Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Jak zostać nieśmiertelnym?

83 635  
161   30  
„Może być tylko jeden!” - zwykł krzyczeć Connor McLeod po odrąbaniu łba swojemu przeciwnikowi. Szkocki góral znany z filmu „Nieśmiertelny” to pierwszy przykład, który przychodzi nam na myśl, gdy mówimy o ludziach, których śmierć nigdy nie nawiedzi. O ile jednak hollywoodzki bohater o twarzy zezowatego Francuza to postać fikcyjna, to już te, które tu przedstawimy są całkiem realne. No i może ciut bardziej śmiertelne... Oto kilka sposobów, które mogą (albo i nie) pomóc nam w zyskaniu wiecznego życia.

Szukaj odpowiedzi w alchemii

Nicholas Flamel to uczony pisarz i alchemik żyjący na przełomie XIV i XV wieku. Wbrew temu, co możecie myśleć to całkiem realna postać, a nie – jak dotąd sądziliśmy – jeden z bohaterów Harry'ego Pottera. Jeśli wierzyć podaniom, ten francuski mędrzec wszedł w posiadanie tajemniczej księgi wypełnionej pradawnymi, alchemicznymi wzorami. Flamel miał poświęcić swoje życie studiowaniu tego dzieła, które – jak miało się później okazać – zawierało tajemnice kamienia filozoficznego, a także „eliksiru życia”.


 
Mimo że uczony zmarł w 1418 roku, jego legenda żyła przez wiele wieków – wiele osób wierzyło, że Nicholas wcale nie spoczął w jednej z paryskich kościelnych krypt, tylko dołączył do grona oświeconych, którym dane było poznać zagadkę nieśmiertelności.

Zatrudnij specjalistę

Józef Stalin – symbol totalitarnego terroru i pozujący na sympatycznego wujka przywódca ZSRR – również szukał sposobu na przedłużenie swej egzystencji. Wielkiemu dyktatorowi zachciało się rządzić niepodzielnie swoim mocarstwem najlepiej w nieskończoność. Stalin naprawdę wierzył w to, że istnieje sposób na znaczne wydłużenie życia. Postanowił więc zatrudnić pewnego psychopatologa – Oleksandra Bogomoletza – aby ten pomógł mu osiągnąć wymarzony cel. Uczony był wówczas prezydentem ukraińskiej Akademii Nauk, więc trzeba przyznać, że był to autorytet, któremu szło zaufać. Przywódca ZSRR zlecił Bogomoletzowi i jego pracownikom prace nad metodą wydłużającą ludzkie życie. Niestety, badania przerwała... śmierć Oleksandra. Stalin wpadł wówczas szał. Wściekły miał krzyczeć: „Ten łajdak obiecał mi życie wieczne, a umarł w wieku 65 lat! Oszukał mnie, sukinsyn!”.


 

Przetaczaj sobie krew

Skoro jesteśmy przy rosyjskich klimatach, to wspomnijmy jeszcze o innym człowieku, który to był nieśmiertelny aż do momentu swojej śmierci. Gość nazywał się Aleksander Bogdanow i był pisarzem SF, lekarzem oraz rewolucjonistą. Ach, no i warto też dodać, że Bogdanow jarał się komunizmem zanim stało się to modne. Aleksander miał też jeszcze jedną pasję – obsesyjnie poszukiwał sposobu na wydłużenie swego życia. Zaczął więc eksperymentować z hematologią. Szalony lekarz wierzył, że dzięki transfuzjom krwi nie tylko będzie żył dłużej, ale i jeśli sobie przetoczy wystarczającą jej ilość, to zyska nieśmiertelność.


 
Wszystko zapowiadało się wyjątkowo dobrze – po rozpoczęciu terapii uczonemu polepszył się wzrok i przestał łysieć. Sprawę podkręcali jego znajomi, którzy z teatralnym zdziwieniem twierdzili, że Aleksander wygląda coraz młodziej. Zachęcony sukcesami, Bogdanow w 1920 roku przetaczał sobie krew w tempie maszynowym. Najwyraźniej jednak przestał dbać o jakość posoki, bo podczas którejś z kolei transfuzji zaaplikował sobie krew pewnego chorego na malarię studenta. Aleksander szybko kopnął w kalendarz. Za to student jakimś cudem wyzdrowiał...

Módl się!


Leonard „Żyjący-Wiecznie” Jones był działającym w XIX wieku amerykańskim politykiem, który wielokrotnie starał się o prezydencki stołek. Jones twierdził, że śmiertelność jest wynikiem ubocznym nieśmiertelności i że każdy może żyć wiecznie. W sumie to całkiem proste – wystarczy odpowiednia dieta i częste modlitwy. W przerwach od uprawiania polityki Jones był też kaznodzieją. Podczas swej misji napotkał niejakiego McDaniela – innego klechę, który twierdził, że z wystarczająco silną wiarą żyć można wiecznie. Panowie połączyli swe siły. Planowali nawet stworzyć „stolicę świata” w miejscowości Columbus. Oczyma wyobraźni obaj uduchowieni mężczyźni widzieli już miejsce, gdzie nigdy nie powstanie żaden cmentarz, a ludzie będą tam przybywać, aby napełnić swe dusze wiarą. Tę sielską wizję przerwała nieoczekiwana śmierć McDaniela. Jones był wyjątkowo zakłopotany podczas odprawiania mszy dla swego „nieśmiertelnego” zmarłego przyjaciela. Mimo to Leonard w dalszym ciągu wierzył w swój dar życia wiecznego. Aż do momentu kiedy sam, złapawszy paskudne zapalenie płuc, pożegnał się z ziemskim padołem.
 

Podróżuj i ucz się

A oto i kolejny w tym zestawieniu Francuz, który eksperymentował z „eliksirem życia”. Hrabia St. Germain uchodził za nieco ekscentrycznego, szarmanckiego dworzanina, muzyka oraz nade wszystko – poszukiwacza przygód. Wiecznie młody mężczyzna spędził swe życie na podróżach po całym świecie, gdzie miał spotykać się z przywódcami państw, okultystami i innymi żądnymi przygód ekscentrykami. Francuski hrabia oficjalnie żywot swój zakończył w 1779 roku, jednak aż do dziś ten nieskalany zmarszczkami dworzanin pojawia się w różnych zakątkach świata, a wraz z nim rodzą się i kolejne legendy. Podobno Germain jest starszy niż nam się może wydawać – pewne źródła mówią, że imprezował z Jezusem w Kanie Galilejskiej oraz był obecny podczas Soboru Nicejskiego w 325 roku n.e. Wierzymy też w to, że hrabia ujeżdżał triceratopsy oraz osobiście asystował Bogu podczas tworzenia kobiety.


 

Naraź się Jezusowi

Gdzieś w mrokach średniowiecza na świat przyszła legenda o odźwiernym Poncjusza Piłata, który śmiał popchnąć Jezusa, kiedy ten szedł z krzyżem na Golgotę. Skazaniec, zapytany czemu się zatrzymuje, miał odpowiedzieć namolnemu natrętowi: „(...) Niebawem odpocznę, ale ty będziesz wędrował aż do mego powrotu.” Od tego czasu biedny Żyd łazi w tę i nazad, a sam Syn Boży jakoś za bardzo powrócić nie chce. Przez ostatnie wieki widziano żydowskiego tułacza w wielu krajach. I to nawet całkiem niedawno. Jeszcze w XIX wieku szwendał się ponoć strapiony po ulicach Nowego Jorku...


Skorzystaj z pomocy nauki

Codzienne napieprzanie zdrowasiek, eksperymenty z alchemią czy nawet pompowanie sobie w żyły świeżej krwi, jak widać, wcale problemu naszej śmiertelności nie rozwiązują. Może więc współczesna nauka ma jakiś pomysł, który sprawi, że będziemy żyli wiecznie?
No cóż – wszystko jest kwestią ceny. Poznajcie Dmitrija Itskowa, rosyjskiego miliardera, który usilnie próbuje udowodnić, że pieniądze kupią wszystko. Nawet życie wieczne. 


 
Ubrany w sweterek facet ze zdjęcia to nie sam zainteresowany, a jego... awatar. No, powiedzmy – póki co to jeszcze prototypowa jego wersja. Dimitrij założył i finansuje projekt o nazwie Inicjatywa 2045, której głównym celem jest stworzenie androidów, do których można by było „wgrać” nie tylko pamięć człowieka, ale i całą jego osobowość. Brzmi jak mokry sen zapatrzonego w filmy SF nerda? Być może i tak, ale dla Itskowa sprawa jest jak najbardziej poważna. Projekt dostał nawet błogosławieństwo samego Dalajlamy, z którym rosyjski bogacz osobiście się spotkał.
Plany są dość śmiałe – Dimitrij uważa, że do 2035 roku technologia powinna być już dostępna dla wszystkich, a dziesięć lat później androidowe „ciała” mają być zastąpione przez hologramy. 


 
Nieco mniej spektakularne plany ma tymczasem projekt Calico finansowany przez Google. Za tym przedsięwzięciem stoi Arthur D. Levinson – szef biotechnologicznej firmy Genentech. Póki co nikt nie zapowiada zapewnienia nam życia wiecznego, aczkolwiek głównym celem Calico są badania nad starzeniem się i znalezienie metody na spowolnienie tego procesu. Jak wiadomo Google przykłada się do swoich projektów wyjątkowo perfekcyjnie, więc kto wie? Może nasze prawnuki doczekają czasów, gdy ludzie żyć będą równie długo co postacie biblijne?


 
Źródła: 1, 2, 3, 4

Oglądany: 83635x | Komentarzy: 30 | Okejek: 161 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało