Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Loteryjni zwycięzcy, którzy mieli wyjątkowego pecha

104 616  
206   23  
Przez pół wieku, dzień w dzień wysyłasz lotka. Tłumaczysz sobie, że przecież musi się kiedyś do Ciebie szczęście uśmiechnąć, skoro taki na przykład brat kolegi wujka żony Twojego sąsiada osiem lat temu wygrał 30 złotych.
Czasem zdarza się taki cud i ludzie faktycznie z dnia na dzień zostają milionerami. I wówczas, gdy człowiek płacze z radości, oczyma wyobraźni widząc luksusy, w jakich spędzi resztę swego życia, cyniczny los postanawia spłatać mu paskudnego figla...


Wyrzucić do śmieci milion dolarów

Pan Joseph Zagami i jego małżonka Joanne z Massachusetts wrzucili pięć dolców do maszyny sprzedającej karty-zdrapki.Z jakiegoś jednak powodu, para postanowiła nie sprawdzać, czy los się do nich uśmiechnął i kupon wylądował gdzieś w otchłani torebki pani Zagami. Tego samego dnia, gapowata kobieta doszła do wniosku, że najwyższy czas pozbyć się tony śmieci i papierków walających się po torebce... Oczywiście, robiąc ten spontaniczny porządek, Joanne wyrzuciła do kosza na śmieci również i zdrapkę. Następnego dnia, kiedy Joseph dowiedział się o tym, co zrobiła jego żona, czym prędzej zanurkował w śmietniku i wydobył z niego zgubę. Kupon okazał się zwycięski - państwo Zagami wygrali milion dolarów!

Jako że jest to artykuł o wyjątkowych pechowcach przyznać musimy, że przeznaczenia chyba jednak oszukać tak łatwo się nie da. Na wygranej łapy położył amerykański urząd skarbowy, który zwinął sprzed nosa szczęśliwych zwycięzców przeszło połowę wygranej... Z drugiej jednak strony - jakże bardzo chcielibyśmy mieć takiego pecha...

Największy zwycięzca - największy przegrany

Andrew „Jack” Whitaker, szef firmy budowlanej miał niebywałe szczęście i z dnia na dzień stał się multimilionerem. Wygrywając 315 milionów dolarów stał się też rekordzistą - nikt przed nim nie zgarnął tak wielkiej sumy, kupując jeden tylko los na loterię! Trzeba przyznać, że Jack miał gest - 10% wygranej sumy przeznaczył na rzecz chrześcijańskich organizacji charytatywnych, 14 milionów dolarów zainwestował w swoją fundację, a 50 tysięcy zielonych osobiście wręczył ekspedientce, która sprzedała mu szczęśliwy los.
Tu jednak dobre się kończy. Wkrótce Andrew zaczął pić i szlajać się po klubach ze striptizem. Pewnego dnia z jego zaparkowanego przed jednym z tego typu lokali samochodu złodzieje zabrali przeszło pół miliona dolarów. Andrew nie wyciągnął z tego żadnej lekcji i niedługo potem jego auto po raz kolejny zostało splądrowane i okradzione z kwoty, za którą można by sobie postawić dom...


Wkrótce też wnuczka Whitakera zmarła z powodu przedawkowania narkotyków, a parę lat potem z życiem pożegnała się jego córka. W międzyczasie Andrew całkiem się spłukał, a do tego popadł w olbrzymie długi, wliczając w to pozwy ze strony kasyna, które domagało się uregulowania zaciągniętego przez Whitakera długu na sumę 1,5 miliona dolarów...
„Powinienem podrzeć ten przeklęty kupon” - wyznał reporterom mężczyzna, który jeszcze parę lat wcześniej był największym szczęściarzem na tej planecie.

Skąpstwo nie popłaca

Amanda Clayton - licząca sobie 25 wiosen mieszkanka Michigan wygrała milion dolarów w lokalnej loterii. Mimo że dziewczyna do biedoty zaliczać się już nie mogła, z jakiegoś powodu w dalszym ciągu składała podania o kartki żywieniowe dla najuboższych. Takie zachowanie nie spodobało się stróżom sprawiedliwości i Amanda oskarżona została o próbę oszustwa. Skazano ją na dziewięć miesięcy pozbawienia wolności. Mimo że był to wyrok „w zawieszeniu”, Amanda nie doczekała końca swojej kary - dość szybko zmarła w wyniku przedawkowania narkotyków.


GTA na bogato

Trudno powiedzieć, czy John Ross z Kalifornii, który to wygrał w loterii 3 miliony dolarów, to pechowiec czy skończony idiota. We wszystkich wywiadach ten młody szczęściarz opowiadał, że pierwszą rzeczą jaką zrobi, będzie zdobycie samochodu. John miał bowiem do siebie lekkie pretensje, że mając prawie trzydziestkę na karku jeszcze nigdy nie miał własnego auta. No i zdobył. Kradzioną Hondę Civic. Co więcej - sam zainteresowany brał udział w ukryciu i reperowaniu zrabowanego wehikułu. Za swój wybryk John trafił oczywiście z kratki.


Wygrana przepuszczona na męskie przyjemności

Co zrobilibyście z milionami, które przyszłoby Wam wygrać w loterii? Prawda jest taka, że jak przyjdzie co do czego, to nawet najbardziej kreatywny i oryginalny pomysł na przepuszczenie forsy musi zostać wyparty przez nasze najprostsze i brutalnie wręcz pierwotne potrzeby. Mieszkający w Anglii Michael Carroll zgarnął 15 milionów dolarów w loterii. Za wygraną kasę nabył dom i sporo samochodów. Banalne, prawda?


Ciekawe jest jednak to, do czego Michael owe samochody wykorzystywał. Na tyłach swojej posiadłości mężczyzna urządzał sobie prawdziwe „Destruction Derby” (swoją drogą - ktoś jeszcze pamięta tę grę?) i rozbijał auta ścigając się ze swoimi kumplami.


W czasie wolnym od zamieniania pojazdów w dymiące wraki, Carroll obficie spółkował z dziwkami i wciągał nosem olbrzymie ilości koksu. Trafił też dwa razy do więzienia. Po latach wspomina, że bardzo żałuje wydania swojej fortuny na dragi. Jednocześnie podkreśla też, że absolutnie nie żal mu milionów wyrzuconych na grzmocenie prostytutek. Cóż, Michael po prostu „chwytał dzień”...

Prawdziwi przyjaciele

Inne podejście niż opisany powyżej lekkoduch miał Billy Bob Harrell Jr. Nie skończyło się to dla niego dobrze. Billy wygrał 31 milionów dolarów. Za część tej kwoty postawił sobie piękną chatę i nabył kilka aut, o których zawsze marzył.

Resztę pieniędzy postanowił zachować i powstrzymywać się przed ich wydawaniem. Wówczas do drzwi domu Billy'ego zaczęli pukać jego przyjaciele, daleka rodzina i dawni kumple, którzy po latach postanowili sprawdzić „co tam u tego starego drania, Billy'ego, dobrego słychać...?”. Jak można by się tego było spodziewać - nagłe zainteresowanie Harrellem nie było przypadkowe i wszyscy „krewni i znajomi królika” obskubali szczęśliwego posiadacza fortuny do absolutnego zera. Proces wytrząsania z kieszeni Billy'ego całego jego majątku trwał dokładnie 20 miesięcy. Mężczyzna zorientował się, że nie ma już ani grosza a przyjaciele, którzy pożyczali od niego niemałe sumki nagle gdzieś się rozpłynęli. Billy'emu zrobiło się bardzo smutno. Tak bardzo, że odebrał sobie życie.

Estafador de mierda!

Biedny jak mysz kościelna Gwatemalczyk, który nielegalnie mieszkał i pracował w USA, wreszcie został za swe trudy nagrodzony. Wygrał bowiem 750 tysięcy dolarów w loterii. Takie pieniądze mogły całkiem zmienić życie imigranta. Jedyny drobiazg, który dzielił go od forsy to znalezienie kogoś, kto nagrodę mógłby za niego odebrać. Jose Antonio Cua-Toc, bo tak się gwatemalski szczęśliwiec nazywał, zwrócił się o pomoc do jedynej, zaufanej osoby - swojego szefa. Senior okazał się jednak kawałem sukinsyna i forsę wziął dla siebie, mówiąc wszystkim wokół, że to on sam nabył szczęśliwy los. Obecnie obaj panowie toczą pojedynki na sali sądowej.


Źródła: 1, 2, 3, 4, 5

Oglądany: 104616x | Komentarzy: 23 | Okejek: 206 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało