy sprawia, że z naprawą tego sprzętu poradzić sobie może nawet średnio utalentowany afrykański bojownik. Liczy się, że łącznie powstało ok. 100 milionów kopii AK-47.


Do dziś posługują się nim 82 armie na świecie, a jego produkcją w dalszym ciągu zajmuje się 14 państw. W Afryce cena tego legendarnego karabinu wynosi 30 dolców, a jego obsługa jest tak banalnie prosta, że nawet dziesięcioletnie dzieciaki świetnie sobie z nią radzą. Uważa się, że AK-47 zabiło więcej ofiar niż jakakolwiek inna broń.

PS. Do wiadomości krewkich komentatorów krytykujących złośliwie artykuły czy filmy na JM: Jeden z redaktorów, fan militariów, posiada pozwolenie na broń, a w domu szafę z Kałasznikowem właśnie...

No i nie zapominajmy też o nuklearnych argumentach.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11

Oglądany: 110067x | Komentarzy: 65 | Okejek: 321 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

16.04

15.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało