Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Te biedne kobiety szczytują nawet 300 razy na dobę i wcale nie są szczęśliwe

107 843  
147   25  
Nieważny jest czas, nieistotne jest miejsce, nie potrzebują też wymyślnych bodźców ani hojnie obdarzonego i zdolnego partnera, by przeżyć seksualną ekstazę. Kobiety, które cierpią na syndrom PGAD, szczytują nawet kilkaset razy dziennie. Myślicie, że to najszczęśliwsze kobiety na świecie? Nic bardziej mylnego.


Kobietom trudno jest dogodzić. Jedne narzekają, że rzadko doświadczają miłosnych uniesień. Z drugiej strony są też takie, które przeżywają je niemal bez przerwy. I też jest im źle. W tym drugim wypadku mowa o paniach, u których występuje PGAD (skrót od: Persistent Genital Arousal Disorder, czyli zaburzenie permanentnego pobudzenia seksualnego). Co za dużo, to niezdrowo - przekonują pacjentki z tym syndromem, twierdząc, że zbyt częsty orgazm przestał przynosić im satysfakcję. Zamiast tego nierzadko prowadzi do bólu, a w wielu wypadkach przyczynia się do skrajnego wyczerpania. Orgazmy już dawno stały się ich przekleństwem. Co na to lekarze? Specjaliści w białych kitlach rozkładają ręce, twierdząc, że póki co na wieczną podnietę nie ma skutecznego lekarstwa.



Wśród ok. 40 kobiet na całym świecie, u których oficjalnie zdiagnozowano PGAD, znajduje się Jeannie Allen, która ze swojego problemu zdała sobie sprawę w 1995 r. Długo nie potrafiła o tym nikomu powiedzieć. Kiedy w końcu wtajemniczyła w sprawę lekarza pierwszego kontaktu, ten skierował ją do psychologa, twierdząc, że problem leży w jej głowie. Ona nie dała wiary takiemu tłumaczeniu. Potem kupiła komputer, założyła internet i zaczęła szukać źródła problemu na własna rękę. Raczkujący wtedy jeszcze doktor Google nie miał dla niej dobrych wiadomości. Według postawionej przez "niego" diagnozy, była uzależniona od seksu i kwalifikowała się do leczenia. Wiedziała, że musi drążyć dalej. Gdy o dolegliwościach opowiedziała ginekologowi, ten stwierdził, że kobieta taka jak ona... "jest marzeniem każdego faceta". Dopiero później, kiedy była już naprawdę zdesperowana i sądziła, że nie znajdzie odpowiedzi na nurtujące ją pytania, spotkała na swojej drodze kompetentnego lekarza. Od dr Sandry Leiblum z Robert Wood Johnson Medical School w New Jersey dowiedziała się o istnieniu permanentnego pobudzenia seksualnego - był rok 2001. Na postawienie właściwej diagnozy czekała aż sześć lat.

Jeannie Allen trafiła do grupy wsparcia prowadzonej przez dr Leiblum. Dopiero ona powiedziała pacjentce z Kalifornii, że ta tak naprawdę nie zwariowała. Lekarka napisała na temat dziwacznej choroby serię artykułów naukowych, w których zaznaczyła, że kobiety dotknięte PGAD mogą doświadczać orgazmów przez kilka godzin, dni, a w ekstremalnych przypadkach przez jeszcze dłuższy czas. Leiblum pomaga dziś kobietom takim jak Allen i Heather Dearmon - inna pacjentka, która nie bała się głośno powiedzieć o niekończącym się podnieceniu.



Heather Dearmon zorientowała się, że coś jest nie tak, gdy miała 21 lat i była w ciąży. "Po prostu obudziłam się rano i to się działo. Nigdy wcześniej nie miałam doznań seksualnych w okolicy łechtaczki, które byłyby oderwane od mojego umysłu oraz emocji" - powiedziała Amerykanka.

Młoda kobieta udała się do ginekologa, gdzie usłyszała, że za niecodzienne doświadczenie, które pojawia się każdego ranka, odpowiadać może znajdujące się w jej łonie dziecko, które wraz ze wzrostem powoduje ucisk, mogący wywoływać podobne doznania. Gdy urodził się jej syn, niespodziewane orgazmy nie tylko nie minęły, ale ich częstotliwość zaczęła się nasilać. Zaczęła przeżywać je o każdej porze dnia i nocy. Jedynym sposobem, by orgazm nie zaskoczył jej podczas zebrania w pracy czy spotkania z przyjaciółmi była... masturbacja i przynajmniej trzy szczytowania osiągnięte w jej trakcie. W końcu przypadłość zaczęła wpływać na jej życie w sypialni, a nieustanne orgazmy zaczęły wywoływać u niej... myśli samobójcze. Zdecydowała się wtedy na wizytę u psychiatry - poinformował "Fox News".



"Moje całe życie zostało zmienione. W końcu nie mogłam nawet wyjść na obiad ze znajomymi. Bo osiągnięcie trzech orgazmów pod rząd zajmowało mi sporo czasu. Poczułam się tak, jakbym została okradziona ze swojego życia" - powiedziała Heather Dearmon, dodając, że choroba w końcu poważnie zaczęła rzutować na jej relacje z mężem.

Dearmon słyszała od lekarzy dziesiątki różnych diagnoz, zanim została postawiona ta właściwa.



Wśród innych kobiet, dla których nieustanne podniecenie i szczytowanie stało się wielką, życiową bolączką, znajdują się Brytyjki - Kim Ramsey, która szczytuje ok. 100 razy dziennie. Przyznała ona, że jej najdłuższy atak trwał ponad 30 godzin. Twierdzi też, że jej życiowy dramat rozpoczął się od upadku ze schodów. Prawdziwą rekordzistką w kategorii dziennej liczby orgazmów jest jej rodaczka Michelle Thompson, która "dochodzi" nawet 300 razy na dobę. Ona przestała jednak narzekać na swoją sytuację. Pięć lat temu pochwaliła się, że po latach starań znalazła faceta, który potrafi jej dogodzić. Jak tłumaczyła, wcześniej wielu mężczyzn poległo na tym polu. "Andrew zmienił moje życie. Teraz nie szukam już lekarstwa na moje orgazmy. Znalazłam je" - powiedziała w wywiadzie.



Jedną z osób, u których niedawno zdiagnozowany został PGAD, jest Amanda Gryce, pochodząca z Florydy kobieta. 24-latka jest załamana i twierdzi, że choroba zrujnowała jej życie. Stan podniecenia utrzymuje się u niej bez przerwy, co kończy się orgazmem nawet 50 razy dziennie. Wielki finał następuje często, gdy jedzie samochodem albo gdy słyszy donośne basy.



"To może się zdarzyć wszędzie, a czasami następuje jedno po drugim. Nie przynosi mi to już przyjemności. Stało się natomiast czymś w rodzaju tortury. Żyję z tym już od szóstego roku życia" - powiedziała Gryce. "Mogę mieć pięćdziesiąt orgazmów, z czego pięć lub dziesięć występuje czasami podczas jednej godziny".

Dla Amandy cała ta sprawa, związana z niemal nieustannym podnieceniem, jest bardzo wstydliwa. Ona sama przez lata bała się głośno mówić o swoim problemie. Przez długi czas o jej kłopotach nie wiedzieli ani jej przyjaciele, ani najbliższa rodzina. W końcu przerwała milczenie, ale jej kłopot nie zniknął. Wciąż zdarza się jej przeżywać orgazmy w miejscach publicznych lub gdy znajduje się wśród przyjaciół. Gdy "to" się zdarza, uśmiecha się tylko i udaje, że nic takiego się nie stało - poinformował "Daily Mail". W tej chwili Amanda poddaje się terapii, które nie wyeliminuje choroby, ale ma doprowadzić do ograniczenia jej objawów. Jednym z elementów kuracji jest zachowanie abstynencji seksualnej, co dzielnie musi znosić jej chłopak Stuart.



Ile kobiet na świecie rzeczywiście dotknął syndrom PGAD? Jak powiedział dr David Goldmeier z Imperial College w Londynie, w rzeczywistości może ich być znacznie więcej niż 40. Jak tłumaczy, to nowo odkryta jednostka chorobowa, więc nie ma na nią skutecznego lekarstwa, a statystyki mogą być niekompletne. Co zatem robić, kiedy atak już nadejdzie? Zacisnąć mocno zęby albo... usiąść na mrożonym groszku, jak sugeruje Kim Ramsey.

Oglądany: 107843x | Komentarzy: 25 | Okejek: 147 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało