Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

8 rzeczy, których nie wiedziałeś o Japonii (nawet jeśli jesteś fanem Dalekiego Wschodu)

175 852  
472   48  
Nagato kontynuuje opowieść : Japonia jest niezwykle ciekawa i na tyle niepodobna do innych krajów, że cudzoziemcy (w tym i ja) często czują się jakby stąpali po obcej planecie. Wszystkie w mojej ocenie nietypowe i fascynujące sytuacje, zdarzenia, przedmioty itd. opisałem w osiemdziesięciu punktach, z których pierwszych osiem (w skróconej wersji) znajdziecie poniżej:


Warsztatowo wyglądało to tak że każdą wolną chwilę w hotelu, pod namiotem, w pociągu czy samolocie spędzałem na zapisywaniu swoich obserwacji i przemyśleń:


Tak oto powstawał zbiór, z którego pochodzi poniższe zestawienie. Zaczniemy od dziwnych zakazów, a zakończymy na anegdocie z epizodycznym udziałem Yui.

#1. Zakaz fotografowania w obiektach muzealnych




Typowa moralność Kalego. Japończycy są pierwszą nacją która oleje przekreślony aparat w Luwrze czy innym europejskim muzeum. Ale tu nie wolno zdjęć robić i już. W jednym z obiektów zapytałem wprost o powód. Usłyszałem że zakaz ma charakter ustawowy i ma na celu ochronę dziedzictwa kulturowego. Rzecz w tym, że owa ustawa działała bardzo wybiórczo. W jednych muzeach aparatu nie wolno nawet wyciągnąć, w innych zakaz dotyczy określonej ekspozycji, a w jeszcze innych można pstrykać do woli. Co ciekawe, w Narze, w której obowiązuje zakaz całkowity, pani z obsługi kazała mi nałożyć taką oto opaskę:



Napis głosi: Nara Kokuritsu Hakubutsukan (Muzeum Międzynarodowe w Narze).
To rodzaj immunitetu, dzięki któremu mogłem robić zdjęcia bez skrępowania.
Niestety w wielu innych obiektach zostawało jedynie strzelanie z „partyzanta”.

#2. Zakaz wchodzenia z tatuażem

W wielu hotelowych łaźniach, podobnie jak na niektórych basenach (w tym dużych aquaparkach), plażach, lunaparkach czy innych obiektach użyteczności publicznej, widnieją takie oto znaki.



Nie ma przy tym znaczenia czy jest to "yakuzowy garnitur" od stóp po szyję, maleńka róża na ramieniu czy delfin na kostce - sztuka jest sztuka - wstępu po prostu nie ma. Podchodzą do tych regulacji bardzo serio.

#3. Japonia tylko dla Japończyków

Do niektórych klubów, dyskotek, sklepów, restauracji, a czasami innych przybytków cudzoziemcy nie mają wstępu.



Wisi znak na zewnątrz i nie wejdziesz. Do innych z kolei możesz wejść tylko z japońskim opiekunem. Ani do takich, ani do takich mnie nie ciągnęło, ale gdyby ktoś chciał wyrazić swój żal, zawsze może napisać do Brukseli jaki jest dyskryminowany, Unia z pewnością nałoży na Japonię sankcje.

Aaa, przepraszam, są wyjątki. Jeśli jesteś dwudziestoletnią blondynką z atomowym biustem, najlepiej w towarzystwie siostry bliźniaczki o nimfomańskich skłonnościach, zakazy nie obowiązują.

#4. Tylko dla kobiet

- Mamo, chyba jestem w ciąży.
- Z kim?
- Nie wiem, nie mogę się obrócić.

Problemem w Japonii są "kolejowi molestanci". Tokijskie (ale nie tylko) metro jest w godzinach szczytu zapchane ponad miarę. Pasażerowie są w wagonach upychani (czasami przez zawodowych upychaczy) co powoduje, że pojęcie strefy intymnej lekko się zawęża. "Molestant" absolutnie nie wyróżnia się z tłumu, niemal zawsze jest ubrany w garnitur, ma kamienną twarz w czasie "akcji" i zazwyczaj wie, że Japonka ze wstydu nie będzie robić hałasu.



Rozwiązano problem w ten sposób, że w niektórych składach przez cały dzień, a w niektórych tylko w godzinach szczytu, zostały wydzielone wagony tylko dla kobiet.

#5.Duma i umiłowanie tradycji

Japończycy są bardzo dumni ze swojego narodu i swojego kraju, z jego historii i dziedzictwa. Świadczy o tym choćby ilość i jakość odnowionych obiektów historycznych. W każdym takim miejscu, można się też zetknąć z cepeliadą...



...ale w naprawdę fajnym wydaniu.

W czasie wydarzeń takich jak turnieje yabusame, trudno znaleźć miejsce na widowni, a mimo iż w zawodach uczestniczyło mniej niż dziesięciu łuczników, to w poprzedzającej i kończącej turniej samurajskiej paradzie, wzięły udział dziesiątki przebierańców.

https://www.youtube.com/watch?v=38D75z7DUWw

Ze współczesną historią jest nieco inaczej. Nie oczekujcie medialnego obrazu II wojny zgodnego z naszym. Pearl Harbour, Midway, Iwo Jima, Mandżuria, piloci kamikadze, żywe torpedy, pancernik Yamato i jego nie mniej potężni kumple, to miejsca, zdarzenia, ludzie i narzędzia które w japońskim wydaniu brały udział w konflikcie wywołanym przez bliżej nieokreślone siły. Bardzo specyficzne jest też podejście do innych nacji - chłodna uprzejmość wobec Koreańczyków i Chińczyków.

W przypadku Stanów Zjednoczonych widać rozdarcie. Z jednej strony Japończycy są zapatrzeni w USA jak w tęczę z drugiej nie mogą zapomnieć Hiroszimy i Nagasaki. To zdjęcie zrobiłem na jednej z uliczek w Kioto:



...w Hiroszimie lepiej takich flag na balkonach czy w oknach nie wywieszać.

Zaś co do Rosji, znajdującej się de iure cały czas w stanie wojny z Japonią, to relacje są zdominowane przez spór o kawałki zimnych, wulkanicznych skał zwanych Wyspami Kurylskimi, zamieszkałych łącznie przez dziesięć razy mniej mieszkańców niż sobie liczy Sosnowiec. Putin dla zasady nie odpuści, Abe gestów pojednania nie przyjmuje. Teraz jednak będzie ciekawie. Japończycy zaproponowali referendum na wzór Krymu. Zobaczymy czy "Kalemu zabrać krowa" też dobrze?

#6.Podejście do pracy

Polacy często się zastanawiają czy Japończycy pracują ciężko?
To źle postawione pytanie, trzeba by doprecyzować podmiot.
Czy japońscy pracownicy biurowi pracują ciężko?
Odpowiedź brzmi - to zależy. Na pewno (jako zbiorowość) pracują długo, nawet po kilka dni z rzędu nie wychodząc z biura i dosłownie śpiąc na klawiaturze, ale z moich obserwacji to Mistrzostwa Świata Pozorów.



(to zdjęcie "pożyczone" z sieci, ale mam niemal identyczne zrobione własnoręcznie; obiecałem jednak "modelom", że go nie opublikuję)

Najważniejsza jest demonstracja przywiązania do firmy. Pracownik MUSI pokazać, że wypruwa sobie flaki, ręce po kolana urabia i że dla firmy oddałby ostatnią kroplę sake. Cholera wie, co ten wielomilionowy tłum w swych wielkich biurowcach całymi dniami robi - jedno jest pewne, w większości jest to kompletnie pozbawiona sensu nasiadówka. Próbowała nam (Jerome'owi z Francji i mnie) wytłumaczyć to Yuki-san, młoda tokijska architekt, ale szło jej opornie:

https://www.youtube.com/watch?v=_rBGxtXcqYY

Cóż, średniomiesięczne wynagrodzenie wynosi tu ponad 630 tys. yenów (ok. 19 tys. zł). Chyba wielu naszych rodaków mogłoby w zamian za to spać na klawiaturze, wieczorami zalewać się do nieprzytomności i udzielać się w karaoke.

Oczywiście nic z tego co napisałem powyżej, nie dotyczy osób pracujących w fabrykach, w sektorze usług, w handlu czy „na swoim”. Tu gołym okiem widać etos i oddanie pracy. Wiek zdaje się nie mieć przy tym żadnego znaczenia.

https://www.youtube.com/watch?v=ajQ38KcId40

A w taki sposób pracuje w Nagasaki rzemieślnik nad "kote" - elementem zbroi do kendo (początek filmu nieostry, sorry):

https://www.youtube.com/watch?v=ivpoc21uxes&featur...

#7. Religijność

Bardzo trudno ten aspekt ocenić. Mieszkańcy Japonii z całą pewnością są uduchowieni, ale czy można określić ich terminem wierzący? Ująłbym to tak. Różnorakie świątynie stoją dosłownie wszędzie...



...zaś Japończycy powszechnie oddają cześć bogom, bóstwom i buddom, ale w nich nie wierzą. Stawiają kapliczki i pomniki (nawet postaciom na wskroś mitologicznym), bardzo chętnie i masowo uczestniczą w religijnych obchodach, ale nie widać w tym uniesienia. Wierzenia są specyficzną mieszanką buddyzmu zen, shintoizmu i animizmu.



Niezwykłą wagę przywiązuje się tu do różnorakich przesądów związanych z np. liczbami czy grupą krwi. Na przykład unika się wymawiania czy używania cyfry cztery. Dlaczego?

https://www.youtube.com/watch?v=526XBuFtdV0

Dla Europejczyków trochę dziwnie wyglądają popularne tutaj buddyjskie symbole:



Ilekroć widziałem hakenkrojce to zawsze czułem się nieco dziwnie. Są wszechobecne w całej dalekowschodniej Azji (zdjęcie z prawej strony zrobiłem w koreańskim Busan). Zresztą swastyka jako symbol buddyjski jest powszechnie rozpoznawalny, ale zgłupiałem widząc np. takie kanji w Nagoi:



Tajna siedziba OseSSy? A może ktoś ma pomysł, co to może być? (Ja wiem :))

Oczywiście w Japonii obecne są wszystkie odłamy dużych religii monoteistycznych, przy czym specjalnie ze sobą się nie gryzą. Tu na przykład w jednym budynku znajdował się kościół katolicko-protestancki i synagoga.

https://www.youtube.com/watch?v=jt7EiGrykU4&featur...

Informacje z wikipedii jakoby religie monoteistyczne stanowiły łącznie ok 1% populacji można między bajki włożyć. W przeciwieństwie do większości, "monoteiści" podchodzą do swoje wiary bardzo poważnie. Gołym okiem, szczególnie na południu widać wpływ, rolę i udział chrześcijaństwa. Zdjęcie poniżej zrobiłem w muzeum w Shimabarze. Przedstawia portret Franciszka Ksawerego (taki ichni Św. Wojciech), obok widać ilustracje wykonane przez dzieci z lokalnego przedszkola.



...jednego z wielu podobnych do tych ze zdjęcia poniżej:



Poza tym niezależnie od przekonań, czczeni są tu Japończycy zasłużeni w walce o chrześcijaństwo, tacy jak Shiro Amakusa, szesnastoletni przywódca chrześcijańskiej rebelii, krwawo stłumionej między innymi przy pomocy ninja w 1638 roku (na zdjęciu z lewej), czy Paweł Miki, jeden z 26 męczenników z Nagasaki, ukrzyżowany na rozkaz taiko Hideyoshiego (z prawej).



Jakiś czas temu krążył w sieci popularny mem, jakoby islam jest w Japonii był zakazany i tępiony, a za posiadanie Koranu groził areszt. Kto te brednie wymyślił? Islam nie jest tam specjalnie popularny, ale istnieje. Japońskich muzułmanów, czy raczej muzułmanki widać na ulicach (tu na zamku w Osace):



...Tokijski meczet Camii również zazwyczaj pustkami nie świeci.



Z drugiej strony, z uwagi na specyficzną mentalność mieszkańców, szansy na rozprzestrzenienie się islamu w Japonii dużej nie ma, ale prawne regulacje nie mają tu nic do rzeczy.

#8.Tania elektronika



Najbardziej znane światowe centrum RTV AGD nazywa się Akihabara. To dzielnica Tokio w której można znaleźć setki sklepów oferujących telewizory, monitory, komputery, tonery, tablety, washlety, lodówki, lokówki, konsole, pornole (sic!) i ...wysokie ceny.

https://www.youtube.com/watch?v=xBPiFDzWBXI

Znaczy relatywnie wysokie, ale jeśli naprawdę zamierzasz coś kupić, warto z portfelem udać się do Shinjuku, do sklepów BicCamera lub Yodobashi.



To dwie największe japońskie sieci sprzedające użytkową elektronikę. Raj dla miłośników gadżetów i różnych e-pierdół. Hasło tej drugiej sieci brzmiało: "jeżeli nie możesz czegoś u nas znaleźć, znaczy, że taka rzecz nie istnieje" i twierdzili, że przebiją każdą ofertę cenową.

https://www.youtube.com/watch?v=gg-djUMNuf0

I mała anegdota z tym związana.

Potrzebowałem aparat typu bridge (taki bardziej rozbudowany kompakt). Sprawdziłem w Polsce, cena ceneowo-allegrowa 1,6KPLN. W saturnach i „nie dla idiotów” jeszcze drożej. Rzuciłem okiem na yodobashi.com i wyskoczyło w przeliczeniu 1,1KPLN.

Zaczęliśmy jednak shop-trip z Yui Toratani od BicCamera. Pan był uprzejmy, po dziesięciu minutach rozmowy zszedł z ceną do poziomu ceny Yodobashi, którą zobaczyłem w internecie i dorzucił kartę 8GB gratis. Powiedziałem, że się zastanowię. Yui się zdziwiła czemu nie kupuję, przecież jest tak korzystnie.
"Watch me" mówię.
Wyszliśmy z Bic i pomaszerowaliśmy do Yodobashi. Wziąłem ten sam model aparatu do ręki i po chwli zjawił się miś. Poprosiłem towarzyszącą mi Yui o dosłowne tłumaczenie tego co mówię i ...żeby ani nie mrugnęła okiem.
Miś zaczyna wstępną nawijkę:
- Ooooo, dobry aparat pan wybrał, on super zdjęcia robi i jaki fajny jest
- Wiem co to za aparat. Między nami to żadne cudo, ale dla moich potrzeb wystarczy…
- Ooooo, ale to dobry aparat, tu jak wcisnąć guziczek to nawet zdjęcia robi. Dooobre zdjęcia.
- Jezu… WIEM CO TO ZA APARAT! Byliśmy u konkurencji przed chwilą.
- Ooooo... Zaraz, zaraz. Co??
- W BicCamera byliśmy. I tamten pan nam chciał taki sam aparat sprzedać. Bardzo chciał…
- U nas lepsza cena!
- Może na kartce. W Bicu zeszli 10% poniżej tego co nam dajesz. - Yui zaczerwieniły się uszy.
- Niemożliwe, niemożliwe!
- Mówię jak jest. Przecież bym cię nie okłamał — Yui robi coraz większe oczy. No i kartę 32 GB dorzucił gratis - Yui spojrzała czy nos mi nie urósł.
- Nie… nie… To straszne! Zejdę 5%! Słowo, bardziej nie mogę. Kartę też dorzucę.
- Dla mnie to żaden interes. Yui, proszę, podziękuj panu.
- Nie róbcie mi tego… - wyszlochał sprzedawca.
- Dorzuć zapasową baterię — mówię — to wezmę.
- Ale bateria 5700 (ok. 170 zł) kosztuje!
- Yui…
- Dam baterię, Dam! Ale rabat muszę cofnąć.
- Daj baterię, dorzuć statyw i cofaj se co chcesz albo naprawdę wychodzimy - nie przestawałem kopać gościa po nerach, a Yui zaczęła robić notatki.
- Nie rób mi tego gaijin-san. Przecież jeszcze cały VAT ci zwrócą.
- Naprawdę? 23%?
- Eee… u nas jest tylko 5.
- To ma być VAT?? Tyś chłopie VATu nie widział! Donald z Vincentem dostaliby kolki ze śmiechu.
- Ale to i tak razem będzie - miś wali po kalkulatorze - 17% poniżej ceny wyjściowej...
- ...z czego 5% to podatek, który w Bicu też by mi zwrócili, no i nie doliczyłeś statywu, więc nie przesadzaj.
Usłyszałem głęboki wdech.
- Bierzesz czy nie? - miś się wkurzył, znaczy negocjacje się skończyły.
Jak się można domyślić wyszedłem z aparatem, ekstra baterią, kartą (16 GB wprawdzie, ale zawsze) i statywem, a za całość zapłaciłem niewiele więcej niż wynosiła cena sklepowa samego aparatu.

Jakby to dziwnie nie brzmiało, nie cierpię się targować i zazwyczaj tego nie robię, ale zastanawiało mnie gdzie leży próg opłacalności sprzedaży japońskiego RTV w Japonii i ile przepłacamy w Polsce za dokładnie taki sam sprzęt. Cóż... wyszło na to że naprawdę dużo.

Powyższe ciekawostki a także wiele innych będą sukcesywnie pojawiały się na mojej stronie. Zainteresowanych serdecznie zapraszam (od połowy maja).

I to już w zasadzie koniec moich japońskich reportaży...

W ostatnim odcinku (być może rozbitym na dwie części) będzie to o co najczęściej pytaliście mnie na priv, czyli jak taką podróż zorganizować, jak sobie w Japonii radzić z codziennymi problemami i ile taka eskapada tak naprawdę kosztuje (i ile może kosztować). Będzie więc o przygotowaniach, wyliczeniach, korzyściach, wariantach i tak dalej. Ale o tym wszystkim, prawdopodobnie dopiero za dwa tygodnie.

Rozwiązanie zagadki z poprzedniego tygodnia

Miało być mega trudno, a odpowiedź padła w godzinę.



@Samowar: "Japońskie wydanie DVD polskiego serialu "Tajemnica Twierdzy Szyfrów" :D. Nie mam może ogromnej wiedzy na ten temat, ale poświęciłem chyba godzinę żeby to rozkminić :D. Jestem z siebie dumny"

I masz pełne prawo :)

Dobrze, skoro tak...

Nowa zagadka

Oto fragment reklamy pewnej książki (nieistotne jakiej - z góry mówię, że nie ma ona z zagadką żadnego związku, sam jej nie czytałem i szczerze mówiąc kompletnie nie mam pojęcia o czym jest).



Pytanie brzmi: co owa reklama ma wspólnego z niniejszym wpisem.

* * * * *

Na koniec chciałbym raz jeszcze zaprosić w sobotę, 31 maja 2014 do Krakowa na Magnificon XII, gdzie poprowadzę dwie prelekcje. Wcześniej, bo 17 maja (a nie 16 jak błędnie podałem tydzień temu) będę także w Opolu na Sakuraconie.

Oglądany: 175852x | Komentarzy: 48 | Okejek: 472 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało