Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Dlaczego kobiety udają orgazm?

25 248  
6   14  
Do naszej redakcji dotarły przemyślenia na powyższy temat jednej z czytelniczek, autorka pragnie jednak pozostać anonimowa... Przysłała jednak swoje zdjęcie podczas trenningu... ;)

"(...) Scena z filmu:
Rozmawiają dwaj mężczyźni:

- Stary, wiesz dlaczego kobiety tak często udają orgazm?
- Bo myślą, że nas to obchodzi:)))).

Zgroza. Zwłaszcza, że to by mniej więcej odzwierciedlało oficjalne podejście znakomitej większości płci męskiej do udanych igraszek miłosnych. Hmm... miłosnych to tak chyba tylko z nazwy, bo w tym momencie to chyba niewiele ma z miłością wspólnego, raczej nazwijmy to "ten sport". Napisałam oficjalne podejście znakomitej większości, bo podzielić naszych samczyków można chyba (przyjmując to kryterium) na dwie grupy:

1. Takich co ich nie obchodzi.
2. Takich co ich obchodzi czyli wrażliwych
Osobiście wolę ten drugi rodzaj. Ale tak analizując, to zastanawiam się co lepsze. Bo jak taki nasz upolowany facet ma z kolei bzika na punkcie zadowolenia swojej partnerki (tak, tak są tacy!!!!), to w sumie też przerąbane. Bo jak tu taka kobitka ma być zadowolona jeśli tzw. "gra wstępna" (kto w ogóle wymyślił tak idiotyczną nazwę?) polega na tym że gość rozepnie rozporek? No chyba mamy być zadowolone z samego faktu że ma na nas ochotę(?). Nie tam żeby to w czymś przeszkadzało;) ale.... no właśnie ALE.

W zasadzie sprawa z pozoru wydaje się łatwa. Bo w sumie podręczników o tym temacie wydano tysiące (na czymś kasę trzeba robić) i większość z nich podaje tzw. strefy erogenne. I najczęściej podręczniki te nie mijają się z prawdą, podając Panom "na tacy" niezawodną receptę na to, jak i gdzie musnąć, aby było OK. Problem polega TYLKO (!) na tym, że taki statystyczny facet dumę swoją ma, a co? to co on tam będzie się sugerował jakimiś głupimi książkami, fantazje w końcu przecież też ma i sam Coś wymyśli. A że sam najczęściej sądzi po sobie, to pieszczoty naszych milusińskich ogierów, to schemacik mniej więcej takowy: buzia, dupcia, buzia, dupcia... (kolejność może być różna). Wyników tych starań nie będę komentować, chyba, że mamy to szczęście i należymy do Pań wysoce pobudliwych i podnieca nas wszystko łącznie z roznegliżowanym obiektem naszych uczuć w samych czarnych (!!!!) skarpetkach.

No wiec jeśli nam ZALEŻY na owym facecie, staramy się na początku delikatnie zasygnalizować, że powiedzmy sobie... no może nie do końca rozumie nasze potrzeby. Znaczna cześć męskiej populacji albo to oleje (!) albo strasznie się przejmie (!!), a to prowadzi nieuchronnie do frustracji seksualnej, co szczególnie niewskazane jest:). Obie sytuacje są niekoniecznie tym o co nam chodzi, dlatego też statystyczna kobieta po kilku (bądź kilkunastu, w zależności od stopnia zaangażowania emocjonalnego) nieudanych próbach rozwiązania tego dość istotnego problemu, robi jedną z poniższych rzeczy:

1. Wieje gdzie pieprz rośnie i szuka innego wierząc naiwnie (o zgrozo), że będzie inaczej,

2. Zaczyna sama popadać we frustrację (co również niewskazane jest),

3. UDAJE

I dochodzimy tu do sedna sprawy, bo dobrze udawane udawanie ;) jest wysoce niewykrywalne i przynosi wiele satysfakcji samej aktorce (czytające to kobiety doskonale wiedzą co mam na myśli). Najbardziej zabawny jest fakt, iż wielu facetów często wypowiada jedną z poniższych sentencji: "jak będziesz udawać, to na pewno będę o tym wiedział", "świetnie poznaję, kiedy kobieta udaje orgazm" itp. itd. Na to odpowiedź mądrej kobiety (niezależnie od stanu faktycznego) jest i powinna być zawsze taka sama: Ależ kochanie ja nie udaję, jest mi z Tobą cudownie itp. itd. blablabla... A tymczasem myślimy sobie: O święta naiwności.....!!!!!

Bo w sumie jak się taki nasz samczyk stara (w jego pojęciu naturalnie), co polega mniej więcej na kilku buziaczkach tu i ówdzie, pogłaszcze tu i tam i podyszy (i uff - zaliczone udawanie gry wstępnej) następnie zwykle zabiera się do sedna sprawy (znaczy: rachu ciachu i po strachu), to jak się już Nic z tego nie ma, to chociaż satysfakcja zostaje nam z tego, że też go w tak zwanego Konia zrobimy. Bo przecież już w "Kiedy Harry poznał Sally" Meg Ryan udowodniła, że nawet w restauracji można "przeżyć" udawany orgazm, jedząc w najlepsze obiad i wprawiając męskich gości tejże restauracji w zachwyt graniczący z wniebowzięciem. A ponieważ my kobiety również próżnością grzeszymy, to jest to również bądź co bądź jakaś przyjemność. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. I tym miłym akcentem... pozdrawiam wszystkie Panie :)))"



Oglądany: 25248x | Komentarzy: 14 | Okejek: 6 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

29.03

28.03

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało