Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Historie czterech autentycznych podróżników w czasie

138 983  
203   35  
Wprawdzie wehikułów czasu jeszcze nie wynaleziono, ale wygląda na to, że jesteśmy na dobrej drodze. Co jakiś czas media informują o kolejnych turystach z przyszłości, którzy odwiedzają naszą teraźniejszość. Nasze z natury sceptyczne umysły każą nam szczerze wątpić w takie doniesienia, co nie zmienia faktu, że historie o rozbijających się po czasoprzestrzeni podróżnikach miło łaskoczą wyobraźnię.

Andrew D. Basiago i „Projekt Pegasus”

Andrew to prawdziwy „człowiek-zagadka”. Do 2008 roku nikt o nim nie słyszał - mężczyzna wiódł sobie życie jako prawnik i dziennikarz. Był też członkiem Mensy. Pewnego dnia zdecydował się opowiedzieć światu o swej prawdziwej tożsamości. Andrew stwierdził, że jest dzieckiem indygo, czyli, zgodnie z teorią głoszoną przez ruchy New Age, posiada on paranormalne zdolności. Żeby tego było mało, mężczyzna poinformował przywiedzione sensacją media o tym, że jest jednym ze 140 dzieci, które w latach 60. ubiegłego wieku wytypowane zostały do uczestnictwa w tzw. „Projekcie Pegasus” - opartym na wynalazkach Nikoli Tesli wojskowym przedsięwzięciu, którego głównym celem były testy urządzeń umożliwiających teleportowanie i podróże w czasoprzestrzeni. Basiago miał być pierwszym takim podróżnikiem.


Podczas swoich wojaży, Andrew widział naszą planetę w roku 1 000 000 przed naszą erą, odwiedził też rok 2045 oraz poznał Baracka Obamę w czasach, gdy obecny prezydent USA był jeszcze studentem. Żeby tego było mało, Basiago został też wysłany do roku 1863 roku, aby zostać świadkiem jednego z legendarnych przemówień Abrahama Lincolna. Andrew, na dowód prawdziwości swoich słów, przedstawił nawet absolutnie niezbity dowód - to oto zdjęcie:


Ach, zapomnielibyśmy o najważniejszym - Andrew był też na Marsie! Wysłano go tam jako ambasadora ludzkości. Oczywiście na Czerwonej Planecie Basigo spotkał przedstawicieli obcej cywilizacji.
Obecnie podróżnik publicznie domaga się od amerykańskich władz publicznego wyjawienia szczegółów tajnych projektów dotyczących czasoprzestrzennych wojaży. Oprócz tego Andrew planuje też wziąć udział w wyborach prezydenckich w 2016 roku.


Lot do przyszłości

Okazuje się, że czasem „skok w czasie” można wykonać całkiem przypadkiem, na przykład podczas lotu samolotem. Taką przygodę przeżył w 1935 roku niejaki marszałek sir Victor Goddard, który pełnił funkcję dowódcy dywizjonu w angielskiej placówce w Andover. Pewnego dnia Victor wracając z Edynburga postanowił przelecieć nad opuszczonym lotniskiem w Drem. Często to robił - widok opuszczonych, rozpadających się hangarów i porośniętych zielenią pasów startowych robił wrażenie - szczególnie z góry. Po chwili marszałek wrócił z powrotem na kurs do Edynburga. Niestety, w ciągu kilku dosłownie chwil niebo pokryło się gęstymi pomarańczowo-szarymi chmurami i samolot sir Goddarda znalazł się w centrum upiornej burzy.
Pilot zaczął tracić kontrolę nad swoją maszyną. Opanowanie i wieloletnie doświadczenie w sztuce pilotażu uratowały Victora od roztrzaskania się o twardą glebę. Po chwili, gdy niebo przejaśniło się, marszałek postanowił czym prędzej wrócić na lotnisko w Derm.
Kiedy tam dotarł nie poznał już tego miejsca. Hangary wyglądały na całkiem nowe, a na oczyszczonych pasach startowych stały gotowe do startu dwupłatowce. Trzy z nich sir Goddard potrafił zidentyfikować. Jedyne co nie pasowało to ich kolor - samoloty pomalowane były na żółto. Natomiast czwarty z samolotów nie przypominał żadnej ze znanych Victorowi maszyn. Po lotnisku kręcili się jego pracownicy - wszyscy ubrani w charakterystyczne, nieznane pilotowi, niebieskie uniformy. W tamtych czasach lotniskowa ekipa nosiła brązowe kombinezony.


Lecąc w stronę Edynburga, Victor zatopiony był w myślach, usiłując znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie tajemniczej metamorfozy lotniska w Derm. Wkrótce jednak jego rozmyślania przerwała burza. Dokładnie taka sama, na jaką natknął się wcześniej. I tym razem sir Goddard miał sporo szczęścia i wyszedł z niej w jednym kawałku.
Po kilku godzinach opowiadał o swojej przygodzie kolegom z Andover. Jako że trudno było nawet szukać jakichkolwiek dowodów na prawdomówność marszałka, większość pilotów uznała jego opowieść za żart.
Tymczasem w 1939 roku siły powietrzne Wielkiej Brytanii RAF zaczęły malować swoje samoloty na kolor żółty, zaś pracownicy lotniska zostali zobligowani do noszenia niebieskich kombinezonów. Zainwestowano też w przywrócenie do porządku opuszczonego lotniska w Derm...

Wehikuł nie z tego świata

Czasem też czasowe portale otwierają się np. w knajpach. Z własnego doświadczenia wiemy, że wessanie w taki tunel kończy się najczęściej zanikiem pamięci, bolącym łbem, a niekiedy nawet i niechcianą ciążą... Wróćmy jednak do tematu. W 1953 roku pewien miłośnik motoryzacji - Archie “Racer” Carmichael jechał sobie z Birmingham do Londynu. Po drodze postanowił zatrzymać się w miasteczku Cotswold, aby uraczyć się kilkoma łykami zimnego piwka.
Swojego Austina-Healeya zaparkował przed pubem, tak aby cały czas widzieć go przez szybę lokalu. Wewnątrz knajpy Archie spotkał klientów ubranych w mocno już niemodne ciuchy z XIX wieku, patrzących na niego z przerażeniem. Po chwili oczy bywalców pubu skierowały się w stronę stojącego przy samym budynku wehikułu, który w absolutnie niczym nie przypominał konnego zaprzęgu. Próby komunikacji ze zszokowanymi dżentelmenami spaliły na panewce. Po dłuższej chwili Archie, usłyszawszy głos zaniepokojonego barmana pytającego go, czy wszystko w porządku, wrócił do swojej rzeczywistości.


Czasowy portal ukryty pod zlewem

Po co komu DeLorean, skoro drzwi do przyszłości mogą znajdować się dosłownie pod kuchennym zlewem? Jeśli inie wierzycie, to zapytajcie Hakana Nordkvista. W 2006 roku ten młody Szwed zobaczył na kafelkach swojej kuchni powiększającą się plamę wody. Chwycił więc za kombinerki i wlazł pod zlew, aby zlokalizować usterkę. Zamiast plątaniny rur, znalazł tam korytarz. I to długi.


Niewiele myśląc wczołgał się pod zlew. Na końcu długiego tunelu Hakan zobaczył światło. Można by rzec, że na końcu korytarza była ta sama kuchnia, ale 36 lat później... Co więcej - mężczyzna spotkał „po drugiej stronie” samego siebie w wieku 72 lat. Hakan spędził ze swoim starszym sobą trochę czasu i na pamiątkę nagrał nawet swoją komórką krótki filmik.

https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=JY-5qTSErf0

Dokument o szwedzkim podróżniku szybko stał się internetowym hitem i był masowo udostępniany na wielu portalach społecznościowych. Cały problem w tym, że wkrótce na jaw wyszło, że za wszystkim stoi pewna firma ubezpieczeniowa. Nie zniechęciło to jednak wielu miłośników paranormalnych historii, którzy do dziś wierzą w opisaną przez Hakana przygodę.

O innych podróżnikach w czasie pisaliśmy już kiedyś ---> o, tutaj


Źródła:
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9

Oglądany: 138983x | Komentarzy: 35 | Okejek: 203 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało