Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

6 rzeczy, które zabijają muzykę

145 820  
534   102  
Muzyka towarzyszy nam od pierwszych chwil naszego życia i jest tłem naszych poczynań, poprawiaczem nastroju oraz słusznym motywatorem do ruszenia dupska na parkiet. Podczas gdy, jedni wzruszają się głębią przekazu „Ona tańczy dla mnie”, inni doszukują się melodii w balladach Canibal Corpse, my zdejmujemy słuchawki z uszu i oddawszy się podszytej pesymizmem zadumie prezentujemy Wam listę rzeczy, które naszym zdaniem muzykę zabijają.

#1. Seks i cycki

Nie będziemy udawać niewiniątek - przyznajemy seks jest fajny i cycki są fajne. Trudno się więc dziwić, że najlepszą metodą na sprzedanie muzyki jest śpiewanie o seksie (albo o cyckach) przy jednoczesnym wabieniu potencjalnych odbiorców cyckami (albo seksem). Czasem mamy wrażenie, że wszystko to, czego nie widzieliśmy jeszcze w fetyszystycznych pornosach, możemy dziś zobaczyć w teledyskach znanych „artystek”.


I wszystko super, wszakże nigdy nie odmawiamy sobie cichego skomplementowania atutów płci pięknej (nawet jeśli owa płeć odziana jest w abażur, lub nerwowo trzepie wypiętym w górę zadkiem). Pytanie tylko - co to ma do samej muzyki? Swoją drogą ciekawe ile płyt sprzedałby Donatan, gdyby widzowie jego teledysków nie zostali przytłoczeni naporem słowiańskich cycków?
 

#2. Teksty

W to akurat nikt specjalnie się nie zagłębia. Bo i po co, skoro czołowi artyści radiowego mainstreamu zawsze śpiewają o tym samym. Nie wierzycie? W takim razie zapoznajcie się z wynikami badań przeprowadzonych przez pewnego technologa - Andy'ego Baio. Facet wziął na warsztat tytuły 37 000 muzycznych szlagierów powstałych od 1890 roku. Oto lista najczęściej używanych słów:


 

 

#3. Telefony

Dzwonisz sobie do operatora banku, w którym masz konto? Pozwól, że umilimy ci czas oczekiwania na połączenie z konsultantem tym oto dwudziestosekundowym, zapętlonym fragmentem mozartowskiej „Sonaty C-dur na dwa fortepiany” genialnie zinterpretowanej przez bezimiennego wirtuoza pianinka MIDI. Za coś takiego powinny grozić chyba jakieś kary, nie?


Podobnie sprawa wygląda z odtwarzaniem muzyki z głośniczków zamontowanych w telefonach komórkowych. Brzmi to co najmniej jak pierd sędziwego komara (w każdym razie wydaje się nam, że tak właśnie muszą brzmieć jelitowe rewolucje tego skur#iałego owada).
 

#4. Odgrzewanie kotletów

Nie ma nic złego w byciu kreatywnym i wykorzystywaniu zdobyczy techniki do tworzenia najwyższych lotów sztuki. Pytanie tylko czy wykorzystywanie całych fragmentów cudzych kompozycji to nie jeden z przykładów ciągłego odgrzewania mocno już nieświeżego kotleta? Podobnie sprawa wygląda z wszystkimi coverami, „zapożyczeniami”, czy interpretacjami, które w praktyce sprowadzają się do trzepania hajsu na legalnym plagiatowaniu sprawdzonych kawałków.



 

Swoją drogą, wiedzieliście że najczęściej coverowaną kompozycją jest „Yesterday” Beatlesów? Istnieje 3000 nagranych przeróbek tego utworu.

Ach, no i nie zapominajmy o remiksach. Szczególnie tych polegających na dodaniu do kompozycji dubstepowego bziu, łiziu, bzziu bziu”, ażeby cały czas tłukło i tak bez przerwy. Zawsze też można dorzucić do wyeksploatowanego hiciora jakiegoś obwieszonego drogim kruszcem, rapującego murzyna, który nawinie jakiś banał o życiu w biedzie...

#5. MTV

Najlepsze czasy MTV pamięta głównie pokolenie osób, które przekroczyło już trzecia dekadę życia. Kanał ten wystartował w 1981 roku i zaczął dość rewolucyjnie - pierwszym teledyskiem, który został wyemitowany był „Video killed the radio star” The Buggles. Trzeba przyznać, że nie było przypału - MTV prało nam mózgi różnymi gatunkami muzyki, z czego dużą część stanowił solidny kawał rocka. W przerwach dostawaliśmy nadawane na żywo koncerty oraz pouczające spotkania z Beavisem i Buttheadem. Do czasu... Wraz z wejściem w XXI wiek zmienił się pomysł na stację - zmniejszono ilość muzyki kosztem wprowadzenia programów rozrywkowych, w których na przykład śledzić mogliśmy codzienne życie nastoletnich kurwiszonów w ciąży, czy popatrzeć sobie na domowe perypetie rozkładającej się za życia legendy metalu...



 

#6. Artyści

Nie ma co się oszukiwać - to nie żadne piractwo zabija muzykę, ale gówniane zespoły i artyści, którzy albo talentu nie mają, albo odłożyli go na bok, aby zbijać kasę bezwstydnie tytłając się w radiowym szambie. Z drugiej strony - nie bądźmy znów tak krytyczni i nie wieszajmy psów na każdym muzyku, który miał w swej karierze małe potknięcie. Ot, na przykład taka „Filiżanka” Michała Wiśniewskiego - przecież, gdyby tylko zmienić muzykę, napisać od początku tekst i kazać go zaśpiewać jakiemuś innemu wokaliście, to ten kawałek naprawdę mógłby być całkiem dobry.


 

A teraz tak na serio. To co widzicie na zdjęciu poniżej to znaleziony w pewnej niemieckiej jaskini flet wykonany z kości jakiegoś świętej pamięci zwierza.


Od czasu kiedy natchniony, włochaty neandertalczyk dawał na nim popis wirtuozerii minęło 35 tysięcy lat. To znalezisko plasuje muzykę w czasach bardziej odległych niż język pisany, czy rolnictwo. Czy więc muzyka, która przeżyła cztery prehistoryczne epoki, starożytność, wojny, rewolucje, upadki imperiów i wielkie katastrofy miałaby polec gdzieś w XXI wieku z powodu jakichś doprawdy mało istotnych pierdół?


Oglądany: 145820x | Komentarzy: 102 | Okejek: 534 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

19.04

18.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało