Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Historia kilku znanych plakatów

88 513  
546   28  
Plakat to forma promocji, ale także metoda na przedstawienie jakiejś ważnej idei. Czasem też nic szczególnego nie przekazuje, a staje się symbolem popkultury. Nie będziemy wnikać w mechanizmy odpowiedzialne za powstawanie otoczki „kultowości” niektórych posterów. Po prostu przytoczymy historię co ciekawszych plakatów.

Albert Einstein


Nie ukrywajmy – to prawdopodobnie najpopularniejsza fotografia tego wielkiego fizyka. Jednocześnie trudno chyba o zdjęcie bardziej szargające jego autorytet. No, bo czy to wypada w tak kuriozalny sposób portretować noblistę, autora teorii względności i geniusza, który odcisnął trwałe piętno na współczesnej nauce?
  
Fotografia ta została zrobiona w dniu 72. urodzin Einsteina, kiedy ten wracał samochodem z uroczystości przygotowanej na jego cześć. Starszy pan był już wyraźnie zmęczony wielogodzinnym imprezowaniem, pozowaniem do zdjęć i uśmiechaniem się. Pewnie marzył już tylko o zasłużonym odpoczynku, kiedy znienacka otoczony został przez grupę natrętnych dziennikarzy. Widząc, że akurat tego dnia naukowiec nie jest zbyt fotogeniczny, reporterzy usiłowali go namówić do rozpromienienia zmęczonego oblicza chociażby cieniem uśmiechu. Po chwili Einstein krzyknął: ”Dość już!”. Nie zrobiło to wrażenia na fotografach, więc noblista wywalił swój ozór wprost w celujący w jego oblicze obiektyw.

Podobno fizykowi tak bardzo spodobało się to zdjęcie, że powielił je i wysyłał swym znajomym w formie kartki pocztowej.

Pluton

Jedna ze sztandarowych produkcji należących do nurtu kina wojennego rozliczającego się z wojną w Wietnamie. Słynny plakat przedstawia jedną z dramatyczniejszych scen filmu Olivera Stone'a. Reżyser zainspirował się zdjęciem wykonanym przez fotografa dokumentującego wietnamską wojnę - Artura Greenspona. 

 

Uwiecznił on żołnierza dającego sygnał pilotowi medycznego helikoptera, którego wszakże w kadrze nie widać, jednak po zachowaniu rannych Amerykanów można wnioskować, że właśnie nadleciała długo wyczekiwana pomoc.
Reżyser dojrzał w tej fotografii religijną wręcz symbolikę – gest wyciągniętych ku niebu rąk kojarzyć się może z agonią i dramatycznym wołaniem do Boga o pomoc.


 

Che Guevara

W 1960 roku miało miejsce wydarzenie, które dla psujących się stosunków pomiędzy Kubą a Stanami Zjednoczonymi było prawdziwym gwoździem do trumny. W porcie La Coubre doszło do eksplozji statku transportującego amunicję dla kubańskiej armii. Guevara, będąc w pobliżu, ruszył z pomocą rannym (jakby nie patrzeć słynny rewolucjonista był lekarzem). W wyniku wybuchu zginęło łącznie 70 osób.
Następnego dnia zwołano wiec, na którym Castro złożył kondolencje rodzinom ofiar, a następnie ogłosił, że eksplozja była amerykańskim zamachem. Na zgromadzeniu był też Guevara, który na scenie pojawił się tylko na moment. Wykorzystał to fotograf – Alberto Korda. 

 
Po kilku latach, na zlecenie kubańskiego rządu, zdjęcie to posłużyło za jeden z elementów wewnętrznej propagandy. Powstawały plakaty i obrazy z podobizną „Che”. Twarz Guevary spoglądała nawet z banknotu o nominale 3 pesos.


Zdjęcie zamyślonego rewolucjonisty nie wyszłoby pewnie poza granice Kuby, gdyby nie pewien irlandzki artysta – Jim Fitzpatrick, który uczynił z niego trójkolorową grafikę. Zgodnie z zamierzeniem Jima portret stał się symbolem walki i buntu przeciwko rządowym reżimom. Fitzpatrick nie tylko rozdawał kartki z podobizną „Che”, ale i wysyłał je do hiszpańskich młodych opozycjonistów, sprzeciwiających się władzy dyktatora Francisca Franco.


 
Później poszło już jak po maśle – symbol stał się najzwyklejszym elementem mody – podobizna Guevary ubarwiała T-shirty, plakaty, graffiti... Obraz się jedną z 10 najczęściej reprodukowanych grafik na świecie. 
Mamy jednak dobrą wiadomość dla tych, którzy uważają, że nie jest zbyt dobrym pomysłem portretowanie i publiczne obnoszenie się z symbolem przedstawiającym faceta odpowiedzialnego za morderstwa, tworzenie obozów koncentracyjnych na Kubie oraz prześladowania przeciwników politycznych i gejów. Fitzpatrick, który początkowo udostępnił grafikę wszystkim tym, którzy chcą promować rewolucyjne postawy, ostatnio stwierdził, że nosi się z zamiarem objęcia swojego dzieła prawami autorskimi oraz przekazania ich rodzinie Guevary. 

Muhammad Ali

Co krzyczy Cassius Clay vel Muhammad Ali do leżącego na ziemi Sonny'ego Listona?„Wstawaj i walcz, frajerze!”. W połowie pierwszej rundy, szybki niczym trabant napędzany paliwem rakietowym Ali poczęstował Listona soczystym „gongiem”, który posłał go na ziemię. Muhammad miał powody aby nie lubić swego przeciwnika – dokładnie rok wcześniej odbył z nim walkę. Wprawdzie Clay i wtedy pokonał swego rywala, jednak nie był zachwycony tym, że Sonny usiłował oszukiwać i wysmarował sobie rękawice środkiem drażniącym spojówki. 
I tak też, kiedy w rewanżowej walce Liston spoczywał już na ziemi, Ali nie tylko wyzwał swego przeciwnika, mając nadzieję, że prowokując go do dalszej walki umożliwi mu zamianę jego facjaty w sałatkę z buraków, ale i dumnie pozował zachwyconym fotografom. Wyglądał niczym myśliwy, który właśnie zastrzelił krwiożerczego strusia i w pełnym zachwycie dla własnej osoby szczerzy zęby do fotoreportera, trzymając swoją nogę na stygnącym ciele bestii.

We can do it!

Znany wszystkim plakat kobiety, pokazującej gest podobny do tego, który swego czasu zaprezentował naszym wschodnim przyjaciołom pan Kozakiewicz, powstał w 1941 roku. 

 
Grafik, J. Howard Miller, zatrudniony został do stworzenia serii plakatów propagandowych na potrzeby Komitetu Koordynacyjnego Produkcji Wojennej. Miller zainspirował się tym oto zdjęciem, przedstawiającym niejaką Geraldine Doyle, która to ostro harowała w fabryce produkującej broń:


Ironią tej historii jest to, że pani Doyle wkrótce rzuciła tę niewdzięczną robotę, obawiając się urazu ręki, który uniemożliwi jej granie na wiolonczeli...
Starowinka, która rok temu opuściła ten padół rozpaczy, do 1986 roku nie zdawała sobie sprawy z tego, że to ją właśnie przedstawia plakat.


ZJAWISKOWY BONUS

Plakaty z Ghany


Na koniec mała plakatowa ciekawostka wprost z Czarnego Lądu.
Kiedy w latach 80. do Ghany dotarły pierwsze odtwarzacze wideo, mało kogo było stać na zakup takiego sprzętu. Trudno się dziwić, ze nieco zamożniejsi i bardziej obrotni mieszkańcy kraju wpadli na pomysł stworzenia płatnych seansów filmowych. W ten sposób powstały mobilne „kina”. Nie ma co ukrywać, że Iplexy to raczej nie były. Od miasteczka do miasteczka jeździł sobie taki filmowy potentat, taskając ze sobą generator, telewizor i magnetowid. Wkrótce przedsiębiorcy doszli do wniosku, że dzięki odpowiedniej promocji są w stanie zgromadzić przed kineskopem więcej widzów, a co za tym idzie - inkasować więcej grosza. Zlecali więc „utalentowanym artystom” malowanie na jasnym materiale efektownych obrazów, inspirowanych obejrzanymi przez nich wcześniej filmami. I tak też oprócz generatora, magnetowidu i telewizora, biznesmen brał ze sobą w podróż zrolowane płótno, które wywieszał przed salą projekcyjną (czymkolwiek ona była;)).



Trzeba przyznać naszym czarnym braciom, że kreatywności to im nie brakuje. Ba, nawet czujemy pewną nostalgię do naszej starej dobrej szkoły plakatu, bo żal nam dupy ściska kiedy widzimy kolejne „dzieła” naszych specjalistów... 




 


 


 

Źródła: 123


Oglądany: 88513x | Komentarzy: 28 | Okejek: 546 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły
Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało