Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dlaczego internet nie przetrwa - tekst Newsweeka z 1995 roku

126 560  
275   63  
Dzisiaj ciężko wyobrazić sobie życie bez internetu, ale jeszcze nie tak dawno byli tacy, którzy nie wróżyli mu świetlanej przyszłości. Jednym z najsłynniejszych przykładów jest Clifford Stoll i jego artykuł dla Newsweeka z 1995 roku. Obecnie jego słowa brzmią zabawnie, ale po chwili zmuszają również do refleksji. Przenieśmy się zatem w nie tak odległą przeszłość.

Jest rok 1995, a komputer wygląda tak:

mac1995
Autor: Clifford Stoll, NEWSWEEK, 27 lutego 1995

Po dwóch dekadach w sieci jestem skonsternowany . To nie tak, że nie bawiłem się dobrze w Internecie (od redakcji: eksperymentalna sieć Arpanet, którą zaczęto potem nazywać Internetem powstała na początku lat 70. XX wieku). Poznałem wspaniałych ludzi, a nawet udało mi się złapać niejednego hakera. Ale dziś nie jestem zbytnio przekonany do tych ostatnio modnych i przereklamowanych społeczności. Wizjonerzy widzą przyszłość pracowników na odległość, jedynie w kontakcie interaktywnych bibliotek i sal multimedialnych. Mówią o spotkaniach w Internecie i wirtualnych społecznościach. Handel i biznes przeniesie się z biur i centrów handlowych do sieci i na modemy. A wolność sieci cyfrowych wpłynie na bardziej demokratyczny rząd.

Akurat. Czy naszym ekspertom komputerowym brakuje zdrowego rozsądku? Prawda jest taka, że żadna baza danych online nie zastąpi codziennej gazety, płyta CD-ROM nie zastąpi kompetentnego nauczyciela i żadna sieć komputerowa nie zmieni sposobu, w jaki działa rząd.

Zastanówmy się nad dzisiejszym światem online. Usenet to forum umożliwiające każdemu zamieścić dowolną wiadomość w całym kraju. Taka wiadomość wyprzedza redaktorów i wydawców. Każdy głos może być słyszany tanio i szybko. Wynik? Każdy głos jest słyszany. Kakofonia bardziej przypomina radio prowadzone przez amatorów, wliczając w to nękanie i anonimowe groźby. Gdy większość krzyczy, niewielu słucha. A co z publikacjami w sieci? Spróbuj poczytać książkę na płycie. W najlepszym wypadku jest to nieprzyjemna robota – wlepianie oczu w bezduszny ekran ma zastąpić szelest kartek? I oczywiście nie możesz wziąć komputera na plażę. A tu, Nicholas Negroponte, dyrektor MIT Media Lab, przewiduje, że niedługo będzie można kupić książki i gazety prosto przez Internet. Ha, ha, ha, jasne.

Czego nie dowiesz się od entuzjastów Internetu to to, że jest to ogromny ocean nieuporządkowanych danych bez jakiejkolwiek całości. Brakuje redaktorów, recenzentów i krytyków. Internet stał się wysypiskiem śmieci. Nie wiesz, co zignorować, a co warto przeczytać. Zalogowany do sieci World Wide Web szukam daty bitwy pod Trafalgarem. Pojawiają się setki plików i 15 minut trwa zdefiniowanie, czy jest to biografia ósmoklasisty, gra komputerowa, która nie działa, czy wizerunek pomnika w Londynie. Brak odpowiedzi na moje pytanie, a wyszukiwanie jest co jakiś czas przerywane komunikatem: „Zbyt wiele połączeń, spróbuj ponownie później”.

A czy Internet nie przyda się w rządzeniu? Zwolennicy Internetu domagają się raportów rządowych online. Ale kiedy Andy Spano ubiegał się o stołek gubernatora Westchester County, NY, zamieścił każdą informację prasową i pismo na tablicy ogłoszeń forum. W tym zamożnym hrabstwie, z dużą ilością firm komputerowych, ilu wyborców się zalogowało? Mniej niż 30. Nie jest to dobry omen.
Wskaż i kliknij.
Następnie: komputery w szkołach. Mówi się, że multimedialna szkoła to łatwe i przyjemne. Uczniowie chętnie uczą się od animowanych postaci, stworzonych przez fachowo dostosowany program komputerowy. Kto potrzebuje nauczycieli, gdy masz edukację interaktywną? Te drogie zabawki są trudne do wykorzystania w klasach i wymagają intensywnego szkolenia nauczycieli. Oczywiście, dzieci uwielbiają gry wideo, ale pomyśl o swoim doświadczeniu w szkole: czy przypominasz sobie jakiś, choćby jeden, edukacyjny film w ubiegłych dekadach? Na pewno pamiętam dwóch lub trzech wspaniałych nauczycieli, którzy jakoś wpłynęli na moje życie.

A ten cały cyberbiznes. Obiecano nam zakupy jak w katalogu, w którym wybierasz, klikasz i dostajesz najlepsze oferty. Będziemy zamawiać bilety lotnicze w sieci, rezerwować stolik w restauracji i negocjować umowy sprzedaży. Sklepy będą bezproduktywne. Tak? To dlaczego mój lokalny supermarket działa prężniej wieczorem niż cały Internet w miesiąc? Nawet jeśli byłby wiarygodny sposób wysyłania pieniędzy przez Internet, który jak dotąd nie istnieje, brakuje tu jednego istotnego składnika kapitalizmu: sprzedawcy.
Czego brakuje w krainie Internetu? Kontaktu z człowiekiem. Pomińmy entuzjastyczny bełkot informatyków na temat wirtualnych społeczności. Komputery sprawiają, że jesteśmy wyobcowani. Rozmowa na czacie to lichy substytut spotkania z przyjaciółmi przy kawie. Żadne multimedialne urządzenie nie zastąpi koncertu na żywo. A kto wolałby cyberseks zamiast prawdziwego? Podczas gdy Internet uwodzicielsko kusi ikoną Wiedza to Moc, to jednak zmusza nas do poświęcenia naszego czasu na ziemi miejscu, które nie istnieje. To namiastka życia, to wirtualna rzeczywistość, gdzie frustracja staje się legionem, a w imię Edukacji i Postępu dewaluowane są ważne aspekty interakcji człowieka.

* * * * *
Byli też inni, którzy nie poznali się na wszechobecnym dziś wynalazku, jakim jest telefon: Największa wtopa patentowa w historii?

Oglądany: 126560x | Komentarzy: 63 | Okejek: 275 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało