Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Wielka księga zabaw traumatycznych CCXV

42 336  
107   8  
Dziś o małej dziewczynce z laską, pięknej kulce w lampce, trzepaku, wiązaniu butów i pechowym płocie. Kolejny ukłon dla tych, którzy lubią czytać.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

MÓGŁ NIE SKARŻYĆ

Będąc 7-letnią dziewczynką posiadałam o rok młodszego sąsiada. I fajnie nam się razem bawiło, póki do sąsiada nie przyszedł 9-letni kolega. Wtedy to wymyślili świetną zabawę. Polegała ona na celowaniu do mnie śliwkami, które leżały pod drzewem. Jak się nietrudno domyślić ta zabawa szybko mnie znudziła. Spokojnie, cała oblepiona miąższem, poszłam za dom, pożyczyłam od dziadka dębową laskę i wróciłam do zabawy. Skutkiem wprowadzenia mojej innowacji w tej zabawie była rozwalona głowa kolegi. Najlepsze jednak nastąpiło wtedy gdy ze skargą przybiegła jego matka.
Gdy zobaczyła jaka malutka dziewczynka go tak urządziła nie wytrzymała i... sama przywaliła mu w ten obity łeb.

by chipsi

* * * * *

PODSKOCZYŁA - NO PRAWIE

Miałam ok. 4/5 lat. Miałam swój mały rowerek z 4 kółkami. Na "ryneczku", czyli na wybrukowanym placu, koło placu zabaw jeździłam, jak wiele innych dzieci. Plac ten był otoczony murkiem, takim z żółtych cegieł. Pewnego razu byli tam starsi chłopacy na BMX-ach, przeskakiwali przez murek. Obserwowałam ich uważnie i tak spodobało mi się to ich skakanie.. rozpędziłam się jak tylko mogłam na czterokołowym, w ostatnim momencie zorientowałam się że nie wiem jak skoczyć. Efekt - lot przez kierownicę i otarte kolano (głupia blizna do dziś). Nie lubiłam już tego rowerka.

by agata.z @

* * * * *

NAJPIĘKNIEJSZE WSPOMNIENIE Z DZIECIŃSTWA

Miałem ok. 5 lat, bawiłem się swoim zdalnie sterowanym samochodem, nagle żarówka w pobliskiej lampce nocnej zgasła, nie bacząc na nic odkręciłem żarówkę i zacząłem wołać tatę żeby przyniósł nową. Mój rodzic jednakże nie usłyszał ani słowa, gdyż odkurzał w sąsiednim pokoju. Postanowiłem, więc wziąć sprawy w swoje ręce i udałem się na poszukiwanie zamiennika do mej lampki. Niestety wszystkie żarówki były poza moim zasięgiem (całkiem chyba słusznie, zważywszy na to, co zrobiłem chwilę potem). Wróciłem do pokoju i zauważyłem, że lampka nocna w środku ma tylko jedną blaszkę, więc postanowiłem coś o nią zaklinować. Mój wybór padł na antenkę od radia do samochodziku. Pasowała idealnie, więc włączyłem lampkę. Ku mojemu zdziwieniu na końcu antenki powstała niebieskawa świecąca kulka (dziś wiem, że to łuk elektryczny). Rosła ona przez chwilę, a później osiągnęła maksymalny rozmiar i tylko jarzyła się pięknym światłem. Jako mały grzdyl stwierdziłem, że jak ładne i świeci to można dotknąć. Chwilę później zarówno ja, jak i moi rodzice i sąsiedzi przekonali się, że nie należy robić takich rzeczy. Ja zemdlałem porażony prądem, a instalacja elektryczna w całym budynku wysiadła. Na szczęście dla mnie wyskoczył główny korek... Mimo że jest to jedno z moich najgorszych (i najgłupszych) przeżyć, to niewiele widziałem w życiu ładniejszych zjawisk niż owa kulka.

by Maciekbpl

* * * * *

LAWA NA PODŁODZE

Miałem około 8-9 lat. Bardzo lubiłem bawić się w to, że podłogą jest lawą i nie można jej dotknąć, a jedynym sposobem na chodzenie po pokoju było przemieszczanie się po meblach. Wyglądało to niewinnie i całkiem bezpiecznie dopóki nie wszedłem na regał. Minęła krótka chwila i poczułem, że grunt pod nogami mi się przesuwa. Następstwem czego był spadający prosto na mnie regał pełen książek. Z pokoju obok rodzice usłyszeli tylko BUM. Przybiegli od razu do pokoju i znaleźli mnie przywalonego meblem, wciśniętego między dwiema półkami. W jedyne miejsce, które było puste. Do dziś nie zdaję sobie sprawy z tego jakiego miałem farta. Parę centymetrów dalej i nieźle bym się połamał. Następnego dnia regał został przykręcony wielkimi śrubami do ściany. Mimo to nadal przez dłuższy czas omijałem go szerokim łukiem.

by Adam0n

* * * * *

TRZEPAK

Przypomniały mi się wakacje u mojej babci, miałem wtedy chyba 13 lat. Szaleliśmy z kuzynostwem na dworze i w przypływie chęci zaimponowania innym postanowiłem wspiąć się na trzepak. Oczywiście wejście na pierwszą rurkę było zbyt łatwe, moim celem była górna rurka, jakieś 2 metry nad ziemią.
Wspinanie poszło dość łatwo. Wysiedziałem może nawet z pół sekundy, po czym za bardzo przechyliłem się do przodu i zacząłem spadać głową w dół. Po chwili z całym impetem zaryłem w ziemię moją szczęką. Nie udało mi się w porę użyć rąk do amortyzacji. Wstałem i od razu złapałem się za moją żuchwę. Zanim ją puściłem minęła dłuższa chwila. Strasznie bałem się, że wyleciała mi z "zawiasów" albo się połamała, a na dodatek już sobie wyobrażałem siebie z zadrutowaną szczęką. Koszmar! Na szczęście, oprócz bólu przez tydzień i naderwanych mięśni żuchwy nic mi się nie stało. Miałem tylko małe problemy z jedzeniem, ale w końcu wszystko wróciło do normy.
Nie przypominam sobie, abym od tamtej pory miał kontakt z jakimkolwiek trzepakiem. Trauma do dzisiaj!

by kamilek_32 @

* * * * *

PRZYCZEPKA

Mając nie więcej niż 4 wiosny za sobą, przydarzyła mi się pewna historia z przyczepką. To była taka zwykła, najzwyklejsza przyczepka z tym takim bajerkiem do podłączania, żeby światła w niej działały. Wraz z rok starszym kolegą, dla zabicia czasu postanowiliśmy pobujać się na tym "bajerku" od świateł. Kolega był mniejszy i lżejszy ode mnie, więc on bez żadnych przeszkód huśtał się w tę i z powrotem, dlatego też postanowiłem spróbować. Jak już wspomniałem, ja byłem cięższy... gdy tylko się bujnąłem przyczepka przechyliła się i z impetem pierdyknęła mnie w nos. Tata akurat był w pracy, a jak mama do niego zadzwoniła to mówił, że tak zapierdzielał na składaku, że ledwo w zakręty się mieścił. Podobno całą twarz miałem we krwi, wraz z oczodołami, dlatego rodzice w pierwszej chwili myśleli, że nie mam oczu. Po całej akcji została mi blizna o kształcie błyskawicy, dlatego zapamiętałem to jak tata mówił, że jechał jak błyskawica.

by kros24

* * * * *

PRZEDSZKOLAK

Miałem jakieś 4 lata, akcja działa się w przedszkolu. To była zima, opiekunki postanowiły wyjść ulepić z przedszkolakami wielkiego bałwana. Ponieważ sporo osób jeszcze tak średnio umiało wiązać buty (w tym i ja), maluchy ustawiały się w kolejce do wiązania butów. Byłem pod koniec kolejki i nagle bardzo zaintrygował mnie kaloryfer (do dnia dzisiejszego nie wiem co w nim takiego było). Chciałem do niego podejść, pech chciał, że mi się sznurówki poplątały pomiędzy nogami i wyrżnąłem głową w kaloryfer... Efekt? 2,5 cm blizna czole.

by RG13

* * * * *

W CIECHOCINKU

Pojechaliśmy na tężnie do Ciechocinka. Kto był ten wie, że jest tam parking. Bardzo blisko tężni, zresztą. Powierzchnia rzeczonego parkingu równa nie jest i chyba nigdy nie była. Byłem na etapie hulajnogi, więc zapindzielam nią po całym parkingu. Rozpędziłem się do szczytu umiejętności i nagle poczułem, że lecę (przez jakąś sekundę). Potem pamiętam ciemność. Obudziłem się przy samochodzie. Okazało się, że rączka hulajnogi uderzyła mnie w oko. Niby nic nie bolało, ale przez rok oko zmieniało kolory. Na wszystkie możliwe. Zainteresowanie było spore. Teraz na to oko widzę gorzej, chyba przez to.

by Dobuch66

* * * * *

ZŁA DECYZJA

Sytuacja miała miejsce w drugiej klasie podstawówki. WF, jak to zazwyczaj bywa prowadzony przez wychowawcę, wyglądał tak, że to my decydujemy, co robimy. Wybór padł oczywiście na piłkę nożną. Był mały problem, sala była zajęta, więc ja wpadłem na genialny pomysł grania w szatni, gdzie wysokość sufitu to ok. 2 m. Gra toczyła się wspaniale do momentu podłączenia się dwóch starszych kolegów z 6 klasy. Jeden z nich kopnął mocno piłkę w górę i pech chciał, że trafiła ona w klosz, który spadł, jak się łatwo domyślić, prosto na moją głowę. Pamiętam ogromny płacz i moją białą koszulkę zamienioną z białego na kolor czerwono-biały. Skończyło się na 5 szwach, i 6 cm bliźnie, którą widać kiedy mam krótko ścięte włosy.

by McZoNk

* * * * *

NIEWINNA ZABAWA?

Zawsze wolałam wojny na kije z bratem (dwa lata młodszy) niż zabawę lalkami z siostrą (pięć lat młodsza). Któregoś pięknego dnia, gdy liczyłam sobie dziesięć wiosen, postanowiliśmy się pobawić z Młodym w chowanego. Jesteśmy dziećmi wsi, więc o kryjówki trudno nie było. Brat krył, ja beztrosko biegłam do mojej supertajnej kryjówki, a że na drodze stanął mi drewniany płot, zbity ze sztachet, postanowiłam go przeskoczyć. Pech chciał, że nogawką spodni zahaczyłam o wystający gwóźdź, noga została mi z tyłu i zawisłam na sztachecie. Straciłam dziewictwo z płotem.

by latamnaodkurzaczu @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten link i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 42336x | Komentarzy: 8 | Okejek: 107 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

25.04

24.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało