Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Autentyki CDLXXXIV - Drabina

51 860  
254   7  
Dziś o tabace, dyskotekowych szaleństwach, choinkowej ripoście, przepisie na naleśniki i lubrykantach. Zapraszam.

CIĘŻKI LOS PALACZA


Odkąd w życie weszły te restrykcyjne obostrzenia dotyczące palenia w miejscach publicznych, od których zatwardziałym przeciwnikom jarania liści z nikotyną robi się mokro w majtkach, okres zimowy stał się prawdziwą gehenną dla miłośników relaksującego dawania sobie w płuco. Do niedawna, ostatnim bastionem tytoniowej wolności była kotłownia, ale w efekcie zawirowań personalnych na samej górze zmieniło się szefostwo, więc nadszedł ten sądny dzień i pognano nas i stamtąd niczym bydło rózgą, wprost w epicentrum szalejącego, zimowego żywiołu. Razem z kumplem, uniesieni honorem, podjęliśmy męską decyzję - rzucamy. Jak wiadomo, nałóg rodzi nałóg, heroiniści wspomagają się metadonem, a my, w ramach substytutu zaczęliśmy niuchać tabakę, codziennie jakiś jej odmienny amalgamat smakowy. Po kilku dniach, głód zniknął bez śladu, ale jakoś polubiłem to wciąganie, więc wykoncypowałem, że przerzucę się na tabakę
beznikotynową, na co kolega też przyklasnął. Niedługo potem, zostaliśmy wezwani do biura szefa wszystkich szefów, gdzie od samego początku panowały złe wibracje, a ogarniająca cisza sprawiała, że słyszałem jak rosną mi włosy na głowie. Był wyraźnie zakłopotany, długo błądził wzrokiem po biurku, jakby szukał odpowiednich środków do zwerbalizowania myśli. W końcu przemówił.
- Panowie, wezwałem was tutaj w bardzo delikatnej sprawie. Chcecie, to dam wam urlop, albo przeniosę was gdzieś indziej i nie będziecie robić nocek, jak nie dajecie rady. Daję wam tę szansę, tylko przez wzgląd na to, że przerabiałem to już w swojej rodzinie, ale musicie się ogarnąć i zrobić z tym porządek, do k*rwy nędzy!
- Ale o co chodzi? - Wydukał przerażony kumpel.
- Zaraz wam pokażę o co chodzi!- i wypowiedziawszy te grzmiące słowa rzucił na biurko zapakowaną w folię Weiss tabakę, którą poprzedniego dnia tradycyjnie odsypałem kumplowi.
- Znalazłem to wczoraj w szufladzie waszej szafki, jak szukałem długopisu.

Przez bite dziesięć minut tłumaczyliśmy z duszą na ramieniu, że ten biały proszek to naprawdę jest tabaka. Tak mnie zestresowała ta sytuacja, że poczułem nieodpartą pokusę zajarania i znowu palę. Przynajmniej nikt mnie z tego powodu nie wyj*bie z roboty.

by FrankFuterko

* * * * *

A TO PECH

Idę sobie wczoraj do roboty, a że wstałem jakieś 15 minut wcześniej, to byłem jeszcze w tamtym świecie, tyle co się jakoś ogarnąłem, ubrałem glany i skórę przed wyjściem z domu. Wbiłem się do tramwaju, i przechodząc na koniec tramwaju, nie patrząc jak idę, zdeptałem komuś stopę. Oczywiście grzecznie przeprosiłem, i poszedłem dalej, przy okazji zauważyłem, że moją ofiarą był jakiś facet w okolicy 40 lat (sam mam 24) ubrany w garniak, płaszczyk, siedzący z kolegą podobnie ubranym. Daleko nie zaszedłem, jak usłyszałem moją ofiarę mówiącą do swojego kolegi:
- No popatrz, podłożysz takiemu leszczowi nogę, to nie, nic z tego, jeszcze cię, k*rwa, podepta!

by m4rc1n

* * * * *

NA DYSKOTECE

Dzwonimy do koleżanki, która przebywa na gościnnych występach gdzieś na wschodzie Polski. Na dyskotece jest. Ogólne zdziwienie, ale pytamy czy się bawi przy muzyce z lat pięćdziesiątych czy może czterdziestych (bo już nadgryziona zębem czasu jest trochę), a ona ze stoickim spokojem lecz przez zęby odpowiada:
- Nie, k...a, menueta tańczę.

by felixos

* * * * *

ZRIPOSTOWAŁ

- Ubrałam choinkę i wiesz co?
- I co?
- Jest tak samo brzydka jak ty.
- Moja, ponieważ mi przypomina ciebie, leży w piwnicy.

by sliwaska

* * * * *

GUST

Od kilku tygodni spotykam się z coraz mi bliższą koleżanką. W niedzielę wybraliśmy się na łyżwy, zabierając też moją bratanicę.
Wczoraj młoda mnie pyta:
- Długo się znacie? Jak się poznaliście? A bardzo Ci się podoba?
Odpowiedziałem i sam pytam o przyczyny zainteresowania, na co młoda:
- A ... bo jest wesoła, ładna, dobrze się z nią bawiłam ... no i ma bardzo dobry gust.
- Ale - pytam - ten gust to w jakiej materii?
- Bo wybrała najprzystojniejszego - po tacie - mężczyznę, jakiego znam.

by ziggrin

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

ZRÓB COŚ Z WŁOSAMI

Pogoda jakaś taka plugawa była że czepiały się człowieka różne bakterie i infekcje. Z zapchanym nosem i ewidentną grypą udałem się więc do przychodni celem wizyty u konowała, co by mi jakieś proszki przepisał na choróbsko czy coś.. A więc przycupnąłem sobie na końcu kolejki grzecznie, vis a vis młodej babki lat około ...dziestu i siedzącego obok, z gilem do pasa, jej chłopaka/męża (niepotrzebne skreślić).
Kobitka trajkotała i szczebiotała wesoło, psując swoim piskliwym i przenikliwym głosem atmosferę nabożnego oczekiwania, jaka zwykle panuje w tego typu miejscach. Po jakiś piętnastu minutach byłem pełen podziwu dla zakatarzonego gościa, bo mi jej głos boleśnie wkręcał się w rozpalony gorączką mózg a co dopiero jemu, skoro paplała mu prosto w ucho:
- No i chyba nadszedł czas, żebym zrobiła sobie sobie coś z włosami... Tak! Co ty na to? Słyszysz? Mówię do ciebie... Jak myślisz? No powiedz coś... Może balejaż co?
Gościu powoli zwrócił w jej stronę przekrwione oczy i wycedził przez zęby:
- A weź se strzel te dwa... Jak one... No kurna...
- Kucyki? Oszalałeś? - obruszyła się zdziwiona.
- Nie k**wa, czułki... Będziesz jak ta chrzaniona MRÓWKA Z...
Paniusia zamilkła... Zamilkli wszyscy w poczekalni... Siara jak sto pięćdziesiąt. Gościu spojrzał się na mnie, a ja powoli i dyskretnie uniosłem kciuk do góry... Coś na kształt uśmiechu przemknęło mu się po twarzy...

by stalko

* * * * *

ŚWIETNE REFERENCJE

Stoję sobie w jednym z US we Wrocławiu i czekam na przesłuchanie. Przez otwarte drzwi pokoju słyszę jak pani poirytowana rzuca słuchawką i mówi:
- Znowu dzwonił ten idiota co się pytał ostatnio czy to cyrk. Teraz mówił, że dzwoni w sprawie pracy. Twierdził, że ma świetne referencje bo dotychczas pracował w agencji towarzyskiej, a z takim burdelem jak w US tylko alfons sobie poradzi.

by vette

* * * * *

FATALNY PRZYPADEK

Zdarzyło się w pewnym szczecińskim ZOZ przed laty.
Chirurg o nazwisku Niedźwiedź (i adekwatnej posturze) ogląda zdjęcie RTG mojej uszkodzonej na WF i obolałej raciczki:
- Cyk, cyk, cyk... Fatalnie!
Ja myślę "kuffa, no nie, piąty raz w życiu gips, ja to mam szczęście" i pytam:
- Dlaczego?
- Fatalnie! Nic się nie dzieje! Nie ma co leczyć!

by margot

I powracamy do autentyków teraźniejszych:

* * * * *

DOBRE AUTO ROZBIŁ

Przedwczoraj w nocy położyłem na dachu służbowe auto. Jechałem do wezwania gdy z podporządkowanej leśnej drogi gruntowej wyszedł mnie przed maskę bez zasygnalizowania zamiaru byk marki saren tudzież inny lejeń (nie przyjrzałem się dokładnie). W celu ominięcia tegoż depnąłem hebla, konsekwencją czego było zatoczenie piruetu i "seicz" kończąc wchodzenie na drugi krąg ślicznie wylądował na dachu ukazując do inspekcji podwozie. Na szczęście asfalt i karoseria zamortyzowały mój upadek. Jak zwykle jechałem bez "szelek" przez co nie zawisłem w bezruchu tylko spadłem na cztery łapy jak ulęgałka.
Dziś rozmawiam z koleżanką.
- Którego rozbiłeś?
- Oznakowanego
- Aaaa... no tak... przecież żyjesz...
- ?
- No jak byś Asi scenica rozbił już byś nie żył.

by bartosz_k

* * * * *

PRZEPIS

Lekcja w technikum mechanicznym. Rzecz się dzieje na jakimś zawodowym przedmiocie (wszystkie 4 z tym samym nauczycielem, więc już nie pamiętam na jakim).
Do rzeczy: mgr inż. Andrzej B. tłumaczy różnicę między algorytmem, a "czymś tam" i wyglądało to mniej więcej tak:
"Algorytm jest to taki... tak jakby przepis. Nie wiem, na przykład na naleśniki. Robicie wszystko według niego tak jak napisali i wychodzą Wam naleśniki... No chyba, że jesteście moją żoną to wychodzi Wam kuwa nowy rodzaj betonu."
Endrju pogładził swoje siwe wąsy, a cała grupa (całe 9 chłopa) brecht przez dobre 5 minut.

by Czaszek17

* * * * *

SUCHOŚĆ

Pewna ciotka mojej połówki w swoim życiu cierpiała lub nadal cierpi na szereg dolegliwości. Liczba wypadków i przypadków, które się jej przytrafiają również wykracza znacznie poza wszelkie normy. U niej w rodzinie panuje spora otwartość na wrażliwe tematy, więc wiadomo, że owej ciotce dolega również suchość pochwy i bez lubrykantu ani rusz. Pewnego razu gdy ją i jej małżonka naszła ochota na małe wygibasy w łóżku, spostrzegli, że nawilżacza brakło. Wpadła więc na pomysł by użyć oleju roślinnego. Małżonek zszedł na dół do kuchni w poszukiwaniu oleju. Gdy nie znalazł żadnej butelki, a ujrzał garnek na kuchence, zawołał: "Anka! A po frytkach może być?!" Cały romantyzm chwili szlag trafił i z seksiku nici.

by Maciek5000

* * * * *

FARBOWANIE YERBĄ

W pracy siedzę w pokoju z piątką panów, wśród których trójka to zapaleni miłośnicy naparu z zielska zwanego yerba mate. Dwójka z nich to starzy wyjadacze, trzeci dopiero od niedawna popija ów dziwny wywar i bardzo go sobie chwali (że niby dzięki niemu pije mniej kawy).
Sytuacja właściwa. Kolega mniej doświadczony w piciu yerby biega z kubkiem po pokoju i coś tam tłumaczy pozostałym pracownikom. Nie wyrobił na zakręcie przy rogu biurka, yerba chlapnęła mu na podłogę.
[Kolega 1]: Uważaj, to bardzo mocno farbuje na zielono. Nie sposób potem odeprać.
[Ja]: Ale farbuje na taki jasny, soczysty zielony czy na oliwkowy czy na taki bardziej szary zielony?
[Kolega 1]: Raczej na jasny, soczysty. Naprawdę bardzo mocno trzyma. Z koszuli nie dał się wyprać.
Myślami wybiegłam daleeeeko, daleko naprzód, do wiosny i świąt Wielkanocy.
[Ja]: A jajka próbowałeś tym ufarbować?
Dopiero chóralny ryk śmiechu uświadomił mi, co właśnie powiedziałam. Niestety, mimo długich tłumaczeń nie udało się przekonać kolegów, że chodziło mi tylko i wyłącznie o robione domowymi sposobami pisanki...

by solita

* * * * *

DRABINA

Rzecz działa się jakieś 2 lata temu w pierwszych dniach kwietnia. Robiliśmy z moim najlepszym, a zarazem głupkowatym (ze względu na pomysły) przyjacielem wiosenne porządki u wspólnego kolegi.
Jak przyszło do czyszczenia rynien, ktoś zorientował się, że drabina jest u kolejnego znajomego, który mieszka 500 metrów dalej, ale żeby dojechać tam autem trzeba nadrobić 4 kilometry. Niewiele myśląc, [J]a i [G]łupkowaty powiedzieliśmy, że drabinę przyniesiemy.
Veni, vidi i niesiemy. Jako że początek kwietnia, my w kurtkach i czapkach, a na dworze jakieś 4 stopnie. Wyglądamy jak jeszcze nie usrani sadzą kominiarze, a z naprzeciwka idzie grupka gimbusów. Kiedy są od nas na odległość głosu, zaczyna się dialog między nami:
[G] - Ty, ale ty jesteś głupi.
[J] - Sam jesteś głupi.
[G] - Ale ty bardziej. Mówiłem ci, że jabłek jeszcze nie ma, a ty tylko: weź drabinę, weź drabinę!

Miny gimbusów - bezcenne.
Mina głupkowatego - głupkowata.
Moja mina - nie wiem, śmiałem się do łez.

by nowy1984

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 51860x | Komentarzy: 7 | Okejek: 254 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało